0:000:00

0:00

Na początku maja 2017 roku w Brukseli - po 10 latach prac i wydaniu 55 mln euro - otwarto Dom Historii Europejskiej, który ma być syntezą tejże. Wystawę niestrudzenie krytykują politycy PiS i bliscy im intelektualiści: że za mało potępia komunizm, że uznaje nacjonalizm i fanatyzm religijny za źródło zła w historii Europy, a przede wszystkim - że za mało mówi o polskim bohaterstwie w dziejach.

"Za mało o filozofii chrześcijańskiej, za dużo o narodach i w złym świetle"

Na początku lipca w czasopiśmie “Teologia Polityczna” tak o wystawie pisał prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, niegdyś szef pisma “Arcana”, obecnie m.in. członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie.

"Pięć pięter, ponad 4 tys. m2 ekspozycji. Pod eksponatami brak podpisów – wystawę trzeba zwiedzać z tabletem w ręce, z którego można odsłuchać w jednym z 24 języków Unii komentarz do tego, co oglądamy. (...) Na najniższym poziomie także najmniejsza część wystawy: od mitu Europy do XIX w.

Tu rozmach wystawienniczy przy­pomina przyzakładowy dom kultury. Jedyna różnica polega na tym, że brak tutaj kultury.

Jest kilka oszklonych szafek ze specyficznie przedstawionymi informacjami. O czym? O chrześcijaństwie, filozofii, narodzie, komunizmie – w hi­storii naszego kontynentu. Po mniej niż dwie minuty o każ­dym z tych zjawisk". Prof. Nowak wylicza, czego brakuje:

jest za mało o filozofii, zwłaszcza chrześcijańskiej, za dużo o narodach i w złym świetle, za dużo i zbyt pozytywnie o komunizmie".

"Nachalna i toporna pedagogika"

Wtóruje mu prof. Marek Cichocki, politolog, autor licznych prac o konserwatyzmie, niegdyś społeczny doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Cichocki pisze w felietonie w “Rzeczpospolitej” (15 sierpnia 2017):

"Ekspozycja umieszczona w budynku dawnej kliniki dentystycznej z lat 30. staje się faktycznie czymś w rodzaju wizyty u dentysty dla każdego zwiedzającego z Europy Środkowo-Wschodniej. W formie topornej i nachalnej pedagogiki gromadzi chyba wszystkie możliwe

absurdy „europejskiego" zintegrowanego spojrzenia na historię naszego kontynentu: komunizm dobry – nazizm zły, narody i religia źródłem wszelkich nieszczęść, niemieccy wypędzeni pierwszymi ofiarami II wojny światowej, ruch oporu owszem – ale nie w Polsce, UE ostatecznym celem rozwoju Europy...".

Piłsudski i Horty na jednej stoją półce

Ekspozycję krytykował także europoseł Ryszard Czarnecki z PiS, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Czarnecki nie wytaczał najcięższych ideologicznych zarzutów, mówił raczej o tym, czego jego zdaniem na wystawie brakuje, albo o tym, co zostało - jego zdaniem - przedstawione w sposób nieprawdziwy. W materiale z 16 sierpnia TVP Info streszcza jego wypowiedź następująco (być może TVP cytuje tylko wypowiedź Czarneckiego dla “Polsatu” z maja, a może po prostu powiedział TVP to samo):

"Czarnecki zwracał uwagę, że twórcy pominęli choćby wojnę polsko-bolszewicką, choć zwycięstwo polskiego oręża uniemożliwiło rozprzestrzenianie się komunizmu na Europę.

Europoseł PiS wskazywał także, że nie ma żadnej wzmianki o królu Janie III Sobieskim, który uratował Wiedeń przed zajęciem przez wojska tureckie, zaś figurka marszałka Józefa Piłsudskiego znalazła się w gablocie obok węgierskich i jugosłowiańskich dyktatorów, co – jak wskazał – jest po prostu fałszowaniem historii".

OKO.press nie oglądało, niestety, osobiście wystawy w Domu Historii Europejskiej (żałujemy). Odnotowujemy tylko, iż doniosłość polskich bitew w obronie Zachodu rzadko bywa doceniania na samym Zachodzie - a bardzo często nie ma ich w podręcznikach historii czy syntezach dziejów kontynentu nawet w postaci przypisu. Wielu zachodnich historyków zwycięstw pod Wiedniem czy Warszawą nie dostrzega albo uważa je za prowincjonalne epizody w historii. Czarnecki ma prawo mieć własną opinię w tej sprawie.

Europoseł z pewnością jednak nie ma racji, kiedy protestuje przeciwko zestawianiu Piłsudskiego z innymi dyktatorami z Europy Środkowej z okresu międzywojennego. Piłsudski bez wątpienia był dyktatorem:

  • przejął władzę w wyniku wojskowego zamachu stanu w maju 1926 roku, w którym zginęło ponad 400 osób;
  • za jego rządów represjonowano opozycję - m.in. robiąc pokazowe procesy przywódcom partii przeciwnych dyktaturze (tzw. procesy brzeskie);
  • fałszowano także wybory i zastraszano opozycję (m.in. w 1928 i 1930);
  • od 1934 roku przeciwników reżimu przetrzymywano bez wyroku sądowego w obozie w Berezie Kartuskiej;
  • prasa opozycyjna była poddawana brutalnej cenzurze rządowej.

Na tym tle dyktatura Piłsudskiego nie odróżniała się szczególnie od innych środkowoeuropejskich dyktatur. O żadnym fałszowaniu historii nie ma tu mowy. Umieszczenie figurki Piłsudskiego w jednej gablocie węgierskim dyktatorem admirałem Miklosem Horthym może być przykre dla europosła z PiS, ale jest całkowicie uzasadnione.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze