Stanisław Piotrowicz zdemaskował Trybunał Konstytucyjny. Były prokurator w PRL, a obecnie poseł PiS ogłosił, że sąd konstytucyjny powołano w celu ochrony peerelowskiej władzy, a pierwszy prezes był pułkownikiem SB. I jedno, i drugie to nieprawda
W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl poseł Piotrowicz krytykował Trybunał Konstytucyjny, przypominając „niepatriotyczne” korzenie tej instytucji.
Był tam [w Gdańsku] obecny pierwszy prezes TK. Był pułkownikiem SB. TK u zarania miał być listkiem figowym dla władz PRL-owskich i miał czuwać, by w razie jakichkolwiek przemian pilnować interesu rządzących wówczas komunistów.
Pierwszym prezesem Trybunału Konstytucyjnego był prof. Alfons Klafkowski, specjalizujący się w prawie międzynarodowym wybitny prawnik z Poznania. Nie należał do PZPR. Był członkiem Stowarzyszenia PAX, grupy katolików współpracujących z władzą. OKO.press nie znalazło żadnej informacji, jakoby współpracował z SB, nie mówiąc już o tym, by miał stopień pułkownika. Prof. Klafkowski nie mógł też być na obchodach 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego w Gdańsku, ponieważ zmarł w 1992 r.
Gdyby zmartwychwstał i przyszedł na obchody, odbiłoby się to z pewnością szerokim echem.
Po drugie, powołanie Trybunału Konstytucyjnego było jednym z postulatów „Solidarności” w latach 1980–1981 r. (Uchwały I Krajowego Zjazdu Delegatów "S"), która chciała stworzenia niezależnej instytucji kontrolnej dla działań władzy.
Trybunał rzeczywiście powołano decyzją władz komunistycznych w marcu 1982 r., a więc w czasie stanu wojennego, ale władze długo nie zdobyły się na uchwalenie ustawy, która regulowałaby jego działanie.
Powołanie TK zostało odebrane przez ówczesną opozycję jako pozorny gest reżimu Jaruzelskiego, który chciał pokazać, że dba o praworządność. W tym sensie TK był listkiem figowym, ale bzdurą jest twierdzenie, że TK miał pilnować interesów władz PRL „w razie przemian”.
Trybunał zaczął w końcu funkcjonować 1 stycznia 1986 r. Już w maju tego roku uznał jeden z wprowadzonych przez władze przepisów za niezgodny z konstytucją PRL. Nic to nie dało, bo komunistyczne prawo dekretowało, że orzeczenia TK były recenzowane przez Sejm PRL, który mógł odrzucić orzeczenie większością 2/3 głosów, a ze zgromadzeniem takiej większości PZPR nie miała żadnego problemu.
Przy okazji trzeba odnotować niezamierzoną ironię wypowiedzi posła Piotrowicza, który jako prokurator w czasach stanu wojennego sam bronił wówczas reżimu. Fakt, że to akurat Piotrowicz nazywa Trybunał "narzędziem władz PRL", jest albo bardzo zabawny - albo bardzo smutny, jeśli hipokryzję uznać za powód do smutku.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze