Piotrowicz dobrze wie, że art. 7 został uruchomiony z powodu nieprzestrzegania przez Polskę zasady praworządności opisanej w art. 2 Traktatu UE. A jednak twierdzi, że "politycy unijni odwołują się do wartości unijnych nigdzie niesprecyzowanych i niezdefiniowanych". Nawet PRL-owski prokurator nie powinien tak kłamać. Nawet jeśli przychodzi mu to łatwiej
W wywiadzie dla wPolityce.pl Stanisław Piotrowicz w dziewięciu zdaniach o decyzji Komisji Europejskiej, która 20 grudnia 2017 uruchomiła art. 7 przeciwko Polsce, nagromadził taką ilość fałszu, że nawet OKO.press, nie od dziś analizujące wypowiedzi tego polityka PiS, przecierało oczy ze zdumienia.
Najbardziej zdumiewające jest stwierdzenie:
Politycy unijni odwołują się do wartości unijnych nigdzie niesprecyzowanych i niezdefiniowanych
Piotrowicz nie może nie wiedzieć, że art. 7 Traktatu UE, na który powołuje się Komisja Europejska, precyzuje, że powodem uruchomienia tej "broni atomowej" jest "wyraźne ryzyko poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2" [podkr. red].
Art. 2 zaś precyzuje o jakie wartości chodzi:
"Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości.
Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn".
Członkowie Komisji wielokrotnie wyjaśniali, że Polska pod rządami PiS dokonując tzw. reformy sądownictwa, od Trybunału Konstytucyjnego po sądy powszechne, narusza zasady demokracji i reguły państwa prawnego opisane zarówno w prawie unijnym, jak w polskiej Konstytucji.
Frans Timmermans uzasadniał decyzję Komisji:
"W Polsce przyjęto ustawy dotyczące sądownictwa, które poważnie zagrażają niezależności wymiaru sprawiedliwości. Dotyka to całej struktury wymiaru sprawiedliwości – Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, KRS, prokuratury i krajowej szkoły sądownictwa.
Niezależność wymiaru sprawiedliwości staje pod znakiem zapytania. Jako strażniczka traktatów KE ma obowiązek podjęcia działań, jeśli ustalimy, że praworządność jest zagrożona. To nasz obowiązek".
Wypowiedź Piotrowicza trzeba uznać za świadome kłamstwo, którego propagandowym celem jest budowanie fałszywego obrazu Unii Europejskiej jako nieuczciwej instytucji, która bez powodu prześladuje Polskę.
Struktury UE coraz bardziej odchodzą od demokracji.
To stwierdzenie Piotrowicza można uznać za ogólnie uzasadnione. Władze Unii Europejskiej, a zwłaszcza Komisja Europejska, są faktycznie krytykowane za "deficyt demokracji". Zwraca się uwagę m.in. na zbyt małe uprawnienia europarlamentu i sposób jego wybierania (głosowanie wyłącznie na przedstawiciel/ki ze swego kraju), a także niejasny podział kompetencji między Radą UE a Komisją Europejską i nadmierne kompetencje tej ostatniej. To jednak temat na inną debatę.
W ramach Unii Europejskiej, takiej jaką jest obecnie, akurat procedurę z art. 7 należy uznać za wyjątkowo, jeśli nie nazbyt demokratyczną. Stwierdzenie, że Polska dopuszcza się "poważnego i stałego naruszenia" wartości z art. 2 musi nastąpić jednogłośnie, z poparciem wszystkich 27 państw (Polska nie głosuje).
Obowiązuje tu zatem skrajnie, wręcz absurdalnie demokratyczna zasada europejskiego liberum veto - wystarczy jeden głos sprzeciwu i art. 7 nie zostanie użyty.
Ponadto podjęcie decyzji wymaga zgody Parlamentu Europejskiego i wymagana jest tu większość dwóch trzecich. Są to dwa potężne zabezpieczenia przed podjęciem arbitralnej decyzji, która byłaby krzywdząca dla państwa-członka UE. Takie zabezpieczenia zostały przyjęte w przekonaniu, że każde z państw, wchodząc do europejskiej wspólnoty, będzie przestrzegać elementarnych zasad demokracji liberalnej i konstytucyjnego państwa prawa.
[Politycy UE] kwestionują prawo większości parlamentarnej do kształtowania prawa w swoim kraju. To stanowi zaprzeczenie idei demokracji. Podnoszą argument, że obecna większość parlamentarna nie ma prawa reformowania kraju. To szokujące
Na taki zarzut Piotrowicza - ulubiony argument PiS formułowany już wcześniej - odpowiadał 20 grudnia Frans Timmermans. Podkreślał, że zarówno poprzednia, jak i obecna ekipa w Polsce wyrażała przekonanie, że trzeba zreformować system sądownictwa. "Ale jeśli podejmuje się decyzję o reformie, to trzeba stosować się do konstytucji i przestrzegać prawa UE". Innymi słowy, Polska może reformować system sądownictwa, jak sobie tego aktualna władza życzy, pod warunkiem, że nie narusza brzegowych wartości opisanych w art. 2 Traktatu UE. Prezydent Lech Kaczyński podpisał go 13 grudnia 2007 roku, a akt ratyfikacji - 10 października 2009 roku.
Polska może np. łagodzić lub zaostrzać kodeks karny, ale gdyby chciała wprowadzić karę śmierci, nastąpiłaby interwencja europejskiej wspólnoty.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze