W rocznicę powstania w getcie warszawskim OKO.press przypomina o dwóch jego bohaterach, którzy znaleźli się na liście do „dekomunizacji”. Tymczasem Lewartowski i Fondamiński mieli z „systemem władzy w Polsce w latach 1944-1989” mniej więcej tyle wspólnego, co Józef Piłsudski, który też był socjalistą i też zmarł zanim Polska Ludowa powstała
Rozpoczęte 19 kwietnia 1943 powstanie trwało miesiąc. Było zbrojną walką przeciwko masowemu mordowaniu Żydów i pierwszym miejskim powstaniem w okupowanej przez Niemców Europie.
Socjalistyczni bohaterowie powstania w getcie przeszkadzają PiS co najmniej od dekady. Już w 2007 roku ówczesny szef IPN, Janusz Kurtyka, apelował do władz Warszawy, by zmienić te nazwy ulic, „które nie licują z szacunkiem dla pamięci o ofiarach komunizmu”. Za takie Zespół Nazewnictwa Miejskiego uznał m.in. ulice Edwarda Fondamińskiego i Józefa Lewartowskiego. I przeznaczył je do dekomunizacji.
I co takiego zrobili, że mają zniknąć ze zbiorowej pamięci?
Josef Lewartowski był działaczem partii Poalej Syjon, a później Komunistycznej Partii Polski. Dziś nazwalibyśmy go „człowiekiem dialogu” - walczył o to, by w obliczu niebezpieczeństwa ze strony nazistów współpracowały ze sobą wszystkie podziemne organizacje getta: „Jakże bliskimi były każdemu z nas zasady, które wpajał w nas Lewartowski: Dzielą nas różnice światopoglądowe, dzieli nas przeszłość, będziemy walczyć o nasze prawdy w przyszłości, o ile dożyjemy, ale w rzeczywistości dzisiejszej wszystko nas łączy, łączy nas wspólny cel: walka i opór. To było takie proste, takie zrozumiałe”.
inż. Efroim Fondamiński był utalentowanym naukowcem, który nie skorzystał z możliwości przeczekania wojny po aryjskiej stronie. Został w getcie. Produkował granaty, koktajle Mołotowa, naprawiał broń, walczył. Dowodził walką na terenie fabryki Transawia, przy ul. Stawki. Należał do ścisłego dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej i wraz z innymi przywódcami zginął samobójczą śmiercią (8 maja 1943 roku) w bunkrze przy Miłej 18.
Ulica Lewartowskiego leży w granicach Muranowa, czyli warszawskiego osiedla, które powstało na gruzach dawnego getta. Przecina ulicę Stanisława Dubois (socjalistycznego działacza, więzionego w Brześciu, rozstrzelanego w Auschwitz) i Ludwika Zamenhofa (twórcy esperanto). Ulica Fondamińskiego z kolei położona jest na warszawskim Nowym Mieście.
Fondamiński przeszkadza PiS-owi jakby mniej - jego ulicy nie ma w propozycji nazw do wymiany z 2016 roku. Za to Lewartowski stał się w grudniu 2016 roku celem ataku warszawskiego radnego PiS, Macieja Wyrzykowskiego. Usunął on z budynku przy ul. Ogrodowej tablicę poświęconą Lewartowskiemu, który mieszkał tam w latach 1941-42 (w sierpniu '42 roku został zastrzelony przez gestapo). Tablica wróciła.
"Nazwy ulic są niezwykle ważne dla pamięci zbiorowej mieszkańców.
Gdy kilka lat temu zapytaliśmy mieszkańców Muranowa o najważniejsze postaci w historii ich dzielnicy, to Lewartowski był piątą najczęściej wymienianą postacią.
Psychologia nazywa to "urban reminders", miejskie wskazówki informujące o tym, o czym należy pamiętać", mówi OKO.press dr hab. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego.
„Lewartowski i Fondamiński są dziś niesprawiedliwie traktowani wyłącznie przez pryzmat ich komunistycznego zaangażowania. A ich rola była wyjątkowa właśnie przez to, że byli związani z różnymi formacjami światopoglądowymi. Dzięki temu Lewartowski mógł stworzyć pierwszą zjednoczoną organizację oporu antyhitlerowskiego w getcie - był wiarygodny również dla syjonistów. Z kolei Fondamiński dzięki kontaktom z Gwardią Ludową mógł pozyskać dla getta broń.
Bez nich zorganizowany opór w getcie byłby niemożliwy.
Wymazanie wszystkich osób o jakichkolwiek związkach z komunizmem czy ZSRR, oznaczałoby de facto usunięcie prawie całego żydowskiego ruchu oporu z polskiej pamięci. Obecne polskie władze próbują zastąpić ich Żydowskim Związkiem Wojskowym, którego rola w getcie była marginalna. Natomiast wszystkie pozostałe formacje: Dror, Haszomer Hacair, Bund, Poalej Syjon, miały w swoich szeregach dawnych bądź przyszłych komunistów, albo w swej historii organizacje te stanęły w różnych momentach po stronie Rosji Radzieckiej bądź ZSRR”.
Ustawa z 1 kwietnia 2016 roku nakazuje zmianę nazw ulic, budynków czy mostów „propagujących komunizm”. Są to „nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”. „Dekomunizację” ulic należy przeprowadzić do września 2017 roku. W tym procesie czyszczenia pamięci mają brać także udział dzieci i młodzież.
Najgłośniejszy opór mieszkańców wzbudziła zapowiedź zmiany nazwy ulicy Dąbrowszczaków na warszawskiej Pradze Północ.
Petycję domagającą się zachowania ulic Fondamińskiego i Lewartowskiego napisał historyk idei i pedagog Piotr Laskowski:
"Nie zgadzamy się na próbę fałszowania historii w imię ideologicznych celów partii rządzących. Uważamy, że ludzie o takich życiorysach, jak Lewartowski i Fondamiński, nie tylko zasługują na upamiętnienie, ale powinni być wręcz wzorcem dla przyszłych pokoleń. Nie dopuśćmy, by pamięć o nich została wymazana!"
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze