0:000:00

0:00

“Pomnik powinien być duży, bo zwycięstwo z roku 1920 było wielkie” — to zdanie radnego Warszawy Filipa Frąckowiaka (PiS), wypowiedziane w czasie debaty nad lokalizacją i wyglądem pomnika w lipcu 2019 roku, najlepiej ilustruje stosunek rządzącej prawicy do upamiętnienia Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

Mniej entuzjastycznie do pomysłu odniosły się władze Warszawy. 26 listopada w "Sygnałach Dnia" minister Mariusz Błaszczak upomniał więc Rafała Trzaskowskiego:

"Władze Warszawy bardzo dużo zaniedbały. Widać dla prezydenta Trzaskowskiego ważniejsze są sprawy gender od spraw, które stanowią podstawę naszej tożsamości".

Bitwa Warszawska jest dla wielu polityków PiS koronnym dowodem na wielkie historyczne znaczenie Polski. Często przypominają, że zwycięstwo nad Armią Czerwoną uratowało wówczas całą Europę Zachodnią przed komunizmem. (Jak pisaliśmy, poglądu tego nie podzielają raczej zachodni historycy.)

Prezydent Andrzej Duda o tym, że uratowaliśmy Europę mówi co roku podczas święta Wojska Polskiego - które nieprzypadkowo przypada właśnie 15 sierpnia.

„Zdołali obronić Warszawę, Polskę, ale przede wszystkim zdołali także obronić Europę przed komunistycznym zalewem, przed czerwoną zarazą – jak ją potem nazwano. To wielki wkład polskiego żołnierza w historię świata, Europy i oczywiście także w historię Polski”.

- mówił Duda o Bitwie Warszawskiej w 2018 roku.

Tak wielkie zwycięstwo domaga się odpowiedniego upamiętnienia. Ma jednak do tego pecha. Upadł monumentalny projekt wybudowania Muzeum Bitwy Warszawskiej w Ossowie, na który po prostu zabrakło pieniędzy (politycy PiS zapowiadali otworzenie muzeum w 2020 roku). Na razie PiS buduje w Warszawie, w dawnej cytadeli, Muzeum Historii Polski oraz nową siedzibę Muzeum Wojska Polskiego kosztem blisko miliarda złotych. Muzeum Historii Polski to najdroższa inwestycja kulturalna w naszym kraju.

Morawiecki: łuk widzę ogromny

Od wielu lat środowisko związane z prawicowym satyrykiem Janem Pietrzakiem forsuje - zupełnie serio i nie na żarty - budowę gigantycznego łuku triumfalnego na Wiśle. W piątek 22 listopada ideę tę, nieco zapomnianą, wskrzesił premier Mateusz Morawiecki. Podczas czatu na Facebooku powiedział:

„Pomnik Bitwy Warszawskiej powinien być już 20 lat temu, 30 lat temu, 10 lat temu, powinien być w przyszłym roku – nie będzie, ale obiecuję, on stanie w krótkim czasie, musi stanąć w krótkim czasie”.

Premier dodał również, że sam wpłacił pieniądze fundacji, która zbiera pieniądze na budowę.

Tymczasem miasto ma już miejsce na pomnik. To pl. Na Rozdrożu, prestiżowe miejsce przy Trakcie Królewskim pomiędzy Łazienkami i Placem Trzech Krzyży. To także jedna z niewielu lokalizacji przy Trakcie, na której nie stoi jeszcze żaden monument.

Pomnik ten niemal z pewnością nie będzie gotowy na stulecie bitwy, które przypada 15 sierpnia 2020 roku. W lipcu władze miasta zapowiadały, że konkurs zostanie rozpisany natychmiast, a rozstrzygnięty w listopadzie. Wówczas istniała jeszcze szansa, że do sierpnia cokolwiek zostanie zbudowane, chociaż raczej jeszcze nie ukończone.

W lipcu rada miasta przeznaczyła na pomnik skromną kwotę 3 mln złotych, co przesądzało, że nie będzie bardzo duży (a więc jego skala z pewnością nie zadowoli polityków PiS). 25 listopada “Wyborcza” napisała jednak, że konkurs w ogóle nie został jeszcze ogłoszony i być może stanie się to dopiero w grudniu. W praktyce oznacza to, że do sierpnia w najlepszym wypadku gotowy będzie projekt pomnika.

Po protestach mieszkańców Pl. Na Rozdrożu - którzy straciliby skwer z fontanną na rzecz betonowego pomnika - radni podjęli także decyzję, że każdy projekt musi uwzględniać zachowanie wody i zieleni. Głosowali za tym radni PO, lokalni politycy PiS byli przeciw.

Co zamiast łuku?

Jak swoje zwycięstwa upamiętniają inne narody? Łuk triumfalny to popularny wybór. Być może nawet zbyt popularny, bowiem jest ich na świecie kilkadziesiąt. Pierwotnie były to budowle stawiane na cześć zwycięstw rzymskich cesarzy. Trzy ocalały w samym Rzymie, wiele innych - rozrzuconych po terenach dawnego Imperium Rzymskiego, od Maroka i Francji po Turcję.

Najsławniejszy z nowożytnych łuków triumfalnych znajduje się oczywiście w Paryżu. Wybudowano je jednak także w Londynie, Nowym Jorku, Bukareszcie, Phongyangu, Kabulu i Vientiane.

Finlandia upamiętniła stulecie odzyskania niepodległości w 1918 roku budując supernowoczesną bibliotekę. Także Polska niegdyś upamiętniała ważne wydarzenia historyczne wielkimi budynkami użyteczności publicznej.

Po zabójstwie pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza przez prawicowego fanatyka w 1922 roku, jego pamięć utrwalono nie tylko nazywając nowy wówczas plac w Warszawie jego nazwiskiem, ale także wznosząc przy nim ogromny dom akademicki dla studentów Politechniki (Narutowicz był profesorem-hydrotechnikiem). Jego pierwotna nazwa - Dom Techników im. Gabriela Narutowicza - widoczna jest do dziś od strony ul. Mochnackiego.

Co dziś warto wybudować zamiast łuku triumfalnego - który zapewne i tak nie powstanie? OKO.press czeka na propozycje od czytelników. Szpital? Nowy uniwersytet? Kolejne muzeum? Kosmodrom? Prosimy o sugestie, te zupełnie serio i te żartobliwe.

Na propozycje czekamy w komentarzach pod tekstem na Facebooku i mailowo: [email protected]

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze