W rocznicę ataku Niemiec na Polskę 1 września 1939 roku prezydent, premier, marszałek Sejmu i minister obrony wykorzystali do robienia politycznych aluzji. Duda nawiązywał do uchodźców na granicy, opozycji oraz wezwał, by bronić POLSKI - pisanej wyłącznie wielkimi literami
Jeszcze przed świtem 1 września premier Mateusz Morawiecki, marszałek Sejmu Elżbieta Witek i minister obrony Mariusz Błaszczak na Westerplatte wzięli udział w obchodach 82 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej . Prezydent Andrzej Duda wystąpił w Wieluniu — mieście zaatakowanym przez Niemców jako pierwsze (w niemieckich bombardowaniach Wielunia zginęło 1200 osób)
Wspólnym mianownikiem tych wystąpień było narzekanie, że ktoś zniekształca pamięć o II wojnie światowej — zacierając pamięć o tym, kto był prawdziwym sprawcą i oskarżając Polaków o zbrodnie. Te pretensje w wykonaniu polityków (i polityczki) PiS są bardzo nieokreślone. Nie mówią, kto zaciera pamięć, kto oskarża Polaków i o co ich oskarża. Nic nie wiadomo konkretnego, poza tym, że - co podkreślają - Polacy najbardziej cierpieli ze wszystkich narodów
„Nikt przyzwoity nie może się zgodzić na to, by po dziesięcioleciach podle oskarżać Polaków o jakikolwiek – zwłaszcza instytucjonalny – udział w zbrodniach II wojny światowej. Polacy byli zgnębionym narodem, ofiarą II wojny światowej – i to jest prawda o tamtych latach i tamtych krwawych dniach”
Zastrzeżenie, że chodzi o „instytucjonalny” udział sugeruje, że ma na myśli zbrodnie popełnione na Żydach. Politycy PiS niekiedy nie negują, że Polacy brali udział w Zagładzie, ale zaprzeczają, jakoby brały w nich udział instytucje polskie, co jest bliższe prawdy (tzw. „policję granatową” uznają wówczas za organizację niemiecką, chociaż była obsadzona i kierowana przez Polaków wykonujących niemieckie rozkazy).
Politycy PiS nigdy nie precyzują, o jakie oskarżenia chodzi i kto oskarża oraz właściwie o co. Niemniej jednak odrzucają oskarżenia z oburzeniem.
Duda:
„Straciliśmy w tamtej wojnie 16 proc. naszej populacji, prawie 17 proc. Nikt w stosunku do całości społeczeństwa nie poniósł takich strat jak my – żaden z krajów, w których toczyła się II wojna światowa, które były dotknięte II wojną światową. My w stosunku do całości społeczeństwa ponieśliśmy straty największe. Niech nikt nie śmie nas o nic oskarżać!”.
W tym wypadku (i słusznie) zamordowanych w Zagładzie polskich Żydów Duda wliczył do polskich ofiar II wojny światowej, chociaż politycy prawicy nie zawsze to robią.
Dokładnie takie same wątki pojawiały się w wypowiedziach pozostałych dygnitarzy.
„Dziś niektórzy próbują na nowo pisać historię II wojny światowej. Wciąż w przestrzeni medialnej słyszymy o polskich, a nie niemieckich obozach śmierci. Oskarża się Polaków o współsprawstwo II wojny światowej. To są haniebne słowa, którym trzeba się sprzeciwić z całą stanowczością i to jest nasz obowiązek” — mówiła Elżbieta Witek, nie podając jednak przykładów tych „oskarżeń”.
„Świat nie chce pamiętać o tych wydarzeniach. Świat mówi, że sprawcami mordów byli naziści. Nie wiemy, któż to byli naziści?” — zastanawiał się Mariusz Błaszczak.
Minister obrony przy okazji — mówiąc o wywózkach i egzekucjach — powtórzył często przytaczaną w Polsce nieprawdę.
„Za ukrywanie Żydów w okupowanej Polsce groziła kara śmierci, a taka kara nie groziła w żadnych innych miejscach okupowanych przez Niemców”
— mówił.
Jest to fałsz. Za pomoc udzielaną Żydom można było zostać zabitym m.in. na okupowanych terytoriach Serbii i Ukrainy. Kara śmierci za ukrywanie Żydów na ziemiach polskich nie była też zawsze wymierzana. Osoby, które na tym przyłapano, bywały bite, wysyłane do więzienia lub obozów koncentracyjnych (oczywiście nie zmniejsza to bohaterstwa ratujących).
W grudniu 2019 roku IPN ujawnił, że udało mu się ustalić nazwiska 341 Polaków zamordowanych za pomaganie Żydom przez całe 6 lat wojny. Czy to dużo, czy mało? OKO.press pozostawia tę ocenę czytelniczkom i czytelnikom
Za ukrywanie Żydów w okupowanej Polsce groziła kara śmierci, a taka kara nie groziła w żadnych innych miejscach okupowanych przez Niemców.
„Myli się katów z ofiarami, przypisując odmienne role tym, którzy w dramatycznych okolicznościach bronili człowieczeństwa, wolności, niepodległości przed z tymi, którzy bestialsko od pierwszych dni mordowali, niszczyli cały naród, niszczyli całe państwa”
- mówił Mateusz Morawiecki, znów nie precyzując, o kogo chodzi - kto myli kogo z kim.
W wystąpieniu w Wieluniu (całe można przeczytać tutaj) prezydent Duda nawiązywał do przetrzymywania przez Straż Graniczną grupy uchodźców na granicy polsko-białoruskiej, wbrew prawu i umowom międzynarodowym. Politycy prawicy przedstawiają uchodźców z Afganistanu jako narzędzie „wojny hybrydowej” prowadzonej przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę przeciw Polsce.
Duda mówił:
„Widzimy nowe zjawiska, nowe sposoby rozwijania i budowania konfliktów, nowe sposoby wywoływania kryzysów. Nazywa się je często hybrydowymi. Nie jest to wojna, którą można by nazwać wprost, ale to działanie destabilizujące (…) Musimy na to odpowiadać zdecydowanie. I odpowiadamy. Nie pozwolimy naruszać naszych granic, będziemy odpowiedzialnie realizowali wszystkie nasze zobowiązania (…) Wszystkie będziemy realizowali w sposób stanowczy, odważny i zdecydowany. I realizujemy je”.
Nawiązał także do opozycji:
„Powtarzam: nie będę tolerował nieodpowiedzialnych zachowań, nie będę tolerował nieodpowiedzialnych słów, nie będę tolerował prób destabilizowania naszego kraju, nie będę tolerował poniżania i prób zastraszania ludzi, którzy Polsce służą z wielkim oddaniem i wielką odpowiedzialnością” - mówił.
Do pompatycznego przemówienia prezydenta wkradł się na koniec także niezamierzony akcent humorystyczny. Apelował o „wyciąganie stanowczych konsekwencji” wobec bliżej niezdefiniowanych osób, które „próbują zdestabilizować nasz kraj”.
Wszystko było tak dalece nieokreślone i niejasne, że prezydent zaplątał się we własnych niedomówieniach.
„Apeluję do wszystkich odpowiednich organów państwa o wyciąganie stanowczych konsekwencji wobec sprawców tego typu zachowań, wobec ludzi, którzy nie wiedzą, co to znaczy Polska wielkimi literami. Bo jeżeli będą dopuszczali do tego, że będą ją pisali małymi, to ona zniknie”
- mówił
„POLSKA” wielkimi literami musi dla prezydenta znaczyć coś więcej niż „Polska” pisana małymi. Dlaczego - nie wyjaśnił.
Historia
Propaganda
Mariusz Błaszczak
Andrzej Duda
Mateusz Morawiecki
Prawo i Sprawiedliwość
II wojna światowa
Westerplatte
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze