0:000:00

0:00

Ustawa o IPN, która miała stać na straży narracji PiS o braterstwie w cierpieniu "z żydowskimi braćmi i siostrami" i powszechnym ratowaniu Żydów przez Naród Polski, doprowadziła do bezprecedensowego kryzysu w relacjach zagranicznych, nie tylko z Izraelem, ale także z najważniejszym dla obecnej władzy partnerem amerykańskim. Zrównanie cierpień polskich i żydowskich jest odbierane jako relatywizacja Holocaustu, a podkreślanie wyłącznie polskich zasług w ratowaniu Żydów jako zakłamywanie prawdy.

Rząd stanął przed problemem: jak uratować relacje z Izraelem i USA, a zarazem nie przyznać przed swymi wyborcami, że ulega presji i pozwala na ingerencję w polską ustawę.

Ostrzeżenia zlekceważone, amerykańskie ultimatum

Według ustaleń Onetu, już 19 stycznia 2018, czyli na tydzień przed sejmowym głosowaniem w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, Thomas K. Yazdgerdi, który w amerykańskim Departamencie Stanu odpowiada za kwestie dotyczące Holokaustu, ostrzegał trzech wysokich urzędników MSZ, że uchwalenie zmian w ustawie o IPN zmusi USA do zajęcia krytycznego stanowiska. Rzecz w tym, że notatka sporządzona 22 stycznia dotarła do szefostwa MSZ, i w ogóle władz PiS, dopiero po głosowaniu ustawy o IPN 26 stycznia.

"TKY [czyli Thomas K. Yazdgerdi - red.] zapytał o stan prac parlamentarnych nad zmianą ustawy o IPN. Zapytał także o stan śledztwa w sprawie kontrowersyjnego artykułu J.T. Grossa w Die Welt, 13.09.2015 (w którym stwierdził, że podczas II wojny światowej "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców"). Wyjaśniłem cel projektowych zmian w ustawie o IPN. Podkreśliłem, że w kwestii J.T. Grossa postępowanie prokuratorskie toczy się »w sprawie«, a »nie przeciwko« i jako MSZ nie mamy wglądu w tok toczącego się postępowania. TKY powtórzył znane i wielokrotnie sygnalizowane stanowisko, że w przypadku uchwalenia zmian w ustawie o IPN, jak również w przypadku oskarżenia J.T. Grossa Dep. Stanu będzie zmuszony do wyrażenia krytycznego stanowiska"

Według informacji, do których dotarł "Dziennik. Gazeta Prawna", "do czasu uregulowania sporu z Izraelem polskie władze nie mogą liczyć na spotkania z najważniejszymi przedstawicielami USA". Rozmówca DGP nazywa wręcz zaistniałą sytuację

"ultimatum" – dopóki Polska nie wycofa się z ustawy o IPN, kontakty polsko-amerykańskie będą zamrożone.

Zagrożona jest nawet współpraca wojskowa. Wszystko zależy od tego, co zdecyduje Trybunał Konstytucyjny. Z kolei rozmówca "Dziennika. Gazety Prawnej" z wewnątrz PiS twierdzi, że na polecenie Jarosława Kaczyńskiego prezes TK „może zrobić wszystko i można zmienić ustawę, nawet negocjując ją poufnie z Amerykanami i Izraelczykami”.

Izraelski MSZ: zagwarantować prawdę o Holokauście

Sytuacji nie poprawiła wizyta polskiej delegacji pod przywództwem wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego w Jerozolimie w czwartek 1 marca. Jedynym pozytywnym jej efektem jest fakt, że rozmowy nie zostały zerwane i po niemal czterogodzinnym spotkaniu obie strony wyraziły zadowolenie z "otwartego, szczerego dialogu". Yuval Rotem z izraelskiego MSZ powiedział jednak wprost: prawda historyczna i pamięć o Holokauście są dla nas ważniejsze niż dobre relacje z Polską.

Według nieoficjalnych źródeł, do których dotarło OKO.press, przedstawiciele władz Izraela precyzyjnie mówili, co i jak należy zmienić w ustawie o IPN. Jednak Cichocki, podczas konferencji prasowej utrzymywał, że "strona izraelska doskonale rozumie, że to prawo - i każde inne przyjęte w Polsce - jest naszą suwerenną decyzją".

Oprócz Bartosza Cichockiego w skład delegacji weszli: prof. Grzegorz Berendt z Uniwersytetu Gdańskiego, Armen Arwich z Ministerstwa Rozwoju i Bronisław Wildstein, prorządowy publicysta.

Cytowany przez "Times of Israel" dyrektor izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych Yuval Rotem, powiedział wprost: "Zachowanie pamięci o Holokauście jest ponad bilateralnymi relacjami między Polską a Izraelem. To kluczowa kwestia, która dotyka esencji narodu żydowskiego".

W języku dyplomatycznym to bezpośrednie stwierdzenie – ubrane w uprzejme słowa i grzeczny ton, ale niepozostawiające złudzeń co do stanowiska Izraela. Rotem dodał: "Musimy zagwarantować zachowanie prawdy historycznej i wolności słowa. Dlatego ryzyko popełnienia przestępstwa w tym kontekście musi zostać przedyskutowane i rozwiązane".

Zwrócił uwagę na nasiloną w ostatnich tygodniach falę antysemityzmu w Polsce, choć podkreślił, że polski rząd potępia antysemickie zachowania.

Tymczasem "Times of Israel" poinformował, że strona polska zapewniła Izrael, że ustawa nie wejdzie w życie do czasu ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który pozostaje narzędziem polityki PiS (nawiasem mówiąc jest to dodatkowy zysk z przejęcia przez PiS kontroli nad polskim sądem konstytucyjnym).

Cichocki: my mamy naszą traumę

Bartosz Cichocki podczas konferencji prasowej w Jerozolimie próbował wyjść z twarzą z impasu: "Ustawa o IPN działa, ona weszła w życie [1 marca]. Zostanie doprecyzowana. Ważne, aby publicznie wytłumaczono sens tej ustawy. Strona izraelska liczy na werdykt TK. Zwróciliśmy uwagę naszym partnerom na falę antypolonizmu, że skala niewiedzy i uprzedzeń jest ogromna, i powinniśmy w tym dialogu się do tego odnieść, a nie tylko do ustawy".

"To spotkanie pozwoliło nam zwrócić uwagi na niedopuszczalność wielu sformułowań, które padły i świadczą o głębokiej agresji wobec Polski, a także o braku zrozumienia dla naszej wrażliwości, dla naszej traumy" - mówił Cichocki.

OKO.press pisało już o tym, że radykalizm PiS nakręca radykalizm w Izraelu i na odwrót. W kontekście rozmowy o Holokauście bardzo ryzykowne jest używanie słowa "trauma" w odniesieniu do strat poniesionych przez inny naród niż żydowski. Ten komentarz Cichockiego pokazuje też niebezpieczną tendencję "licytacji na cierpienie".

PiS-owska inwazja na parlamentarną grupę ds. dialogu polsko-izraelskiego

W tle międzynarodowej rozgrywki toczy się gra parlamentarna, która dowodzi, jak wysoki jest poziom napięcia w obozie rządzącym. 27 lutego 2018 PiS w dawno nieoglądanym stylu przejął kontrolę nad parlamentarną grupą ds. dialogu polsko-izraelskiego, która ma się zająć wypracowywaniem rozwiązań konfliktu.

Według relacji posłów opozycji, o 17.30 członkowie zespołu otrzymali sms z informacją o zebraniu zwołanym na... 17.30 tego samego dnia. Licznie stawili się posłowie partii rządzącej i dopisywali się do składu grupy. Liczyła dotąd 64 parlamentarzystów, po "inwazji" - ok. 100 osób. Głosami posłów PiS odwołano przewodniczącego grupy Michała Szczerbę (PO). Nowym przewodniczącym został Krzysztof Ardanowski z PiS. Na znak protestu posłowie PO i Nowoczesnej wypisali się z zespołu.

Kolejną wpadką PiS jest fakt, że nowym członkiem został poseł PiS Jan Mosiński, który na Twitterze wsławił się antysemickimi i homofobicznymi wpisami.

Wpisy na Twitterze Jana Mosińskiego, nowego członka parlamentarnego zespołu ds. polsko-izraelskich

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze