PiS obiecuje Polkom, które urodzą drugie dziecko w czasie dwóch lat po pierwszym, trzy dodatkowe miesiące pełnopłatnego urlopu rodzicielskiego oraz miejsce w żłobku (raczej niewykonalne, bo mimo postępu miejsc drastycznie brakuje) i w przedszkolu (i tak są). Tak szybkie rodzenie nie jest jednak wskazane, szczególnie dla kobiet po cesarkach
Nową zachętę do rodzenia ogłosiła Polkom i Polakom wicepremier Beata Szydło 14 kwietnia na konwencji PiS (wideo tutaj): "Wprowadzamy premię za szybkie urodzenie drugiego dziecka" (oklaski). Mogę to powiedzieć, bo jestem kobietą i moi synowie urodzili się w ciągu dwóch lat, więc spełniam wymogi (śmiechy, oklaski). To będą dodatkowe bezpłatne urlopy wychowawcze, gwarancje miejsc w żłobku, przedszkolach, cały pakiet rozwiązań skierowanych do rodziców, żeby decydowali się, żeby te drugie dzieci mieć".
Partyjna publiczność cieszyła się, choć wicepremier wszystko się pokręciło - nie idzie przecież o "bezpłatny urlop wychowawczy". Jak wyjaśniła 17 kwietnia min. Elżbieta Rafalska, jeżeli w ciągu 24 miesięcy od narodzin pierwszego dziecka rodzice zdecydują się na drugie, to "wydłużony zostanie im o trzy miesiące urlop rodzicielski płatny 100 proc. Będą też inne preferencje. Mówimy tu o żłobku, przedszkolu".
Takie rozwiązania Rafalska zapowiadała już w listopadzie 2017 (wtedy w wersji premia za urodzenie dwojga dzieci w 30 miesięcy). Jak pisze RMF FM, teraz idzie o to, by urodziły się w 24 miesiące.
Dodatkowe trzy miesiące pełnopłatnego urlopu dołożone do obecnych 32 tygodni (i 20 tygodni obowiązkowego dla matki urlopu macierzyńskiego), to realna zachęta, bo 55 jest lepsze niż 52. Choć z drugiej strony umacnia to nierówność genderową, bo dłuższa przerwa w pracy kobiet - które w większości ok. 90 proc. biorą urlop rodzicielski - osłabia ich szanse na dalszą karierę zawodową.
Nie jest natomiast jasne, po co rząd mówi o gwarantowanym miejscu w przedszkolu, skoro od 1 września 2017 r. dzieci w wieku 3-5 lat mają prawo do korzystania z "przedszkola lub innej formy wychowania przedszkolnego" (poprzednio od 4 roku życia).
Oznacza to, że organ prowadzący (gmina) musi zapewnić miejsce każdemu dziecku od 3. roku życia, którego rodzice złożą wniosek.
O ile obietnica przedszkolna wygląda na pustą, to żłobkowa na nierealistyczną. Wg GUS 31 grudnia 2016 z 2710 żłobków i klubów dziecięcych korzystało tylko 87 tys. dzieci. Szacuje się, że w 2017 r. ta liczba wzrosła do 100 tys.
W 2018 roku rząd zwiększył aż trzykrotnie wydatki na program "Maluch plus" (do 450 mln zł ), ale da to zaledwie 24,5 tys. nowych miejsc w żłobkach (dofinansowanych zostanie 56 tys. już istniejących miejsc).
Tymczasem potrzeby są szacowane - jak twierdzi wiceminister Bartosz Marczuk - na ok. 250-300 tys. miejsc. I co ważniejsze, w większości gmin, szczególnie wiejskich, nie ma ani jednego żłobka. W 2017 gmin bez żłobków było aż 71 proc., nie wiadomo, o ile ta liczba się zmniejszyła.
Nie jest też jasne, czy proponując szybsze rodzenie rządzący wzięli pod uwagę zdrowie kobiet, zwłaszcza kobiet, które rodziły przez cesarskie cięcie.
Według fundacji Rodzić po Ludzku w Polsce w 2016 roku porody cesarskie stanowiły aż 45,8 proc. wszystkich. To oznacza, że w 2017 roku w ten sposób mogło urodzić się nawet 185 tys. dzieci (spośród 403 tys. wszystkich). Podobnie będzie też pewnie w 2018, bo wzrost liczby urodzeń zatrzymał się.
Jaka powinna być przerwa po porodzie przy pomocy cesarskiego cięcia? Kategoryczny pogląd ma prof. Violetta Skrzypulec-Plinta, kierowniczka Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach: "Zalecana dolna granica zajścia w drugą ciążę po przebytym cięciu cesarskim to dwa lata. Badania wykazały, że jeżeli kolejne cięcie cesarskie wykonuje się do dwóch lat, to zwiększa się ryzyko pęknięcia macicy".
Rekomendacje WHO z 2005 roku idą nawet dalej, bo dotyczą wszystkich porodów: "Po urodzeniu dziecka zalecana przerwa przed próbą zajścia w następną ciążę to dwa lata. Ma to na celu zmniejszenie ryzyka niekorzystnych skutków dla matki, dziecka i przebiegu porodu". Podobnie lekarze brytyjscy zalecają na ogół 18-23 miesiące przerwy.
Inaczej uważa znana ginekolożka i położniczka Marzena Dębska: "Kiedyś zalecano, by po cesarskim cięciu nie zachodzić w kolejną ciążę przez 2–3 lata. Dzisiaj za okres bezpieczny uważa się rok. To wystarczający czas, by wszystko wróciło do normy".
Dr Katarzyna Kozioł, szefowa Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, podkreśla, że nie ma konkluzywnych badań na temat bezpiecznej przerwy między porodami, także po cesarskim cięciu. Ale zwraca uwagę, że według powszechnej opinii ze względu na zdrowie dziecka kobieta powinna karmić piersią przez rok, a lepiej kilka miesięcy dłużej. "Karmienie piersią jest wyczerpujące dla organizmu, wymaga kilkumiesięcznej regeneracji. Trudno to pogodzić z postulatem tak szybkiej kolejnej ciąży" - mówi dr Kozioł.
Zwłaszcza, że aby zajść w ciążę, trzeba zwykle kilkakrotnie próbować, w kolejnych okresach największej płodności.
Fachowe poradniki podkreślają dziś, że przerwa po ciąży cesarskiej to wybór kobiety, ale informują, że blizna po cięciu w macicy staje się trwalsza wraz z upływem czasu, i tym samym ryzyko powikłań przy kolejnym porodzie spada.
Wydaje się zatem, że bezpieczniejszy w rządowym programie byłby dłuższy limit, co najmniej 32 miesiące. A w każdym razie tworzenie presji na szybkie rodzenie jest nieodpowiedzialne.
Może tego typu rekomendacje powinno wydawać ministerstwo zdrowia?
Jak się zdaje, rząd lansując "szybki poród" nie uwzględnił aspektu zdrowotnego. Drugą ciążę widzi wyłącznie jako dodatkowy wysiłek życiowy: "Narodziny drugiego dziecka w tak krótkim okresie są sporym obciążeniem. Jest dużo dodatkowych obowiązków opiekuńczych, pielęgnacyjnych. Małe dzieci częściej też chorują i to są dodatkowe obciążenia dla mamy i taty. Ale zależy nam na tym, by w Polsce rodziły się dzieci, i żeby rodzice wcześniej decydowali się na narodziny drugiego dziecka" - mówiła minister Rafalska.
Polityka społeczna
Zdrowie
Elżbieta Rafalska
Beata Szydło
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Mama plus
polityka społeczna
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze