"Nie zapłacimy kar, bo inne państwa też nie płacą" - mówi Marek Suski. Nieprawda, Polska jest pionierem w ignorowaniu orzeczeń TSUE. A Komisja należności ściągnie i tak. Sprawdzamy, ile już wisimy
Jacek Sasin poinformował 27 listopada na antenie RMF FM, że rozmowy z Czechami w sprawie Turowa są utrudnione przez zbliżającą się wymianę rządu. Trwający zatem spór pozostaje nierozwiązany. 9 listopada 2021 odbyła się pierwsza rozprawa przed TSUE, a Polska z każdym dniem zobowiązana jest płacić 500 tysięcy euro kary dziennie przez zignorowanie postanowienia Trybunału o zaprzestaniu wydobycia.
Wciąż działa i orzeka w sprawie zawieszania sędziów także Izba Dyscyplinarna, która zgodnie z wyrokiem z 15 lipca 2021 powinna zostać zlikwidowana. Rząd deklarował, że sprawa zostanie rozwiązana legislacyjnie, ale z powodu braku realnych działań TSUE zdecydował się 27 października na nałożenie kar dziennych w wysokości miliona euro. Mija właśnie miesiąc od tego wydarzenia. "Nie da się przeprowadzić procesu legislacyjnego tak szybko, jak KE by chciała" - mówił 24 listopada w DGP Grzegorz Puda.
W tej chwili (stan na 27 listopada 2021) zaległości wynoszą aż 58,5 miliona euro. Z kwoty należności rządowi polskiemu udało się urwać 7 milionów euro, ponieważ przez tydzień zwlekała z formalnym odebraniem postanowienia o karze. Niemniej, jak dotąd nie zapłaciliśmy ani złotówki.
Rząd stoi na stanowisku, że kary są bezprawne, ponieważ z jednej strony godzą w bezpieczeństwo energetyczne Polski, z drugiej - wkraczają w kompetencje państw członkowskich do kształtowania ustroju sądownictwa.
"Polskie państwo nie może ulegać bezprawiu. Zarówno w sprawie Turowa, jak i w sprawie zmian w sądownictwie Polska nie może i nie powinna zapłacić ani złotówki" - zapowiadał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro już 28 października, dzień po ogłoszeniu kar za Izbę Dyscyplinarną.
W poniedziałek 15 listopada złożył także wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z konstytucją dwóch przepisów dotyczących środków tymczasowych - artykułu 279 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz artykułu 39 Statutu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Szarża Ziobry nie ma oczywiście żadnego znaczenia. Nawet jeśli Trybunał Julii Przyłębskiej orzeknie o niekonstytucyjności tych przepisów, to taki dokument nie jest w żaden sposób wiążący dla organów Unii Europejskiej. Na Polsce nadal ciążyć będzie obowiązek zapłaty i związane z nim konsekwencje.
Co się stanie w przypadku uchylania się od zapłaty? KE ma możliwości ściągnięcia należności.
"W praktyce odbywa się to poprzez wezwania Komisji do zapłaty wobec państwa członkowskiego. Jeżeli płatność nie zostanie dokonana (w ustalonym terminie) i po umożliwieniu państwu członkowskiemu złożenia wyjaśnień, karę finansową należy odzyskać poprzez potrącenie z płatności należnych danemu państwu członkowskiemu" - czytamy w komunikacie Komisji.
Jak właściwie wygląda taka procedura? Podstawą prawną takiego potrącenia jest decyzja Komisji z 8 kwietnia 2010 w sprawie wewnętrznej procedury egzekwowania należności.
"Najpierw wysyłane jest wezwanie do zapłaty. Gdy państwo nie płaci, Komisja – zgodnie ze swoimi wewnętrznymi przepisami – potrąca należą kwotę. W literaturze są pewne wątpliwości, czy takie potrącenie jest możliwe. W szczególności wskazuje się, że brak jest wyraźnej podstawy prawnej dla Komisji do potrącania należności. Moim zdaniem skuteczność systemowa prawa UE zakłada, że instytucje powinny móc egzekwować przestrzeganie reguł przez państwa członkowskie i art. 260 TFUE należy odczytywać w ten sposób, że jeżeli państwo nie płaci, to Komisja może potrącić. Wcześniej to była akademicka dyskusja. Po prostu do tej pory nie zdarzył się przypadek, by jakieś państwo zignorowało nakładane przez TSUE kary" - wyjaśnia dr hab. Piotr Bogdanowicz z Katedry Prawa Europejskiego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Zgodnie z artykułami 27 i 29 decyzji Komisja ma prawo dokonać takiego potrącenia jeśli państwo nie ureguluje płatności w ciągu piętnastu dni po notyfikacji listu ostrzegawczego - "cała kwota ryczałtu obok kary pieniężnej wraz z odsetkami jest potrącona w całości lub w ratach ze świadczeń pieniężnych należnych państwu członkowskiemu".
Świadczenia, z których potrącane będą pieniądze, to najbliższa planowana transza.
Być może na naszych oczach już niedługo dojdzie do takiego potrącenia - w sprawie Turowa Komisja wysłała Polsce zobowiązanie do zapłaty 8 listopada.
PiS ma jednak gotowy scenariusz również na taką ewentualność.
"Jeżeli Unia Europejska chce i próbuje nas szantażować finansowo, to my pieniądze, które mielibyśmy tracić, odliczymy od tego, co powinniśmy UE wnieść w formie składek" - zapowiada Michał Woś.
"To będzie nowe naruszenie prawa UE, a konkretnie unijnych przepisów budżetowych. Nadal będzie ciążył na nas obowiązek uiszczenia zapłaty kar, a dodatkowo Komisja będzie uprawniona do wniesienia skargi na to nowe naruszenie" - mówi dr Bogdanowicz.
Czy jest szansa, że PiS mógłby wygrać w tym ping pongu? I wstrzymać egzekwowanie kar, których polski rząd nie uznaje?
"Jestem sobie w stanie wyobrazić, że Krajowy Plan Odbudowy zostanie ostatecznie zatwierdzony. Jestem sobie w stanie wyobrazić opóźnienie stosowania mechanizmu warunkowości. Ale nie wyobrażam sobie, by instytucje unijne cofnęły się w procedurze egzekwowania należności" - ocenia dr hab. Bogdanowicz.
"Stawką jest tu jednolitość stosowania prawa UE. Komisja nie może dawać innym krajom pretekstu do niepłacenia kar w przyszłości".
"Te kary są nielegalne, więc nie musimy ich płacić. Wiele innych krajów, mimo nałożenia kar, też ich nie płaci" - przekonuje Marek Suski w wywiadzie dla Rzeczpospolitej.
Te kary są nielegalne, więc nie musimy ich płacić. Wiele innych krajów, mimo nałożenia kar, też ich nie płaci
"To po prostu nieprawda. Do tej pory, jeśli Trybunał stwierdzał naruszenie, to państwo członkowskie to uznawało. Nawet takie łobuzy jak Węgry jednak te orzeczenia wykonywały. One były spóźnione, jak w przypadku Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, gdy Orbánowi udało się doprowadzić do przeniesienia uczelni. Pierwszy raz mamy do czynienia z sytuacją, gdy państwo mówi z góry, że nie uznaje wyroku" - wyjaśnia dr Bogdanowicz.
"Sytuacja, w której nakładana jest kara na państwo członkowskie, jest niezwykle rzadka. To raptem kilkadziesiąt przypadków w historii. Tymczasem rząd dodatkowo czyni tę sytuację jeszcze bardziej wyjątkową - my już mamy nałożoną karę i zapowiadamy, że jej nie zapłacimy. To jest najdalej idące naruszenie, jeśli chodzi o kwestię skuteczności prawa unijnego. To pójście na całkowite zwarcie. Takim zwarciem było oczywiście też orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. To nie jest tak, że nie zdarzało się w przeszłości, by państwa nie zgadzały się z orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości. Żadne jednak nie uznało niekonstytucyjności przepisów traktatu. Zdarzało się, że państwa naruszały prawo Unii, ale nie zdarzyło się, by nie wykonywano wyroku, w którym nałożono kary pieniężne. Jeśli chodzi zaś o kary pieniężne za nieprzestrzeganie zabezpieczenia, to jesteśmy tutaj pionierami. Żadne inne państwo nie zostało nigdy ukarane taką karą pieniężną".
Sądownictwo
Marek Suski
Michał Woś
Zbigniew Ziobro
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Unia Europejska
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze