0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Roman Bosiacki / Agencja GazetaRoman Bosiacki / Age...

PiS ogłosił swój program pt. „Polski model państwa dobrobytu”, w którym powtórzono obietnice Kaczyńskiego. Według zawartej w nim analizy minionego 30-lecia w Polsce panował system późnego postkomunizmu. System ten, uosabiany przez rządy Donalda Tuska, był nieodporny na wpływy zewnętrzne, w tym na działania obcych służb. W tym czasie nastąpiła „rezygnacja znacznej części elity z lojalności wobec państwa polskiego”.

W polityce zagranicznej panowała zasada klientyzmu, szczególnie w stosunku do Niemiec i UE. Ideowe podstawy systemu III RP to „prymitywny liberalizm, przechodzący w społeczny darwinizm, a także permisywizm przechodzący z kolei w nihilizm”. Opoką systemu postkomunizmu i późnego postkomunizmu były sądy. Oznaczało to niekiedy ochronę świata przestępczego. Zasada suwerenności ludu została odrzucona.

Partia rządząca zapowiedziała zniesienie immunitetu posłów i senatorów, sędziów i prokuratorów. Zawód dziennikarza ma być ustawowo skodyfikowany i uregulowany z pomocą samorządu zawodowego.

Prezes Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim i członek Krajowej Rady Sądownictwa Jarosław Dudzicz określił w 2015 roku w internecie Żydów jako „podły, parszywy naród, nic im się nie należy…”.

W Warszawie rozpoczął się proces, jaki swemu widzowi wytoczyła TVP za wyrażenie krytycznej oceny jej programów informacyjnych.

Kronika prof. Jana Skórzyńskiego, publikowana w każdą sobotę w OKO.press, dokumentuje wydarzenia minionego tygodnia. Kolejne odcinki Kroniki obejmują cały okres rządów PiS.

Wszystkie kroniki wstecz znajdziecie w dziale Kronika Jana Skórzyńskiego.

Jesienią 2015 roku życie publiczne w Polsce nabrało gwałtownego przyspieszenia. Zwycięski w wyborach obóz polityczny, choć realnie zdobył poparcie około 20 proc. obywateli i nie ma mandatu do zmian konstytucyjnych, rozpoczął z impetem gruntowną przebudowę państwa polskiego. Jej kierunek to cała wstecz w stosunku do przemian podjętych w 1989 roku. Z lojalną asystą prezydenta rząd PiS podjął energiczny marsz do tyłu. Przekreśla zasadę podziału władz, dziesiątkuje armię i dyplomację, a z publicznej telewizji uczynił instrument propagandy. System szkolny cofa do epoki Edwarda Gierka, ingeruje w muzea i teatry, chce przejąć polityczną kontrolę nad sądami, próbuje politycznie modelować oblicze polskiej kultury, uzależnić wymiar sprawiedliwości i ukrócić samodzielność samorządów. Odrzuca reguły demokracji liberalnej wypracowane we wspólnocie euroatlantyckiej. W rezultacie odpycha Polskę od centrum cywilizacji Zachodu, kieruje nas na peryferie, do szarej strefy pomiędzy Europą a Rosją.

Bombardowani niemal codziennie informacjami o dymisjach kolejnych generałów i projektach „polonizacji” tej czy innej sfery życia publicznego, z trudem nadążamy za biegiem spraw, próbując zrozumieć, co się właściwie dzieje i dokąd to wszystko zmierza. Stąd pomysł Kroniki mającej być kalendarium tzw. dobrej zmiany, lakonicznym zapisem podejmowanych przez rząd PiS działań i ich często równie bulwersujących uzasadnień. Nie będzie to, oczywiście, zapis kompletny. Kronika to autorski wybór wydarzeń i opinii, które ilustrują przestawianie zwrotnicy na torze, po którym Polska porusza się od 1989 roku. Obserwowany „na żywo” przebieg tej operacji chcę stopniowo uzupełniać sięgając wstecz. Toteż Kronika będzie miała także charakter retrospektywny, pokazując minione etapy rozpoczętej w 2015 roku eskapady, o których często już nie pamiętamy.

W roli kronikarza zamierzam wykorzystać zarówno swoje doświadczenie dziennikarskie (w tym 12 lat pracy w „Rzeczpospolitej”), jak i warsztat historyka. Sporo aspektów „dobrej zmiany” przypomina ludziom starszej daty realia życia w PRL. Mam wszelako mocną nadzieję, że jeśli nawet historia się powtarza, to tylko jako farsa.

Jan Skórzyński

NOTA BIOGRAFICZNA

Jan Skórzyński (ur. 1954) jest historykiem i politologiem, profesorem Collegium Civitas, gdzie wykłada historię XX wieku.

Uczestnik ruchu opozycyjnego w PRL, był jednym z założycieli Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. 13 grudnia 1981 roku został internowany. Jako dziennikarz pracował w redakcjach „Przeglądu Katolickiego”, „Tygodnika Solidarność”, „Spotkań” i „Rzeczpospolitej”. W latach 2000-2006 był I zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i szefem dodatku „Plus-Minus”.

Wydał szereg książek o najnowszej historii Polski, m.in. Ugoda i rewolucja. Władza i opozycja 1985–1989 (1996), System Rywina czyli druga strona III Rzeczpospolitej (red., 2003), Od Solidarności do wolności (2005), Rewolucja Okrągłego Stołu (2009), Zadra.Biografia Lecha Wałęsy (2009). Siła bezsilnych. Historia Komitetu Obrony Robotników (2012), Krótka historia Solidarności 1980-1989 (2014). Redaktor naczelny pisma „Wolność i Solidarność. Studia z dziejów opozycji wobec komunizmu i dyktatury” oraz trzytomowego słownika biograficznego Opozycja w PRL. Jego książki były trzykrotnie nominowane do Nagrody Historycznej im. Kazimierza Moczarskiego.

Sobota 7 września. III RP według Kaczyńskiego: fikcyjny rynek, pozorna demokracja

Podczas konwencji programowej PiS w Lublinie Jarosław Kaczyński przekonywał, że to co PiS czynił przez ubiegłe cztery lata można określić jako „odrzucanie późnego postkomunizmu”.

Według niego na początku lat 90. „nomenklatura komunistyczna, która w ciągu lat 70. i 80. zmieniła się w grupę zwartą o uświadomionym interesie ekonomicznym, najpierw w ramach własności zbiorowej, a później już indywidualnej, zaczęła własność przejmować.

Jednocześnie kooptując do siebie różnego rodzaju grupy, niestety także te wywodzące się z Solidarności. Powstał mechanizm, który premiował cechy społeczne, no powiedzmy sobie, nie zawsze najbardziej pozytywne. (…) Mechanizm negatywnego doboru kadr, charakterystyczny dla komunizmu został już w zupełnie innych realiach społecznych utrzymany. Ze wszystkimi tego konsekwencjami (…) i w sferze wolnego rynku, który w wielkiej mierze był fikcją, jak i w sferze demokracji, która też w niemałej mierze była pozorna.

I ten system był trwały i jednocześnie jakby coraz bardziej się ukorzeniał, uzyskiwał coraz mocniejsze podstawy poprzez tworzenie warstwy ludzi naprawdę bardzo bogatych, miliarderów o ogromnych możliwościach, poprzez wejście tutaj kapitału zewnętrznego, który był powiązany z tym systemem, (…) poprzez związki elit tego systemu z różnego rodzaju czynnikami zewnętrznymi, co dawało zresztą jego bardzo charakterystyczną cechę to znaczy pełną nieodporność na zewnętrzne wpływy”.

Mimo wstrząsu afery Rywina i radykalnych haseł Platforma Obywatelska w 2005 roku nie chciała zmiany systemu, „chciała tylko tego co historycy nazywają restauracją, czyli powierzchowne zmiany dla utrzymania istoty rzeczy. I po krótkiej walce o zmianę w latach 2005-2007 ta restauracja pod wodzą Platformy Obywatelskiej, wspieranej przez PSL się dokonała. Jak można najkrócej ten system scharakteryzować? Otóż jego twórcy i jego realizatorzy uznali, że utrzymanie się przy władzy, czyli realizacja tak zwanego, jak to oni mówili, projektu jest celem samym w sobie. I wyciągali z tego różne wnioski. Ten najważniejszy był następujący: trzeba się liczyć i trzeba zaspokajać potrzeby potężnych grup interesu, grup nacisku, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Społeczeństwo natomiast można ignorować”.

Zdaniem Kaczyńskiego w latach rządów PO-PSL następowało „zwijanie państwa”. „Państwo, można powiedzieć, zanikało, bo państwa po prostu ta władza nie lubiła”. Ekipa Donalda Tuska „lubiła widowisko. Czyniła z władzy z życia społecznego widowisko, za którym toczyło się to prawdziwe życie, (…) które nas kosztowało setki miliardów złotych.

Nas, to znaczy Polaków, kosztowało tracone lata rozwoju, kosztowało różnego rodzaju decyzje podejmowane tylko po to, żeby ktoś został dużym misiem. (…) Tak wyglądał późny postkomunizm, który jeszcze do tego przy końcu swojego istnienia gwałtownie skręcił na lewo, w stronę takiego obyczajowego lewactwa. To była, można powiedzieć, jego ostatnia faza”.

„Przegrali” – stwierdził prezes partii rządzącej. (…) Ale trzeba zapytać (…) czy odrzuciliśmy do końca postkomunizm. (…) Te głębokie struktury tamtego systemu (…) jednak w dalszym ciągu trwają i nie możemy powiedzieć, że zostały zupełnie pokonane. I musimy je pokonać. Musimy uchylić możliwość powrotu tamtego niedemokratycznego i antyrozwojowego systemu. (…) Ten system nie może wrócić”.

„Naszym celem, bo już sądzę do tego dojrzeliśmy, jest budowa polskiej wersji państwa dobrobytu” – oświadczył prezes PiS. „My musimy w tej kadencji i daj Boże w następnych, jeżeli społeczeństwo nas poprze, postawić przede wszystkim na wzrost płac i wzrost dochodów społeczeństwa”.

Przywódca partii rządzącej obiecał, że „na koniec 2020 roku, czyli za kilkanaście miesięcy, minimalna pensja będzie wynosiła trzy tysiące złotych. (…) Na koniec 2023 roku minimalna pensja będzie wynosiła cztery tysiące złotych. W roku 2021 ogromna większość emerytów otrzyma drugą trzynastkę. Czyli nie jedną trzynastkę, a dwie trzynastki. Wreszcie rolnicy otrzymają w końcu pełne dopłaty do hektara, na pełnym europejskim poziomie” – zapowiedział lider PiS.

Według niego, za 14 lat „możemy dogonić przeciętną Unii Europejskiej, dzisiaj mamy tylko 71 procent, a za 21 [lat] możemy dogonić Niemcy, i to nie te obecne, ale te za 21 lat, czyli znacznie bogatsze niż obecne. To będzie, proszę państwa, realne, a może będzie nawet szybciej, trochę szybciej”.

Poniedziałek 9 września. Przyjdą ponownie zgwałcić dziewicę

W opublikowanym w „Sieciach” felietonie pt. „Wędrowni gwałciciele” Aleksander Nalaskowski, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, napisał o uczestnikach marszów równości: „Wypełzają na główne ulice polskich miast. Odurzeni złą ideologią, zwykli nieszczęśnicy, których dopadła tęczowa zaraza. […] Milcząco akceptujemy, że tyfus, dżuma, ospa to odmiana normalności. [Osoby LGBT] równość mają w nadpodaży. Ale to za mało, domagają się więcej. (…) Dlatego gwałcą kolejne miasta (…)”.

Nalaskowski pisze o „zniewieściałych gogusiach, wesołkach na utrzymaniu mamusi, (…) obleśnych, grubych, wytatuowanych babach, które ostentacyjnie się całują jak na wyuzdanych filmach (…)”.

„Grzesznicy, którzy nie wiedzą, komu służą. Oszukani, zmanipulowani uwierzyli, że gwałt to znakomita i uprawniona rozrywka. Jest gwałt, jest fun. (…) Już dawno zgwałcili Warszawę, Poznań, Wrocław i Gdańsk. Niedawno brutalnie zdeflorowali Białystok. Obca kulturowo i historycznie tęczowa zaraza, objazdowa tyrania chronionych przez policję gwałcicieli okupujących nasze ulice teraz sięga po kolejne, już mniejsze miejscowości. Wzmacniani przez zaciężną armię policyjną pojawią się zapewne znów pod Jasną Górą. Nie mam wątpliwości. Przyjdą ponownie zgwałcić dziewicę”.

Wtorek 10 września. Stary Sejm zbierze się po wyborach

Prezydium Sejmu na wniosek klubu PiS zdecydowało, że posiedzenie Sejmu rozpoczynające się w środę będzie przerwane po jednym dniu i dokończone 15 i 16 października, już po wyborach parlamentarnych. Nigdy przedtem w III RP dotychczasowy Sejm nie zbierał się po wybraniu nowego.

Wtorek 10 września. Śledztwo w sprawie grupy „Kasta”

23 dni po ujawnieniu afery przez media warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Ministerstwa Sprawiedliwości.

W zorganizowaną akcję dyskredytowania sędziów krytycznych wobec zmian wprowadzanych przez PiS, byli zaangażowani, według Onetu i „Gazety Wyborczej”, wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak oraz sędziowie z KRS i Sądu Najwyższego, awansowani przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa w tej sprawie złożyła Lewica.

Środa 11 września. Dyfamacja i interesy

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w programie 1 Polskiego Radia na pytanie, jakie są źródła krytyki polityki socjalnej PiS odpowiedział: „to się bierze po prostu z pewnego zespołu interesów. (…) To są interesy tych, którzy różnymi metodami zdobyli przewagę w tym społeczeństwie, które kształtowało się w trakcie bardzo skomplikowanego i bardzo niejednoznacznego pod względem społecznym i moralnym procesu transformacji, którzy dzisiaj boją się utraty tej swojej pozycji.

Tylko że ta ich pozycja była [osiągana] kosztem całej reszty społeczeństwa i była też kosztem Polski po prostu, pozycji Polski, bo częścią tego zespołu interesów była też pewna specyficzna relacja z państwami innymi, poza Polską, szczególnie tymi na zachód, ale czasem bywało tak, że i na wschód.

Te wszystkie elementy, które generalnie rzecz biorąc prowadziły do akceptacji dla niszczenia polskiego wizerunku, dla dyfamacji, czyli obrażania Polski i Polaków, to wszystko było elementem właśnie tej całości”.

Zapytany o kwestię adopcji dzieci przez pary homoseksualne odrzekł, że „dzieci mają być przedmiotami, które są potrzebne komuś nie wiem, do czego, można chyba powiedzieć, że do zabawy.

Czwartek 12 września. Podły, parszywy naród

Mianowany przez Zbigniewa Ziobrę prezesem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim i członek Krajowej Rady Sądownictwa Jarosław Dudzicz określił (jako „jorry123”) w 2015 roku w internecie Żydów jako „podły, parszywy naród, nic im się nie należy…”.

Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”, to, że „jorry123” to Dudzicz ustaliło trwające od czterech lat śledztwo Prokuratury Krajowej, wszczęte w tej sprawie na podstawie zawiadomieniu mieszkanki Wrocławia. Dudzicz należał, według Onetu, OKO.press i „Gazety Wyborczej”, do internetowej grupy „Kasta”, która oczerniała sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez PiS w wymiarze sprawiedliwości.

Piątek 13 września. TVP pozywa widza

W sądzie w Warszawie odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie, którą TVP wytoczyła swemu widzowi Waldemarowi Sadowskiego za treść wywiadu, którego udzielił „Gazecie Wyborczej” w 2018 r. Sadowski negatywnie ocenił w nim relację TVP z protestów przeciwko zmianom w sądownictwie wprowadzanym przez PiS.

Telewizja żąda od niego 100 tys. zł za „narażanie na szwank dobrego imienia i renomy TVP”, co „negatywnie wpływa na pełnioną przez TVP misję publiczną”. Telewizja domaga się, by Sadowski „zaprzestał rozpowszechniać nieprawdziwe i naruszające dobra osobiste TVP informacje, jakoby telewizja naruszała godność człowieka i manipulowała obywatelami”, oraz by opublikował w „GW” przeprosiny i wpłacił 100 tys. zł na Caritas.

Sobota 14 września. Od postkomunizmu do postkolonializmu

PiS ogłosiło swój program wyborczy. Według partii rządzącej jest to „program budowy polskiej wersji państwa dobrobytu”. Do jego realizacji konieczna jest aktywność państwa, które ma być zdolne „do mobilizacji sił i środków dla realizacji wielkich przedsięwzięć społecznych i gospodarczych potrzebnych dla dobra wspólnego”.

Unia Europejska jest dla PiS „przede wszystkim związkiem państw. Opowiadamy się za »Europą ojczyzn«. (…) Odrzucamy polityczną poprawność, czyli ograniczenia wolności słowa i opinii coraz boleśniej uderzające w wielu Europejczyków, narzucane dziś już nie tylko poprzez przemoc kulturową, ale także drogą działań administracyjnych i represji karnych. Nie akceptujemy niekontrolowanej erozji suwerenności europejskich ojczyzn. Naszej wolności będziemy bronić zdecydowanie, wprowadzając mocne bariery prawne przed możliwością takich praktyk wobec Polski. To jest nasz eurorealizm”.

W programie partii znalazła się obszerna analiza polityki polskiej po 1989 roku. Według PiS nastąpiła wówczas ekspansja „ideologii liberalnej, która w praktyce przybierała formy czegoś w rodzaju darwinizmu społecznego maskowanego hasłami wolności jednostki.

Wolność ta oznaczała jednak bardzo często permisywizm, czyli daleko idące przyzwolenie na łamanie norm społecznych. Sytuacja taka stworzyła znakomite warunki dla przejmowania własności przez komunistyczną nomenklaturę. (…) Interes ekonomiczny tego środowiska ewoluował od własności zbiorowej, charakterystycznej dla okresu późnego PRL, w kierunku własności indywidualnej, a także polegał na zajmowaniu przez tę grupę strategicznych punktów struktury społecznej.

Te cechy okazały się konstytutywne dla nowego systemu, nazwanego przez socjologów postkomunizmem. W III RP zostały dokooptowane do komunistycznej nomenklatury niektóre środowiska opozycyjne w okresie PRL oraz osoby uprzednio niezaangażowane politycznie”.

„System ten działał na zasadzie, którą można określić jako odwrotność reguły pro publico bono. Z natury rzeczy koncentrował się na interesach partykularnych, także i wtedy, gdy nie chodziło o działania przestępcze. Można śmiało stwierdzić, że preferował organizowanie się wokół nieekwiwalentnego przejmowania własności wspólnej lub cudzej, a łatwość tego rodzaju organizowania się nadawała szczególną cechę całemu systemowi.

Był on też całkowicie nieodporny na wpływy zewnętrzne, przede wszystkim na działania obcych służb i na zewnętrzny lobbing. Obok odrzucenia zasady pro publico bono duże znaczenie miały też predyspozycje nowo-starej elity do podporządkowywania się wpływom zewnętrznym, również na poziomie tożsamościowym.

Przybierało to różne formy, w tym najbardziej widoczną, niemal ostentacyjną, było kwestionowanie wartości polskości i przeciwstawianie jej «europejskości». Takie nastawienie łączyło się często z całkowicie bezkrytyczną gotowością, interesowną bądź bezinteresowną, przyjmowania płynących z zewnątrz postulatów odnoszących się do polskich spraw.

Tego rodzaju postawę, spotykaną nie tylko wśród elity, naukowcy i publicyści nazywają postkolonializmem – z powodu analogii do poglądów i zachowań warstw przywódczych w koloniach uzyskujących niepodległość, ale ciągle podporządkowanych metropolii oraz odnoszących się z niechęcią do własnych obywateli. Niezależnie od poprawności naukowej pojęcia «postkolonializm», rezygnacja znacznej części elity z lojalności wobec państwa polskiego jest bez wątpienia poważną cechą systemu utworzonego po 1989 roku”. Jego ideowe podstawy to „prymitywny liberalizm, przechodzący w społeczny darwinizm, a także permisywizm przechodzący z kolei w nihilizm”.

Gdy w 2005 roku PiS objął władzę „(…) PO zastosowała podwójną taktykę – z jednej strony popierała, chociaż w wersji łagodnej, projekty zmian, których odrzucenie obciążyłoby ją politycznie, a z drugiej strony podjęła wraz z mediami głównego nurtu potężny, niespotykany poprzednio atak na nowo wybranego Prezydenta RP oraz Prawo i Sprawiedliwość”.

Donald Tusk sformułował wówczas tezę o potrzebie zakwestionowania praw politycznych dużej części społeczeństwa. „Atak rozpoczęty w 2005 roku okazał się skuteczny na tyle, że przekonał znaczną część społeczeństwa, iż okres, wedle obiektywnych kryteriów, bardzo udany gospodarczo i społecznie, a także bardzo spokojny (…) został odebrany jako czas niepokojów”.

„Powołana w 2007 roku nowa władza wykonawcza okazała się (…) typową ekipą restauracji. Postawiła sobie za cel przywracanie, a niekiedy nawet wyostrzanie osłabionego w latach 2004–2007 systemu. Różnica polegała na tym, że główną siłą dokonującą tej operacji stała się formacja, która (…) nie wywodziła się, przynajmniej w sensie biograficznym, z komunistycznej nomenklatury”.

W ten sposób powstał, według autorów programu PiS, „system późnego postkomunizmu”. „Fundamentalną zasadą, na której opierał się późny postkomunizm, jest traktowanie utrzymania władzy jako celu nadrzędnego.

Z tej zasady Donald Tusk i jego otoczenie wyprowadzili wnioski natury socjotechnicznej, określające praktyczny kształt polityki rządzącej koalicji (…). Do wniosków tych należy nakaz uwzględniania w możliwie najwyższym stopniu interesów skonsolidowanych – wewnętrznych i zewnętrznych – grup nacisku. Idzie to w parze z lekceważeniem merytorycznych racji społeczeństwa jako całości oraz wielkich grup społecznych, a także z ignorowaniem ich interesów”. Doszło wówczas do „czynnej realizacji w Polsce niemieckiej polityki historycznej, choćby przez budowę Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i jej stałą ekspozycję”.

Prowadzona przez koalicję PO-PSL polityka zagraniczna była zgodna z „założeniem głównym – nie narażać się silnym. Nastąpił więc powrót do pełnego klientyzmu, szczególnie w stosunku do Niemiec i Brukseli. Funkcją tego klientyzmu był też stosunek do Rosji”.

PiS w swoim programie przekonuje, że w trakcie rządów PO-PSL następowało „jawne łamanie praw człowieka i obywatela. Prawa człowieka łamano podczas tzw. wojny z kibicami, zatrzymując setki osób bez jakiejkolwiek podstawy prawnej i znęcając się później nad częścią z nich na różne sposoby”.

„Nie ma też wątpliwości, że sądownictwo, w którym po 1989 roku wprowadzono tylko pobieżne zmiany, stało się bardzo znaczącą, a wręcz może podstawową, szczególnie po roku 2000, opoką systemu postkomunizmu i późnego postkomunizmu. Oznaczało to niejednokrotnie ochronę patologii i mechanizmów antyrozwojowych, a niekiedy nawet wprost ochronę świata przestępczego. (…) W tym modelu w centrum ustroju RP są sądy i to one w istocie są suwerenem. Zasada suwerenności ludu, czyli społeczeństwa, jest odrzucana”.

„Po odzyskaniu utraconej w 2007 roku władzy rządy Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy stanęły przed zadaniem odrzucenia systemu, jaki ukształtował się pod rządami PO-PSL” – stwierdzają autorzy programu.

„W polityce zagranicznej odrzucono zdecydowanie klientyzm, zasadę, że niezależnie od polskich interesów, nawet najbardziej oczywistych, musimy znajdować się w tzw. głównym nurcie europejskim. Odrzucono także swoistą prywatyzacje polityki zagranicznej, której celem było osiągnięcie osobistych korzyści przez przywódcę obozu rządzącego. (…) Dokonano też szeregu zmian personalnych w aparacie dyplomatycznym. Szczególnym aspektem naszych przedsięwzięć międzynarodowych jest podjęcie pierwszy raz na tę skalę walki z dyfamacją narodu polskiego, co przyniosło pierwszy w dziejach tej walki poważny sukces w postaci deklaracji dwóch premierów – Polski i Izraela”.

„Odrzuciliśmy: klientelizm nazwany »płynięciem w głównym nurcie«, oznaczający nierespektowanie oczywistych interesów Polski; naiwność w postrzeganiu Unii Europejskiej (euroentuzjazm), sprowadzającą się do podporządkowania silniejszym państwom europejskim i zabiegania o kariery międzynarodowe dla polityków PO; pasywną politykę środkowoeuropejską i wschodnią połączoną z resetem w stosunkach z Rosją; rozluźnianie więzi sojuszniczych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki na rzecz mniemania, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polski przejmie Unia Europejska zdominowana przez Niemcy (…) oraz oparta na współpracy niemiecko-francuskiej; pedagogikę wstydu wobec naszej przeszłości prowadzącą do relatywizmu historycznego w odniesieniu do prawdy o II wojnie światowej”.

Partia rządząca zapowiedziała, że „po ewentualnym uzyskaniu większości w kadencji 2019-2023, złoży wniosek o zmianę treści art. 105 ust. 2-3 a także ust. 5 Konstytucji RP w ten sposób, iż poseł lub senator będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a także zatrzymany lub aresztowany, decyzją podjętą na wniosek Prokuratora Generalnego, skierowany do Sądu Najwyższego. (…) Prawo i Sprawiedliwość zwróci się też do Sejmu o zmianę art. 181 Konstytucji RP, a także przepisów ustawowych odnoszących się do prokuratorów w ten sposób, by immunitet sędziów i prokuratorów został zniesiony, z zastrzeżeniem specjalnego trybu procedowania w razie wszczęcia postępowania karnego wobec sędziego lub prokuratora. Decyzje o wszczęciu postępowania podejmować będzie mógł Prokurator Generalny, decyzje o tymczasowym aresztowaniu – Sąd Najwyższy”.

PiS uważa, że „ze względu na odpowiedzialność i szczególne zaufanie, jakim cieszy się profesja dziennikarza, należałoby również stworzyć zupełnie odrębną ustawę regulującą status zawodu (ustawa o statusie zawodowym dziennikarza). (…) Głównym celem zmiany powinno być utworzenie samorządu, który dbałby o standardy etyczne i zawodowe, dokonywał samoregulacji oraz odpowiadał za proces kształtowania adeptów dziennikarstwa. Możliwe byłoby wtedy zlikwidowanie art. 212 KK, bo powstałaby gwarancja nienadużywania mechanizmów medialnych w sposób nieetyczny”.

Poniedziałek 16 września. Dudzicz się zawiesza

Zastępca rzecznika prasowego KRS sędzia Jarosław Dudzicz oświadczył, że „w związku z doniesieniami o moim rzekomym udziale w internetowych wypowiedziach, które – jak zostało przedstawione – mogą nosić cechy antysemityzmu” nie będzie występował w charakterze zastępcy rzecznika KRS do czasu wyjaśnienia sprawy.

Środa 18 września. Ziobro: Piebiak był ofiarą hejtu

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro pytany przez „Super Express” o aferę wiceministra Łukasza Piebiaka, który miał organizować kampanię hejtu w internecie wobec sędziów krytykujących zmiany wprowadzane przez PiS, powiedział: „Tę sprawę wyjaśnia prokuratura. I ocenią ją sądy, bowiem z tego, co słyszałem, sędziowie wymieniani w kontekście afery, z wiceministrem Piebiakiem włącznie, twierdzą, że nastąpiły tam wielkie manipulacje, pomówienia i złożyli pozwy do sądów. Pan sędzia Piebiak był kiedyś wiceszefem Iustitii, a w pewnym momencie zdecydował się z grupą sędziów z nami współpracować, przez co stał się ofiarą hejtu, wyzwisk i mowy nienawiści ze strony niegdysiejszych kolegów sędziów. Przez cztery lata ze strony sędziów kontestujących zmiany padały wypowiedzi, które wyrażały się w takich określeniach jak »Judasze«, »zdrajcy« – czym te słowa różnią się od tych, które media niedawno przytaczały? Gdzie wtedy byli ci, którzy teraz tak bardzo się oburzają? Gdzie było to święte oburzenie? (…) Pod żadnym względem nie usprawiedliwiam nagannych zachowań. Warto jednak pamiętać kto rozpoczął mowę nienawiści z pozycji »nadzwyczajnej kasty«”.

„Dlaczego Platforma Obywatelska, Donald Tusk, Ewa Kopacz, nie chcieli dać państwu narzędzi do walki z przestępcami w białych kołnierzykach? (…) Jaki mieli interes w tym, by mafie były bezkarne? Wielkie afery gospodarcze, lichwiarze, mafia lekowa – można długo wyliczać. Na koniec swoich rządów PO dała im prezent w postaci skrócenia terminu przedawnień. W wyniku tej decyzji wielu groźnych przestępców uniknęło odpowiedzialności karnej” – pytał Ziobro.

Jego zdaniem Tusk świadomie nie podejmował działań, które skutecznie by ich eliminowały. Platforma chroniła ciemne interesy grubych ryb, a my chronimy interesy zwykłych ludzi. Nie bez powodu w zakładach karnych wyraźnie wygrywa wybory Platforma Obywatelska”.

Minister uznał, że brak „wyraźnego przyspieszenia spraw cywilnych i gospodarczych w sądach (…) to efekt wojny, którą toczy z nami część środowiska sędziowskiego z udziałem totalnej opozycji i Komisji Europejskiej”.

Środa 18 września. Komu płaci PFN

Polska Fundacja Narodowa zawarła w 2018 roku na sumę ok 5,5 mln dolarów kontrakt z amerykańską firmą PR-ową White House Writers Group na promowanie Polski w świecie.

Według Onetu efekty promocyjne kontraktu są niewielkie – profile o Polsce założone przez firmę w mediach społecznościowych śledzi kilkadziesiąt osób, ale skorzystała na nim rodzina polonijnego historyka Marka Chodakiewicza.

PFN odmówiła informacji na ten temat, ale Onet dotarł do amerykańskich rozliczeń WHWG, gdzie są odnotowane przelewy dla siostry i żony Chodakiewicza, jego współpracownika i dla niego samego.

W ciągu dwóch lat rodzina Chodakiewiczów zarobiła na współpracy z firmą przy realizacji kontraktu z PFN ok. miliona złotych. Chodakiewicz z nominacji Ministerstwa Kultury jest m.in. członkiem rady programowej Muzeum II Wojny Światowej.

„Z niepokojem zauważamy, że inicjatywy podejmowane przez Polską Fundację Narodową, wspierające polską rację stanu, są intencjonalnie negowane przez portal należący do zagranicznego koncernu medialnego” – oświadczyła PFN.

Informacje Onetu skomentował także minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński w programie 3 Polskiego Radia: „Teza jest czysto propagandowa. Nie będę już mówił, kto jest właścicielem tego medium [Onetu]. Ma interes w tym, żeby podważać sensowność działań polskiego państwa. Trudno jest mi to komentować. Wszystkie poważne kraje na świecie walczą o swój wizerunek, walczą o swoją pozycję, bo rywalizacja jest bardzo ostra”.

Czwartek 19 września. Każdy obywatel sam bez trudu może stwierdzić

„Albo Polska będzie dobrze rządzona, z uwzględnieniem interesów obywateli, z uczciwym podziałem dóbr, ze sprawiedliwym rozwojem wszystkich części kraju, albo nie będzie” – stwierdził prezydent Andrzej Duda w rozmowie „Gościem Niedzielnym”.

Zapytany, które ugrupowanie gwarantuje to „porządne rządzenie”, odparł: „Każdy obywatel sam bez trudu może stwierdzić, kiedy państwo było bardziej sprawiedliwe. Wystarczy sięgnąć pamięcią do czasu przed 2015 roku. Szedłem do wyborów prezydenckich pod hasłem »sprawiedliwe państwo«. Chodziło mi o takie państwo, w którym dochody są sprawiedliwie dzielone między obywateli, w którym środki są przekazywane rodzinom wychowującym dzieci, bo one wykonują wielką misję na rzecz trwania i rozwoju polskiego społeczeństwa, w którym obywatele otrzymują też inne świadczenia społeczne w celu wyrównania szans. To wszystko było przez ostatnie cztery lata realizowane i ogromnie się cieszę, że mogłem w tym współuczestniczyć”.

Piątek 20 września. Kwieciński ministrem finansów

Minister rozwoju Jerzy Kwieciński został ministrem finansów, zachowując dotychczasowe stanowisko. Na stanowisku szefa resortu finansów Kwieciński zastąpił Mariana Banasia, który został mianowany nowym szefem NIK.

;
Na zdjęciu Jan Skórzyński
Jan Skórzyński

Historyk i politolog, wykładowca Collegium Civitas. W PRL uczestnik ruchu opozycyjnego, jeden z założycieli Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Członek Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Pracował w redakcjach „Przeglądu Katolickiego”, „Tygodnika Solidarność”, „Spotkań”, był zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i szefem dodatku „Plus-Minus” (2000-2006). Jest redaktorem naczelnym pisma naukowego „Wolność i Solidarność”. Napisał m.in. „Rewolucję Okrągłego Stołu”, biografię Lecha Wałęsy, historię Komitetu Obrony Robotników, „Krótką historię Solidarności 1980-1989”. Ostatnio wydał „Nie ma chleba bez wolności. Polski sprzeciw wobec komunizmu 1956-1980”. Jego książki były trzykrotnie nominowane do Nagrody Historycznej im. Kazimierza Moczarskiego.

Komentarze