0:000:00

0:00

Podczas mszy pogrzebowej “Inki” i “Zagończyka”, stalinowskich ofiar mordu sądowego rozstrzelanych 28 sierpnia 1946 roku, przed bazyliką mariacką w Gdańsku doszło do incydentu.

Jak wynika z wypowiedzi uczestników i trzech relacji wideo (Wiadomości TVP, TVN i portalu wPolityce) grupka działaczy KOD stojąca z flagą organizacji była atakowana słownie przez mężczyzn w koszulkach z symbolami narodowymi. Z tłumu padały okrzyki "Zdrajcy", "Precz z komuną", "Raz sierpem i młotem, w czerwoną hołotę", "Nie chcemy was tu".

Grupy mężczyzn napierały na działaczy i działaczki KOD, których próbowała osłaniać kilkoro policjantów. Następnie policja poprosiła, by to reprezentacja KOD opuściła zgromadzenie. Gdy grupka KOD opuszczała plac młody mężczyzna zaczął wyrywać flagę KOD, ale został obezwładniony przez policję.

Zdarzenie szeroko komentowali prawicowy politycy i prawicowe media.

Kijowski opuszcza pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" / fot. YouTube

"Prowokacja". Cztery wypowiedzi, jeden sens

"W naszej cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości, a aktywiści z KOD-u, wszystko na to wskazuje, przyszli, żeby zakłócić pogrzeb „Inki” i „Zagończyka” (...). Są zwolennicy Bieruta i Jaruzelskiego oraz zwolennicy ofiar tych ludzi" - stwierdził minister Mariusz Błaszczak w TVN.

"Trzeba powiedzieć, że KOD kojarzy się ze środowiskiem, które szło za trumną Jaruzelskiego, nie szło za trumną Inki” - powiedział prezydencki minister Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w radiu TOK FM. Dodał jednak, że prokuratura powinna wyjaśnić to zdarzenie.

Posłanka PiS i była rzeczniczka rządu Elżbieta Witek pytała retorycznie w TVN: “Zastanawiam się, co tam KOD robił. Czy przyjechał po to, żeby zakłócić uroczystość, czy żeby złożyć hołd? Gdyby intencje były szczere, to można było przyjechać na ten pogrzeb, a nie demonstracyjnie. Bo, jak rozumiem, musiał być napis, że są to KOD-owcy.”

Jan Maria Jackowski komentował w "Wiadomościach TVP": "Każdy może uczestniczyć w uroczystościach, ale ci którzy się wyraziście sytuują po którejś stronie sporów politycznych, muszą się niestety liczyć z tym, że ich obecność wywołuje żywe reakcje".

Wersja "Wiadomości TVP"

Czterominutowy materiał "Wiadomości TVP" zatytułowany “Prowokacja na pogrzebie bohaterów” oparty został na na tezie, że KOD chciał konfrontacji i dążył do zakłócenia uroczystości. W materiale filmowym nie ma jednak ani śladu takich zachowań, a jedynym potwierdzeniem jest krótka wypowiedź Miłosza Lodowskiego (architekta i prawicowego aktywisty, który pisze o sobie “współtwórca portalów Fronda.pl, Rebelya,pl, odpowiedzialny za działania internetowe w Tygodniku "Do rzeczy", uwielbia reklamowe wirusy, działania impulsowe, budowanie przewagi wizerunkowej za pomocą kreacji i idei kreatywnych”).

Lodowski opowiada, że “w pewnym momencie KOD-owcy zaczęli krzyczeć <<demokracja, demokracja>>", co "przeszkadzało w skupieniu i nabożnej modlitwie". Dla "Wiadomości" "zastanawiające" było również to, że zaraz po opuszczeniu zgromadzenia Kijowski zwołał konferencję prasową. Podważona została też wiarygodność relacji Radomira Szumełdy z KOD, który powiedział, że został zraniony: "Internauci twierdzą, że opatrunek na ręku miał już wcześniej".

"Wiadomości” uogólniają swą tezę: "działacze KOD znani są z tego, że lubią prowokować i zakłócać uroczystości". Zostało to zilustrowane m.in. wygwizdaniem przez poznaniaków przemówienia prezydenta Dudy na tegorocznych obchodach rocznicy Czerwca 1956.

Podobny jest przekaz prawicowych portali. wPolityce tytułuje: “Podczas uroczystości pogrzebowych „Inki” i „Zagończyka” doszło do prowokacji KOD, w której interweniowała policja”. Portal zamieszcza ponad trzyminutową relację video, której wymowa jest odwrotna.

Przebojem internetu stał się kadr z niedzielnych "Wiadomości" / fot. TVP1

Patriotyzm zarezerwowany dla prawicy

Przekaz prawicowych polityków i mediów jest spójny:

  • działacze KOD przyszli by zakłócić uroczystość patriotyczną,
  • ich celem była prowokacja, ich intencje były nieszczere, nie mieli więc moralnego prawa do uczestnictwa w uroczystości,
  • a zwłaszcza nie mają prawa czcić ofiar stalinowskich represji, bo sami są/byli zwolennikami komunizmu/postkomunizmu, stali/stoją po stronie zdrajców i nie są prawdziwymi patriotami.

Taki przekaz jest z założenia nieprecyzyjny (na czym dokładnie polegała zdrada Kijowskiego, rocznik 1968?), ale jego funkcją jest raczej rozbudzanie emocji i umacnianie postaw niż racjonalna diagnoza.

Ten sam przekaz mediów i polityków prawicowych znalazł swój wyraz w przemówieniu prezydenta Dudy, który w Bazylice Mariackiej mówił - wbrew faktom - że dopiero obecne rządy uhonorowały "Inkę" i "Zagończyka" i pytał, jak to było możliwe skoro podobno (podkr. - "Oka") rządy zdrajców skończyły się w 1989 roku.

Ten sam przekaz wyrażało zachowanie tłumu przed bazyliką, w tym tradycyjne okrzyki "Precz z komuną".

Od prezydenta państwa, przez plejadę polityków PiS, również tych odpowiedzialnych za ład i bezpieczeństwo kraju, aż po "kibola" Arki Gdynia - wszyscy głoszą jeden przekaz: jedynie nacjonalistyczna prawica ma prawo do czczenia bohaterów narodowych. PiS i jego zwolennicy, w tym ONR, mają monopol na patriotyzm.

Taka interpretacja sporu politycznego w Polsce jako starcia "prawdziwych patriotów" ze "zdrajcami" ma tradycję. Od swego powstania KOD jest przedstawiany jako siła antypolska czy antynarodowa, którą cechuje "pogarda dla Polski" (por. hasło w słowniku pisowskim "Oka"). Klasyczna jest tu wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego sprzed Stoczni Gdańskiej ze stycznia 2010 roku, w której zdefiniował ówczesny podział polityczny tak: "My jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam gdzie stało ZOMO”.

Przeczytaj także:

KOD broni prawa do patriotyzmu

Działacze KOD wchodzą w polemikę z takim reglamentowaniem patriotyzmu.

Piszą w oświadczeniu: "wydarzenia pod Bazyliką Mariacką utwierdzają nas w przekonaniu, że Polska przestaje być państwem prawa. Nawet obecność prezydenta i premier nie powstrzymała przedstawicieli nacjonalistycznych ugrupowań przed agresją. Stanowczo protestujemy przeciwko fali nienawiści, która zalewa nasz kraj (..) To nasza wspólna historia i żadna grupa nie ma prawa jej zawłaszczać".

“Przyszliśmy na tę uroczystość jako patrioci. "Inka" jest dla nas bohaterką. Nie może być tak, że jedna grupa zawłaszcza sobie prawo do patriotyzmu” - komentuje Mateusz Kijowski.

Szef KOD na pomorzu Radomir Szumełda mówi "Gazecie Wyborczej": “Naszym celem jest propagowanie dobrze rozumianego patriotyzmu. Od samego początku staramy się odzyskiwać daty, symbole i miejsca ważne dla wszystkich Polaków. Nie chcemy, by były zawłaszczane przez nurt narodowy. Historie wielu bohaterów to nasze wspólne historie. Jako KOD obchodziliśmy 4 czerwca, 3 maja, 10 kwietnia. Będziemy oczywiście obchodzić 11 listopada".

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze