Rocznica rzezi wołyńskiej stała się dla polityków PiS i sprzyjających im mediów okazją do nieustannego domagania się od Ukrainy „rozliczenia” i „napiętnowania” zbrodni wołyńskiej. Ukraina jest także pouczana o „normach, które obowiązują w naszym kręgu cywilizacyjnym” - jak gdyby do niego nie należała. To wszystko bardzo źle wróży wzajemnym stosunkom
11 lipca odbyły się obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu, święta ustanowionego przez Sejm już za rządów PiS – w 2016 r. Jest to 75. rocznica największej skoordynowanej akcji OUN-UPA wymierzonej w Polaków na Wołyniu. 11 lipca 1943 r. Ukraińcy zaatakowali równocześnie blisko 100 miejscowości zamieszkałych przez Polaków. W sumie w czasie masakr zginęło ok. 100 tys. Polaków. W polskich akcjach odwetowych zamordowano 10-15 tys. Ukraińców.
W obchodach brali udział najwyżsi dostojnicy partii i rządu: premier Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski. List nadesłał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pisał m.in.:
"Jak mogło dojść do tak niewyobrażalnych czynów? Jak w ludzkich sercach mogła się zrodzić taka nienawiść, która stała się matką tylu zbrodni? (…) Nie potrafimy dać wyczerpującej odpowiedzi. Możemy tylko prosić Boga, by ludobójstwo nigdy i nigdzie się nie powtórzyło."
Na tle innych polityków i działaczy PiS prezes Kaczyński wypowiadał się jednak w sposób umiarkowany. Podkreślił rolę obu totalitaryzmów – hitlerowskiego i sowieckiego – w tworzeniu ideologicznego i materialnego podłoża do zbrodni na Wołyniu. Z taką opinią zapewne zgodziliby się historycy, tacy jak np. autor książki „Skrwawione ziemie” o ludobójstwach popełnionych w środkowej i wschodniej Europie w latach 30. i 40. XX w., historyk z Yale Timothy Snyder.
List nadesłał także prezydent Andrzej Duda. Postawił w nim – chociaż nie wyraził tego wprost – Ukraińcom warunek pojednania z Polską: potępienie zbrodni wołyńskiej, przyznanie, że była ludobójstwem wymierzonym w Polaków. Pisał:
"Nie głosimy tam rachunku polskich krzywd, ale dajemy wyraz przekonaniu, że tylko otwarte nazwanie zła złem stwarza perspektywę dobrego jutra. Niepodległa Polska i niepodległa Ukraina to spełnienie najszlachetniejszych marzeń i dążeń naszych narodów (…) nie może być usprawiedliwienia dla nikogo z inicjatorów i sprawców tej ludobójczej masakry (…) Żadna tego rodzaju zbrodnia nie może być przemilczana ani pominięta. Nie powinna pozostać bez moralnego osądu i potępienia".
Premier Morawiecki obiecywał w czasie obchodów: „nie spocznę do czasu, aż ta cała prawda nie zostanie wyjaśniona i każdy z tych okrutnie zamordowanych nie zostanie upamiętniony”. Była to oczywista aluzja do wstrzymania — decyzją władz Ukrainy — ekshumacji Polaków na Wołyniu. Ukraińcy podjęli ją po zdemontowaniu przez polską administrację pomnika poległych żołnierzy UPA w Hruszowicach w kwietniu 2017 r. Zdaniem strony polskiej pomnik był nielegalny, a ekshumacje prowadzone w miejscu, na którym został postawiony, wykluczyły możliwość, że w pobliżu zostali pochowani żołnierze UPA.
Znacznie bardziej bezpośrednio od najwyższych rangą polityków partii rządzącej wypowiadali się działacze z drugiego szeregu. W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl historyk i senator PiS prof. Jan Żaryn pouczał Ukraińców:
"Jesteśmy zainteresowani, by strona ukraińska podporządkowała się normom etycznym obowiązującym w naszym kręgu cywilizacyjnym. Do nich należy powszechna zgoda, by osoby brutalnie pomordowane jak np. Żołnierze Wyklęci przez sowiecki aparat represji w powojennej Polsce, mieli dziś godne pochowki. Bliscy mają prawo dziś to zobowiązanie wobec pomordowanych i poległych wypełnić, bo żyjemy w państwach prawa i szacunku do wartości, a nie w państwach totalitarnych i antyludzkich. Ale wybór należy do polityków i narodu ukraińskiego.
Na pytanie dziennikarza o możliwość negocjacji Żaryn dodał: „Tu nie ma czego negocjować. Nie ma też w czym ustępować”.
Nie jest dla OKO.press jasne, czy Żaryn obrażał Ukraińców świadomie i z rozmysłem, czy tylko przez brak wrażliwości. Mówienie o „normach etycznych funkcjonujących w naszym kręgu cywilizacyjnym” to jednoznaczne stwierdzenie, że Polska należy do Zachodu, a Ukraina — dopiero musi udowodnić, że wyznaje zachodnie „normy etyczne”.
Jest dodatkowo zabawne, że mówi to polityk partii uparcie umniejszającej udział Polaków w zbrodni popełnionej na Żydach w Jedwabnem (i w innych miejscach).
Polacy również z rozmysłem niszczyli niepolskie cmentarze — i to nie tylko na tzw. Ziemiach Odzyskanych.
Np. w lipcu 2018 r. „Wyborcza” opisała sprawę ewangelickiego cmentarza w Bydgoszczy, na którym urządzono park miejski. Tuż pod trawnikiem spoczywa tam 80 tys. szkieletów. Co o takim zaoraniu cmentarza mówią normy etyczne prof. Żaryna i w jakim kręgu cywilizacyjnym jego zdaniem się znajdujemy?
Nie ma jednak wątpliwości: politycy PiS stawiają Ukraińcom warunki, których nie mogą spełnić. Nie chodzi tutaj przy tym o przyznanie, że zbrodnia wołyńska była ludobójstwem. W tej sprawie istnieje zgoda wśród polskich historyków, niezależnie od ich historycznych poglądów. PiS chodzi o coś więcej: legenda nacjonalistów z OUN i UPA to fundament ukraińskiej tożsamości państwowej. Mówił o tym w TV Republika Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera:
"Od pewnego czasu Ukraina podjęła decyzję, o budowaniu swojej tożsamości wokół UPA. (…) My przede wszystkim patrzymy na te oddziały, to oni dokonali ludobójstwa. Dzisiaj instytucja państwa wprowadziła konieczność edukacji zakłamanej historii na Ukrainie. W XXI wieku jeżeli państwo angażuje się w takie przedsięwzięcia to bardzo poważana rzecz. Dzisiaj kształtują nas nowoczesne media, szkoła oraz państwo. Państwo ukraińskie jest nastawione na edukacji wokół kultu i historii UPA".
Jedną rzeczą jest przyznanie się do zbrodni. Inną — domaganie się od Ukrainy, żeby się „odcięła”, „potępiła” i „rozliczyła” z legendy UPA. To coś znacznie więcej: dla Ukraińców oznacza domaganie się zamordowania narodowego symbolu. Szef publicystyki TVP Info Tadeusz Płużański — wytrwale śledzący w Polsce potomków ubeków —mówił o tym otwarcie: "Ta zbrodnia nie została nigdy rozliczona. Nie została de facto napiętnowana przez Ukraińców. Nie przepracowali tego. A polska strona prowadziła kilka śledztw. Natomiast słyszymy o nadziejach, że sprawcy tych zbrodni zostaną ukarani, ale są to chyba tylko obietnice bez pokrycia".
W optyce PiS prawdy można domagać się od Ukraińców, Niemców, Żydów czy Rosjan. Kiedy jednak ktoś mówi prawdę o zbrodniach popełnionych przez Polaków — należy go podać do sądu.
9 lipca wojewoda lubelski złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie. Dr Grzegorz Kuprianowicz, historyk, mówił o zamordowaniu przez polskie oddziały partyzanckie Ukraińców w Sahryniu na Lubelszczyźnie w marcu 1944 r. Zdaniem wojewody lubelskiego te słowa były „prowokacją” i „znieważeniem narodu polskiego”.
Za deklaracjami polityków PiS o potrzebie utrzymania dobrych stosunków z Ukrainą kryją się więc protekcjonalne traktowanie - czego nikt nie lubi - oraz domaganie się odcięcia od głównego nurtu narodowowyzwoleńczej tradycji. Nic więc dziwnego, że relacje polsko-ukraińskie stają się coraz gorsze.
Historia
Jarosław Kaczyński
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
polityka historyczna
rzeź wołyńska
stosunek Polaków do Ukraińców
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze