0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

2 lipca minister edukacji Dariusz Piontkowski wręczył posłance Iwonie Michałek ("Porozumienie" Jarosława Gowina) podwójną nominację na stanowiska: sekretarza stanu w MEN i "pełnomocnika ds. wspierania wychowawczej funkcji szkoły".

Do jej zadań - zgodnie z projektem rozporządzenia - ma należeć profilaktyka problemów dzieci i młodzieży w tym: zwiększenie bezpieczeństwa w szkołach, ograniczenie zjawiska agresji rówieśniczej, uczenie tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka, chronienie uczniów przed dostępem do patostreamingu w internecie.

Celem nadrzędnym jest - dość enigmatyczne - "wspieranie funkcji wychowawczej szkoły".

Aby do tego doprowadzić, wiceminister Michałek (nie mylić - jak minister Piontkowski podczas prezentacji - z Marzeną Machałek wiceminister edukacji odpowiedzialną m.in. za szkolnictwo zawodowe) ma dokonać diagnozy problemów, przeanalizować skuteczność obowiązujących przepisów i monitorować debatę tzw. Okrągłego Stołu.

To właśnie tam, podczas fasadowych konsultacji na temat przyszłości polskiej edukacji, narodził się pomysł powołania nowego pełnomocnika przy Ministrze Edukacji.

"Samo powołanie pełnomocnika niczego nie zmieni"

Zaskoczone decyzją są związki zawodowe i organizacje edukacyjne. Iga Kaźmierczyk z Fundacji "Przestrzeń dla Edukacji" mówi OKO.press: "Myślę, że nie przez przypadek temat pojawił się w trakcie spotkań ministra Dariusza Piontkowskiego ze związkami zawodowymi.

Zamiast rozmawiać o płacach, odpływaniu nauczycieli z zawodu, chaosie wywołanym przez reformę edukacji, debatujemy o nowym pełnomocniku".

Niejasne jest też, co w zasadzie ma zmienić samo pojawienie się Iwony Machałek w randze sekretarza stanu w MEN. Jeśli rzeczywiście ma odpowiadać na problemy, które trapią polską szkołę to nie uda się to bez dodatkowych pieniędzy.

"Bez sensu po raz kolejny wydawać je na diagnozy, skoro Instytut Badań Edukacyjnych w ostatnich latach przebadał szkołę od lewa do prawa" - mówi OKO.press Iga Kaźmierczyk. "Wiemy, że agresja dotyczy głównie szkół podstawowych, wiemy, że dzieciaki coraz częściej zmagają się z zaburzeniami i chorobami psychicznymi i w końcu wiemy, że bez edukacji antydyskryminacyjnej lepiej nie będzie.

Nie wystarczy nawet samo gmeranie w złych podstawach programowych. W tym momencie potrzebujemy realizacji obietnicy byłej minister Anny Zalewskiej, która jednym tchem obok "stołówka w każdej szkole", zapewniała, że "psycholog i pedagog w każdej szkole". I tym obowiązkiem nie mogą być już obciążone samorządy, które de facto sfinansowały rządową reformę edukacji" - dodaje Kaźmierczyk.

Sami nauczyciele boją się, że wbrew deklarowanym zadaniom stanowisko pełnomocnika ma być kolejnym - po kuratoriach oświaty - organem kontrolującym aktywność pedagogów. O utracie autonomii pisaliśmy więcej tutaj:

Przeczytaj także:

Czego możemy spodziewać się po Iwonie Michałek?

Iwona Machałek polityczne szlaki przecierała w Platformie Obywatelskiej (2005-2006), partii "Polska Jest Najważniejsza" (2011), by ostatecznie (w 2014) dołączyć do "Polski Razem" Jarosława Gowina. Mandat posła uzyskała w 2015 roku, a w 2017 weszła do pierwszej linii ludzi Gowina.

Po przekształceniu "Polski Razem" w "Porozumienie" została przewodniczącą okręgu toruńskiego i członkinią prezydium zarządu krajowego partii. W Sejmie należy do koła poselskiego PiS.

Nowej pełnomocnik nie można odmówić dorobku edukacyjnego. Była nauczycielką biologii i przyrody, kuratorką oświaty, rzeczniczką praw ucznia i do niedawna zasiadała w sejmowej komisji edukacji.

Tego zresztą - jak pisało OKO.press - nie można też odmówić nowemu ministrowi edukacji Dariuszowi Piontkowskiemu. Obydwie postaci łączy za to pełne oddanie linii programowej i ideologicznej obozu Zjednoczonej Prawicy.

"Związkowcy robią krzywdę dzieciom"

W sprawie strajku posłanka Michałek wypowiadała się zgodnie z linią rządu. Przekonywała, że nauczyciele nigdy nie zyskali tyle (finansowo), co w trakcie trwającej kadencji Zjednoczonej Prawicy. "Przez kilka lat rządów PO-PSL wypłaty w budżetówce w ogóle były wstrzymane. Nikt nic nie dostał. Dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy pochylił się nad nauczycielami. Oczywiście wieloletnich zaniedbań nie da się nadrobić w rok czy nawet dwa lata, ale staramy się i robimy to (...)" - mówiła Michałek.

Uczniów stawiała w roli zakładników nauczycieli: "Ja pytam pytamy związkowców: »O co chodzi?«, to oni mówią: »Nauczyciel«. Nie ma nauczyciela w szkole, jeśli nie ma ucznia. Na strajku, który ma się odbyć akurat wtedy, kiedy są egzaminy zewnętrzne, nie tracą nauczyciele – godzi to w ucznia i jego przyszłość (...)

Proszę Was [red. rodzice], zwróćcie uwagę na to, kto robi krzywdę waszym dzieciom. Nie rząd, tylko związkowcy".

Po strajku przekonywała, że miał on podłoże polityczne i był realizacją "zachcianek związkowych liderów". Chwaliła się też, że gdy nauczyciele strajkowali to ona - emerytowana nauczycielka - siedziała w komisjach egzaminacyjnych.

Profanacja Matki Boskiej

"Chcą nam zrobić krzywdę, nam Polakom" - tak na antenie Polskiego Radia 24 Iwona Michałek komentowała wystąpienie Leszka Jażdżewskiego przed wykładem Donalda Tuska i wlepki z Tęczową Maryjką. Audycja dotyczącą "profanacji" jest zresztą pełna odniesień do religijności Iwony Michałek.

"To, co się dzieje wokół Kościoła, to jest obrażanie mnie. Kościół to nie budynki. To ludzie wierzący. To ludzie, dla których Częstochowa, Jasna Góra to naprawdę bardzo ważne miejsce. Ludzie, którzy dopuścili się profanacji, obrażają nas wszystkich (...).

Jestem motocyklistą. Niedawno byłam na zjeździe motocyklistów na Jasnej Górze. Przyjechało 60 tysięcy motocykli. Radziłabym tym, którzy to robią, przyjechać i zobaczyć, jak to wygląda. Ludzie przyjeżdżają z całej Polski, aby modlić się przed Panią Jasnogórską. Moim zdaniem, ich wszystkich - także moich kolegów motocyklistów - obrażają ci, którzy dopuszczają się takich profanacji" - mówiła Michałek.

Pytana przed redaktora Klarenbacha, dlaczego tak się dzieje, tłumaczyła, że "to chyba chęć przypodobania się zachodowi". "Jest mi przykro, dziwię się, że to nam nie przeszkadza, bo 90 proc. Polaków przyznaje się do wiary katolickiej (...). Myślę, że 90 proc. Polaków to się nie podoba".

Na koniec uznała, że w kwestii obrażania uczuć religijnych "granice już dawno zostały przekroczone i nie można tego dłużej tolerować".

Tadeusz Rydzyk? "Poważana postać"

W wywiadach prasowych nie kryła też przychylności wobec Tadeusza Rydzyka. Pytana przez dziennikarza "Superexpressu" o projekt budowy muzeum im. Jana Pawła II przekonywała, że "Polska potrzebuje takiego muzeum. Jan Paweł II to jedna z największych postaci w polskiej historii i na muzeum po prostu zasługuje", a o. Rydzyk jest postacią "poważaną".

"SE: (...) nie powinny go budować władze publiczne, a nie tak kontrowersyjna postać jak o. Rydzyk?

MM: Nie mogę pojąć, dlaczego to kontrowersyjna postać!

SE: Pani poseł, tak może mówić tylko ktoś, kto przespał ostatnie 30 lat!

MM: (śmiech) W Toruniu jest osobą bardzo poważaną i u nas nie jest postacią kontrowersyjną".

Kasta sędziowska nie pozwala odciąć się od komunizmu

Iwona Machałek w pełni wspierała też demontaż państwa i zamach na Sąd Najwyższy. "Czas żeby zupełnie się odciąć od komunizmu, ale to nie jest takie proste. Na przeszkodzie stoi na przykład taka kasta sędziowska. (...)

Chcielibyśmy, aby nasze sądownictwo było niezależne, żeby pracowało z myślą o społeczeństwie, a nie o swoim własnym interesie. Naprawdę robimy wszystko, żeby te stare ustawy, które krzywdzą często ludzi znieść, zastąpić je nowymi, lepszymi, ale to jest proces - tłumaczyła.

Iwona Michałek uczestniczyła też aktywnie w pracach:

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze