Rząd nie chce już rozmawiać z Komisją Wenecką, której zarzuca stronniczość i prezentowanie - to cytat z Kamila Zaradkiewicza - "stanowiska Andrzeja Rzeplińskiego z Gazety Wyborczej". W rzeczywistości jednak to rząd nie ma w sporze o Trybunał Konstytucyjny żadnych argumentów, więc Komisja Wenecka, choćby chciała, nie ma czego wziąć pod uwagę
W raportach komisji absolutnie nie bierze się pod uwagę opinii jednej strony, bierze się pod uwagę tylko argumenty Trybunału Konstytucyjnego i pana Rzeplińskiego.
Tak jak odpowiedzialności za kradzież nie zdejmuje nawet najgłębsza wiara, że "własność jest burżuazyjnym przeżytkiem", tak krytyczne opinie PiS na temat polskiego ustroju nie powodują, że polityków tej partii nie obowiązuje konstytucja.
Aby zmienić opinię Komisji Weneckiej, Prawo i Sprawiedliwość musiałoby zmienić polską konstytucję - na przykład wykreślając z niej instytucję Trybunału Konstytucyjnego. Zostałoby to zapewne skrytykowane przez instytucje europejskie, ale PiS nie łamałoby dłużej konstytucji - choć naraziłoby się na zarzuty niszczenia demokracji i wprowadzania autorytaryzmu, które adresowane są m.in. do Wiktora Orbana za jego działania na Węgrzech.
Zmiana konstytucji wymaga jednak większości 2/3 głosów w Sejmie - a tylu głosów po prostu nie ma.
Witold Waszczkowski nie ma racji jednak również w warstwie merytorycznej. Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo przed wydaniem opinii rzetelnie przeanalizowała argumenty strony rządowej. Troje ekspertów Komisji było we wrześniu w Warszawie. Odbyli szereg spotkań z członkami rządu, posłami PiS, senatorami, a po interwencji posłanek Nowoczesnej - również z posłami partii opozycyjnych. Wtedy obrażał ich wicemarszałek Sejmu, Ryszard Terlecki, nazywając pracę ekspertów "wycieczką krajoznawczą".
O tym, że Komisja Wenecka przestudiowała argumenty rządu, świadczą też słowa przewodniczącego Komisji, który stwierdził, że w odpowiedzi Polski na przesłany projekt były "liczne obraźliwe uwagi".
Komisja Wenecka uznała argumentację polskiego rządu za błędną, więc nie miała możliwości włączenia jej do opinii, przyjętej podczas posiedzenia 14-15 października.
W dokumencie ponownie podkreślono, że polski porządek konstytucyjny uniemożliwia władzy wykonawczej cenzurowanie i ignorowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które - art. 190 ust. 1 Konstytucji RP - "są ostateczne i mają moc powszechnie obowiązującą".
Komisja więc rzeczywiście stanęła po stronie Trybunału Konstytucyjnego, ale dlatego, że jej eksperci potwierdzili, że TK wydał prawidłowe, wiążące orzeczenia, a naruszenie prawa jest po stronie PiS: prezydenta, który nie wykonał obowiązku odebrania ślubowania od trzech sędziów wybranych prawidłowo przez Sejm poprzedniej kadencji oraz premier Beaty Szydło, która bezprawnie odmówiła publikacji dwóch wyroków Trybunału Konstytucyjnego: z 9 marca oraz 11 sierpnia 2016 roku.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze