0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

„Trump, u boku Putina, kwestionuje doniesienia amerykańskiego wywiadu dotyczącego wyborów w 2016 roku” - pisał „The New York Times” po szczycie Trump-Putin w Helsinkach. Amerykański prezydent – stojąc u boku Putina – został zapytany o rosyjskie ingerencje w wybory prezydenckie w USA – odpowiedział: „Mam tu prezydenta Putina, właśnie powiedział, że to nie była Rosja. Powiem tak: nie widzę żadnego powodu, dla którego mogłaby to być Rosja”.

Na Trumpa posypała się wówczas fala krytyki – włącznie z zarzutami zdrady. „Trump i Putin kontra Ameryka” - pisał znany komentator Thomas Friedman.

„Żaden prezydent nigdy wcześniej nie płaszczył się tak uniżenie przed tyranem” - krytykował Trumpa senator z jego partii i były kandydat Republikanów na prezydenta John McCain.

Nawet w popierającej zwykle Trumpa gorąco ultrakonserwatywnej telewizji Fox News padły słowa krytyki: znany prezenter tej stacji Neil Cavuto nazwał zachowanie Trumpa „obrzydliwym”. „The Washington Post” pytał ekspertów od odczytywania języka ciała o to, który z przywódców – Trump czy Putin – okazywał niewerbalnie dominację. Jednoznacznie wskazali na Putina.

Po powrocie Trump zareagował na krytykę, oskarżając media o krzywdzący sposób relacjonowania szczytu (zwykle oskarża media, kiedy coś mu się nie powiedzie). Nazwał szczyt „bardzo udanym” i „nawet lepszym od szczytu NATO”. Przyznał równocześnie:

„Akceptuję wnioski naszych agencji wywiadu, że Rosjanie mieszali się w nasze wybory 2016 roku. Mogli być to także inni ludzie. Było tam wielu ludzi („A lot of people out there.”). Nie było żadnej współpracy [z Rosją] w ogóle”

- mówił Trump, odnosząc się do prowadzonego przez specjalnego prokuratora Roberta Mullera śledztwa w sprawie ewentualnej współpracy kampanii wyborczej Trumpa z dyplomacją i tajnymi służbami Putina.

Jak na zachowanie Trumpa zareagował PiS

Przypomnijmy, że rząd PiS w sprawach bezpieczeństwa polega w całości na Stanach Zjednoczonych. PiS jest skłócony z Niemcami i Francją. Jednym z pierwszych posunięć byłego już ministra obrony Antoniego Macierewicza było wycofanie się z kontraktu na dostawę francuskich helikopterów dla polskiej armii. Macierewicz obiecywał kupno nowych, ale terminy się ciągle przesuwały – i ostatecznie helikopterów nie kupiono do dziś.

„Pewne obawy dotyczące możliwego resetu w relacjach Waszyngton-Moskwa są jednak uzasadnione” - mówił przed szczytem, 2 lipca, minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz.

Co robili politycy PiS po rozmowach?

Zapewniali, że nic się nie wydarzyło.

  • „Polska spokojnie się temu przygląda” - mówił minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. „Wiemy, kto jest naszym przyjacielem i kto jest naszym przeciwnikiem w tych rozmowach. (…) Życzylibyśmy sobie, żeby prezydent Donald Trump potwierdził integralność terytorialną Ukrainy. Musimy poczekać na rezultaty”. Trump jednak o Ukrainie nie wspomniał, a wcześniej sugerował, że może uznać zabór Krymu przez Rosję, ponieważ większość mieszkańców mówi tam po rosyjsku.
  • „Wszyscy, którzy wieszczyli, że po spotkaniu Trump-Putin nadejdzie druga Jałta, bardzo się pomylili” - mówił prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Na pytanie PAP o wypowiedź Trumpa z konferencji, że stosunki amerykańsko-rosyjskie „nigdy nie były nigdy tak złe, ale zmieniło się to cztery godziny temu”, Szczerski odparł, że Trump miał tu zapewne na myśli ideę, że brak rozmowy jest zawsze błędem.
  • Na konferencji prasowej o rozmowy Trumpa z Putinem zapytano premiera Mateusza Morawieckiego. „Nie zauważyłem ustępstw prezydenta USA Donalda Trumpa wobec prezydenta Rosji Władimira Putina podczas spotkania w Helsinkach, ani w kontekście aneksji Krymu, ani wojny na Ukrainie” - mówił Morawiecki, przypominając polsko-amerykańskie ustalenia o wzmocnieniu „wschodniej flanki NATO”. Rząd PiS zabiega cały czas o to, żeby w Polsce stacjonowały na stałe i w większej liczbie amerykańskie oddziały.

Być może politycy PiS nie czytali wywiadu, który „Rzeczpospolita” przeprowadziła z Danielem Friedem, byłym podsekretarzem stanu USA i byłym ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce. Fried przyznał, że Trump w rozmowie w cztery oczy mógł obiecać Putinowi wyprowadzenie wojsk amerykańskich z Polski, chociaż – jak podkreślił – wydaje mu się to „mało prawdopodobne”.

„Polacy muszą jednak zdawać sobie sprawę, że izolacjonizmu, jaki reprezentuje Trump, nie było w USA od lat 30. i doprowadził on do katastrofy 1939 roku”

- mówił Fried.

Podsumujmy więc: prezydentem USA jest człowiek, który ustępuje Rosjanom i który jest powszechnie podejrzewany o to, że jest szantażowany przez Putina. To na nim rząd PiS opiera kalkulacje dotyczące polskiego bezpieczeństwa – przede wszystkim bezpieczeństwa przed Rosją. Ten sam rząd PiS skłócił Polskę z najbliższymi europejskimi sojusznikami, a obecnie nie zamierza przyznać, że postawił na złego konia – który w dodatku może okazać się agentem Putina.

Nawet do prawicowych mediów zaczyna docierać, że może to być problem. W portalu

„wPolityce.pl” Piotr Skwieciński napisał: „nie wiemy, co się stało; wygląda to nieciekawie, ale nie wpadajmy w histerię”.

Nie wpadajmy, ale po szczycie w Helsinkach polityka zagraniczna PiS – stawianie na sojusz z USA w opozycji do „liberalnej” Europy - wygląda na jeszcze mniej rozsądną niż wcześniej.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze