Propagandowa maszyna PiS tym razem zawiodła - ani akcja w internecie, ani wzmożona aktywność TVP i Polskiego Radia, ani skojarzone akcje CBA i prokuratury przeciwko opozycji nie zneutralizowały taśm Kaczyńskiego. MaBeNa – Maszyna Bezpieczeństwa Narracyjnego PiS, wymyślona przez Zybertowicza, rozstroiła się
Są trzy podstawowe techniki reagowania na sytuację kryzysową (pomijając ideał, czyli wzięcie na siebie odpowiedzialności): działanie wyprzedzające, atak i przykrywanie kryzysu. PiS w minionym tygodniu zastosował je wobec ujawnienia taśm z nagranym Jarosławem Kaczyńskim jako biznesmenem. Dodał jeszcze przedefiniowanie sytuacji oraz lekceważenie jej.
Sztab propagandy PiS intensywnie pracował nad przekazem, korzystając z publicznych mediów, portali społecznościowych, aktywności polityków i sympatyków. Na front walki rzucono poważne siły — to pokazuje, jak znaczny był rozmiar kryzysu wywołany publikacją nagrań z taśm Kaczyńskiego. W kryzysowym tygodniu bardzo aktywne było także CBA oraz prokuratura.
Kiedy dokładnie rok temu PiS także przeżywał kryzys wizerunkowy (po reportażu TVN o neonazistach), reagował bardzo podobnie. Różnica była jedna: wtedy PiS nie spodziewał się kryzysu. Teraz wiedział o nim wcześniej, mógł się więc do niego przygotować. Analiza obu tych przypadków ujawnia mechanizm działania słynnej MaBeNy – Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego, wymyślonej przez Andrzeja Zybertowicza.
Pisowska MaBeNa ma wiele ramion, a każde z nich zakończone jest odrębną parasolową strukturą, pozwalającą budować przekaz szybko, za pomocą wielu kanałów informacji i w licznych środowiskach.
Daje też możliwość rozpowszechniania jednocześnie kilku przekazów, nawet sprzecznych ze sobą. Bo nie logika ma tu kluczowe znaczenie, lecz skuteczność.
Rok temu kryzys był mniejszy. Bezpośrednio wywołało go głosowanie senatorów PiS za zachowaniem immunitetu dla senatora Stanisława Koguta, podejrzanego o korupcję, oraz emisja reportażu TVN o polskich neonazistach hajlujących w lesie ku czci Adolfa Hitlera.
Analizowałam wtedy sposób reagowania PiS w tekście dla OKO.press
Dzięki temu dziś mam możliwość porównania tych sytuacji. Pod względem mechanizmu reagowania są do siebie zaskakująco podobne. Łączą je:
Rok temu PiS spóźnił się z reakcją (pojawiła się dopiero w drugim dniu kryzysu). Teraz tego błędu nie popełnił. Opinia publiczna o planowanych artykułach „Gazety Wyborczej” na temat nagranych rozmów z Jarosławem Kaczyńskim dowiedziała się w poniedziałek wieczorem, 28 stycznia.
Jednak jak wynika z informacji medialnych, szefostwo PiS wiedziało o nich już w weekend, choć nie wiedziało, które fragmenty rozmów zostaną ujawnione. Mogło więc się w jakiś sposób do ich ujawnienia przygotować.
Na tym etapie zazwyczaj chodzi o uderzenie wyprzedzające: albo atakuje się tych, którzy zamierzają ujawnić niekorzystne informacje, albo kreuje temat przysłaniający te informacje. Jak było w tym tygodniu?
28 stycznia rano: CBA zatrzymuje 6 osób, w tym byłego rzecznika prasowego MON za rządów Antoniego Macierewicza Bartłomieja M. oraz byłego posła PiS Mariusza Antoniego K. Zatrzymani podejrzani są m.in o nieuprawnione powoływanie się na wpływy i uzyskiwanie z tego korzyści materialnych. Sprawa ma związek z Polską Grupą Zbrojeniową.
Beata Mazurek, rzecznik PiS i wicemarszałek Sejmu, pisze na Twitterze: „Prezes Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówił, że nie będzie świętych krów. Wszyscy wobec prawa są równi bez względu na legitymacje i sympatie polityczne. Tak wygląda różnica w standardach rządzenia, pomiędzy PIS i PO. Jesteśmy wiarygodni”.
Co ważne, o podejrzeniach związanych z działaniami Bartłomieja M. tygodnik „Sieci” informował już w maju 2018 roku, teraz CBA zarzuca podejrzanemu to, o czym pisały wtedy media. Jednak zatrzymania dokonano w przeddzień ujawnienia taśm.
28 stycznia po południu: dziennikarze „Gazety Wyborczej” oraz kilku innych wtajemniczonych publicystów informuje, że następnego dnia opublikują medialną „bombę”. Rośnie napięcie.
Wieczorem rzecznik Beata Mazurek wykonuje klasyczny ruch uprzedzający: na Twitterze informuje, że artykuł będzie dotyczył spółki „Srebrna”. Określa go słowami: „pseudo rewelacje”, „plotki i spekulacje”.
Publikuje odpowiedź na pytania redaktora Wojciecha Czuchnowskiego skierowane do spółki Srebrna i Jarosława Kaczyńskiego, która jednak nie zawiera żadnych merytorycznych informacji, ale za to ostrzega, iż w razie naruszenia dóbr osobistych przedstawicieli PiS zostaną podjęte „reakcje prawne”.
Już w tym momencie przekaz PiS się rozjeżdża: z jednej strony Mazurek używa określeń lekceważących publikację, z drugiej — w piśmie podpisanym przez Krzysztofa Wilamowskiego, szefa Biura Prasowego PiS, grozi się dziennikarzowi sądem, a to reakcja świadcząca nie o lekceważeniu, lecz o bardzo poważnym podejściu do oczekiwanego artykułu.
PiS się tej publikacji boi. Usiłuje wywołać strach u Czuchnowskiego albo u jego wydawców, by jeśli nawet nie cofnęli publikacji, to przynajmniej złagodzili ją.
29 stycznia: „GW” publikuje pierwszy artykuł dotyczący nagranych rozmów Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem. W mediach społecznościowych zaczyna funkcjonować hashtag #taśmyKaczyńskiego.
Temat jest nośny, budzi ogromne zainteresowanie w sieci. Dane z narzędzi analitycznych pokazują, że tego dnia hashtag miał zasięg 7,7 mln, przy 21,6 tys. wzmianek w sieci, z czego większość – ponad 13 tys. – to wzmianki na FB.
To ważne, bo Facebook jest medium bardziej masowym, dociera „pod strzechy”. PiS próbuje temu przeciwdziałać.
Niemal natychmiast po publikacji, dostępnej już o północy dla prenumeratorów wersji elektronicznej, dokładnie o godz. 00:51 konto @SocialowaSowa wstawia na Twittera wycinek artykułu „GW” z wypowiedzią prezesa Kaczyńskiego nt. spodni tłumaczki uczestniczącej w spotkaniu.
Prezes powiedział wówczas: „Ja Cię nie mogę”. Dokładnie 15 minut później pojawia się pierwszy tweet z hashtagiem #JaCięNieMogę, który po kilku godzinach staje się nie tylko obowiązującym po prawej stronie, ale też wyznacza kierunek reakcji polityków i zwolenników PiS, a potem także kont mediów publicznych na TT.
Wprowadza metodę obśmiewania publikacji, a więc umniejszania jej znaczenia. Hashtagu używa zarówno rzeczniczka Mazurek, jak i minister Joachim Brudziński, konto @Popieramy Premiera Mateusza Morawieckiego, wiceminister MSWiA Paweł Szefernaker, wielu innych aktywnych w sieci polityków PiS, dziennikarze. Pojawiają się memy, żarty, klasyczne obśmiewanie.
Największe wrażenie robi jednak używanie hashtagu przez konta mediów publicznych
W ciągu dnia hashtag próbuje „odbić” druga strona - używa go pisząc tweety podkreślające znaczenie publikacji w „GW”, ale i tak więcej jest tweetów broniących prezesa Kaczyńskiego.
Narzędzie analityczne UNAMO odnotowało ponad 13 tys. wzmianek z hashtagiem #JaCieNieMoge, z tego 10 tys. na TT. Tam hashtag robił największe wrażenie – akcji spójnej, skoordynowanej, kreowanej przez cały obóz prorządowy.
Kreatorzy przekazu zapomnieli jednak, że tego typu akcje na TT mają dziś mniejsze znaczenie niż 2-3 lata temu. Wtedy za pomocą dużej liczby wzmianek można było narzucić narrację części dziennikarzy, którzy w podobny sposób prezentowali potem wydarzenie w swoich mediach.
Ale dziś to już nie działa, zwłaszcza przy tak dużym temacie, jakim są nagrania rozmów prezesa PiS.
Wydaje się, że niezależnie od ilości wzmianki z określonym hashtagiem nie przekonują nikogo poza przekonanymi. Twitter w Polsce jest mocno spolaryzowany politycznie i strony wzajemnie nie przejmują pojawiających się narracji, lecz pozostają przy własnych interpretacjach.
Akcja miałaby sens dla elektoratu PiS, gdy przedostała się poza Twitter, choćby na FB. Jednak tam wzmianek z hashtagiem #JaCieNieMoge było tylko 2600 (wg UNAMO), a to za mało, by wywołać efekt skali.
Na dodatek konkurencyjny hashtag #taśmyKaczyńskiego był używany znacznie częściej i ilościowo zdominował przekaz w social media. A więc choć akcja #JaCieNieMoge na TT robiła wrażenie, osiągnęła w sumie (tego dnia) 3,2 mln zasięgu i zapewne wymagała wysiłku, nie miała realnego wpływu na powszechny odbiór ujawnienia nagrań Kaczyńskiego.
PiS jednak reaguje szerzej, zgodnie z MaBeNą. 29 stycznia premier Mateusz Morawiecki bierze na siebie odpowiedzialność oficjalnej odpowiedzi na kryzys. Na konferencji prasowej podkreślił uczciwość prezesa Kaczyńskiego, jego wiarygodność i rzetelność:
"Twarz Jarosława Kaczyńskiego to twarz człowieka poczciwego i rozważnego" – mówił, a publikację „Wyborczej” zgodnie z obowiązującą narracją umniejszał: - "To nie jest żadna bomba, ale jeden z największych niewypałów od czasów drugiej wojny światowej. Wyszła z tego taka bańka mydlana, którą wystarczy tknąć palcem, żeby się rozpadła. To taka góra, która urodziła mysz. Niemcy też zbudowali pod koniec wojny taki czołg, który miał być największym czołgiem na świecie, który nazwali przewrotnie mysz, ale nie wszedł nigdy do produkcji".
Umniejszającą narrację wzbogacono w sieci, używając m.in. słowa „kapiszon” (23 tys. wzmianek w ostatnim tygodniu). Poza tym bardzo dbano o to, by zbić przekaz artykułu, wskazujący na fałsz w wizerunku prezesa.
Do tej pory Kaczyński zawsze prezentował się jako skromnie żyjący człowiek, który wie, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy (o czym sam przekonywał). Teraz nagle okazał się człowiekiem powiązanym z miliardowym biznesem, przeliczającym wysokie możliwe wpływy z wynajmu lokali. Bogacz czy biedak?
Prezes na polityce się nie wzbogacił – przekonywał obóz proPiS i na dowód publikowano zestawienie zdjęć sześciu domów – polityków opozycji, Jerzego Owsiaka, Tomasza Lisa i Jarosława Kaczyńskiego (ten ostatni oczywiście najskromniejszy).
Tę grafikę (z fanpage'u Prażona Cebula) udostępniła także rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Jak się okazało, zawierała ona fałszywą informację nt. domu Jerzego Owsiaka – pokazano tam ośrodek, w którym WOŚP prowadzi szkolenia z pierwszej pomocy, a nie w którym mieszka Owsiak.
Mazurek usunęła tweet i przeprosiła, ale grafika nadal była powielana przez zwolenników PiS.
W narracji podkreślano również, że prezes chciał załatwić wszystko zgodnie z prawem, nie używał wulgaryzmów, a nawet wykazał się wiedzą biznesową.
To świetny przykład przedefiniowania przekazu: przez pomijanie najistotniejszych informacji oraz zwracanie uwagi na inne niż podstawowe elementy nagrań PiS starało się narysować zupełnie inny obraz sytuacji niż ten, który wprost wynikał z nagrań. I w ten sposób złagodzić ich odbiór.
Ale 29 stycznia wciąż trwa. Rano CBA zatrzymuje byłego prezesa Lotosu Pawła Olechnowicza (zgodził się na podawanie danych) oraz Tomasza S. – byłego współpracownika Sławomira Nowaka (ministra PO) i byłego radnego PO, a także dwie inne osoby.
Adwokat Janusz Kaczmarek mówi mediom, że Olechnowicz od dawna współpracował z prokuraturą, stawiał się na każde jej wezwanie, teraz też by się stawił. Nie widać podstaw do zatrzymania go. Jednak prokuratora właśnie wtedy stwierdziła, że zachodzi podejrzenie matactwa i zawnioskowała o tymczasowy areszt. Dwa dni później, w czwartek, sąd zdecydował, że nie ma podstaw do tymczasowego aresztu i Olechnowicz wyszedł na wolność.
Wtorkowe zatrzymanie w „Wiadomościach” TVP zostało zapowiedziane jako „Akcja CBA w bastionie Platformy Obywatelskiej”. Natomiast informacji o niezastosowaniu aresztu nie znajduję wśród materiałów „Wiadomości” udostępnionych na stronie internetowej.
Wykorzystanie „Wiadomości” TVP do budowania „właściwego” przekazu to kolejny element MaBeNy, w zasadzie – standardowe narzędzie budowania przekazu PiS. Nic dziwnego, że zostało wielokrotnie użyte także w ostatnim tygodniu.
31 stycznia: znów pracowity dzień ma CBA oraz aktywiści social media. CBA rano zatrzymuje dwóch przedsiębiorców podejrzanych o korupcję i trzeciego, który jest podejrzany o stręczycielstwo. Ich działania miały mieć związek z posłem Stefanem Niesiołowskim z klubu PSL-UED, wcześniej należącego do PO.
Z komunikatu prokuratury wynika, że Niesiołowski w latach 2013-2015 wielokrotnie przyjmował korzyści osobiste w postaci usług seksualnych w zamian za działania na rzecz spółek należących do biznesmenów. Dla nas istotna jest informacja podana przez Onet.pl, że CBA przekazało materiały prokuraturze w tej sprawie już w 2015 roku.
Przez trzy lata prokuratura nie postawiła biznesmenom ani posłowi zarzutów. Zdecydowała się na to teraz.
To charakterystyczne: sprawa Bartłomieja M. została opisana przez media w maju 2018 roku. Sprawa Stefana Niesiołowskiego była znana prokuraturze od trzech lat. Postępowania dotyczące Lotosu i Pawła Olechnowicza trwały od dawna, Olechnowicz współpracował z prokuraturą, nic nie wskazywało na konieczność stosowania aresztu. Z Niesiołowskim – czekano trzy lata.
Rok temu, podczas kryzysu PiS, prokuratura również była aktywna. Właśnie wtedy – 26 stycznia 2018 roku - postawiono zarzutowi senatorowi PO Maciejowi G. Chodziło o ujawnienie tajnych informacji ws. przetargu dla wojska oraz podanie fałszywych informacji w oświadczeniach majątkowych. Sprawa dotyczyła sytuacji z 2013 roku, a śledztwo wszczęto w grudniu 2013.
Zarzuty postawiono dopiero po 4 latach, w samym środku wyjątkowo kryzysowego dla PiS tygodnia. Dzień wcześniej zarzuty dyscyplinarne dostał sędzia Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Chodziło o jego czynny udział w wiecu politycznym. Wiec odbył się w maju, rzecznik dyscyplinarny umorzył postępowanie. Ale 25 stycznia sąd dyscyplinarny pierwszej instancji uchylił postanowienie rzecznik i nakazał postawienie zarzutu. Znów – w kryzysowym dla PiS tygodniu.
Informacje o aferze seksualnej Stefana N., jak natychmiast określa się sprawę Niesiołowskiego, zaczynają krążyć w sieci. Seks to znacznie bardziej nośny temat niż skomplikowane powiązania polityczno-biznesowe.
Już o 10:30 pojawia się hashtag #JurnyStefan i zaczyna robić karierę. Nie używają go raczej posłowie PiS, za to zwolennicy partii rządzącej bardzo chętnie: tego dnia pojawia się 4116 tweetów z tym hashtagiem. Na FB znów jest ich znacznie mniej – 1393.
Znów ruch generują użytkownicy Twittera. Porównując użycie hashtagów #JaCieNieMoge i #JurnyStefan zwraca uwagę nie tylko podobna liczba wzmianek (6 tys. 29 stycznia do 5,5 tys. 31 stycznia), ale też podobna struktura – w obu przypadkach procentowo widać podobny udział kont prowadzonych przez mężczyzn, kobiety oraz kont o niezidentyfikowanej płci.
Można przypuszczać, że oboma hashtagami posłużono się w ramach MaBeNy - najpierw aby zbudować efekt lekceważenia publikacji „GW”, potem - by przykryć temat taśm seksaferą. To przykrycie mogłoby się w dużym stopniu udać, jednak rzeczywistość nie sprzyjała zamierzeniom PiS.
Tego samego dnia na posiedzeniu Komisji Weryfikacyjnej, kierowanej przez wiceministra Patryka Jakiego, przesłuchiwany był mecenas Robert Nowaczyk. I to właśnie on ujawnił interesujące szczegóły spotkań towarzyskich: – "Jakub R. [b. urzędnik stołecznego ratusza] opowiadał mi, że w czasie spotkań z przedstawicielami CBA w jego mieszkaniu na Włodarzewskiej niejaki Mariusz Kamiński [koordynator służb specjalnych] chodził na czworakach i całował się z jego psem, bokserką.
Cóż, ten obraz przebił się do wyobraźni odbiorców silniej niż zarwane łóżko pod Stefanem Niesiołowskim. I choć „Wiadomości” TVP pracowały, prezentując m.in. materiał zatytułowany „Szokujące szczegóły orgii »Jurnego Stefana«”, internet zalały zdjęcia psów (które warto całować), memy i żartobliwe wpisy.
MaBeNa pracowała w minionym tygodniu pełną parą. Prokuratura również. Pod koniec tygodnia okazało się, że wbrew akcji obśmiewania nagrań sam prezes publikacji taśm nie lekceważy. Wysłał wezwania przedsądowe z żądaniem przeprosin do polityków PO, Agory i Ryszarda Petru.
Chociaż więc politycy PiS przekonywali przez cały tydzień, że publikacja „GW” jest w zasadzie laurką dla prezesa, Jarosław Kaczyński jest raczej innego zdania.
Aktywność MaBeNy nie przyniosła spodziewanego efektu: media nie kupiły przekazu #JaCieNieMoge, #Jurny Stefan nie przykrył całowanej bokserki, a #taśmyKaczyńskiego miały większy zasięg w sieci niż akcje w ramach MaBeNy.
Dla przeciętnego wyborcy ten tydzień był natomiast tygodniem wielkiego chaosu, który raczej nie wpływał na poglądy, ale mógł zwiększyć poziom nieufności wobec wszystkich polityków. To akurat nie pomoże żadnej partii.
Gdyby PiS chciał w tym momencie zatryumfować, podkreślę, że jemu także to szkodzi, i to chyba najbardziej, bo to właśnie ta partia szła do wyborów wykazując swoją „wyższość moralną” nad PO.
Afery
Media
Opozycja
Policja i służby
Władza
Jarosław Kaczyński
Prawo i Sprawiedliwość
Gerald Birgfellner
MaBeNa
spółka Srebrna
taśmy Kaczyńskiego
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze