Pięć lat temu podczas Marszu Niepodległości powołano Ruch Narodowy. Przypominamy deklarację ideową, którą wygłosił wówczas Robert Winnicki, i porównujemy z dzisiejszą polityką PiS. Pasuje jak ulał
„Co znaczy odzyskać Polskę? Zmobilizować naród, zorganizować naród i obalić republikę okrągłego stołu […] Nam chodzi o obalenie tego demoliberalnego systemu i pamiętajcie i zawsze ten cel miejcie w swoich głowach” – krzyczał obecny poseł Robert Winnicki w 2012 na Marszu Niepodległości, na którym powołano Ruch Narodowy. Wymienił cztery sprawy konieczne, żeby osiągnąć systemowe zmiany:
Na koniec mówca ironicznie zadedykował marsz Adamowi Michnikowi: „Tak jak mówimy, że architektem niepodległej II Rzeczpospolitej był Roman Dmowski, tak architektem republiki okrągłego stołu jest Adam Michnik”. Dodał, że w Marszu Niepodległości spełniają się najczarniejsze sny redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Dziś słowa Winnickiego brzmią wręcz proroczo. Grupa osób związana z Ruchem Narodowym weszła do Sejmu z list Kukiz’15. Przede wszystkim: takie właśnie są założenia dużej części polityki rządu Beaty Szydło. Obecny rząd podziela większość przekonań ówczesnego Ruchu Narodowego, ale artykułuje je łagodniej i uzasadnia szerzej. Politycy związani z PiS nie mówią po prostu o obaleniu III RP, ale o gruntownej zmianie, bo polskie państwo wyklucza głos słabszych – w domyśle głos skrajnej prawicy.
Obalenie „demoliberalnego systemu”? Jest całkiem blisko. Po nieopublikowaniu wyroku TK i dopuszczeniu dublerów sędziów do orzekania oraz zapowiedziach kolejnych prób zneutralizowania SN, trudno mówić o przestrzeganiu przez rząd PiS norm demokracji liberalnej.
Zmiany w systemie sądownictwa PiS uzasadnia tym, że wymiar sprawiedliwości nie realizuje interesów zwyczajnych ludzi, tylko interesy „nadzwyczajnej kasty”, która bezkarnie popełnia przestępstwa (czyli: zwykli Polacy i sędziowie nie są mierzeni tą samą miarą). Kiedy rok temu została przegłosowana tak zwana ustawa dezubekizacyjna, minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nazwał ją wyrazem „sprawiedliwości społecznej” i mówił, że dotychczasowe obniżanie świadczeń emerytalnych nie objęło również rent!
Nie do końca wiadomo, co pod pojęciem tolerancji rozumie Robert Winnicki, ale można przypuszczać, że otwartość na inność kulturową. I tu rząd Beaty Szydło jest bliski postulatom narodowców. Wielokrotnie wyraził sprzeciw wobec relokacji uchodźców do Polski, nazywając ich zresztą uparcie „migrantami”, a minister spraw wewnętrznych dodał, że podporządkowanie się mechanizmowi relokacji stanowiłoby zagrożenie dla polskich obywateli.
Sama Beata Szydło posunęła się do tego, że na uroczystościach rocznicowych w Obozie Koncentracyjnym w Auschwitz powiedziała: „Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”. Większość mediów odczytała w tych słowa sugestię, że premier Polski odmawia przyjęcia uchodźców, wykorzystując do tego pamięć zbrodni nazistowskich. Wcześniej Jarosław Kaczyński mówił o zagrożeniu chorobami przenoszonymi przez ludzi uciekającymi przed wojną.
„Kapitał w polskich rękach” jest podstawą uzasadnienia tak zwanej „dekoncentracji mediów”, która ma ograniczyć wpływ zagranicznego kapitału na media w Polsce. Wiceminister kultury Paweł Lewandowski, który przygotowuje ustawę, powiedział: „Musimy mieć 100-procentową pewność, że wszystko, co dzieje się w Polsce, jest kontrolowane przez polskie władze. Czwarta władza też musi być polską władzą”. Hasło to wypływa wprost z postulatów Ruchu Narodowego.
Kolejny postulat narodowców, czyli samowystarczalność polskiej obronności, jest jednym z najszybciej realizowanych postulatów tak zwanej „dobrej zmiany”.
Przeznaczenie na armię ogromnych kwot z budżetu, wyrzucenie wyższych dowódców z doświadczeniem bojowym na misjach i z kontaktami w NATO, tworzenie amatorskich Wojsk Obrony Terytorialnej, do tego propaganda zagrożenia. Wraz z unieważnieniem przetargów na nowy sprzęt bojowy doraźnie polityka ta osłabia, a nie wzmacnia siły zbrojne. Do obrony terytorialnej w pierwszej kolejności mają być przyjmowani członkowie organizacji paramilitarnych, którzy zresztą równie często jak WOT odwołują się do "żołnierzy wyklętych". Można przypuszczać, że obrona terytorialna ma wchłonąć młodych narodowców i członków grup rekonstrukcyjnych, którzy są potencjalnymi członkami i elektoratem Ruchu Narodowego.
Nawet figura Michnika, do której odwołał się Winnicki, pojawia się w telewizji państwowej jako negatywny punkt odniesienia.
Jarosław Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że celem jego formacji jest zmiana konstytucji z 1997, ponieważ jest ona „postkomunistyczna”. W takim kontekście pojawia się nazwisko naczelnego „Gazety Wyborczej” - zarówno w wypowiedziach polityków PiS, jak i narodowców.
Choć Michnik był czołowym polskim dysydentem, jest po prawej stronie kojarzony z rzekomym porozumieniem środowisk wywodzących się z PZPR i liberalnej opozycji, które miało określać priorytety polskiej polityki przez ostatnie dwadzieścia kilka lat. Przekonanie, że Michnik był jedynym architektem polskiej polityki tego okresu jest po prostu absurdalne.
Trudno nie ulec wrażeniu, że działalność i postulaty Ruchu Narodowego wpłynęły znacząco na strategię i ideologię partii rządzącej, która jest zupełnie inna, niż za poprzednich rządów w latach 2005-2007.
Choć wydaje się, że formacja narodowa przeżywa kryzys, to zmieniła polską prawicę, która stała się bardziej sceptyczna wobec demokracji liberalnej i łatwiej przyjmuje hasła rasistowskie i ksenofobiczne.
Skręt partii rządzącej w stronę skrajnej prawicy nie ma wymiaru tylko kulturowego czy ideologicznego, ale również polityczny. „Gazeta Wyborcza” ujawniła w marcu 2017 interwencje prokuratury regionalnej, obsadzonej przez ludzi ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro, na prokuraturę okręgową we Wrocławiu. Chodziło o złagodzenie kary dla Piotra Rybaka, który spalił kukłę przedstawiającą Żyda na Wrocławskim Rynku w czasie antyimigranckiej demonstracji w 2015 roku, oraz o nawoływanie do nienawiści przeciwko uchodźcom przez szefową Dolnośląskiego ONR.
Wojewoda mazowiecki z nominacji PiS zarejestrował Marsz Niepodległości na 4 lata jako wydarzenie cykliczne. Uniemożliwił w ten sposób wszelkie próby blokowania demonstracji na podstawie nowego prawa o zgromadzeniach, które PiS uchwalił w grudniu 2016 roku.
Organizacje zrzeszające niezależnych od PiS narodowców wydają się zagubione i skonfliktowane. Nie udała się próba powołania koła posłów związanych z Ruchem Narodowym w Sejmie, a sam Ruch został skreślony przez sąd na wniosek PKW z rejestru partii politycznych z powodu błędu w sprawozdaniu finansowym. Powołane m.in. przez Rafała Ziemkiewicza i Adama Andruszkiewicza stowarzyszenie Endecja, nawołujące do wyjścia z Unii Europejskiej, nie prowadzi żadnej znaczącej działalności.
Jedynym aktywnym i widocznym działaczem jest niezrzeszony poseł Robert Winnicki, dla którego Marsz Niepodległości jest kwestią politycznego przetrwania.
Nie zmienia to faktu, że działalność ruchu znacząco wpłynęła na młodzież, która w Polsce jest wyjątkowo konserwatywna, jeżeli chodzi o preferencje wyborcze. W ostatnich wyborach wśród najmłodszych wyborców (do 29. roku życia) PiS zdobył największe poparcie, a następne miejsca zajął Kukiz ’15 i KORWIN.
Propagowany przez narodowców kult „żołnierzy wyklętych” przeniknął do głównego nurtu i stworzył zapotrzebowanie (wypełniane przez IPN) kreowania i wyszukiwania nowych bohaterów, usprawiedliwiając zbrodniarzy. Już samo pojęcie, które łączy różne postacie niemające ze sobą nic wspólnego, ale funkcjonuje jak pewna oczywistość, jest znaczącym osiągnięciem.
Pytanie, czy skręt w kierunku narodowym to świadoma decyzja Jarosława Kaczyńskiego, czy wyjście naprzeciw zapotrzebowaniu politycznemu, stworzonemu przez marginalne formacje Narodowe?
Niezależnie od odpowiedzi, taka droga wiąże się z przyjęciem rewolucyjnej retoryki i strategii narodowców, którą prezes PiS jeszcze kilka lat temu potępiał. A to wystawia PiS na niebezpieczeństwo zmiany stosunku do członkostwa w Unii Europejskiej, z której narodowcy chcą wystąpić. I jest to ostatnia znacząca różnica między PiS i nimi.
Na zakończego sobotniego marszu lider narodowców Witold Tumanowicz mówił: "To PiS przeciera szlaki do rządów narodowców, do rządów Ruchu Narodowego, tylko narodowcy są w stanie odzyskać od Unii Europejskiej pełną suwerenność, tylko narodowcy są w stanie skutecznie bronić życie poczęte, rodzinę przed dewiacją, dbać o polską gospodarkę".
historyk kultury, doktoryzuje się na Uniwersytecie w Zurychu. Skończył socjologię i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
historyk kultury, doktoryzuje się na Uniwersytecie w Zurychu. Skończył socjologię i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Komentarze