Ogromna mobilizacja wyborców, zasadniczo wyższa niż w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wg PKW o 12 wyniosła już 14,39 proc., prawie dwukrotnie (1,97 raza) więcej niż w 2014 roku. Porównując z wyborami z lat 2009-2014 (nie tylko do PE) możemy oczekiwać ostatecznej frekwencji między 44,5 a 50,6 proc. Ale nasza mobilizacja na tle UE jest słaba
Na konferencji prasowej o 13:30 przedstawiciel Państwowej Komisji Wyborczej powiedział, że do godziny 12:00 zagłosowało 14,39 proc. spośród prawie 30 milionów uprawnionych do tego Polaków.
Policzyliśmy w OKO.press, jak na tej podstawie można szacować ostateczną frekwencję eurowyborów 2019. Korzystaliśmy z danych z godz. 12:00 w poprzednich wyborach:
W 2009 roku głosowano od godziny 8 do 22, dlatego wyniki z godziny 12 są nieporównywalne - wtedy głosowanie trwało od 4 godzin, dziś oraz we wszystkich porównywanych wyżej wyborach - 5 godzin.
Wobec roku 2009, kiedy padł dotychczasowy rekord w eurowyborach (24,53) frekwencja już jest wyższa aż o 7,8 pkt proc.
Dzisiejsza frekwencja jest dużo bliższa wyborom parlamentarnym z 2015 roku (ostatecznie: 50,92 proc.) i samorządowym z 2018 roku (ostatecznie: 54,9 proc.).
Uwaga! Porównania przez analogię mogą być mylące, bo z różnych względów intensywność głosowania może rozkładać się inaczej w kolejnych wyborach (np. w samorządowych ludzie mogli trochę później głosować z uwagi na jesienną pogodę). Ale trzy szacunki mają większą wartość niż jeden i pokazują przedział 45-50, w którym powinna zmieścić się ostateczna frekwencja wyborów 26 maja.
Wyraźna mobilizacja wyborców jest też w całej UE. Serwis Politico podał informacje o frekwencji w południe w kilkunastu państwach członkowskich. Wszędzie jest znacznie wyższa niż pięć lat temu. Ale Polska, nawet przy takiej mobilizacji, wypada nadal słabo.
Ostatnia kolumna tabelki to prognoza całkowitej frekwencji. Politico prognozuje dla Polski 37 proc.
Jak frekwencja wygląda w regionach? We wszystkich okręgach w Polsce jest wyższa niż 10 proc. Najwyższa jest w:
Zwykle do południa wyższa frekwencja jest w województwach wschodnich:
Najniższa frekwencja to:
Najwyższa frekwencja w miastach:
Wyższa frekwencja była zapowiadana przed wyborami. To wynik wysokiej temperatury sporu politycznego. Szczególnie oba wiodące bloki polityczne podkreślały, że są to niezwykle ważne wybory i namawiały do głosowania na siebie, aby pokonać największego rywala.
W badaniach CBOS deklaracje udziału były około 20 pkt proc. wyższe niż pięć lat wcześniej. W kwietniu aż 60 proc. badanych deklarowało, że weźmie udział w wyborach. Deklaracje są zwykle wyższe niż ostateczna frekwencja, ale różnice między deklaracjami w tym roku a tymi z poprzednich wyborów były wyjątkowo duże.
10 maja prognozowaliśmy, że frekwencja może wynieść około 40 proc.
Według ostatniej przedwyborczej prognozy wyników eurowyborów IPSOS dla OKO.press frekwencja miała wynieść 45 proc.
Wyższą frekwencję przewidywała też Państwowa Komisja Wyborcza. Na konferencji prasowej w piątek 24 maja, dzień przed ciszą wyborczą, Wiesław Kozielewicz mówił:
"Ciekawa jest liczba wydanych zaświadczeń o prawie do głosowania. Ta liczba naszym zdaniem wskazuje na to, że zainteresowanie wyborami do Parlamentu Europejskiego w tym roku jest większe niż było to pięć czy dziesięć lat temu. Według stanu na dzień dzisiejszy na godz. 14:00 w całej Polsce wydano 118 763 zaświadczenia o prawie do głosowania, czyli dla tych obywateli, którzy będą głosowali poza miejscem zamieszkania".
W 2014 takie zaświadczenie pobrało 50 704 osób - ponad dwa razy mniej niż w tym roku.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze