Płaca minimalna na poziomie 50 proc. średniej krajowej? Takie rozwiązanie proponuje Komisja Europejska. Poprawiłoby ono sytuację nawet 20 milionów pracowników w UE, ale rząd PiS jest przeciwny. Dlaczego? Odpowiedź jest kuriozalna
W projekcie unijnej dyrektywy o ogólnoeuropejskiej płacy minimalnej opublikowanym w październiku 2020, znajduje się rekomendacja, że powinna ona wynosić 50 proc. średniego wynagrodzenia w danym kraju.
"Dzisiejsza propozycja adekwatnych płac minimalnych to ważny sygnał, że także w czasach kryzysu, godność pracy mus być czymś świętym" - mówiła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen przedstawiając projekt.
„Unia Europejska to nie tylko spójność gospodarcza. To także wspólnota społeczna” – mówi OKO.press Piotr Ostrowski z OPZZ.
I dodaje: „Skupianie się tylko na wymiarze ekonomicznym, bez zwrócenia uwagi na sprawy społeczne, oznacza kryzys Unii Europejskiej i utratę zaufania do niej wśród obywateli. A utrata zaufania do UE to powrót nacjonalizmów i resentymentów, które w historii Europy nie zakończyły się dla niej dobrze.
Dyrektywa w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej może to zmienić”.
Komisja szacuje, że podwyższenie płacy minimalnej w państwach członkowskich do 60 proc. mediany lokalnych wynagrodzeń lub 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia:
Jak pisze "Fakt", rząd PiS jest jednak przeciwny dyrektywie.
Co ciekawe, płaca minimalna jako 50 proc. średniego wynagrodzenia nie jest nawet twardym wymaganiem dyrektywy. W projekcie czytamy, że „zapewnienie pracownikom w Unii adekwatnego wynagrodzenia ma kluczowe znaczenie dla zagwarantowania odpowiednich warunków pracy i życia”. W punkcie 21 preambuły do dyrektywy mowa o wskaźnikach „powszechnie stosowanych na szczeblu międzynarodowym, takich jak 60 proc. mediany i 50 proc. średniego wynagrodzenia brutto”.
PiS nie sprzeciwia się więc dyrektywie, która ustala płacę minimalną jako 50 proc. średniej pensji, ale takiej, która jedynie sugeruje, że to dobry wskaźnik. A Polska ten wskaźnik już przekroczyła. O co więc chodzi?
Płaca minimalna wynosi w 2021 roku 2800 złotych. W pierwszej połowie lutego GUS podał, że prognozuje średnią pensję w gospodarce narodowej w 2021 roku na 5259 złotych. A to oznaczałoby, że minimalna będzie wynosić 53 proc. średniej krajowej.
Dlaczego polski rząd się sprzeciwia?
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii Iwona Michałek przedstawiła stanowisko w grudniu 2020 na posiedzeniu senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej.
"Propozycja zawarta w projekcie dyrektywy nie uwzględnia tradycji i specyfiki każdego państwa oraz jego sytuacji społeczno-gospodarczej" - wyjaśniała wiceminister.
Rząd ma też problem z postulowanym wzrostem roli związków zawodowych. Jego wątpliwości budzi "dążenie do wprowadzenia we wszystkich państwach członkowskich modelu ukierunkowanego na objęcie rokowaniami zbiorowymi co najmniej 70 proc. pracowników. Model ten nie odpowiada uwarunkowaniom wszystkich państw członkowskich. Ze względu na polski system umów zbiorowych pracy, jak również obecną kondycję gospodarczą wielu podmiotów, zwiększenie liczby zawierania nowych układów zbiorowych pracy należałoby uznać za trudne do osiągnięcia".
I wreszcie: "nie jest uzasadnione określanie wskaźników ekonomicznych, które mają służyć jako podstawa ustalania wynagrodzeń minimalnych w każdym państwie. W praktyce prowadzi to do ograniczenia autonomii ustawodawców krajowych".
Mówiąc krótko: PiS nie chce oddać w ręce Unii żadnych decyzji dotyczących płacy minimalnej. Chce wszystko robić sam.
Przypomnijmy: w kampanii wyborczej w 2019 roku Jarosław Kaczyński obiecywał zwiększenie płacy minimalnej do 4 tys. złotych na początku 2024 roku i 3 tys. złotych w 2021 roku. Pandemia i kryzys zweryfikowały plany i ostatecznie zatrzymano się na 2,8 tys.
Gdy w 2019 PiS przedstawiał swoje plany, analizowaliśmy, że 4 tys. złotych płacy minimalnej oznacza, że może ona wynieść nawet 57 proc. średniego wynagrodzenia.
W tej samej analizie pokazywaliśmy też, że w 2021 roku ten stosunek miał wynieść 53 proc. I dokładnie tak się stało, pomimo pandemii – obniżona została płaca minimalna, ale niższa od prognozowanej była też średnia. W pewnym sensie rząd PiS idzie więc po wytyczonej wcześniej ścieżce, choć nie dotrzymuje słowa w kwestii nominalnych kwot.
Za rządów PiS minimalna zaczęła przekraczać 50 proc średniego wynagrodzenia, choć trzeba przyznać, że wcześniej też płacę minimalną podnoszono systematycznie. W latach 2011-2017 stosunek minimalnej do średniej wzrósł z 41 proc. do 47 proc. Później nieco spadł i dopiero przedwyborcza podwyżka do 2,6 tys. złotych w 2020 roku znacznie go podniosła.
Wniosek jest prosty: PiS nie może być przeciwny pomysłowi płacy minimalnej jako połowie średniego wynagrodzenia, bo rządząca Polską partia sama doprowadziła do poniesienia tego stosunku powyżej 50 proc.
Z punktu widzenia interesu pracowników dyrektywa miałaby oczywistą zaletę: zabezpieczyłaby Polaków w przypadku zmiany rządu. Nikt nie mógłby obniżyć płacy minimalnej poniżej pewnego pułapu. Ale z punktu widzenia politycznego cynizmu to może być wada: nie będzie wówczas można powiedzieć, że PiS podwyższał, a inni obniżają.
Piotr Ostrowski z OPZZ mówi nam, że rządowa argumentacja sprowadza się do dwóch punktów: prawnego i ekonomicznego.
"Kluczowym argumentem przeciwników dyrektywy, m.in. także rządu polskiego jest to, że projekt dyrektywy jest sprzeczny z art. 153 ust. 5 Traktatu Ustanawiającego Unię Europejską. Jednak zgodnie z art. 153 ust. 1 Traktatu Unia ma obowiązek wspierać i uzupełniać Kraje Członkowskie w kwestii warunków pracy. Niskie płace minimalne, jako trwały element warunków pracy, zasługują na interwencję Unii Europejskiej.
Kwestie płac znajdują się w obecnie obowiązujących przepisach unijnych. Możliwość przyjęcia Dyrektywy w obecnym kształcie potwierdzają także wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE".
Argument ekonomiczny rządu jest jeszcze prostszy. Według rządu w Polsce jest doskonale w kwestii płac minimalnych, zatem po co wprowadzać rozwiązania unijne?
Ostrowski: "Dyrektywa nie narzuca Państwom Członkowskim ani żadnych stawek, ani mechanizmów ich ustalania. Mówi, jakie kwestie należy brać pod uwagę. Rząd polski często stosuje tego typu retorykę w stylu: »My mamy lepiej, więc nie ma sensu tego wprowadzać«. Widzimy ją też w tym przypadku.
Tymczasem w przyszłości wcale płaca minimalna nie musi tak dynamicznie rosnąć jak obecnie; dyrektywa jest więc swego rodzaju unijnym zabezpieczeniem dla pracowników na przyszłość. Dodatkowo rozwiązanie unijne przybliża nas do socjalnej integracji w ramach UE. To jest wartość sama w sobie".
Postawa rządu w sprawie europejskiej płacy minimalnej przypomina trochę stanowisko PiS podczas niedawnej dyskusji nad jedną z socjalnych rezolucji Parlamentu Europejskiego. W styczniu 2021 PE wezwał państwa UE do podjęcia działań dążących do rozwiązania kryzysu mieszkaniowego, aby zapewnić powszechny dostęp do godnych i przystępnych cenowo mieszkań.
"Powszechny dostęp do mieszkań to niewątpliwie priorytet" - mówiła Beata Szydło podczas dyskusji nad rezolucją. Przyznała, że zgadza się z niemal wszystkimi jej punktami.
"Ale nie zgadzam się z tym sprawozdaniem w tej części, kiedy próbuje się w nim narzucać kolejne normy, kolejne regulacje i wchodzić w kompetencje państw członkowskich. Powinniśmy wspierać państwa członkowskie przy finansowaniu dobrych projektów, ale nie narzucać kolejnych regulacji"
- mówiła Szydło. Zagłosowała przeciw.
Ostrowski zwraca uwagę, że sprzeciwiając się dyrektywie o płacy minimalnej, rząd torpeduje większą rolę partnerów społecznych.
„Rząd polski ma tendencję do omijania instytucji pozarządowych i partnerów społecznych, zwracając się bezpośrednio do obywateli. Pomaga w tym przekaz mediów publicznych. Rząd mówi społeczeństwu: »wzrost płacy minimalnej jest wyłącznie naszą zasługą«. To oczywiście nieprawda, bo nie bierze pod uwagę procesu negocjacji i wymiany argumentów ze związkami zawodowymi.
Rząd nie chce dzielić się też z instytucjami europejskimi działaniami w zakresie płac minimalnych. Nie jest przypadkowe, że przeciwnikiem dyrektywy jest także premier Węgier Victor Orbán. Przeciwne są także kraje skandynawskie, ale zupełnie z innego powodu”.
W Danii, Finlandii i Szwecji minimalne wynagrodzenie jest ustalane w układach zbiorowych, czyli na podstawie negocjacji między związkami zawodowymi a pracodawcami. Aby ustalić konkretną, ogólnokrajową płacę minimalną, te kraje musiałyby zmienić cały system jej ustalania. Ten problem w ogóle nie dotyczy jednak Polski.
Projekt dyrektywy obejmuje znacznie więcej problemów niż tylko płacę minimalną. Jednym z nich są właśnie układy zbiorowe.
Piotr Ostrowski: „Poziom objęcia układami zbiorowymi w Polsce jest zatrważająco niski. Wg. badań dublińskiej Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Życia i Pracy (Eurofound) Polska jest na szarym końcu Europy, jeśli chodzi o poziom demokracji przemysłowej. Projekt dyrektywy daje nadzieję na zmianę na lepsze. Będzie zachęcać kraje członkowskie do opracowywania, wraz z partnerami społecznymi, Krajowego Planu Działania na rzecz wzmocnienia rokowań zbiorowych.
Przypomnę, że ochrona prawa pracowników do zrzeszania się w związkach zawodowych i prowadzenia rokowań zbiorowych jest wymogiem w zakresie praw człowieka i została uwzględniona w traktatach UE, w Karcie Praw Podstawowych UE oraz w Europejskim Filarze Praw Socjalnych”.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze