0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Olga dowiedziała się o tym, że zaginęła grupa dziennikarzy Fox News 14 marca z Telegramu - po wybuchu wojny to najpopularniejszy internetowy komunikator w Ukrainie. Kilka godzin później potwierdzono, że w Horence pod Kijowem Rosjanie ostrzelali samochód, w którym jechali ukraińska producentka Ołeksandra Kuwszynowa, operator Pierre Zakrzewski oraz dziennikarz Benjamin Hall. Przeżył tylko ostatni.

"Myśleliśmy, że jest gdzieś w schronie, została ranna, może straciła świadomość i dlatego się nie odzywa. Nie wierzyliśmy” ー mówi Olga, koleżanka z klasy i przyjaciółka Ołeksandry Kuwszynowej, “Saszy” w latach szkolnych. Dziewczyna razem ze znajomymi czekała na potwierdzenie wiadomości od rodziców. Oni jednak nadal szukali córki. Dowodów na śmierć Ołeksandry nie mieli. Nie tracili nadziei.

27 marca mama Saszy na Facebooku napisze: “Córeczko, gdzie jesteś?”. Za dwa tygodnie musiała uwierzyć: “Zabili dziennikarza, zabili córkę. Winni zostaną ukarani. Wierzę w siłę Sił Zbrojnych, wierzę w Ukrainę. Jest sprawiedliwość. Jest wiara - zło jest zawsze karane”.

Sasza miała 24 lata.

Niespokojnie od wspomnień

"Cały czas pragnęła dowiedzieć się czegoś nowego. Ambitna. Zdążyła spróbować różnych zawodów, gdzie wymagana jest odporność na stres” ー opowiada OKO.press Serhij, bliski przyjaciel Saszy.

Dziewczyna pracowała jako sekretarz prasowa minister zdrowia Uliany Suprun. Brała udział w stworzeniu serialu "Czarnobyl". Często była łącznikiem pomiędzy mediami zagranicznymi i ukraińskimi, inaczej fixerem, czyli osobą, która zajmuje się ekipą z zagranicznych mediów: tłumaczy, pomaga w odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości, przebywa z zagranicznymi dziennikarzami podczas ich wyjazdu.

Sasza płynnie mówiła po angielsku. W lutym 2014 roku, kiedy w Kijowie trwała rewolucja później mianowana "Rewolucją Godności", poszła tłumaczyć mediom z innych krajów, co się dzieje w Ukrainie. Chciała, żeby prawdę znał cały świat. Chciała tego też teraz, kiedy jechała do Horenki.

Olga wspomina, że Sasza zawsze była wśród aktywistów, którzy chcieli coś w kraju zmienić na lepsze: "Mówiła, że jak najwięcej sił chce poświęcić prawdzie. Myślę, że zrobiła w tej sprawie bardzo dużo” ー słyszę od Serhija. Chłopak na początku rozmowy pyta, czy może przejść na rosyjski. Z ciężkich wdechów wyczuwam, że jest mu niespokojnie od wspomnień.

Olga i Serhij chodzili razem z Saszą do kijowskiego gimnazjum nr 191. Wspominają ją jako twórczą osobowość. Grała na fortepianie, później stała się DJ-em, tworzyła muzykę elektroniczną. Była współzałożycielką i koordynatorką jazowego festiwalu Fusion. Właśnie muzyka jednoczyła Serhija i Saszę.

Dziennikarka pisała wiersze i publikowała je na osobnym profilu w Instagramie. Kochała fotografię, miała swoje portfolio. W szkole rysowała kolegów z klasy jako bohaterów anime. Jedną z największych jej pasji były media i dziennikarstwo. “Kochała filmy i chciała sama je robić, być producentką, uczyć się w tym kierunku. Miała w domu pięć kamer” ー opowiadał CNN ojciec Ołeksandry, Andrij Kuwszynow.

Przed rozpoczęciem współpracy z Fox News Ołeksandra zrobiła przerwę w pracy, wzięła urlop.

“Prosiłem ją, żeby całkiem zostawiła dziennikarstwo. Chyba coś przeczuwałem. Jednak ją zawsze ciągnęło do czegoś poważnego, do stworzenia czegoś na wielką skalę” ー mówi Serhij.

Przyjaciół i znajomych ukraińskiej dziennikarki oburzyło, że Fox News nie wspomniał o Ukraince w komunikacie o śmierci swojego operatora. Oksana Romaniuk z pozarządowej organizacji “Instytut Informacji Masowej” pisze, że gdy sprawa zrobiła się głośna, stacja zrobiła news o Saszy, podając, że była konsultantką Fox News. "Konsultantką! W samochodzie pod ostrzałem z gradów to nie była tylko konsultacja” ー mówi Romaniuk.

Po inwazji dziewczyna pomagała nie tylko w sektorze mediów: stworzyła wspólnotę kijowskich wolontariuszy, którzy dostarczali żywność i leki dla potrzebujących ー ua.life.delivery. "Podtrzymała taki kozacki drajw, nawet podczas pierwszych dni wojny. Starała się wszystkich podnieść na duchu” ー mówi przyjaciel.

Jeździł po całym piekle

Fotoreporter Maks Levin zaginął 13 marca. Razem z Oleksijem Czernyszowym, wojskowym i byłym fotografem, pojechał dokumentować ślady rosyjskiej agresji na Kijowszczyźnie. Zostawili samochód koło wsi Huta Meżyhirska i poszli w stronę wsi Moszczun. Około godz. 11:30 z mężczyznami stracono kontakt. 1 kwietnia w tej okolicy policja znalazła zabitego dokumentalistę. O losach Oleksija wciąż nic nie wiadomo.

Według wyszgorodzkiej prokuratury, która wszczęła postępowanie o naruszenie praw i zwyczajów wojennych, Lewin został zabity przez rosyjskich żołnierzy dwoma strzałami z broni ręcznej. Maks miał na sobie kamizelkę z napisem “Press”.

"Może widzieli go nadchodzącego i po prostu zabili. Sfera medialna jest bardzo ważna podczas wojny. W tej wojnie Rosjanie nie zwracają uwagi na żadne międzynarodowe konwencje, zasady prowadzenia działań wojennych. Widać to po Buczy, Irpiniu czy innych ukraińskich miastach" ー mówi Marian Kusznir, korespondent Radia Swoboda i kolega Lewina.

"Wszyscy kichają na to, że jesteś dziennikarzem, tylko ty możesz ocenić ryzyko i zrozumieć, jak przetrwać"

- dodaje.

Ukraińscy korespondenci wojenni znają się między sobą, komunikują się i przekazują informację w swoim czacie. Marian często spotykał się z Maksem na froncie od 2014 roku. Widzieli się też w Kijowie, kiedy w barach w kręgu kolegów rozmawiali o wojnie.

"Maksym doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co jest ważne. Zawsze widział obraz, którego nie można było zobaczyć nieuzbrojonym okiem" ー twierdzi Marian.

Korespondent jeździł z Levinem, jak mówi, po całym piekle. Czyli: Donbas, Charków, Bucza, Irpin, Hostomel, lotnisko Wasilkowa, Makariw. Razem pracowali też w Borodiance. Korespondenci pojechali tam na własne ryzyko (wojsko rosyjskie wtedy próbowało przejąć miasto), żeby pokazać światu, co się dzieje w ich kraju: ruiny domów, ludzi pod gruzami. I kto jest sprawcą okropieństw. Dzięki nim widzieliśmy płonącą Borodiankę.

Wtedy Maks zrobi Marianowi zdjęcie, które wkrótce będzie na bilbordach w Ukrainie z podpisem "Odwaga”.

11 marca Marian wskutek ostrzału rakietowego niedaleko Kijowa zostanie ranny. Za dwa dni korespondent z czatu dowie się, że Levin zaginął. Koledzy mieli nadzieję, że został wzięty do niewoli.

Gdzie Maks filmuje wojnę

Maks Levin marzył od 15 roku życia, żeby zostać fotografem, szczególnie sportowym. Pracował jako fotoreporter, fotograf dokumentalny i operator z wieloma ukraińskimi i międzynarodowymi mediami, w tym z Reutersem, Associated Press, BBC, TRT World, LB.ua i Hromadske.

Jego zdjęcia były publikowane w Wall Street Journal, Time, EU Agenda, World News, The Moscow Times, Vatican News i Radio Swoboda. Od 2014 roku dokumentował inwazję Rosji na Ukrainę. Fotograf był blisko związany z tematem wojny.

“Kiedy zaczęła się wojna, nie pytałam, czy filmuje wojnę, myślałam, gdzie Maks teraz filmuje wojnę” ー mówi Alina Szeremeta, ukraińska dziennikarka, koleżanka z pracy i przyjaciółka Levina.

Alina wspomina, jak trzy lata temu w redakcji Hromadske wszyscy szeptali, że przyjdzie sam Maks Levin. Wkrótce młoda dziennikarka zaczęła z nim pracować, Maks był jej operatorem. Po nakręceniu jednego programu okazało się, że oboje mają sceptyczne podejście do “rusni” (tak w Ukrainie mówi się na Rosjan) i do rosyjskojęzycznych Ukraińców.

"Maks tak naprawdę jest artystą. To osoba, która z pasją podchodzi do swojej pracy, która wie, co robić, jest odpowiedzialna” ー mówi dziewczyna. Opowiada, jak jeździła z nim filmować ukraińskie jaskinie. Potrafili pracę łączyć z wypoczynkiem. Levin kręcił, jak Alina krzyczy na widok nietoperzy czy jelenia: lubił szczere, nietypowe kadry. Później Maks prześle Alinie wideo, gdzie trójka jego synów ogląda ten reportaż z jaskini. Miał czterech chłopców, wszyscy podobni na niego, z blond włosami. "Bardzo ich kochał, często o nich opowiadał podczas naszych podróży” ーmówi dziennikarka.

Maks stworzył socjalny projekt o odpowiedzialnym ojcostwie “Bat`kiwskyj klub” (Ojcowski klub), w którym zachęcał ojców do większego zaangażowania w wychowanie dzieci.

Alina: "Miałam szczęście poznać go nie tylko jako profesjonalistę, ale także jako fajnego kolesia, który kocha życie, góry, przygodę, przyrodę, dzieci, kocha swoich przyjaciół. Jest sarkastyczny, ale wszyscy go i tak kochają. Inspirował mnie tym, jak łączy pracę i życie. I jak kocha swoje życie. Wydawało się, że ma czas na wszystko”

“Pozwólcie nam być z żołnierzami” ー apel Levina w przeddzień “wielkiej” wojny

Każdy, kto śledzi wojnę w Ukrainie na pewno widział zdjęcia Lewina.

Jednak nie było łatwo zdobyć zezwolenie, żeby się dostać na front. 23 lutego Maks apeluje na swoim Facebooku do ukraińskiego Ministerstwa Obrony, żeby ułatwiło dziennikarzom relacjonowanie wydarzeń na frontach zbliżającej się wojny.

Marian Kusznir mówi, że rzeczywiście przez to, że wojna przeciągnęła się na 8 lat, często dziennikarzom utrudniano pracę z powodu strachu czy instrukcji od najwyższego kierownictwa. Podczas pierwszych dni inwazji panował chaos, dostęp do wojny mieli tylko ci korespondenci, którzy mieli znajomości.

Korespondent mówi: "Często w pracownikach mediów przedstawiciele obrony terytorialnej czy policji widzą kogoś w rodzaju dywersantów. Bardzo dokładnie nas sprawdzają, czym jesteśmy już zmęczeni".

Mimo to obecnie w Ukrainie pracuje sporo dziennikarzy zagranicznych. 11 maja "Washington Post" poinformował o stworzeniu biura w Kijowie, by dalej dokumentować rosyjską inwazję na Ukrainę.

Po 24 lutym Alina śledziła, kiedy Maks był online. Starała się mu nie przeszkadzać. "Napisał: wszystko zajebiście, pracujemy. Mogę opowiedzieć, jak paliłem się w czołgu. Byłam wtedy zła na niego. On się śmiał. Cały Maks. Mimo to, że niebezpieczeństwo cały czas było blisko, on wykonywał swoją pracę, która była jego życiem” ー taką notatkę wysyła po rozmowie koleżanka fotografa.

Kończą ją słowa: "Na ostatnim selfie, które dostałam od niego, Maks nie jest już uśmiechnięty. Przestraszyłam się".

22 marca w mediach oficjalnie ogłoszono zaginięcie Maksa Levina, w dzień urodzin Aliny. 3 kwietnia ukraiński fotograf został pośmiertnie nagrodzony Orderem Za odwagę III stopnia. Nagrodę fotografowi przyznano „za osobistą odwagę i bezinteresowne działania pokazane podczas relacjonowania rosyjskiej agresji”.

Ranny wywiózł trzech ludzi z kotła

“Znaliśmy się od niedawna, od 2013 roku. Potem dużo razem jeździliśmy. Często do takich miejsc, skąd nie wszyscy wracali żywi. Kiedyś z tobą rozmawialiśmy, a co jeśli coś pójdzie nie tak, ale rozmowa zawsze kończyła się naszymi, czasem czarnymi żartami.

Cieszyliśmy się i kłóciliśmy, dyskutowaliśmy o dziewczynach, przytulaliśmy się, gdy wyjechaliśmy z Iłowajska, chodziliśmy wspierać chłopców, kręciliśmy historie o nich, pływaliśmy w rzece, jeździliśmy na desce, paliliśmy ognisko, patrzyliśmy na gwiazdy, chodziliśmy w góry, marzliśmy w namiocie, kupowaliśmy sprzęt, nudziliśmy się, gdy na froncie było cicho i szczerze cieszyliśmy się, gdy kręciliśmy, jak pracują D30, chodziliśmy po wodę do źródła na wsi i planowałeś sadzić warzywa. A jeszcze ty szukałeś idealnego miejsca w górach…” ー pisze o bliskim przyjacielu Markijan Lysejko, ukraiński fotoreporter.

Levin i Lysejko zaprzyjaźnili się po Iłowajsku. W sierpniu 2014 roku byli świadkami rozstrzelania ukraińskich żołnierzy opuszczających okrążenie przez tzw. zielony korytarz. Oni oraz jeszcze dwoje dziennikarzy (Heorhij Tychyj oraz Iwan Liubysz-Kirdej) dostali się na terytorium kontrolowane przez Siły Zbrojne Ukrainy. Wkrótce Maks szczegółowo opisze, jak ranny wywiózł trzech ludzi z kotła. Będzie się wstydził, że ​​wydostali się z tego piekła, a ich przyjaciele, ukraińscy żołnierze, nie. Dokładnej liczby ofiar nie znamy do tej pory.

29 sierpnia 2017 roku ー w rocznicę Iłowajskiej tragedii - Levin i Lysejko zaprezentują dokumentalny projekt ustnej historii AFTERILOVAYSK. Dziennikarze odwiedzili wojskowych ze swoich zdjęć, a także rodziny ofiar, aby utrwalić ich wspomnienia, refleksje i świadectwa obecności wojsk rosyjskich w operacji w Iłowajsku. Ukraińskich żołnierzy nie nazywał bohaterami, mówił "moi bracia” (ukr. pobratymy).

"Kiedy zaczęła się wielka wojna, zadzwoniłeś do mnie i powiedziałeś: Przyjeżdżaj! Jest co filmować. Będziemy znowu razem jeździć. I znowu żartowaliśmy z wojny” ー odtwarzał w pamięci Lysejko.

"To ty miałeś fotografować zwycięstwo” ー napisał Marian Kusznir na swoim Facebooku 2 kwietnia. Korespondent zrobił ostatnie zdjęcie Levina, kiedy pracowali w okolicy Makarowa, w Buczańskim rejonie.

Mikrofon - karabin maszynowy - mikrofon - karabin ー biografia Saszka Machowa

“Saszko był człowiekiem, który zawsze uśmiechał się pomimo bólu. Był romantykiem, mówił poetycko. Był bardzo odważny i uczciwy. Wielu ukraińskich dziennikarzy nie ma tych cech” ー mówi o koledze, którego poznał w strefie działań wojskowych kilka lat temu, Marian Kusznir.

4 maja późno wieczorem poinformowano o śmierci korespondenta wojennego Ołeksandra Machowa. Na froncie zginął jako żołnierz w wyniku rosyjskiego ostrzału pod Iziumem. Saszko był weteranem operacji antyterrorystycznej w Donbasie przeciwko prorosyjskim separatystym wspieranych przez armię rosyjską, bronił państwa w latach 2015 - 2016. Miał ksywę “żurnalist”

Ołeksandr pochodził z Ługańska. Pracował tam jako dziennikarz telewizyjny aż do okupacji części terytorium obwodów Ługańskiego i Donieckiego. W wywiadzie rok temu Saszko przyznał, że był w Ługańsku, dopóki to było możliwe. Ze względu na bezpieczeństwo i proukraińskie poglądy musiał przeprowadzić się do Kijowa. Za jakiś czas zgłosił się do Sił Zbrojnych Ukrainy. I wrócił już inny.

Po demobilizacji nie schował kasku i kamizelki kuloodpornej ー pojechał na front jako korespondent wojenny. Pracował dla kanalłu “Ukraina” (później też dla kanału “Dom”), dla którego robił relacje na żywo z pierwszej linii frontu. Przejechał całą linię frontu od Stanyci Ługańskiej do Mariupola. Zdarzało się, że był pod ostrzałem.

Nie raz zastanawiał się, że jest tak blisko domu, ale nie może odwiedzić matki, która tam została. Kobieta razem ze swoim mężem (ojczymem Saszy) wierzy w rozkwit republiki ŁNR. Kiedy po demobilizacji była okazja spotkać się na terytorium Ukrainy, powiedziała mu: “Walczyłeś nie po tej stronie”. Jej mąż też walczył… po stronie samozwańczych republik. Ołeksandr spodziewał się, że kiedyś usłyszy od niej, że nie miała racji. Przyjaciele mówią, że bardzo tęsknił za Ługańskiem, marzył, by odzyskać dom.

"Nie można być i dziennikarzem i żołnierzem jednocześnie. Myślę, że był bardziej dziennikarzem. Ale był gotowy iść na front, jak tylko się coś zacznie. I tak się właśnie stało” ーmówi OKO.press Iryna Matwijiszyn, ukraińska dziennikarka.

“Wojenkor, na jakiego zasłużyliście” ー mówił o sobie Machow

Ira znała Ołeksandra około 3 lat. Pisała mu w sprawach związanych z pracą (oboje pracowali na Donbasie). ”Saszko często tam jeździł, miał sporo kontaktów, dlatego zwracałam się do niego o pomoc” ーwyjaśnia dziennikarka. Śledziła posty w mediach społecznościowych. Ira dodaje: “Mimo że był dziennikarzem telewizyjnym, bardzo dobrze pisał”.

Osobiście poznała go na początku lutego, kiedy uczestniczyła w treningu dla dziennikarzy i studentów pt. “Wojenkor” (korespondent wojenny), który prowadził Ołeksandr. Saszko chciał podzielić się doświadczeniem i przygotować młodych dziennikarzy, jak pracować podczas wojny. Zdążył przeprowadzić kilka takich warsztatów.

Ołeksandr nazywał „krótkimi wakacjami” wyjazd na Antarktydę pomiędzy pracą na froncie. Dziennikarz chciał pokazać widzom, jak wygląda praca naukowców w ukraińskiej Stancji Badawczej Vernadskyj. Kiedy zanotowano pierwszy przypadek Covid-19, Saszko był jedynym ukraińskim korespondentem, który pojechał do Wuhan, żeby zobaczyć, jak ewakuują stamtąd obywateli Ukrainy. Później dziennikarz razem z ewakuowanymi odbywał 14-dniową kwarantannę w Nowych Sanżarach.

Ołeksandr nie wahał się, kiedy trzeba było zrobić reportaż o ukraińskich wojskowych, którzy byli na misjach pokojowych w Kongo. Zawsze był otwarty na nowe wyzwania.

“Wid Krychitky Nasti” ー taki napis zostawiła narzeczona dla swojego Saszka na czarnej wstążce, którą związany był bukiet czerwonych róż. 9 maja, w dzień jego pogrzebu, to ona darowała mu kwiaty. Anastasija i Saszko stali się medialną parą od pierwszych dni wojny. Byli w związku około dwóch lat. Marzyli o rodzinie, o córce Ewie.

Nastia też jest dziennikarką, pracowali na tym samym kanale. 24 sierpnia 2020 roku, w Dzień Niepodległości Ukrainy, Anastazja w transmisji na żywo opowiadała o Marszu weteranów, w którym szedł Ołeksandr. Chłopak podbiegł i ją pocałował ją w policzek. Widziała to cała Ukraina. Później powiedział, że od jakiegoś czasu chciał to zrobić.

5 kwietnia Saszko oświadczył się Anastazji z kółkiem od granatu. Dziewczyna zdążyła pobyć w roli narzeczonej niecały miesiąc. Ołeksandr obiecał, że jeśli znowu będzie potrzeba, rzuci mikrofon i pójdzie walczyć. 25 lutego przybył do komisji poborowej i zgłosił się jako ochotnik. Ostatni wpis Ołeksandra w mediach społecznościowych:

“Tak wygląda ukraińska ziemia po rosyjskich atakach. Na dole są ukraińscy żołnierze. (...) Chcę, żebyście byli dumni z naszej armii. Walczymy o nasz kraj. O nasz dom. Ufajcie w Siły Zbrojne Ukrainy”.

----

Pełni życia, radośni, sprawiedliwi, odważni i kochający swoją Ukrainę ー tak dali się zapamiętać ci trzej dziennikarze, którzy stracili życie za prawdę.

Od 24 lutego Rosja popełniła ponad 243 zbrodnie wojenne w stosunku do dziennikarzy w Ukrainie (stan na koniec kwietnia) ー informuje Instytut Informacji Masowej. Są to ostrzały, morderstwa, tortury, prześladowania, groźby, porwania (też rodziny), niewola, ataki hakerów na ukraińskie media i przejmowanie wież telewizyjnych, przejmowanie redakcji, zamykanie ukraińskich stacji telewizyjnych.

O tym, jak Rosja dławi wolność słowa na tymczasowo okupowanym terytorium, pisze Radio Swoboda. Od początku inwazji pracę wstrzymano w ponad 100 redakcjach.

9 maja wszyscy ukraińscy dziennikarze zostali wyróżnieni Nagrodą Pulitzera za “odwagę, wytrwałość i oddanie” podczas relacjonowania rosyjskiej inwazji. 16 maja porozumienie ukraińskich mediów, dziennikarzy oraz pozarządowej organizacji “Mediaruch” zwróciło się do Komitetu Nagrody Pulitzera, by odebrać nagrodę Walterowi Durantiemu, który otrzymał prestiżową premię w 1932 roku za serię reportaży ze Związku Radzieckiego. Duranty, będąc korespondentem “New York Timesa” w Moskwie, w swoich tekstach zaprzeczał Wielkiemu Głodowi w Ukrainie i wspierał stalinowską propagandę. Apel w całości można przeczytać na stronie Detector Media.

By zachować pamięć o zabitych dziennikarzach, mediagrupa Starlight Media zainicjowała projekt “

?fbclid=IwAR3aKMAwzZV1NDc5J16g7nQeVFq4M6GLt8NHfBC66NmBgZhUk5vLbN5y6EY#mainabout">Media Memorial”, gdzie można przeczytać press-karty zabitych. Z wiecznym terminem ważności.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze