"Założenie, że ugrupowanie Gowina porzuci władzę, bo ulegnie apelom Budki, Lisa i Giertycha oraz mirażowi stanowiska marszałka Sejmu niewiele mówi o Gowinie, a wszystko o naiwności tych, którzy te apele wygłaszają" - pisze poseł klubu Lewicy Robert Kwiatkowski*
Publikujemy polemiki dwojga posłów z gorzkim tekstem Piotra Pacewicza o działaniach opozycji podczas debaty o Krajowym Planie Odbudowy i przed głosowaniem w Sejmie nad Funduszem Odbudowy.
Naczelny OKO.press pisał: „Proponuję zmianę nazw: Polskie Stronnictwo Partyjne, Koalicja Partyjna, Sojusz Lewicy Partyjnej, Partia 2050. Zignorowali wysiłek społeczeństwa obywatelskiego, by naprawić KPO, zdradzili obywateli. Rozgrywali swoje partyjki, uznając chyba, że na tym polega polityka”.
Odpowiedziała posłanka Koalicji Obywatelskiej Izabela Leszczyna "Pożyteczni idioci to nie my". Oto kluczowy fragment jej tekstu:
"Muszę zgodzić się z Piotrem Pacewiczem - opozycja nie zdała tego egzaminu. Ale czy razy rozdzielane na lewo i prawo przez autora artykułu o pożytecznych idiotach należą się wszystkim partiom politycznym i to po równo? (...)
Czy można było lepiej zachęcić Lewicę do współpracy? Tak, ale tylko przy założeniu, że nie wiedziała, co robi. Tymczasem wiedziała bardzo dokładnie i każdy dzień obnaża nowe cele tej wolty, oprócz tego oficjalnego, że chodziło o podkreślenie niezależności od innych podmiotów na opozycji. To zresztą potwierdza, że rzeczywiście liczył się tylko interes partyjny. Maskowanie tego zdaniem o tym, że »Polki i Polacy potrzebują tych pieniędzy«, jest właściwie nie na temat, bo nikt tego faktu nigdy nie kwestionował.
Lewica, deklarując poparcie ratyfikacji w środku negocjacji, wytrąciła fundamentalny, a właściwie jedyny, atut strony społecznej i rzeczywiście »coś« przy tym załatwiła. Szkoda tylko, że dla partii".
Publikujemy poniżej polemikę z artykułem Piotra Pacewicza nadesłaną przez posła SLD Roberta Kwiatkowskiego, należącego do Klubu Parlamentarnego Lewicy.
Pamflet autorstwa Piotra Pacewicza wymierzony w opozycję parlamentarną aż prosi się o reakcję. Nie dlatego, żebym czuł się osobiście przesadnie urażony. Skórę mam grubą, praktykę w odbieraniu razów sporą, a
w negocjacjach z rządem PiS udziału nie brałem i uważam je za błąd.
Ale pora obnażyć mielizny w myśleniu o dzisiejszej opozycji i polityce, jakie cechuje wielu polityków KO/PO i publicystów niechętnych rządzącej koalicji.
Najważniejsza z nich to traktowanie oporu Zbigniewa Ziobry jako fundamentu wszelkich kalkulacji i nadziei na przeforsowanie warunków zjednoczonej opozycji.
A przecież Solidarna Polska traktowała ratyfikację Funduszu Odbudowy jako instrument szantażu wobec Kaczyńskiego. Celem Ziobry nie jest rozbicie prawicowej koalicji, tylko sukcesja po Kaczyńskim i dominacja w obozie władzy.
Siła negocjacyjna opozycji demokratycznej skończyłaby się tak szybko, jak Ziobro osiągnąłby przynajmniej niektóre ze swoich celów. To była konfrontacja w obozie władzy, a opozycja nie była w stanie na tym polu niczego wielkiego ugrać. To nie nasza gra.
Spójrzmy na głosowania poprawek do ustawy o zasobach własnych; Solidarna Polska bardzo się pilnowała, żeby się broń Boże nie wychylić i głosowała razem z PiS. Chciała zademonstrować swoją odrębność w jednym tylko głosowaniu, żeby dostać od eurosceptyków i Konfederacji świadectwo moralności. Może się przyda?
Nota bene, podobnie jest z przypadkiem Gowina. Założenie, że jego ugrupowanie porzuci władzę, pożegna się ze stanowiskiem wicepremiera i tuzina wiceministrów, prezesów, bo ulegnie apelom Budki, Lisa i Giertycha oraz mirażowi stanowiska marszałka Sejmu, niewiele mówi o Gowinie a wszystko o naiwności tych, którzy te apele wygłaszają.
Wszystko się może zdarzyć, zwłaszcza jako następstwo pandemii, ale prawica jest dziś na etapie konsolidacji swojej władzy, bo wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie. Kłóci się ze sobą i będzie tych kłótni coraz więcej, może nawet czeka Polskę rząd mniejszościowy, ale będzie zatrzymywać się przed granicą rozpadu rządu i przedterminowych wyborów.
KO/PO (ugrupowanie proeuropejskie) najpierw grzmi o racji stanu i żąda od wszystkich głosowania ZA, żeby po kilku miesiącach już tego z tego zrezygnować.
Opierając się na niezachwianym przekonaniu, że Ziobro nie dogada się z Kaczyńskim (sic!), żąda od innych, zwłaszcza proeuropejskiej Lewicy, by przeciągać sprawę ratyfikacji.
Jakby tego było mało - KO/PO do konsultacji w sprawie KPO się nie przyłożyła, łagodnie mówiąc. Czyli zdaniem polityków PO i czołowych publicystów liberalnych ugrupowania proeuropejskie mają wystąpić przeciwko swoim podstawowym wartościom, zaryzykować kłopoty z pieniędzmi, a nawet istnieniem samego Funduszu Odbudowy, bo może uda się odsunąć Kaczyńskiego, bo Ziobro mu się na pewno będzie stawiał do samego końca… I to jest myśl przewodnia redaktora Pacewicza ...
W ogniu walki nie dostrzeżono prostej, uczciwej alternatywy: nie mamy wielkiego wpływu na realizację KPO, podobnie, jak na inne programy RZĄDOWE. Popieramy ratyfikację bez zbędnych ceregieli, bo to ważne dla kraju.
Idziemy – my, opozycja demokratyczna, swoim proeuropejskim kursem, staramy się o pieniądze dla Polski i w bonusie dostajemy mechanizm „pieniądze za praworządność”. Oraz argument, że przy ważnych sprawach jesteśmy w stanie walczyć wspólnie.
Bo 770 miliardów to tyle pieniędzy, że mało kto jest je w stanie sobie wyobrazić.
Jeśli za coś krytykować opozycję, to za brak takiego podejścia, a nie za „kapitulanctwo” i dostarczenie pieniędzy na „fundusz wyborczy PiS”.
Wszyscy się teraz powołują na arcyciekawe opracowanie Fundacji Batorego o Rządowym Funduszu Inicjatyw Lokalnych. W trzeciej transzy rząd ostentacyjnie faworyzował „swoich”, co ma być koronnym dowodem na poparcie tezy o KPO jako pieniądzach dla PiS.
Ale skutki takiej polityki są takie, jak w moim okręgu wyborczym: PiS-owski burmistrz Rypina dostał mnóstwo kasy, co doprowadziło do białej gorączki sąsiednie Wąbrzeźno i Golub-Dobrzyń. Kaczyński uwielbia skłócać ludzi; niezadowolonych będzie znacznie więcej. Albo on zmieni politykę albo polityka zmieni Kaczyńskiego. I to Wąbrzeźno zdecyduje, a nie gniewne pamflety i wnikliwe analizy.
Najbliżej modelowego zachowania był Hołownia. Nie rozumiem, po co Lewicy - mojemu klubowi parlamentarnemu - były negocjacje, o których dowiedziałem się, jak pozostali posłowie, z komunikatu prasowego.
Popierałem i popieram ratyfikację ustawy umożliwiającej transfer 770 miliardów złotych do Polski, ale Lewica nie musiała płacić za to dwugodzinnymi (!) rozmowami z politykami partii symbolizującej wszystko, co najgorsze dla naszych wyborców: od mundurowych i „wykształciuchów” po feministki i środowiska LGBT+.
Jednak nawet z tym zastrzeżeniem sądzę, że Lewica ugrała swoje: Polska będzie miała 770 miliardów, potwierdziliśmy swój europejski kurs i będzie więcej instrumentów wdrażania praworządności.
Spoglądam na wzmocnionego tym głosowaniem Kaczyńskiego – ciekawe, co zrobi osłabionemu w ten sposób Ziobrze? Bo jeśli któryś z tej dwójki miałby zostać wyeliminowany, to ten słabszy… i wyeliminowany przecież nie przez opozycję, panie Redaktorze.
Last, but not least: Platforma najpierw zaspała, a potem się zakiwała. Straciła koszulkę lidera. Przykro się oczywiście czyta posty, tweety i komentarze, jak ten Pański - pisane żółcią, ale „żółć” to przecież najbardziej polskie ze słów.
*Robert Kwiatkowski - polityk i przedsiębiorca. Był w sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku. W latach 1996-1998 członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, następnie do 2004 prezes Telewizji Polskiej. Doradzał szefowi SLD Grzegorzowi Napieralskiemu. Od 2012 do 2015 współpracował z Ruchem Palikota. W 2019 wygrał wybory do Sejmu w 2019 z listy SLD w okręgu toruńskim.
W przyjętym przez Sejm raporcie autorstwa Zbigniewa Ziobro z prac komisji śledczej ds. afery Rywina został zaliczony do tzw. grupy trzymającej władzę, z którą Lew Rywin konsultował, gdy składał korupcyjną propozycję Agorze, wydawcy "Gazety Wyborczej". Kwiatkowskiemu w związku z tą sprawą nie zostały nigdy przedstawione żadne zarzuty.
Opozycja
Władza
Koalicja Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Unia Europejska
Fundusz Odbudowy
KPO
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze