Dominujące narracje na temat unijnego budżetu są dwie. PiS powtarza, że obcięcie funduszy dla Polski nie ma nic wspólnego z praworządnością, tylko zmianą priorytetów UE. Opozycja twierdzi, że cięcia są konsekwencją konfliktu rządu PiS z Brukselą. Prawda leży pośrodku – przed nami miesiące, a może i lata negocjacji, które pokażą realną pozycję Polski w UE
"Utrata wiarygodności Polski i Węgier jest trudna do wymierzenia w pieniądzach. Ale to właśnie ona spowodowała zupełną zmianę filozofii budżetu – odejście od idei solidarności z postkomunistycznym wschodem Europy" – powiedział OKO.press Janusz Lewandowski, były komisarz UE ds. budżetu, obecnie europoseł PO.
"W związku z nasileniem migracji postanowiono, że pieniądze zostaną przesunięte właśnie do Grecji, Włoch i Hiszpanii, które są na pierwszym froncie kryzysu. Tym krajom też należy się solidarność, a ponieważ nie mogą jej uzyskać m.in. od Polski i Węgier, to dostaną ją w środkach pieniężnych" - tłumaczy Lewandowski.
Wg. projektu długoletniego budżetu na lata 2021-27 autorstwa Komisji Europejskiej, Polska po 2020 roku otrzyma znacznie mniej unijnych pieniędzy. Zmieniają się priorytety budżetowe i zasady podziału środków – a te są wynikiem negocjacji między państwami członkowskimi. Nie da się więc jednoznacznie powiedzieć, że budżet to wynik "koszmarnego rządu PiS" (jak twierdzi europosłanka PO Róża Thun), ani że "budżet nie ma nic wspólnego z praworządnością" (jak europoseł PiS Ryszard Czarnecki).
Negocjacje budżetowe UE to bardzo skomplikowany i delikatny mechanizm, który tworzą nie tylko poszczególne unijne instytucje, ale też wpływy krajów członkowskich, grup pracodawców i pracowników, oraz lobbystów. Ostateczny budżet będzie zależał od tego, na ile Polska będzie potrafiła się w tym mechanizmie odnaleźć i poprawić swoją pozycję negocjacyjną, znacząco osłabioną przez konflikt rządu PiS z Brukselą.
Jak powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker: "Tworzenie budżetu nie jest ćwiczeniem z księgowości – tu chodzi o nasze priorytety i ambicje. Budżet przedstawia naszą wizję przyszłości w liczbach. Dlatego najpierw musimy porozmawiać o tym, jakiej Europy chcemy".
Poprzednia długoletnia perspektywa finansowa (2014-2020) była oparta na zasadzie solidarności z postkomunistycznym wschodem UE. Jak pokazuje sposób konstrukcji budżetu na lata 2021-2027, że ta logika się zmieniła. Komisja Europejska zamierza wykorzystać wspólne pieniądze bardziej interwencyjnie – do rozwiązania obecnych i potencjalnych problemów. Zmieniają się priorytety: stąd zwiększenie puli pieniędzy na europejski system obronności, walkę z terroryzmem i cyberbezpieczeństwo, przyjmowanie i integrację uchodźców i migrantów, walkę ze skutkami zmian klimatycznych i na słynną "pomoc na miejscu" na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.
Ten projekt to na razie jedynie propozycja Komisji. Do jej przyjęcia potrzebna jest jednomyślność w Radzie Europejskiej i zgoda Parlamentu Europejskiego. Negocjacje potrwają w najlepszym wypadku wiele miesięcy, a w najgorszym – nawet dwa lata. Projekt musi być przyjęty najpóźniej w 2020 roku.
Do tej pory to właśnie nasz kraj był największym beneficjentem funduszy spójności, które miały za zadania wyrównać różnice między regionami na wschodzie i na zachodzie Europy. Ale w perspektywie finansowej po 2020 roku Polska ma otrzymać z funduszy spójności 64 miliardy euro, czyli o 23 proc. mniej niż obecnie.
Powody są dwa: budżet na całą politykę spójności obcięto o 7 proc., czyli o około 330 mld euro. Zmienił się też sposób obliczania dopłat do regionów : do tej pory wyliczano je jedynie na podstawie zamożności mierzonej przez PKB, ale od 2021 ta zasada się zmienia. Wprowadzono dodatkowe kryteria, takie jak zmiany klimatyczne, poziom bezrobocia oraz przyjmowanie i integracja migrantów. W wielu tych kryteriach polskie regiony wyprzedzają południe Europy: Włochy, Grecję i Hiszpanię.
Cięcia dotkną też polską wieś. Wspólna polityka rolna, na którą zostanie przeznaczone 5 proc. budżetu mniej, niż dotychczas, ma dwa główne filary: fundusz rozwoju obszarów wiejskich i dopłaty bezpośrednie dla rolników. W ramach pierwszego filaru Polska otrzyma 9,2 mld euro (uwzględniając inflację), czyli aż 25 proc. mniej środków, co Komisja tłumaczy wzrostem zamożności polskich terenów wiejskich. Dopłaty bezpośrednie dla rolników zmniejszą się tylko o 1 procent, co jest spójne z głównym przekazem Komisji, która nieraz komunikowała, że nie chce, żeby cięcia budżetowe dla Polski i Węgier były karą dla obywateli. Polscy rolnicy otrzymają 21,2 mld euro w dopłatach bezpośrednich (w kwotach uwzględniających inflację). Pomimo cięć, Polska pozostaje największym beneficjentem zarówno funduszy spójności, jak i dopłat dla rolnictwa.
Ale to nie wszystko. Komisja przedstawiła też propozycję powołania specjalnego mechanizmu, który uzależni wypłatę środków unijnych od przestrzegania przez kraj zasady praworządności oraz „zdrowego zarządzania finansami”.
Mechanizm ten byłby niezależny od długoletniego planu finansowego. Dlaczego rozdzielenie nowego instrumentu i budżetu jest ważne? Bo przyjęcie budżetu wymaga jednomyślnego głosowania w Radzie Europejskiej – wystarczy weto Polski i/lub Węgier, żeby go zablokować. Dlatego nowy mechanizm Komisja chce powołać tzw. regulacją. Do jej przegłosowania wystarcza większość kwalifikowana, czyli 55 proc. państw członkowskich, które reprezentują co najmniej 65 proc. ludności UE, oraz zgoda europarlamentu.
Nie widzę żadnego związku przyczynowo-skutkowego między propozycją budżetu dla Polski i innych krajów członkowskich, a sprawami migracji i praworządności w naszym kraju.
Ryszard Czarnecki i inni politycy PiS powtarzają, że cięcia budżetowe nie mają nic wspólnego z konfliktem pomiędzy Warszawą a Brukselą.
Tymczasem zdaniem Janusza Lewandowskiego, byłego komisarza UE ds. budżetu, a obecnie europosła PO, to właśnie kwestie praworządności i migracji odegrały największą rolę w tworzeniu nowej perspektywy finansowej.
Różnica pomiędzy obecnymi a proponowanymi wypłatami z Funduszu Spójności w procentach
Źródło: Politico
Różnica między obecnymi a proponowanymi wypłatami z Funduszu Spójności w kwotach realnych
Źródło: Politico
Widoczna jest ogromna różnica w porównaniu z poprzednim budżetem na lata 2014-2020, który był bardzo dobry dla Polski. Gdyby wypracowane wówczas zasady podziału pieniędzy w polityce spójności skopiować na nowy okres siedmioletni 2021-27, redukcja funduszy spójności dla Polski wyniosłaby zaledwie ok. 11 proc. (z obecnych 83,9 mld do 75,1 mld w cenach z 2018 roku).
Tracimy jednak aż 23 proc. w związku z reformą sposobu wyliczania wielkości wypłat, które były negocjowane przez kraje członkowskie – a więc ewidentnie polski rząd nie potrafił wynegocjować korzystniejszego dla nas sposobu.
Jak powiedział Lewandowski OKO.press: "Nie ma takiej siły, która przy obecnym postrzeganiu Polski mogłaby obronić zwiększone pieniądze dla naszego kraju. Najpierw był cel, do którego podporządkowana została metoda. Budżet został skonstruowany w taki sposób, żeby spełnić ten cel – czyli przesunąć pieniądze z krajów Europy Wschodniej do krajów Południa. Wszystkie nowo wprowadzone współczynniki (m.in. stopa bezrobocia, poziom edukacji, liczba przyjętych uchodźców) są niekorzystne dla Polski. To nie jest przypadek".
W Brukseli panuje przekonanie, że Polska zniszczyła już swoją reputację i moc sprawczą w Europie. Wysoki urzędnik unijny powiedział OKO.press: „Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy na Polskę zostaną nałożone sankcje w związku z artykułem 7, czy nie. Szkoda już się wydarzyła, a jej naprawa będzie trwała długie lata. Wystarczył fakt, że po raz pierwszy trzeba było ten artykuł uruchomić – nikt w Unii nie wierzył, że kiedykolwiek będzie to konieczne. Rząd stracił zaufanie u swoich europejskich partnerów, w związku z czym polskie stanowisko po prostu nie będzie brane pod uwagę w najważniejszych decyzjach”.
Lewandowski: "Utrata wiarygodności Polski i Węgier jest trudna do wymierzenia w pieniądzach. Ale to właśnie ona spowodowała zupełną zmianę filozofii budżetu – odejście od idei solidarności z postkomunistycznym wschodem Europy. W związku z migracją postanowiono, że pieniądze zostaną przesunięte właśnie do Grecji, Włoch i Hiszpanii, które są na pierwszym froncie kryzysu migracyjnego. Tym krajom też należy się solidarność, a ponieważ nie mogą jej uzyskać m.in. od Polski i Węgier, to dostaną ją w środkach pieniężnych".
Jak mógłby wyglądać alternatywny budżet? Zdaniem Lewandowskiego, składki krajów członkowskich mogłyby być większe, a cięcia w polityce spójności i wspólnej polityce rolnej – mniej drastyczne.
Wbrew obawom, pomimo odejścia Wielkiej Brytanii, proponowany przez Komisję budżet jest nawet większy od poprzedniego: "Gdyby Europa nadal miała zaufanie do Polski i Węgier, część pieniędzy zostałaby przesunięta na Południe, ale w dużo mniejszym stopniu kosztem polityki spójności i rolnictwa. Budżet mógłby po prostu być jeszcze większy. Luka po Brexicie została wypełniona przez deklaracje krajów członkowskich o zwiększeniu składki - zadeklarowały to 22 kraje członkowskie, w tym Polska".
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze