„Nie można jednocześnie głosić, że będzie się naprawiać się wymiar sprawiedliwości i promować neosędziów, powierzając im odpowiedzialne funkcje w Sądzie Najwyższym. To są oczywistości” – mówi OKO.press sędzia Piotr Prusinowski, prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego
Donald Tusk kontrasygnował postanowienie prezydenta Dudy o wyznaczeniu neo-sędziego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN, które ma wybrać nowego prezesa Izby. „Sędziowie SN są zdruzgotani, oszołomieni. Czują się zdradzeni” – komentował sprawę w rozmowie z OKO.press prezes Iustitii sędzia Krystian Markiewicz.
Środowiska sędziowskie zastanawiają się także, co stanie się w takim razie z Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. To ostatnia izba SN, w której na stanowisku prezesa nie zasiada neo-sędzia. Ale kadencja jej aktualnego prezesa sędziego Piotra Prusinowskiego kończy się 2 września.
OKO.press rozmawia z sędzią Prusinowskim o tej sytuacji.
Aktualizacja: Donald Tusk poinformował w środę 28 września podczas popołudniowej konferencji, że jego kontrasygnata jest wynikiem błędu: „Nastąpił błąd. Zadaniem premiera jest podpisywanie setek dokumentów. Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji neo-sędziego przez prezydenta, która wymagała mojej kontrasygnaty. Doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść. Bardzo proszę, by nie spekulować o politycznych układach w tej sprawie” – stwierdził Donald Tusk. Nie odniósł się wprost do sytuacji w Izbie Pracy SN, ale logiczną konsekwencją słów premiera powinien być brak kontrasygnaty pod decyzją prezydenta dotyczącą tej Izby.
Dominika Sitnicka, OKO.press: Co pan pomyślał, kiedy dowiedział się o kontrasygnacie premiera pod postanowieniem prezydenta Dudy?
Sędzia Sądu Najwyższego Piotr Prusinowski: Poczułem dysonans i ogromną dysharmonię między tym, co głosi aktualnie rządząca większość, a tym zachowaniem.
Spodziewał się pan, że premier może podjąć taką decyzję?
Nie wiemy, co legło u jej podstaw. Czy jest to pomyłka, czy też jest to świadome działanie. Można domyślać się, że doszło do jakiegoś swoistego targu, ale nie chcę na ten temat spekulować. Po prostu nie mam takiej wiedzy.
Nie ma pan wiedzy, czy podobna decyzja zapadła w sprawie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN?
To jest druga myśl, która od razu się pojawiła. Pytanie o to, czy doszło do transakcji wiązanej, która obejmie nie tylko ujawnioną Izbę Cywilną, ale także Izbę Pracy. Czy 3 września pan prezydent uzyska kontrasygnatę pana premiera na przysłanie do Izby pełniącego obowiązki prezesa.
Widzi pan jakąś jakościową różnicę w tych dwóch przypadkach? W Izbie Cywilnej i tak prezesem była neo-sędzia.
Dostrzegam różnicę. W przypadku Izby Cywilnej chodzi o rzecz nieco mniejszej wagi. Tam doszło do wskazania przewodniczącego, który poprowadzi zgromadzenie. A zatem uprawnienia władcze takiej osoby są ograniczone. Natomiast w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych chodzi o osobę, którą wyznaczy prezydent i która nabędzie pełnię uprawnień prezesa SN. Podkreślam tę różnicę, ponieważ możliwość przysłania przez prezydenta takiej osoby, to ewidentna ingerencja w wymiar sprawiedliwości, w jego autonomię.
To gatunkowo dalej idące rozwiązanie.
Czy jeśli miałby pan wiedzę, że premier nie podjął jeszcze decyzji w sprawie IPiUS, to chciałby pan sformułować apel, by nie dawał kontrasygnaty pod taką decyzją?
Jeśli komuś prawdziwie zależy na naprawie wymiaru sprawiedliwości, to po prostu nie może doprowadzić do sytuacji, w której osoby niewłaściwie powołane na urząd sędziego będą wydawać nieważne wyroki. Nie może jednocześnie głosić, że będzie naprawiać wymiar sprawiedliwości i promować neosędziów, powierzając im odpowiedzialne funkcje w Sądzie Najwyższym. To są oczywistości.
Jestem prezesem SN. Nie będę apelował do żadnego polityka. To nie moje zadanie.
Polityk, który dba o interes Polski, powinien sam wiedzieć, co temu interesowi służy, a co nie służy.
Pojawiają się komentarze, że to rozwiązanie jest tylko tymczasowe.
Ale skutkiem tego rozwiązania, tej decyzji pana premiera, jest fakt, że za chwilę zgromadzenie Izby Cywilnej złożone z samych neo-sędziów przedstawi prezydentowi trzy kandydatury na stanowisko prezesa, w skład których to kandydatur będą również trzej neo-sędziowie. I pan prezydent na kolejną trzyletnią kadencję powoła neo-sędziego na stanowisko Prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Cywilną, a zatem to nie jest rozwiązanie tymczasowe, czy techniczne.
Ale można argumentować, że w 2025, po wyborze nowego prezydenta, uchwalone zostaną ustawy, które rozwiążą kwestię neo-sędziów w Sądzie Najwyższym.
Nie podejmuję się odpowiedzi na takie pytanie. Ta sprawa jest zbyt skomplikowana prawnie. Nie wiem, czy w przyszłości możliwe jest odwołanie Prezesów SN, którzy mają umocowanie w Konstytucji. To kwestia wysoce dyskusyjna. Nie tu jest pies pogrzebany w tej sytuacji.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze