Adam Leszczyński: Napisał pan książkę o odbudowie Warszawy – odbudowie po zniszczeniach wywołanych powstaniem i późniejszym zburzeniem miasta przez Niemców. Jak ludzie odbierali Powstanie zaraz po wojnie? Czy wolno je było krytykować?
Grzegorz Piątek*: Nawet trzeba było. Oficjalna linia rządzących komunistów była krytyczna wobec powstania jeszcze wówczas, kiedy trwało. “Rzeczpospolita”, oficjalna gazeta wydawana przez PKWN w Lublinie, atakowała przywódców powstania. Oskarżała ich o lekkomyślność i niepotrzebne wywołanie tragedii. Ta linia została jeszcze zaostrzona po wojnie, już po wyzwoleniu Warszawy. Rządzący potrzebowali takiej propagandy. Równoważyła powszechne wśród ocalałych mieszkańców Warszawy poczucie rozgoryczenia faktem, że armia radziecka i Wojsko Polskie stojące na Pradze, po drugiej stronie Wisły, nie pospieszyły na pomoc powstaniu.
Oficjalna linia to jedno, a uczucia – to drugie. Na pewno tuż po wojnie było więcej miejsca niż później – np. w okresie stalinowskim – na spontanicznie manifestowanie przez warszawiaków pamięci o powstaniu. Też mogło być w tych manifestacjach trochę rozgoryczenia, ale dominowało przeżywanie żałoby.
To był okres ekshumacji setek tysięcy zabitych i poległych. Czy zwykli ludzie uważali powstanie za celowe? Czy traktowali je jak świętość?
Była mieszanka uczuć.
Duża część ludności cywilnej miała poczucie bezsensu tej walki – i poczucie, że nikt ich nie pytał o zdanie. Pamiętajmy, że powstańców była garstka w porównania z liczbą cywilów. Kilkadziesiąt tysięcy kontra kilkaset tysięcy.
Wielu cywilów zginęło, wszyscy pozostali – nawet pół miliona – musieli się wynieść z miasta, które po upadku powstania zostało kompletnie zniszczone. Wielu z nich miało pretensje, że powstanie w ogóle wybuchło. To nie jest tak, że całe społeczeństwo Warszawy 1 sierpnia 1944 było świetnie poinformowane i wiedziało, co się stanie. To na ludzi spadło. Warszawiacy jakoś poukładali sobie życie w strasznej okupacyjnej rzeczywistości. Koniec wojny i upadek Niemiec wydawał się bliski. Armia ze wschodu szła, widać było rosnącą panikę Niemców, ruch hitlerowskich wojsk na zachód. Nie wszyscy uważali to powstanie za konieczne.
Pretensje, że to powstanie wybuchło i że doprowadziło do zniszczenia miasta nie wykluczają oczywiście żałoby po tych, którzy zginęli i czy podziwu dla nich. W tej samej duszy, w tej samej osobie mogły się te uczucia mieszać.
Jeśli dziś poczytasz relacje powstańców – jest wspaniały zbiór archiwum historii mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego – to te uczucia, ta ocena była mieszana…
… jest wśród nich wywiad z moją babcią, Danutą Paszkowską “Młodą” z batalionu “Kiliński”. Uważała powstanie za tragedię, ale zarazem, że musiało wybuchnąć. Takie fatalistyczne podejście.
Niektórzy poczuli się oszukani już 1 sierpnia 1944, kiedy dotarli na miejsce zbiórki i okazało się, że nie ma broni. Od początku wiedzieli, że powstanie jest skazane na klęskę, mieli pretensje do dowódców. Ale walczyli.
Na pewno autentyczna, wieloznaczna pamięć o powstaniu od początku kontrastowała z oficjalną linią komunistów – całkowitego potępienia. To się z czasem pogłębiało.
Kiedy projektowano Trasę W-Z, padł pomysł, żeby nosiła imię Bohaterów Starówki, ale ostatecznie, w 1949 nazwano ją na cześć komunistycznego generała Świerczewskiego.
A w przestrzeni miasta? Kończy się wojna, masa ruin. Pełno grobów – na skwerach, na podwórkach.
Problem ekshumacji był tyleż symboliczny, co sanitarny, i chciano go rozwiązać jak najszybciej. Oczywiście trwały jeszcze latami. Pierwsza fala była wiosną 1945, ale 6 sierpnia 1946 roku był głośny pogrzeb zbiorowy. Zebrano prochy tysięcy anonimowych ofiar z różnic dzielnic, zapakowano do 117 prostych trumien, odbyła się msza w kościele św. Zbawiciela i kilkadziesiąt tysięcy osób uroczyście odprowadziło te ludzkie szczątki na cmentarz ofiar powstania na Woli.
To było zresztą pierwsze miejsce oficjalnego celebrowania pamięci o powstaniu: cmentarz bezwyznaniowy, założony przy ul. Wolskiej, gdzie złożono prochy anonimowych ofiar powstania.
Były też od początku próby postawienia pomnika. Szybko doczekało się go powstanie w getcie – w 1948 roku, stanął ten czarno-szary granitowy pomnik, który do dziś stoi przed muzeum POLIN, ale wcześniej był mniejszy, tuż obok, dziś prawie niewidoczny. Z powstaniem 1944 roku był od początku problem. Społeczna pamięć o powstaniu była wieloznaczna, a dla władz politycznie niewygodna. Przeprowadzono konkurs na pomnik, który nie przyniósł pierwszej nagrody. Jak spojrzeć na różne boje pomnikowe w historii Polski, czy to pomnik Piłsudskiego w latach 30., czy przymiarki do pomnika smoleńskiego po katastrofie 2010, to zawsze ranga tematu wywołuje paraliż. Jest tyle oczekiwań, że nikt na koniec nie czuje się zadowolony.
W konkursie 2. miejsce zdobyła koncepcja wybrukowania Rynku Starego Miasta płytami chodnikowymi z powstańczych barykad, a do tego ustawienie kompozycji z elementów wyciągniętych z ruin, np. rozbitego dzwonu z kościoła.
Taki assemblage z resztek zniszczonego miasta.
Pomysł upadł, tak samo jak koncepcja stworzenia rezerwatu ruin, którą nawet zaczęto realizować – wyznaczono jeden kwartał ruin w okolicach Elektrowni Powiśle i tam miały być ściągane pozostałości z różnych zakątków miasta np. rozbity czołg. Trochę zniszczonego niemieckiego sprzętu już ściągnięto. Ale teren był bezlitośnie szabrowany, bawiły się tam dzieci. Pod koniec lat 40. projekt po cichu porzucono.
Oba projekty miały podobną wadę – nie spełniały psychologicznej potrzeby zaprzeczenia zniszczeniu. Cała odbudowa była projektem, w którym chodziło o zatarcie śladów zniszczenia, a te projekty je celebrowały.
Osoby, które decydowały o odbudowie, myślały, że mają czystą kartę. Że nic nie stoi im na drodze do stworzenia lepszego miasta zamiast przedwojennego koszmaru ciasnego, niehigienicznego. Nie znosili tamtej architektury kamienic, ciemnych podwórek.
Chodziło o stworzenie Warszawy, która nie miałaby wad XIX-wiecznego miasta doby rewolucji przemysłowej – zatłoczonego spekulacyjną zabudową. Zarówno moderniści, którzy przejmowali się higieną, wygodnym mieszkaniem, zielenią, jak tzw. “zabytkowicze”, czyli konserwatorzy zabytków, byli zdania, że forma miasta sprzed 1939 roku jest niepożądana i trzeba ją zastąpić czymś nowym. Nie chciano jej reliktów utrzymywać. Chodziło o to, żeby miastu nadać nową, lepszą formę – zaprzeczyć jego zniszczeniu i pokazać żywotność narodu.
Dzisiaj krytyka powstania jest traktowana jak “obrażanie zmarłych”, profanacja, zamach na świętość. Władze pompują taką narrację. Premier Morawiecki: „Wiele głosów krytycznych idzie za daleko, często są prześmiewcze, krzywdzące. Apeluję, by tego nie czynić, choćby z szacunku dla naszych dziadków i pradziadków, którzy przelewali krew za wolność”.
Nastąpiła uproszczona heroizacja powstania. Jego obraz został wyprany z niuansów. Dla mnie symboliczny jest pomnik na pl. Krasińskich – zatwierdzony jeszcze za Jaruzelskiego, ale dobrze ilustrujący, jak ta pamięć dziś wygląda.
Mamy tam dziarskich młodych chłopców, kapelana i dwie kobiety, wszyscy ponadnaturalnej wielkości. Wszystko w nadrealistycznej formie – to są herosi.
To się może trochę zmieni, ponieważ na Woli miasto chce postawić małe muzeum poświęcone cierpieniu cywili. Na perspektywę biernych ofiar jest bardzo mało miejsca. Nie wypada pytać o sens powstania.
*Grzegorz Piątek, (ur. 1980), krytyk architektury, publicysta, pisarz. W 2020 roku opublikował książkę „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1989”, za poprzednią „Sanator. Kariera Stefana Starzyńskiego” (2016) otrzymał Nagrodę Literacką m.st. Warszawy.
Jeżeli kierowca samochodu celowo zjedzie w przepaść popełniając samobójstwo – jego wybór.
Jeżeli natomiast w tym samochodzie będzie jego żona i dzieci – ten człowiek jest zwykłym zabójcą.
Powstania nie można było wygrać, a argument o śmierci z honorem jest nieadekwatny, gdy oprócz żołnierzy skazano na śmierć tysiące cywili. Tak, owszem, to niemieccy żołnierze byli bezpośrednimi sprawcami mordów, ALE polscy dowódcy wiedzieli, że powstania nie da się wygrać i wiedzieli też, jak Niemcy traktują ludność cywilną. Wiedzieli zatem, na co narażają mieszkańców miasta.
Co do nieletnich dopuszczanych do walki – jest to zbrodnia. I proponuję o tym pamiętać, gdy będziemy się oburzać, że "w kraju X zbrodniarze rekrutują nieletnich do armii". Tak, to byli ochotnicy. Ale jeżeli do dowódcy przychodzi 12latek i mówi, żeby dać mu karabin – dowódca jest od tego, żeby dać mu klapsa i odesłać do mamusi. Wojna nie jest dla dzieci.
Nawet jeśli jest niedopuszczalne odmawiać komuś polskości że względu na kolor skóry, religię czy oprócz jawnej zdrady – poglądy polityczne, to pani wpis świadczy o braku polskiego ducha! Ale to nie jest aż takim grzechem! Bo to zależy od wychowania, a jeśli chodzi o patriotyzm, to niestety po 1989 roku było z tym gorzej niż "za komuny". Wielu odpuściło, bo uznało, że Polska już jest wolna! Czego skutki widać po pani wpisie!
1. Powstanie było słabo przygotowane i miało znikome szanse powodzenia, ale porównanie do samobójstwa rozszerzonego to hańba!
2. Niemcy dokonywali zbrodni wojennych i powstańcy o tym wiedzieli, ale był to czas gdy Niemcy byli w odwrocie i można było przypuszczać, że nie uciekną się do zbrodni. Gdy tuż obok był front i trudno by było zbrodnie ukryc! Rzeź Woli pokazał, że powstańcy się mylili, że bestialstwo Niemców i ich pomagierów jest dużo większe niż można byłoby przypuszczać. TO NIE POWSTAŃCY ZABILI TYCH LUDZI TYLKO ZBRODNIARZE NIEMIECCY! Ten fakt usprawiedliwia też udział dzieci w powstaniu. I też nie można tego porównywać do obecnej sytuacji w niektórych afrykańskich konfliktach, gdzie dzieci są szkolone od razu do zabijania. Czy w Powstaniu Warszawskim musiały brać udział dzieci? Nie, nie musiałyby, ale to Niemcy wymusili taką sytuację. Zabijając cywilów! Mężczyzn to jeszcze "logiczne", ale kobiet i dzieci? Nawet niemowlęta! Hipotetyczny 12-latek z pani wpisu, będący świadkiem niemieckich działań przez lata okupacji, po rzezi jaką Niemcy dokonali na Woli, był w pełni świadomy, że dla wroga nie jest dzieckiem tylko osobą do zabicia! I jeśli poprosił o karabin (którego pewnie by nie dostał, ze względu na braki w uzbrojeniu), to uczynił to by móc chronić swoje życie! A gdy nie miał broni, to chociaż pomagał, w ustawianiu barykad, by odgrodzić zbrodniarzy od ludności cywilnej!
Dla pisiatych i innych prawilnych głupków wynik 1:27 odnośnie Tuska też był zwycięstwem.
Dzieci nie walczyły w powstaniu, "Mali Powstańcy" to jeden wielki fake news.
Mam nadzieję
Nie walczyły, tylko były łącznikami – a do łączników Niemcy strzelali jak do gęsi. Wojna nie jest dla dzieci.
Tak o ojcach założycieli oko.press pisał Józef Szczepański.
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam kraj przedtem rozdarwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
Czekamy ciebie, ty potęga tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce,
i jak bezsilnie zaciskamy ręce,
pomocy prosząc, podstępny oprawco.
Żebyś ty wiedział, dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy tu kląć będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej,
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Legła twa armia zwycięska czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i ścierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.
Miesiąc już mija od powstania chwili,
łudzisz nas czasem dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.
Czekamy ciebie nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych — mamy ich tysiące,
i dzieci są tu, i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy.
Czekamy ciebie — ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz i my wiemy o tym,
chcesz, byśmy wszyscy tu legli pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Nic nam nie zrobisz — masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić…
Śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska — zwycięska — narodzi
i po tej ziemi ty nie będziesz chodzić,
czerwony władco rozbestwionej siły
Aleksander P "gnojek" nie będzie zadowolony. Trudno, rodziny się nie wybiera.
O wujkach Wodza PiSał?
Nie, o takich: Ignacy Feuerberg, Ferdynand Chaber to ci ważniejsi. Pomniejszych politruków pominę.
Wasz przedwojenny Führer Bolesław Piasecki nie miał oporów z nimi współpracować.
Po pierwsze nie mój. Po drugie zapłacił za to życiem syna, co jest dowodem, że Żydom nie należy wierzyć i wchodzić z nimi w układy. Po trzecie, jakby Chaber i Feuerberg byli przesłuchiwani przez Sierowa to by przyznali się do napisania Main Kampf. Oczywiście nie zmienia to faktu, że Piasecki postąpił jak ostatni łajdak.
Innymi słowy, gumowy kręgosłup jak cała wasza prawicowa bolszewia. Głośniej huknąć i już jesteście na kolanach.
A jaki interes miałaby ACz w pomaganiu powstańcom? Wspólne pokonanie niemców? Ilu ZSRR miał żołnierzy, a ilu walczyło w Warszawie? I dlaczego miałaby pomagać polskiemu, czyli prawicowemu rządowi emigracyjnemu? To nie była zabawa, tylko wojna, a wojna jest przedłużeniem polityki.
Dla mnie osobiście Powstanie Warszawskie to żałoba po moim Dziadku, którego straszny los nie pozwolił mi poznać i usiąść na jego kolanach, obok wielu innych kuzynów którzy stracili życie w Powstaniu. Natomiast sama ocena Powstania jest trudna. Myśląc o Powstaniu, trzeba pamiętać o Teheranie, o utajnieniu tzw. sprawy polskiej. Osobiście w kwestii oceny przychylam się do pewnej opinii wyrażonej, może nie na temat bezpośrednio Powstania, ale szerzej ODPOWIEDZIALNOŚCI przez Romana Dmowskiego w felietonie: „Polityka polska i odbudowanie państwa”, gdzie pisał m.in. „Żołnierz jest odpowiedzialny za to tylko, czy jest dobrym żołnierzem, za swą odwagę, wierność, obowiązkowość. Dowódca jest odpowiedzialny za to, jak tym żołnierzem kieruje. Polityk jest odpowiedzialny za samo użycie wojska. Mnie tu obchodzą tylko politycy, tylko organizatorowie zbrojnych poczynań. I od początku tylko nimi się zajmuję”.
W zasadzie nie przeglądam już lewackiego OkoPress (szkoda czasu). Wyjątkowo zajrzałem w związku z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego.
Otóż. Dla nas rodowitych Warszawiaków każde ścierwo lewackie niech wie – kto podniesie rękę na naszą warszawską świętość (tj. Powstanie Warszawskie), temu ta ręka będzie odrąbana. Czy wyraziłem się jasno?
Co do meritum. Przed Powstaniem Warszawskim nie było wiadome jaki będzie jego wynik (dopiero po jego zakończeniu wynik stał się wiadomy).
1) Było oczekiwanie, że z pomocą przyjdą alianci: (a) Sowieci – w lipcu 1944 radiostacja „Błyskawica” prosowieckiego ZPP nawoływała: „Warszawiacy uderzcie na Niemców. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę” (b) zachodni alianci (przypomnę, że później Sowieci zabronili zachodnim aliantom na lądowanie ich samolotów z pomocą walczącej stolicy na swoich polowych lotniskach). Sądzono, że powstanie w istniejącej sytuacji będzie trwało maksymalnie jeden tydzień.
2) Pod koniec lipca 1944 Niemcy wydali zarządzenie o stawieniu się 100 tys. Warszawiaków do robót fortyfikacyjnych – co wzmogło atmosferę powstańczą.
Moim zdaniem sytuacja była rodem z klasycznej tragedii – każdy wybór był de facto zły.
Pomiot nazistów i rozłamowców z NSZ niech stuli swoje faszystowskie pyski, bo w PW, jeżeli ich ojcowie w ogóle brali udział, to głównie po to aby wyłapywać i mordować Żydów.
Żydowskie UB powstało tylko po to, żeby mordować ocalałych powstańców. Tych co nie udało się zabić w katowniach, żydowscy sędziowie skazywali na karę śmierci.
Język jest tak plugawy, że nie warto polemizować.
Ścierwo lewackie czy ścierwo prowincjonalne mieści się kanonach kultury prawicowej?
"Byłem całkowicie zaskoczony wybuchem powstania w Warszawie. Uważam to za największe nieszczęście w naszej obecnej sytuacji. Nie miało ono najmniejszych szans powodzenia, a naraziło nie tylko naszą stolicę, ale i tę część Kraju, będącą pod okupacją niemiecką, na nowe straszliwe represje. (…) Chyba nikt uczciwy i nieślepy nie miał jednak złudzeń, że stanie się to, co się stało, to jest, że Sowiety nie tylko nie pomogą naszej ukochanej, bohaterskiej Warszawie, ale z największym zadowoleniem i radością będą czekać, aż się wyleje do dna najlepsza krew Narodu Polskiego.
Byłem zawsze, a także wszyscy moi koledzy w Korpusie zdania, że w chwili, kiedy Niemcy wyraźnie się walą, kiedy bolszewicy tak samo wrogo weszli do Polski i niszczą tak jak w roku 1939 naszych najlepszych ludzi – powstanie w ogóle nie tylko nie miało żadnego sensu, ale było nawet zbrodnią.
Jest oczywiście jasne, że nie ma słów, które by mogły wyrazić nasz najwyższy podziw i dumę z powodu bohaterstwa naszej Armii Krajowej i ludności stolicy. Jesteśmy z nimi każdym tętnem naszej krwi. Przeżywamy głęboko tę tragedię i naszą bezsilność w tej chwili, by im pomóc. Wszystkie nasze boje od Monte Cassino przez Ankonę do Linii Gotów wydają się nam małe wobec walki w stolicy."
To jest cytat. Kto jest autorem tekstu?
Generał Władysław Anders.
Dylematy decyzji co do wybuchu powstania w Warszawie:
1. Brak uzgodnienia z sowietami i zachodnimi aliantami z obawy przed odmową. Polska była sprzedana przez Roosevelta Stalinowi (co nie do końca było tajemnicą).
2. Brak uzgodnienia z organizacjami nie podporządkowanymi AK.
3. Zbyt wczesny wybuch – zgniecenie powstania przez Niemcy; zbyt późny – Armia Czerwona będzie postrzegana jako zwycięzca.
4. Chęć zemsty nad szwabami zaczęła dominować nad rozwagą. Mógł nastapić niekontrolowany, oddolny wybuch, podsycany też przez prosowiecką radiostację "Błyskawica".
Na jednej z narad szef sztabu KG AK gen. T. Pełczyński na wątpliwość Delegata na Kraj Jankowskiego: "Co się stanie, jeśli sowiety powstrzymają swój marsz" odpowiedział" "Wtedy Niemcy nas wyrżną".
5. Decyzja szefa dystryktu Fischera o 100 tys. Warszawiaków mających budować fortyfikacje obronne Warszawy spowodowała rozdźwięk decyzyjny.
Ponadto: źle rozpoznano wartość bojową wojsk niemieckich w okolicy Warszawy i niewłaściwie rozpoznano ruchy wojsk sowieckich.
Powtórzę: sytuacja jak w klasycznej tragedii – nie było dobrej decyzji.
http://retropress.pl/wiadomosci/powstanie-warszawskie-innej-strony
Jestem zniesmaczona Twoim wpisem. Jest po prostu chamski. Obrażasz ludzi, dziennikarzy portalu i czytelników, którzy tutaj szukają informacji. Nie życzę sobie żadnych "ścierw" ani "lewaków". Opamiętaj się człowieku!
Jak śmiesz wypowiadać się w taki tonie i takimi słowami?! To słowa mentalnego motłochu, a nie rodowitych warszawiaków.
Mój Ojciec bronił Warszawy w 1920 r. przed bolszewicką nawałą; w Powstaniu Warszawskim, już 2 sierpnia, stracił rękę i zakończył chwalebną walkę. Przynieśli go do domu koledzy z oddziału (z opatrunkiem na ogromnej ranie, bo Niemiec odstrzelił mu również kawałek obojczyka) i oddali pod opiekę żonie, która czekała na niego z moją starszą wówczas 5-letnią siostrą. Ponoć miał być bezpieczniejszy niż w szpitalu…
A miesiąc później moja Mama uciekała z płonącej Warszawy z ciężko rannym mężem i małą córeczką, z jednym tobołkiem. Wrócili w lutym 1945 r. do niczego – nie było ich domu, nie było miasta. Zgliszcza jak okiem sięgnął…
A Ty mi tu wyjeżdżasz z jakimiś dylematami wojskowego dowództwa Powstania?! To była bezbrzeżnie nieodpowiedzialna decyzja polityczna: mord na ludności cywilnej Warszawy i mord na żołnierzach AK.
Studiuj dalej materiały źródłowe, zacznij tylko wyciągać wnioski i miej odwagę na racjonalną ocenę tego, co się stało.
Słuszne uwagi. W dowództwie Powstania byli oficerowie dyplomowani, którzy jeszcze w podchorążowce byli uczeni tego, co robi dowódca przed wydaniem rozkazu bojowego: są to m.in. analiza zadania, ocena położenia, siły przeciwnika, siły własne, pogoda, sąsiedzi i parę innych. Owi dowódcy nie rozpoznali dostatecznie sił przeciwnika, ani sił i zamiarów Sowietów. Skąd mieli pewność, że Sowieci będą zdobywać miasto położone na wysokim brzegu szerokiej rzeki? Zapytania można mnożyć. A co powiedzieć na tromtadracką wypowiedź Okulickiego, że żołnierz polski zdobywa swą broń na wrogu. Żołnierze poszli do Powstania, bo byli żołnierzami. Niech ich zadaniem jest zajmować się strategią i polityką. To zadanie dla Dowódców Komendy Powstania, którego nie wykonali. Dlatego wniosek końcowy jest taki: Powstańcom Chwała! Dowódcom wała!
>Opamiętaj się człowieku!
Apele do warszawskich słoików? Jak ktoś cierpi na kompleks niższości to apelem do rozumu mu nie pomożesz. Takie buty.
Ferdynant popełniłeś wyjątkowo prostacki tekst
Krzysztof Skladanowski: na ciebie nie ma potrzeby pohukiwać. Z własnej nieprzymuszonej woli będziesz służył żydom. Z resztą czynisz to od dawna. Będziesz niedługo miał okazję. RAPORT JUST ACT już się ukazał. Linku nie podaje bo zapewne dostałeś go służbowo. Szalom.
Doopa boli, więc wyj, może coś ci ulży.
Dziwię się, że admin pozwala tym prawilnym ciotom pisać te idiotyzmy. Czasem się czuję jakbym wdepnął w takie goowno jak niezależna.pl
Gnojku, ty śmierdzisz bez wdeptywania w cokolwiek. Jak każdemu lewakowi, marzy ci się cenzura. Tatuś zapewne pracował na Mysiej, więc geny masz cenzorskie i donosicielskie.