W początkującej polskiej debacie na temat migracji i integracji imigrantów i uchodźców pojawiło się kilka wątków, których autorzy próbują wyciągnąć wnioski z niemieckich doświadczeń:
- że migranci, którzy w 2015 roku przybyli do Niemiec, rzekomo „nie chcieli pracować, lecz liczyli jedynie na zasiłki”,
- że ich większość jest do dziś bezrobotna,
- że wobec tego uchodźcy z tych samych krajów, których wnioski o azyl i ochronę Polska powinna (w świetle prawa międzynarodowego) rozpatrywać, też potem nie pracowaliby. I albo próbowali przedostać się do Niemiec (aby tam „żyć z socjalu”) albo żyliby z zasiłków w Polsce (gdzie jednak poziom świadczeń społecznych jest o wiele niższy niż w Niemczech).
Jak te twierdzenia wyglądają w świetle niemieckich statystyk i badań?
Sporo uchodźców rzeczywiście w Niemczech nie pracuje
Sytuację przybyłych w 2015 roku i potem do Niemiec uchodźców można ustalić na podstawie danych: Federalnej Agencji Pracy w Norymberdze (Bundesagentur für Arbeit, BfA), Federalnej Agencji do spraw Migracji i Uchodźców (Bundesagentur für Migration und Flüchtlinge, BAMF) i na podstawie panelu prowadzonego przez Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką (Deutsches Institut für Wirtschaftsforschung, DIW).
Wynika z nich, że większość imigrantów przybyłych w okresie 2013-2016 nie pracuje.
Najbardziej szczegółowe dane pochodzą z badania panelowego, w którym uczestniczy 8000 osób (migrantów i nie-migrantów). Badacze pytają ich regularnie o sytuację społeczną i ekonomiczną. Do października 2018 roku 35 procent przybyłych do Niemiec w okresie 2013-2016 znalazło stałe zatrudnienie. Dwie trzecie korzystało z transferów socjalnych. Wśród nie-imigrantów poziom zatrudnienia wynosił w 2018 roku 69,4 procent, a wśród wszystkich migrantów – 50 proc.
Ale już według ostatnich danych BfA z jesieni 2021 roku, poziom zatrudnienia wśród imigrantów z 2013-2016 roku wzrósł do prawie 50 procent.
Zmiana na niemieckim rynku pracy
Można by więc powiedzieć, że imigranci z tego okresu integrują się szybciej na rynku pracy niż ich poprzednicy z lat 90. z byłej Jugosławii. Jest to jednak porównanie tak samo niedorzeczne jak porównania z emigrantami z Polski w latach 80. i 90.
Zmieniła się sytuacja: wtedy w Niemczech panowało prawie dwukrotnie większe bezrobocie, a dziś niemieckiej gospodarce brakuje rąk do pracy. Zwłaszcza w niskopłatnych i nie wymagających fachowego wykształcenie sektorach, w których pracuje większość imigrantów, którzy znaleźli pracę.
Imigranci z Polski wówczas mieli zupełnie inną sytuację – znaczną ich część emigrowała do Niemiec „na papierach niemieckich”, więc mogła, inaczej niż uchodźcy polityczni, od razu pracować. W latach 80. i 90. niemieckie prawo o obywatelstwie było jeszcze bardzo restrykcyjne, zostało ono dopiero zreformowane w 2003 roku. Dzięki temu wielu imigrantów z Polski miało łatwiejszy start na rynku pracy niż ich konkurenci z innych państw spoza Wspólnot Europejskich i Unii Europejskiej.
Z badań panelowych wynika, że spore są różnice w zatrudnieniu między migrantami i migrantkami. Wynika to z patriarchalnych stosunków rodzinnych, ale też z faktu, że kobiety bardzo często samotnie wychowują dzieci (dlatego, że partner nie żyje, albo że gdzieś po drodze czeka na pozwolenie, aby dołączyć do rodziny), tylko 2 procent mężczyzn to samotni ojcowie.
To, czy członkowie jakiejś grupy pracują, nie zależy tylko od tego, czy chcą pracować, ale przede wszystkim od tego, czy jest dla nich praca. Czy rynek pracy jest wystarczająco elastyczny, aby ich wchłonąć, i jakie mają alternatywy. Obecnie warunki są bardzo dobre. Niemiecki rynek pracy wsysa chętnych do pracy z całego świata.
Główna przyczyna to demografia: rocznie kilkaset tysięcy obywateli i mieszkańców Niemiec emigruje do innych państw UE, USA, Kanady, Australii i krajów azjatyckich. Rekordowy napływ uchodźców w 2015 roku de facto jedynie wyrównał ubytek z 2014 roku, kiedy 800 tys. Niemców opuściło swój kraj. Wtedy niemiecki rząd próbował przekonać rządy krajów bałkańskich, których obywatele dołączyli do tej wielkiej wędrówki, aby ich przyjęły z powrotem. Ale potem minister zdrowia Jens Spahn objeżdżał te same kraje, rekrutując tam personel do niemieckich domów dla starców, aby uzupełnić personel, którego brakuje w wyniku zmian demograficznych.
Starzejące się społeczeństwa potrzebują opiekunów
Ta sytuacja się jeszcze zaostrza, do 2035 roku udział pokolenia 65+ (rencistów i emerytów) wzrośnie do 22 procent. Potrzeba będzie więcej pielęgniarek i pielęgniarzy dla niemieckich seniorów. Ale tak samo brakuje pracowników w logistyce, w usługach i w budownictwie.
Program ustępującego rządu federalnego przewiduje, że przyjmowanych będzie do 200 000 imigrantów rocznie. W 2021 roku przyjechało jednak jedynie nieco ponad 100 000. Aby zaspokoić potrzeby systemu emerytalnego, opiekuńczego i ochrony zdrowia, Niemcy rocznie powinni osiedlać u siebie przynajmniej 400 tys. imigrantów.
Z tego względu jest akurat dobrze, że 2/3 uchodźców z 2015 roku to mężczyźni poniżej 25 lat, a imigranckie rodziny często mają więcej dzieci niż „rodowici Niemcy” – przybysze nie obciążą zanadto systemów opieki.
Problem polega jednak na tym, że niemiecka biurokracja nie nadąża z uznawaniem umiejętności zawodowych nowoprzybyłych. Wielu uchodźców nie jest też w stanie udowodnić swoich kwalifikacji (bo zostawili dokumenty albo stracili je podczas ucieczki).
Dlatego wielu pracuje poniżej kompetencji. Udział imigrantów wśród zatrudnionych na niestabilnych warunkach jest też o wiele większy niż wśród nie-migrantów. W 2018 roku 69 procent wszystkich pracujących migrantów miało tylko umowy o pracę na czas określony.
Pandemia jeszcze pogorszyła ich sytuacje, bo spowodowała wzrost bezrobocia w niskopłatnych usługach i pośród pracujących na podstawie umów cywilno-prawnych i umów zawartych na czas określony, gdzie proporcjonalnie najwięcej migrantów znalazło zatrudnienie.
„Imigracja po zasiłki” nie dotyczy uchodźców
Mało kto jednak w okolicach 2015 roku imigrował do Niemiec licząc jedynie na zasiłki – z kilku powodów.
Po pierwsze, wówczas procedury w BAMF trwały jeszcze wiele miesięcy, a nawet lata, a podczas trwania postępowania o nadanie statusu ochrony lub azylu nie wolno w Niemczech pracować. Wnioskodawcy wtedy mają wtedy prawo tylko do minimalnej pomocy społecznej, mieszkają w wyznaczonych miejscach i nie mają prawa przemieszczania się nawet na terenie Niemiec.
Prawo do zasiłków dla bezrobotnych i do pomocy społecznej mają obywatele Niemiec i (pod pewnymi warunkami) imigranci z innych krajów członkowskich UE. Natomiast przybyszy z krajów spoza UE takiego prawa w ogóle nie mają, dopóki nie mają uregulowanego prawa pobytu. W zależności od okresu i kraju związkowego (to one odpowiadają za ośrodki dla uchodźców) uchodźcy przed nadaniem statusu otrzymali tylko bony na żywność.
Głośne przypadki dużych grup imigrantów, którzy z licznymi rodzinami korzystali ze świadczeń społecznych w najtańszych dzielnicach dużych miast, dotyczyły zazwyczaj obywateli innych państw UE, przeważnie z Polski, Bułgarii i Rumunii.
Na skutek orzecznictwa niemieckich sądów (i częściowo też Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości) ograniczono prawo do zasiłków dla nowoprzybyłych imigrantów z innych państw UE i do ludzi, którzy są w stanie udowodnić, że aktywnie szukają prace.
Po drugie, o chęci olbrzymiej większości uchodźców z 2015 roku, aby się integrować i znaleźć szybko pracę, świadczy determinacja, z jaką zaczęli się uczyć niemieckiego. Do 2020 roku, już dwie trzecie mówiło nawet w domu po niemiecku.
Po trzecie, okazało się, że odsetek migrantów pracujących na własny rachunek (działalność gospodarcza) wśród wszystkich migrantów jest wyższy niż ten sam odsetek wśród nie-migrantów. Nie musi to świadczyć o tym, że uchodźcy są bardziej samodzielni i przedsiębiorczy niż „rodowici Niemcy”, raczej świadczy to o ich dyskryminacji w dostępie do etatów, albo o ich relatywnie niższych kwalifikacjach na rynku pracy.
Ale gdyby im chodziło tylko o „imigrację w niemiecki socjal”, nie podjęliby trudu uruchomienia i zarejestrowania własnej działalności, lecz udaliby się do urzędu pomocy społecznej po zasiłki.
W Polsce byłoby inaczej
Te doświadczenia są jednoznaczne: uchodźcy chcą pracować i często pracują dużo poniżej ich kwalifikacji, coraz więcej znajduje pracę, ale jest to praca w najgorszych segmentach rynku pracy. Nie muszą się obawiać oskarżeń, że „zabiorą rodowitym Niemcom miejsca pracy”, bo w Niemczech panuje systemowy i długotrwały brak rąk do pracy.
Nie da się tych doświadczeń przenieść do Polski: nie ma tu sieci etnicznych dla obywateli Syrii, Iraku, Iranu, Turcji (stąd jest coraz więcej wniosków o azyl i ochrony w Niemczech), Somalii, Erytrei, Nigerii i Gruzji. Znaczące sieci etniczne, które mogłyby spowodować chęć migrantów, aby się osiedlić w Polsce, istnieją tylko wśród Gruzinów i (od niedawna) Afgańczyków.
Podczas gdy jednak do Niemiec trafiło przed przejęciem władzy przez Talibów wielu Afgańczyków niemających związków z wojskami państw zachodnich, to w Polsce znajdują się prawie wyłącznie właśnie tacy afgańscy uchodźcy: mają dobre wykształcenie, kompetencje kulturowe i znają język angielski i polski, bo pracowali z Wojskiem Polskim. Więc dadzą się łatwo integrować.
Sytuacja demograficzna i rynek pracy w Polsce niewiele różni się od Niemiec, ale poziom wynagrodzeń i świadczeń społecznych jest dużo niższy. To z tego powodu myślą o przeniesieniu się do Niemiec. Jednocześnie jednak ci, którzy w Polsce zostają, chcą pracować – nie utrzymają się z zasiłków.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
To nastepny fejk,, ktory moglby wyjasnic Bachmann. Niemcy w tym roku przyjeli 10 tys. osob, ktore przeszly przez Polske (co swiadczy tez o slutecznosci naszej SG,mimo stanu wyjatkowego i 18 tys.funkcjonariuszy na granicy). Partie koalicyjne od tygodni wyrazaja gotowosc do przyjecia systemu relokacji. Natomiast trudno, zeby Niemcy sami mieli przejmowac solidarnosciowy mechanizm,bo Polsce sie nie chcialo pomoc w 2015,a teraz sama zada pomocy. Nie mam pojecia,skad ta nieuswiadomiona nienawisc wobec muzulmanow (przy czym akurat z Syrii,czy Erytrei doeicera sporo chrzescijan),skoro to akurat z rak chrzescijan zgineli obywatele Polski,nie z rak muzlmanow. A w Niemcech wiecej osob zginleo w zamachach skrajnej prawicy…
Nie ma to jak podawać fałszywą tezę i pytać "dlaczego?" 😀
Obawiam się, że rzeczowa analiza problemu uchodźców nie przebije się przez wał histerii anty-imigranckiej starannie budowany przez Jarosława Polskę-zbawa od 2015 roku. Przykładem jest powyższy wpis Alicji: "rękami i nogami".
Jak zawsze kiedy pojawia się temat imigrantów od razu pojawiają się komentarze tych samych pisowskich ścierwojadów.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Wykształconych imigrantów to chce większość krajów, bo to realny zysk. Nie trzeba płacić za ich edukację i studia, dostaje się od razu gotowego podatnika. Natomiast tych co siedzą na granicy nie chcą nawet Niemcy. Łukaszenko nadawał propagandę że Niemcy zabiorą 2 tys z nich, Niemcy wytrwale dementują.
Ty ich osobiscie znasz i sprawdziles no i dotego stwierdziles kto ma zyc a kto nie?
Tak przygłupie. Bambusy nawet czytać nie potrafią skoro nie wiedzą gdzie leży Białoruś, a gdzie Niemcy.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ta "bo zostawili dokumenty albo stracili je podczas ucieczki" – świadomie niszczą dokumenty by z premedytacją utrudniać Służbą Granicznym weryfikację i odkładać w czasie ich deportacje
I w efekcie pozbawiać się tysiąca możliwości funkcjonowania w państwach cywilizowanych "na złość Polakom" pokroju Geralda Cara. Genialny jesteś.
Na złość procedurom, które przewidują deportacje niepiśmiennych bambusów i kryminalistów.
Błagam, nie rozśmieszajcie mnie tymi swoimi absurdalnymi stwierdzeniami. Wczujcie się w sytuację uciekinierów. Myślicie, że zabierzecie wszystko co niezbędne do życia w "nowym świecie"? W poczuciu zagrożenia, że za chwilę ktoś może wejść z karabinem do domu? Znacie tamtejszą sytuację? Proszę o trochę refleksji i racjonalnego myślenia.
Nic z tego nie rozumiem. Skoro Niemcom zabrakło w tym roku 100 tys. imigrantów, to o co ta cała awantura na granicy z Białorusią. Łukszaszenka w bezpieczny sposób (nie potonęli w morzu) dostarczył do Europy kilkanaście tysięcy lepiej sytuowanych (obrotnych albo wykształconych) imigrantów. Czemu Niemcy nie zadeklarowały od razu gotowości, że przyjmą ich od nas "z pocałowaniem w rękę"? Ci ludzie są "torturowani" na granicy, a Niemcom brakuje imigrantów? I naciskają na Łukaszenkę, żeby ich odsyłał, zamiast mu dziękować i prosić o więcej? Kupy się to nie trzyma.
Już dawno to pisałem. Nie patrzmy na Niemcy. Polska powinna przyjąć tych nieszczęśników; umieścić w wygodnych obozach; po przystosowaniu do życia w Polsce, powoli ich asymilować i na koniec podziękować Łukaszence. Szlag by go trafił.
Zapytaj o to TĘ WŁADZĘ, polski rząd.
Zamiast odpowiedzi przytoczę Wam dwa przykłady:
1. Pewien Cygan (tak, użyję tego popularnego określenia, będę niepoprawny politycznie) pracuje. Dziwicie się, że pracuje? On CHCE pracować. Mimo braku wykształcenia ma niesamowity potencjał, jednocześnie wiedzę. Instynktownie wie jak w trudnej sytuacji postąpić, co zrobić. Oferowana jest mu wyłącznie umowa o dzieło. Nic innego. Powód? Sami wiecie jakie są uprzedzenia w TYM kraju, jak się Romów postrzega.
2. Małżeństwo (inżynier – specjalista w budowie mostów, stomatolog). Oboje uciekli z Syrii, bo zostaliby zastrzeleni. Zostawili wszystko. Trafili do Polski dzięki temu, że jego brat mieszka tu od wielu lat, jest poważanym lekarzem. Nie mieli ze sobą NIC, żadnych dokumentów. Dało się odtworzyć wszystko, trochę to trwało. Oni mieli szczęście.
A teraz wyobraźcie sobie, że jakiś sąsiedni kraj najeżdża na Polskę. Uciekacie. Bierzecie ze sobą wszystko? Uniesiecie? Wyobraźcie sobie, że macie wszystko co niezbędne do osiedlenia się w nowym miejscu, kiedy czujecie zagrożenie, jednak komentarze krytykujące/negujące obecność uchodźców są – delikatnie mówiąc – przesadzone.
Dlatego radzę włączyć tryb racjonalnego myślenia, bez czytania innych komentarzy i poddawania się ich wpływom.
Pierwszych uchodźców poznałem w będąc dzieciakiem, gdzieś w połowie lat '70 ubiegłego wieku. W Polsce, był PRL, tak krytykowany dzisiaj, oczerniany. Myślicie, że teraz jest lepiej? I nie mówię o sklepach, zaopatrzeniu. Mówię o życiu.
Mam taką uwagę do Kolegi wypowiedzi, chodzi mianowicie o to przytoczone małżeństwo w pkt. 2: "Małżeństwo (inżynier – specjalista w budowie mostów, stomatolog)". Czy ona jest specjalistką w budowie mostów, a on stomatologiem, czy też odwrotnie on – inżynierem, a ona stomatolożką? To jest zupełnie nie do odszyfrowania. Warto używać feminatywów, a wypowiedź będzie czytelna.
Bo w ten sposób zachęciliby kolejnych do przybywania w ten sposób i jednocześnie finansowali reżim Łukaszenki. Jeśli brakuje im rąk do pracy prościej przyjąć legalnych migrantów ekonomicznych.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"poziom zatrudnienia wśród imigrantów z 2013-2016 roku wzrósł do prawie 50 procent." Muszę, ci grzesiu przyznać rację: większość nie pracuje. Ale jak to się ma do 85 procent niepracujących, którymi tak chętnie rzucałeś przy innych okazjach? Natomiast twoje "i nie będzie pracować" to jedynie efekt twojej chorej wyobraźni "hard level".
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"2/3 uchodźców z 2015 roku to mężczyźni poniżej 25 lat,"
"poziom zatrudnienia wśród imigrantów z 2013-2016 roku wzrósł do prawie 50 procent"
Z czego żyje połowa z nich?
Dwie trzecie korzystało z transferów socjalnych. Wśród nie-imigrantów poziom zatrudnienia wynosił w 2018 roku 69,4 procent, a wśród wszystkich migrantów – 50 proc.
te dane mowia wszystko: sprowadzono kilka milionow ludzi,rzekomo wyksztalconych, mlodych i po kilku latach 2/3 ciagnie zasilki czyli sie do nich doplaca a polowa nie pracuje…good deal, juz widze jak 25 letni Ahmed bedzie pracowal w domu starcow…
Artykuł jest bardzo niespójny. Najpierw napisano, że w 2018 roku wśród imigrantów pracowało 50%, potem, że w 2021 poziom ten wzrósł do 50%. Wiec wzrósł czy nie wzrósł. Inne dane też podane są w sposób chaotyczny. Dyskusja na temat migrantów jest nam potrzebna, ale dotycząca ich integracji, jaka liczba imigrantów jest bezpieczna dla państwa, nie stwarza problemów. Taka dyskusja powinna dotyczyć całej Europy. Może należy wprowadzić europejską zieloną kartę? Może jeżeli ci ludzie chcą u nas pracować to przyjmować tych, którzy mają odpowiednie wykształcenie zawodowe.
Niestety zle z recherchowane dane i nieco zle z interpretowane. Patrzac sie na uchodzcow z roku 2015 nalezalo by tak samo uzwglednic, jaka liczba ma w ogole pozwolenie na prace, ilu ma prace na okreslony czas i ilu prowadzi dzialalnosc. Tutaj przedstawiono tylko liczbe pracujących na umowe stałą (50%). Uwzględniając wszystko razem, wychodzi ze wsrod tych, ktorzy pracujac mogą, pracuja ponad 3/4 (uwzgledniajac wszystkie formy zatrudnienia oraz dzialalnosci). Dla tych ktorzy twierdza ze niemcy doplacaja, do zadnej grupy przybyszy niemcy nie doplacaja, a bylo ich kilkanascie od lat 50 tych.
skoro w tekscie napisano,ze "Dwie trzecie korzystało z transferów socjalnych" to w jaki sposb panstwo do nich nei doplaca? a kilka lat utrzymywanai w osrodkach, nauka jezyka itp itd to nie koszt? i niby oddadza to z podatkow gdy wiekszosc z nich robi za minimalna i pobiera jakies zapomogi? poza tym skoro to taki swietny biznes to dlaczego nie chca tych kilku tysiecy z Bialorusi? jedno slowo, podjezdzaja autobusy zabieraja te pare tysiecy ludzi i po problemie a dla Niemiec czysty zysk…tylko jakos nie chca….
Nie chca, bo to sprawa polityczna, chodzi o Lukaszenko, on nie ma na nich zarabiac i chce sie miec kontrolle, te 2 czy 10 tys. to smiechu warta sprawa ale mamy podkrecac bizness lukaschenki? Liczbami niestety Oko press troche robi bledy i pozatym niemcy sie patrza dlugowzrocznie. Wiesz ze naukowcy i wlasciciele firmy Biontech sa imigranci 1. i 2 generacji? Minister rolnictwa tak samo i wiele tysiecy innych prowadzacych firmy, lekarzami i nawet czlonkami Bundestagu. Sa wyliczenia ze na kazdej grupie przybyszy Niemcy zarobili, 2,3 lub 4 Generacja. Dlugowzrocznie… Najwiekszym podatnikiem miasta Mainz jest wlasnie ta firma, ktora sie pewnie tez szczepiles, Biontech (Pfizer jest tylko producentem).
Czytelnicy OKO na pewno czuja się potwierdzeni w swoich poglądach, jednakże artykuł nie oddaje w żadnym stopniu rzeczywistości. Migranci otrzymują zasiłki. które się wprawdzie inaczej nazywają, ale są praktycznie równe w wysokości do normalnych zasiłków socjalnych. Problemy mieszkaniowe załatwia za nich państwo. Z legend o "lekarzach i inżynierach, którzy w czasie ucieczki pogubili dokumenty" śmieją się w międzyczasie sami Niemcy. Problemem nie są migranci, którzy gdzieś pracują, ale ci, którzy znaleźli "zatrudnienie" w przestępczości, albo żyją z normalnego zasiłku. Wystarczy się przejść przez ulice dworcowe niemieckich miast, aby zrozumieć problem. Ponadto. inaczej niż Polacy albo Chińczycy w Niemczech czy Ukraińcy w Polsce, migranci z Bliskiego Wschodu mają tak odmienną kulturę, że przez całe pokolenia się nie integrują. Ich kultura daje im do tego wygodne uzasadnienie: ludzie z Zachodu są brudnymi niewiernymi, a poza tym kolonialistami i rasistami, których psim obowiązkiem jest na nich płacić. Czytelnikom OKO to rozumowanie na pewno nie jest obce; w stosunku do Niemców takie rozumowanie jest bliskie wszystkim Polakom.