0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: il. Iga Kucharska / Fot. Mikołaj Maluchnikil. Iga Kucharska / ...

O tym, jak rozwija się polski serial, Marcel Wandas z OKO.press rozmawia z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, autorką bloga Zwierz Popkulturalny. Pod takim pseudonimem jest obecna w mediach społecznościowych. Jest też współautorką podcastu ZVZ.

Rozmawiamy między innymi o dobrej passie polskiego serialu. Rośnie liczba polskich produkcji, jest też więcej pieniędzy, które idą nie tylko na gaże aktorów, ale i dopracowanie zdjęć, scenografii i efektów specjalnych.

Produkcje serialowe mogą zapewnić aktorom popularność i możliwość podejmowania nowych wyzwań artystycznych – nie ma wątpliwości nasza rozmówczyni.

Przypominany serial „Artyści” z 2016 roku, który opowiadał o losach stołecznego teatru, w którym aktorzy próbują rozwijać się, ale i wiązać koniec z końcem. Jeden z aktorów desperacko podejmuje się pracy w serialu – telewizyjnym tasiemcu. To dla niego nadzieja na szybki zarobek i spłatę kredytu mieszkaniowego, ale nie na poprawę swojej pozycji zawodowej.

Dziś, osiem lat później, aktor miałby pewnie większy wybór, a niektórych z ról w serialach nie musiałby się wstydzić. W polskie produkcje inwestują największe światowe platformy streamingowe. Duże pieniądze i ambicje pojawiają się też w niektórych produkcjach tradycyjnych telewizji.

Seriale polskich twórców lądują na Netfliksie, sporo inwestuje w nie też SkyShowtime czy Canal+. Hitami okazały się polskie „The Office” i „1670” – komedie pokazujące polską autoironię i specyficzne dla nas poczucie humoru.

”Trudno traktować je już jako produkcje, w które aktorzy angażują się tylko po to, by na przykład spłacić kredyt. Być może tak było na początku lat dwutysięcznych, czy trochę nawet później, kiedy te produkcje serialowe w Polsce rzeczywiście nie stały na szczególnie wysokim poziomie” – mówi nam Czajka-Kominiarczuk. – „Od tamtego czasu dużo się zmieniło. Gra w polskim serialu nie oznacza już tego, że ogląda nas jedynie procent osób oglądających polską telewizję. Dzięki streamingowi seriale zaczęła oglądać dużo szersza grupa osób” – przekonuje

Czy jednak przekłada się to na jakość scenariuszy? Przecież to one w pierwszej kolejności wciągają widzów i przekonują ich do oglądania.

Opinie są podzielone, a niektórzy z odbiorców polskich produkcji narzekają na luki fabularne czy sztywność i brak naturalności w dialogach. Emocje wywołuje również poczucie humoru, czy raczej jego brak u twórców seriali komediowych, którzy próbują odnaleźć się w gatunku, który nie ma w Polsce ani dobrej prasy, ani długich tradycji.

Dyskusje o poczuciu humoru nie zawsze mają sens, ale na pewno cieszy to, że odchodzimy od zapatrzenia w amerykański typ komedii – przekonuje Katarzyna Czajka-Kominiarczuk.

”Bariera językowa między nami a językiem angielskim sprawia, że po prostu nie czujemy tego, co może brzmieć nienaturalne sztuczne. Nasza główna ekspozycja na amerykański język mówiony odbywa się za pośrednictwem filmów i seriali. A przecież nikt nie mówi tak jak w »Sukcesji«” – mówi nam publicystka. Zwraca też uwagę, że próba porozumienia się z Amerykanami językiem podsłyszanym w serialach i filmach też nie jest najlepszym pomysłem – bo nikt nie rozmawia przecież tak, jak w telewizji.

Producenci seriali postrzegają polski rynek jako atrakcyjną przestrzeń i stawiają na polskie pomysły. Na platformie Max można oglądać kolejny serial „Odwilży”, mimo że wcześniej środkowoeuropejski oddział HBO (z którego wywodzi się platforma) ogłosił rezygnację z polskich produkcji.

Wysoki budżet i międzynarodowe ambicje lokuje w Polsce również Netflix. Na przyszły rok zapowiada serialową superprodukcję „Heweliusz”, opowiadająca o zatonięciu promu „Jan Heweliusz” podczas sztormu na Bałtyku.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze