"Ja ten czyn, pani prokurator, zrobiłam świadomie, przyjechałam świadomie do Płocka, aby stanąć po stronie osób szykanowanych, aby stanąć po stronie osób, które Tadeusz Łebkowski włączył w mowę nienawiści. Ja ten czyn rozumiem, jako swój obowiązek" - mówiła przed sądem Elżbieta Podleśna.
"Wczoraj, szykując się do tej rozprawy, zapytałam geja, lesbijkę, osobę biseksualną i osobę transseksualną, co chciałyby usłyszeć dziś na tej sali. Bardzo mnie zdziwiło, żadna nie powiedziała o osobistych prześladowaniach, jakich doświadczała... Żadna nie powiedziała o ucisku, żadna nie powiedziała o dyskryminacji. Poprosiły żeby na tej sali było mówione o szacunku i o odpowiedzialności. Odpowiedzialności za dzieci i młodzież. Za to, aby mogły dorastać w Polsce bez strachu przed prześladowaniami" - mówiła 17 lutego 2021 Elżbieta Podleśna w sądzie w Płocku.
W środę 17 lutego 2021 w Sądzie Rejonowym w Płocku odbyła się druga rozprawa w procesie przeciwko aktywistkom, które rozklejały w okolicach kościoła św. Dominika w Płocku wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą w reakcji na homofobiczny wystrój Grobu Pańskiego w kościele św. Dominika.
Elżbieta Podleśna, Anna Prus i Joanna Gzyra-Iskandar zostały oskarżone o naruszenie art. 196 kodeksu karnego, czyli o tzw. obrazę uczuć religijnych. Prokuratura domaga się pół roku ograniczenia wolności, pełnomocniczka księdza Łebkowskiego z kościoła św. Dominika - półtora roku. Oskarżycielką posiłkową jest Kaja Godek. Wyrok ma zapaść 2 marca.
Rozprawę relacjonowaliśmy na żywo i opisaliśmy w tekście:
Wystąpienie księdza Łebkowskiego w całości zamieściliśmy w naszej relacji.
Publikujemy obecnie w całości wystąpienie Elżbiety Podleśnej. Wkrótce opublikujemy także wystąpienie obrońcy oskarżonych kobiet adwokata Radosława Baszuka.
Wysoki Sądzie,
na poprzedniej rozprawie oskarżyciel posiłkowy Tadeusz Łebkowski opowiedział o swojej wyjątkowej relacji uczuciowej, jaka wiąże go z Matką Boską Częstochowską.
Mogliśmy się niemal znaleźć w jego domu rodzinnym. Dzisiaj i ja chciałabym zabrać was do mojego domu rodzinnego, do roku 1978, kiedy to jako 10-latka miałam bardzo poważny wypadek komunikacyjny.
Moja matka wróciła ze szpitala i płakała do swojej matki, że nie wiadomo czy będę żyła, ponieważ moje obrażenia były poważne. A wtedy jej matka, moja ukochana babcia, wstała i powiedziała: "Maryja nie pozwoli zrobić krzywdy dziecku".
Dla mnie, osoby wierzącej, aczkolwiek nie katoliczki, ponieważ z tego Kościoła odeszłam dawno, m.in. ze względu na takie postawy jak postawa Tadeusza Łebkowskiego, to była główna motywacja wzięcia udziału w tej akcji.
Pokazanie, że Maryja nie pozwoli zrobić krzywdy dziecku, dziecku tęczowemu. Dziecku, które urodziło się nieheteronormatywne. Dziecku o innej być może tożsamości płciowej.
Że ta matka staje na straży tych, których urzędnicy Kościoła katolickiego wyrzucają poza nawias swojej wspólnoty, i nie tylko swojej wspólnoty, ale uzurpują sobie prawo do orzekania, gdzie te osoby mają miejsce w świeckim, przypominam pani pełnomocniczce i panu oskarżycielowi posiłkowemu, w świeckim kraju, ciągle jeszcze świeckim.
To, co budziło moje niezwykłe zdumienie podczas ostatniej rozprawy, a zostało tym razem również podtrzymane przez Tadeusza Łebkowskiego, to zestawienie dla mnie nieprawdopodobnie bolesne, symbolu tęczy, symbolu lesbijek, gejów, osób biseksualnych, osób transpłciowych ze swastyką, z chyba najgorszym symbolem okrucieństwa w dziejach ludzkości.
Ponieważ wydaje się, że ani Kaja Godek, ani Tadeusz Łebkowski nie mają pojęcia, o co chodzi w tęczy, to przypomnę, że powstała ona w 1978 r. i została stworzona przez Gilberta Bakera, który w okolicach, nie, nie w okolicach świąt Wielkiej Nocy, jak tutaj zwróciła uwagę na chroniony szczególnie czas pani pełnomocniczka oskarżyciela posiłkowego, ale w czasie Bożego Narodzenia powiedział swojej matce, że jest gejem.
A więc flaga osób LGBT miała początkowo osiem kolorów, gdzie różowy oznaczał płeć, czerwony życie, pomarańczowy zdrowie, żółty blask słoneczny, zielony naturę, turkusowy sztukę, niebieski harmonię, a fioletowy – uwaga – duszę.
Żaden z tych kolorów nie występuje przeciwko uczuciom religijnym. Z ośmiu stało się siedem, ponieważ Gilbert Baker nie mógł znaleźć różowego materiału, a z siedmiu stało się sześć, ponieważ chciano flagę składać na pół.
To kieruję do pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej Kai Godek, taki jest ten straszny symbol. A wiecie dlaczego powstał? Po to, aby osoby prześladowane na całym świecie i nękane wreszcie mogły poczuć siłę i dumę.
Był ten symbol przeciwstawieniem, przeciwwagą dla różowego trójkąta. To, co mnie straszliwie boli, panie Tadeuszu Łebkowski, to powiedzenie, że tęczowa flaga jest jak hakenkreuz, jak swastyka.
Być może pan nie wie, ale faszyzm nienawidził różnorodności seksualnej, jak zresztą wszystkie totalitaryzmy. Według paragrafu 175 faszystowskiego prawa mężczyźni podejrzewani o akty homoseksualne, a od 35 r. wyłącznie w oparciu o domysły, byli skazywani i wysyłani do obozów koncentracyjnych i oznaczani różowym trójkątem.
Zestawienie znaku flagi tęczowej ze swastyką to jest niezrozumienie, nieznajomość historii, a w panach ustach brzmi, jak okrutny dowcip.
W obozach koncentracyjnych zginęło około 60 proc. więzionych homoseksualistów i pan mówi o swastyce?
Mamy niewielkie na ten temat ciągle dane liczbowe, ponieważ ten nieszczęsny paragraf 175 obowiązywał do końca lat 60. W obozach koncentracyjnych niżej od homoseksualistów w hierarchii stali tylko homoseksualni Żydzi, oznaczani dwoma trójkątami, żółtym i różowym.
Tadeusz Łebkowski w poprzedniej rozprawie i dziś kilkakrotnie mówił o rewolucji neomarskistowskiej. Otóż informuje Pana, że od 1944 r. w ZSRR homoseksualizm był kryminalnym przestępstwem. Za czyn homoseksualny groziło od 3 do 5 lat więzienia. To pozostawało w mocy aż do 1993 roku. Bo przepisy prawa na szczęście się zmieniają. O czym chciałam przypomnieć pani pełnomocniczce. Otóż użyte przez panią kilkakrotnie słowo profanacja, nie jest w Polsce terminem świeckiego prawa, od roku 1932 r. Mamy jedynie obrazę uczuć religijnych.
Pani pełnomocniczka powiedziała, że każdy czyn przestępczy należy ukarać. Ja chcę pani powiedzieć, przypomnieć Tomasza Jeffersona: Kiedy niesprawiedliwość staje się prawem, opór staje się obowiązkiem.
Ja ten czyn, pani prokurator, zrobiłam świadomie, przyjechałam świadomie do Płocka, aby stanąć po stronie osób szykanowanych, aby stanąć po stronie osób, które Tadeusz Łebkowski włączył w mowę nienawiści. Ja ten czyn rozumiem, jako swój obowiązek.
Chciałam powiedzieć o jednej rzeczy, o której przypomniał na szczęście nasz pełnomocnik, o liście hańby, o liście biskupów, naszych biskupów kryjących czyny pedofilne w Kościele, przykładających rękę do krzywdy dzieci. W wielkanocnej instalacji w kościele w Płocku na pedofilię kościelną zabrakło miejsca.
Wczoraj zmarł Andrzej Dymer, ciekawy zbieg okoliczności. Ćwierć wieku totalnej bezsilności świeckich organów ścigania, ponieważ na przeszkodzie zawsze stawali biskupi.
Kiedy prokuratura poprosiła o dostęp do akt procesowych z procesu kanonicznego, spotykała się z odmowami, aż sprawa się przedawniła.
To jest obraza uczuć religijnych, to co robił Andrzej Dymer i co robili biskupi szczecińscy w latach 95-2021.
Nie mówię o nich, jako kolegach ze szkoły, ponieważ moi koledzy ze szkoły, o ile wiem nie chronili żadnego pedofila.
Kazimierz Majdański, Zygmunt Kamiński, Marian Przykucki, Andrzej Dzięga, Jan Gałecki, Stanisław Stefanek, Marian Kruszyłowicz, Henryk Wejman, te osoby nie widziały nic przeciwko temu, aby ksiądz gwałcący dzieci prowadził szkołę podstawową, liceum, ognisko dla młodzieży, czyli placówkę opiekuńczo-wychowawczą.
To obraża wszelkie moje uczucia, to budzi moją grozę. I to budzi moją chęć, aby wreszcie ktoś zaprowadził sprawiedliwość. I nie karał za to, że ktoś się upomina o najsłabszych, tylko że wreszcie w Kościele katolickim, do którego już nie przynależę, ale który niestety ma olbrzymi wpływ na rzeczywistość w Polsce, ktoś wreszcie na poważnie weźmie słowa:
"Biada wam, uczeni w piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w prawie, sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda".
Publicyści katoliccy próbowali bronić dzieci przed Dymerem. Zbigniew Nosowski, szef „Więzi”, fundamentalista Tomasz Terlikowski, nawet on był bezsilny. O tym oskarżyciel posiłkowy pewnie nie powie w niedzielnym kazaniu.
Ja, po wspomnieniu rodzinnym, którym pozwoliłam sobie podzielić się na początku, musiałam być naprawdę cierpliwa, słuchając czwórki państwa, którzy mówicie o rozklejaniu, rzekomym rozklejaniu wizerunków Matki Boskiej na przenośnej toalecie i na koszach na śmieci.
Mam nadzieję, że sekwencja godzin przytoczona przez mec. Baszuka, pokazuje, że nie była to prawda. Nie da się czterokrotnie zerwać jednego obrazka.
Wczoraj, szykując się do tej rozprawy, zapytałam geja, lesbijkę, osobę biseksualną i osobę transpłciową, co chciałyby usłyszeć dziś na tej sali. Bardzo mnie zdziwiło, żadna nie powiedziała o osobistych prześladowaniach, jakich doświadczała, a znam te osoby, wiem, przez co przeszły, to moi przyjaciele, niektórzy nawet bliżej niż przyjaciele, osoby, które kocham.
Żadna nie powiedziała o ucisku, żadna nie powiedziała o dyskryminacji. Poprosiły żeby na tej sali było mówione o szacunku i o odpowiedzialności. Odpowiedzialności za dzieci i młodzież. Za to, aby mogły dorastać w Polsce bez strachu przed prześladowaniami.
Bo, pani prokurator, nie wszyscy się zgadzają, co do oceny naszego czynu, ale Monika Niedźwiecka, składająca dzisiaj zeznania, powiedziała, że przesadziłyśmy, nie dlatego, że uznała, że obraziłyśmy czyjekolwiek uczucia religijne, ale dlatego, że bała się prześladowań ze strony katolickiej społeczności Płocka. Jak było widać później, nie bez racji.
Dlaczego potrzebny jest szacunek i odpowiedzialność za losy najmłodszych i najsłabszych, tym, którym matka nie pozwoli zrobić krzywdy? A no dlatego, że niemal połowa polskich dzieci LGBTQ+ nie informuje swoich rodziców o swojej orientacji, ani tożsamości płciowej, boi się. Boi się powiedzieć swoim rodzicom.
Połowa z tej połowy została przez rodziców odrzucona, często również w sposób formalny, wyrzucona z domów.
Tylko co czwarty polski ojciec dziecka LGBTQ wie o jego orientacji, bądź tożsamości płciowej. Trzy czwarte ojców nie wie!
Matki mają się tu lepiej. Stąd wizerunek matki troszczącej się o dziecko. Na te postawy niewątpliwie ma wpływ Kościoła katolickiego i tacy księża jak Tadeusz Łebkowski.
Kościół bowiem może stanąć po stronie mniejszości, albo na nie szczuć, jak ks. Józef Hojoł, organizator napadu na sierociniec dla żydowskich dzieci ocalonych z Zagłady w Rabce, w sierpniu 45 r.
Ksiądz katolicki, który uznał, że trzeba dokończyć dzieło Hitlera, bo żydowskie dzieci nie pasują w polskim krajobrazie. Ostatnie dzieci uratowane z Zagłady!
Czy jak ks. Aleksander Dołęgowski, który zachęcał do pogromu na żydowskich sąsiadach w Radziłowie.
Tak może być teraz również z osobami LGBTQ, Kościół może albo na nie szczuć, albo im pomagać, wspierać, ale nie mówić, że są grzeszni, czy że się nie mieszczą w starotestamentowej koncepcji człowieka.
Ale tłumaczyć tym rodzicom, którzy ich odrzucają. Tłumaczyć mediom, tłumaczyć urzędnikom, którzy próbują się Kościołowi nieustannie przypodobać, o czym świadczy również sprawa ks. Dymera.
Mogą być, jak ks. Bolesław Czarkowski z Brańska, który nie dopuścił tam do pogromu żydowskiego.
Ja nie pozwalam na to, aby jakiejkolwiek wiary czy religii używać do pognębiania człowieka.
I niezależnie od tego, jakie będę musiała ponieść tego konsekwencje, zawsze stanę po stronie prześladowanych mniejszości.
Zresztą art. 196 kk, jak słyszałam, miał u swego źródła potrzebę ochronę mniejszości religijnych. Stał się natomiast narzędziem ataku grupy szczególnie uprzywilejowanej, która teraz chce by uprzywilejować homofobię i podawać ją w kostiumie uczuć religijnych.
Proszę o uniewinnienie Wysoki Sądzie.
Z relacji na żywo spisała Wanda Ostrowska
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze