Rząd mówi – dajemy wysoką podwyżkę minimalnej, bo nasze finanse są w świetnym stanie. Krytycy mówią – rząd przesadza z wysokością płacy minimalnej, to wpłynie na inflację. Tymczasem nic tu nie zależy od rządu, który realizuje przepisy ustawy z 2002 roku
Rząd zaproponował wysokość płacy minimalnej na 2024 rok:
Dziś miesięczna płaca minimalna wynosi 3490 zł miesięcznie. Od lipca wzrośnie do 3600 zł.
To oczywiście bardzo wysoka podwyżka. Między styczniem 2023 a styczniem 2024 to podwyżka o 21,5 proc., między lipcem 2023 a lipcem 2024 – o 19,4 proc.
Jednak ani dwukrotna podwyżka w ciągu roku, ani wysokość tej podwyżki, nie zależą w tym roku od dobrej woli rządu. Jedno i drugie wynika z przepisów.
W ustawie o minimalnym wynagrodzeniu za pracę z 2002 roku (uchwalono ją podczas rządów koalicji SLD-PSL) zapisane jest, że płaca minimalna musi zostać podniesiona w kolejnym roku o prognozowaną wartość inflacji na kolejny rok. W założeniach do ustawy budżetowej na 2024 mamy zapisane 6,5 proc. To dużo mniej niż proponowana podwyżka płacy minimalnej, ale w ustawie zapisano również mechanizm chroniący pracowników przed zbyt niską prognozą inflacji w poprzednim roku. W tym wypadku chodzi o 2022 rok.
Dwa lata temu rząd projektując budżet na 2022 rok, zapisał w ustawie absurdalną prognozę 3,3 proc. inflacji na kolejny rok. Inflacja wyniosła natomiast 14,4 proc. Aby to skorygować, w ustawie wymyślono wskaźnik weryfikacyjny, który powstaje przez podzielenie rzeczywistej inflacji o tą prognozowaną.
W wyniku tych obliczeń mamy rządową propozycję na poziomie 4242 zł w przyszłym roku.
Według ustawy wysokość podwyżki od połowy roku mogłaby być niższa, ale rząd w tym wypadku zdecydował dobić do pełnej kwoty, zamiast podnosić płacę minimalną o kilka złotych.
Z kolei dwukrotna podwyżka jest konieczna, gdy prognozowana inflacja przekracza 5 proc. W 2022 roku rząd jej uniknął, zapisując w ustawie budżetowej bardzo niską inflację i nie zmieniając tego zapisu nawet na koniec roku, gdy rzeczywista inflacja zbliżała się już do 10 proc. Najpewniej to ostatnia taka sytuacja, miejmy nadzieję, że na długi czas – bo konieczność kolejnej podwójnej podwyżki w 2025 roku oznaczałoby, że wysoka inflacja nie została zbita do celu inflacyjnego NBP przez bardzo długi okres.
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych uważa, że podwyżka powinna być większa. Szef OPZZ Piotr Ostrowski mówi OKO.press:
„W ocenie OPZZ przeciętna wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2024 roku nie powinna być niższa niż 4420 zł. Wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę powinien wynosić od 1 stycznia 2024 r. co najmniej 4300 zł, a od 1 lipca 2024 roku nie mniej 4540 zł. Propozycja rządowa jest zatem niższa, niż proponuje OPZZ”.
Premier Morawiecki w tweecie, w którym pisze o podwyżce płacy minimalnej na kolejny rok, dodał także:
Tymczasem to zwykła manipulacja – premier sugeruje tutaj, że płacę minimalną wypłaca budżet państwa – to nieprawda, wypłacają ją przede wszystkim pracodawcy. Wysokość płacy minimalnej nie ma nic wspólnego z dobrą lub złą sytuacją finansów publicznych. A jak już pokazaliśmy, rząd proponuje podwyżkę o minimalną dopuszczalną w ustawie stawkę.
To też bezczelna manipulacja, bo pracownicy sfery publicznej, którym rząd płaci pensje, nie mają tak dobrze jak pracownicy na płacy minimalnej. To choćby przypadek nauczycieli. Obecnie pensja nauczyciela początkującego to 3690 zł, nauczyciela mianowanego – 3890 zł. Już teraz więc początkujący nauczyciel zarabia niewiele więcej niż płaca minimalna. Jeśli nauczyciele nie dostaną w przyszłym roku podwyżek (a na razie nie ma takich planów), nauczyciele początkujący i mianowani na pełnym etacie otrzymaliby podwyżki do wysokości pensji minimalnej. Tym, że nauczyciele na dwóch z trzech stopni kariery nauczycielskiej będą zarabiać płacę minimalną, premier najpewniej się już nie pochwali.
W ubiegłym roku rząd podniósł płace minimalną wyżej niż wymagane minimum. I między innymi dlatego płaca minimalna rośnie w ostatnich latach szybciej niż średnie wynagrodzenia w gospodarce narodowej (firmy powyżej 10 pracowników).
W przypadku 2023 i 2024 roku dla inflacji i wzrostu średnich wynagrodzeń korzystamy z założeń ustawy budżetowej. Gdy połączymy te wzrosty od 2019 roku (wzrost w 2020 roku odnosi się do stanu z 2019 roku), mamy:
Wyższy poziom podwyżek płacy minimalnej to przede wszystkim podniesienie podwyżek ponad minimalny wymagany poziom w 2020 i 2023 roku. W tym pierwszym przypadku była to realizacja obietnicy wyborczej z 2019 roku.
Wówczas Jarosław Kaczyński zapowiadał, że do 2024 roku płaca minimalna wyniesie 4000 zł. Teraz z pewnością PiS będzie chwaliło się z wywiązania się z obietnicy. Gdyby od 2020 roku podnosić pensję minimalną tylko o poziom inflacji, w 2024 roku wynosiłaby ona 3237 zł.
Do 2023 roku wzrost średniego wynagrodzenia i wzrost pensji minimalnej od 2020 roku był bliski inflacji, więc realne wzrosty były niskie. Przyszłoroczna podwyżka płacy minimalnej nieco zmienia ten stan, bo sprawia, że realny wzrost płacy minimalnej od 2020 roku będzie zauważalny – szczególnie, jeśli rząd zdecyduje się ją jeszcze podnieść.
W komentarzu do przyszłorocznej podwyżki płacy minimalnej główny ekonomista „Pulsu Biznesu” Ignacy Morawski napisał na Twitterze:
„W tym czasie realne PKB na pracownika wzrosło o 10 proc. (licząc projekcję NBP). Udział płac w PKB spadł. Rozumiem, że potężna podwyżka płacy minimalnej ma to zmienić. Ale to wymaga bardzo zdecydowanej polityki antyinflacyjnej. W innym wypadku to będzie po prostu taka spirala cenowa: podnoszenie płac, podnoszenie cen itd. Firmy nie podniosą cen i obniżą swoje marże tylko wtedy, gdy napotkają silną barierę popytu”.
Jeśli ekonomista ma rację, walka z inflacją może w 2024 roku znacznie zwolnić, a my na dłużej zostaniemy z podwyższonym wzrostem cen. Problem w tym, że nie będzie to nawet wina rządu, który po prostu realizuje przepisy. Znając natomiast politykę antyinflacyjną NBP, trudno spodziewać się powrotu do zacieśniania polityki pieniężnej czy zaostrzenia retoryki. Być może jest to więc impuls do przemyślenia przepisów o ustalaniu wysokości pensji minimalnej.
Szybki wzrost pensji minimalnej w 2023 i 2024 roku oznacza, że pensja minimalna będzie stanowić wyraźnie większą niż dotychczas część średniego wynagrodzenia. Wzrost ten będzie podobnie silny jak w 2020 roku. Wówczas odsetek ten wzrósł z 45,7 proc. do 50,3 proc. Potem przez dwa lata powoli spadał, bo wzrosty pensji minimalnej były wolniejsze. A teraz znów rośnie. W 2023 do 50,7 proc., w 2024 roku – do 55,2 proc. (ponownie liczymy na podstawie prognoz z ustawy budżetowej).
Przyjęta niedawno w UE dyrektywa o płacy minimalnej określa, że płaca minimalna nie może spaść poniżej 50 proc. średniego wynagrodzenia lub 60 proc. mediany wynagrodzeń. Kraje członkowskie mają dwa lata na dostosowanie swoich przepisów krajowych, ale w tej kwestii Polska będzie je spełniała. Dostosować się do nowych przepisów będą musieli m.in. Niemcy. W 2023 roku stosunek między płacą minimalną a średnim wynagrodzeniem u naszych zachodnich sąsiadów to 45,9 proc. Dane Eurostatu na ten temat są niepełne, nie obejmują wszystkich krajów. W 2021 z 18 krajów Unii dla których dane ma Eurostat Polska była na piątym miejscu. Najwyżej byli Słoweńcy z 55,2 proc.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze