0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Mateusz Skwarczek / Agencja GazetaMateusz Skwarczek / ...

"Proszę państwa, przyjaciele. Ponuro dookoła, ludzie giną, bezprawie hasa, bardziej niż kiedykolwiek człowiek dzisiaj odczuwa potrzebę indywidualnej przyjaźni. Odczuwa potrzebę mądrej rady. Danku, brak Ciebie na te czasy" - mówił podczas ceremonii pogrzebowej Marian Turski. Wspominał, jak poskromił swa dumę i młodszego kolegę zapytał, co ma robić, skoro nie idzie mu pisanie. Passent odpowiedział, co sam robi - sięga po dobrą literaturę, przeczyta parę stron i potem idzie łatwiej. Na trudne czasy ("giną ludzie, hasa bezprawie") szczególnie potrzebni są przyjaciele. "Za wcześnie odszedłeś, Danku" - zakończył Marian Turski.

Głos zabrał redaktor naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński: "Wczoraj dziesiątki razy oglądałem w telewizji scenę, gdy rosyjska rakieta uderza w lotnisko w Iwano-Frankiwsku. Iwano-Frankiwsk to Stanisławów, czyli miejsce, gdzie Daniel się urodził na rok przed Wielką Wojną. I pomyślałem, że to rodzaj klamry, która spina jego życie - że ten ostrzał Stanisławowa był przy jego dzieciństwie i jest przy jego pogrzebie".

Dodał: "Daniel przez całe życie uciekał od wojny. Tym, co łączy jego felietonistykę, jest umiarkowanie – zawsze uważał, że ciepła woda w kranie jest lepsza niż krew na ulicach. Zawsze był uczulony na radykalizację, bezkompromisowość. Daniel, z całym jego doświadczeniem, potrzebował stałego miejsca w życiu i »Polityka« takim miejscem dla niego była. Mówił, że nie byłoby Go bez »Polityki«. Ale nie byłoby także »Polityki« bez Passenta. On był »Polityką«".

Słów tych słuchało w skupieniu około 150 osób, w tym wielu najważniejszych polskich dziennikarzy i dziennikarek. Życzeniem Daniela Passenta uczestniczki i uczestnicy pogrzebu zamiast przynosić kwiaty mieli wziąć udział w zbiórce dla OKO.press. Słynny dziennikarz już wcześniej wystąpił z podobną inicjatywą - na OKO.press zbierano także podczas gali urodzinowej z okazji Jego 80. urodzin.

"Czuliśmy się z Kaśką Barzan najpierw trochę skrępowani, staliśmy skromnie z boku, z naszymi puszkami wielkości litrowych słoików z logo OKO.press, ale ludzie zaczęli nas strofować, że powinniśmy być bliżej. Wciskali banknoty, pozdrawiając OKO.press. Wiele osób mówiło, że Daniel miał świetny pomysł. Dziękowaliśmy wzruszeni. W pewnym momencie ustawiła się kolejka, a nasze puszeczki były już wypełnione. Zdjąłem z głowy czapkę i zbierałem do niej »na słowo honoru«. Ostatniej wpłaty, wracając spod grobu ojca, dokonała Agata Passent, która szła trzymając za rękę syna, ukochanego wnuka Daniela" - opowiada Piotr Pacewicz, naczelny OKO.press.

Daniel Passent urodził się 28 kwietnia 1938 roku - jak już wiemy - w Stanisławowie, dziś w Ukrainie. Zmarł 14 lutego, ostatni felieton w "Polityce" ukazał się w styczniu 2022 roku.

Jego dzieciństwo było naznaczone wojną. "Dzieciństwo mam amputowane. Od najmłodszych lat byłem pogodzony z tym, że nie mam rodziców, a właściwie, że oni nie żyją, nie istnieją, że ich nawet nie pamiętam" - opowiadał w wywiadzie-rzece Janowi Ordyńskiemu.

Z pochodzenia był Żydem i cała jego rodzina zginęła w czasie wojny. Jego ukrywało kolejno kilka polskich rodzin.

W latach 50., jeszcze jako student, zaczął pisać do "Sztandaru Młodych". Potem - od 1959 roku - związany był z tygodnikiem "Polityka". Pisał m.in. korespondencje z wojny w Wietnamie i relacje z igrzysk olimpijskich w Monachium. Ale największą sławę zdobył jako felietonista.

Od 2012 roku prowadził w radiu TOK FM autorską audycję "Goście Passenta". Ostatnią książkę "W 80 lat dookoła Polski" opublikował w 2018 roku.

Baczyński: "napisał, że chwilowo go nie będzie, ale zaraz wraca"

Wspomina Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”:

„Poznałem go w latach 80. Ja w stanie wojennym nie zostałem zweryfikowany, wyrzucono mnie z pracy. Po stanie wojennym, razem z grupą kolegów z dawnego »Życia Warszawy«, znaleźliśmy miejsce w »Polityce«.

To była gazeta po doświadczeniu rozpadu zespołu redakcyjnego w 1981 roku [po wprowadzeniu stanu wojennego część dziennikarzy odeszła, m.in. przyjaciel Passenta Andrzej Krzysztof Wróblewski]. Daniel wtedy nie odszedł - uważał, że gazeta jest własnością czytelników, że ma te setki tysięcy czytelników i trzeba im pomagać przechodzić ten trudny czas, a nie porzucać. To był taki argument zawodowy.

Ale były też argumenty osobiste. On był bardzo lojalny wobec Mieczysława Rakowskiego [ówczesnego naczelnego »Polityki«], który był dla niego takim zastępczym ojcem. Sama redakcja to była dla niego druga rodzina. On sobie po prostu nie wyobrażał życia poza nią.

Dla tej grupy młodych, z którą trafiłem do »Polityki« – mieliśmy wówczas po dwadzieścia parę - trzydzieści lat, Daniel był oczywiście postacią legendarną, jako wybitny felietonista i dziennikarz. Ale obawialiśmy się też, że będzie nam narzucał swoje poglądy, przekonania, że będzie jakimś komisarzem.

Ale okazało się, że nie. Był bardzo otwartym i przyjaznym człowiekiem. I że bardzo dobrze się z nim współpracuje.

Potem, w latach 90., postanowił się sam trochę usunąć - to też świadczyło o jego klasie. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, prowadził tam przez 4 lata gazetę. Potem mówił, że chodziło mu o to, żeby pozwolić młodszym pokoleniom dokonać swojej transformacji »Polityki«. Gdy wrócił do tej już przetransformowanej gazety, bardzo szybko się w niej odnalazł.

W relacjach osobistych był zaskakująco łagodny, jak na człowieka z wizerunkiem złośliwego, czasami brutalnego felietonisty. Był bardzo ciepły, rodzinny, szukający kontaktu. Ale też trochę wycofany - nigdy nie narzucający siebie, swojego zdania, kompletnie pozbawiony egocentryzmu czy narcyzmu, całkowicie bez syndromu wody sodowej. Nie lubił konfliktów, kłótni. Odnosił się do wszystkich z szacunkiem.

Dobrze się z nim pracowało. I pracowaliśmy z nim do ostatnich tygodni. Do końca ubiegłego roku pisał felietony, uczestniczył w zdalnych zebraniach, pisał bloga, nagrywał podkasty. Jak zachorował, na swoim blogu napisał, że chwilowo go nie będzie, ale zaraz wraca”.

Mikołajewska: "Był dla nas legendą, ale nie zachowywał się jak legenda"

Bianka Mikołajewska, wicenaczelna OKO.press, wcześniej w "Polityce":

"Pana Daniela - bo tak zwracałam się do Daniela Passenta - poznałam ponad 20 lat temu. W tym czasie do »Polityki« trafiła dość spora grupa 20-, 30-latków. Tak jak dla 20-30 latków, z którymi do redakcji trafił ćwierć wieku wcześniej Jerzy Baczyński, Passent był dla nas legendą. I także my byliśmy zaskoczeni: bo On nie zachowywał się jak legenda.

Był bardzo otwartym, bezpośrednim człowiekiem. Ale miał w sobie jakąś baczność, by nie urazić rozmówcy. I poczucie humoru, jakiego już dziś ludzie nie miewają. Gdy zabierał głos podczas poniedziałkowych zebrań redakcyjnych, mówił anegdotami, czasem niemal felietonami.

Interesowało go wszystko, co działo się w »Polityce« - na łamach i w kulisach. Pamiętam, jak zagadywał mnie na redakcyjnym korytarzu o szczegóły związane z moimi artykułami, dodawał otuchy, gdy wokół jakiegoś tekstu zrobiła się burza, innym razem chwalił. Zachowywał się trochę jak ojciec.

Był też naprawdę niezwykle kochającym ojcem swojej córki. Pamiętam jak w początkowym okresie mojej pracy w »Polityce« ja i mój ówczesny chłopak - także dziennikarz »Polityki« - natknęliśmy się na Niego w maleńkiej kanciapie z ekspresem do kawy. Było lato, gorąco, mieliśmy krótkie rękawy i wystające spod nich tatuaże. A nie był to jeszcze czas wielkiej popularności tatuaży. Pan Daniel zagadnął nas o nie. Spodziewałam się, że usłyszymy od niego reprymendę albo coś w rodzaju: »po co sobie robić coś takiego?«. Ale pan Daniel powiedział: »Agatka [czyli jego córka - Agata Passent] też sobie zrobiła tatuaż«. I było w tym coś całkowicie rozgrzeszającego wszystkich wytatuowanych. On po prostu szalał za swoją córką.

Odkąd powstało OKO.press przy każdym spotkaniu pan Daniel powtarzał mi, że kibicuje nam i nas wspiera. Ale nie mogliśmy przypuszczać, że aż tak. Jego ostatnią wolą - przekazaną rodzinie - było, by ci, którzy przyjdą na jego pogrzeb, zamiast kwiatów wpłacili na OKO.press.

Dziękujemy za wszystko, panie Danielu!".

;
Na zdjęciu Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze