Na Powązkach Wojskowych został dziś pochowany Daniel Passent, przez 63 lata dziennikarz "Polityki", legenda felietonu. A także nasz Czytelnik. W ostatniej woli poprosił, by uczestnicy pogrzebu, zamiast kupować kwiaty, wsparli OKO.press. Zebraliśmy 7,4 tys. zł. Dziękujemy także za to, panie Danielu!
"Proszę państwa, przyjaciele. Ponuro dookoła, ludzie giną, bezprawie hasa, bardziej niż kiedykolwiek człowiek dzisiaj odczuwa potrzebę indywidualnej przyjaźni. Odczuwa potrzebę mądrej rady. Danku, brak Ciebie na te czasy" - mówił podczas ceremonii pogrzebowej Marian Turski. Wspominał, jak poskromił swa dumę i młodszego kolegę zapytał, co ma robić, skoro nie idzie mu pisanie. Passent odpowiedział, co sam robi - sięga po dobrą literaturę, przeczyta parę stron i potem idzie łatwiej. Na trudne czasy ("giną ludzie, hasa bezprawie") szczególnie potrzebni są przyjaciele. "Za wcześnie odszedłeś, Danku" - zakończył Marian Turski.
Głos zabrał redaktor naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński: "Wczoraj dziesiątki razy oglądałem w telewizji scenę, gdy rosyjska rakieta uderza w lotnisko w Iwano-Frankiwsku. Iwano-Frankiwsk to Stanisławów, czyli miejsce, gdzie Daniel się urodził na rok przed Wielką Wojną. I pomyślałem, że to rodzaj klamry, która spina jego życie - że ten ostrzał Stanisławowa był przy jego dzieciństwie i jest przy jego pogrzebie".
Dodał: "Daniel przez całe życie uciekał od wojny. Tym, co łączy jego felietonistykę, jest umiarkowanie – zawsze uważał, że ciepła woda w kranie jest lepsza niż krew na ulicach. Zawsze był uczulony na radykalizację, bezkompromisowość. Daniel, z całym jego doświadczeniem, potrzebował stałego miejsca w życiu i »Polityka« takim miejscem dla niego była. Mówił, że nie byłoby Go bez »Polityki«. Ale nie byłoby także »Polityki« bez Passenta. On był »Polityką«".
Słów tych słuchało w skupieniu około 150 osób, w tym wielu najważniejszych polskich dziennikarzy i dziennikarek. Życzeniem Daniela Passenta uczestniczki i uczestnicy pogrzebu zamiast przynosić kwiaty mieli wziąć udział w zbiórce dla OKO.press. Słynny dziennikarz już wcześniej wystąpił z podobną inicjatywą - na OKO.press zbierano także podczas gali urodzinowej z okazji Jego 80. urodzin.
"Czuliśmy się z Kaśką Barzan najpierw trochę skrępowani, staliśmy skromnie z boku, z naszymi puszkami wielkości litrowych słoików z logo OKO.press, ale ludzie zaczęli nas strofować, że powinniśmy być bliżej. Wciskali banknoty, pozdrawiając OKO.press. Wiele osób mówiło, że Daniel miał świetny pomysł. Dziękowaliśmy wzruszeni. W pewnym momencie ustawiła się kolejka, a nasze puszeczki były już wypełnione. Zdjąłem z głowy czapkę i zbierałem do niej »na słowo honoru«. Ostatniej wpłaty, wracając spod grobu ojca, dokonała Agata Passent, która szła trzymając za rękę syna, ukochanego wnuka Daniela" - opowiada Piotr Pacewicz, naczelny OKO.press.
Daniel Passent urodził się 28 kwietnia 1938 roku - jak już wiemy - w Stanisławowie, dziś w Ukrainie. Zmarł 14 lutego, ostatni felieton w "Polityce" ukazał się w styczniu 2022 roku.
Jego dzieciństwo było naznaczone wojną. "Dzieciństwo mam amputowane. Od najmłodszych lat byłem pogodzony z tym, że nie mam rodziców, a właściwie, że oni nie żyją, nie istnieją, że ich nawet nie pamiętam" - opowiadał w wywiadzie-rzece Janowi Ordyńskiemu.
Z pochodzenia był Żydem i cała jego rodzina zginęła w czasie wojny. Jego ukrywało kolejno kilka polskich rodzin.
W latach 50., jeszcze jako student, zaczął pisać do "Sztandaru Młodych". Potem - od 1959 roku - związany był z tygodnikiem "Polityka". Pisał m.in. korespondencje z wojny w Wietnamie i relacje z igrzysk olimpijskich w Monachium. Ale największą sławę zdobył jako felietonista.
Od 2012 roku prowadził w radiu TOK FM autorską audycję "Goście Passenta". Ostatnią książkę "W 80 lat dookoła Polski" opublikował w 2018 roku.
Wspomina Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”:
„Poznałem go w latach 80. Ja w stanie wojennym nie zostałem zweryfikowany, wyrzucono mnie z pracy. Po stanie wojennym, razem z grupą kolegów z dawnego »Życia Warszawy«, znaleźliśmy miejsce w »Polityce«.
To była gazeta po doświadczeniu rozpadu zespołu redakcyjnego w 1981 roku [po wprowadzeniu stanu wojennego część dziennikarzy odeszła, m.in. przyjaciel Passenta Andrzej Krzysztof Wróblewski]. Daniel wtedy nie odszedł - uważał, że gazeta jest własnością czytelników, że ma te setki tysięcy czytelników i trzeba im pomagać przechodzić ten trudny czas, a nie porzucać. To był taki argument zawodowy.
Ale były też argumenty osobiste. On był bardzo lojalny wobec Mieczysława Rakowskiego [ówczesnego naczelnego »Polityki«], który był dla niego takim zastępczym ojcem. Sama redakcja to była dla niego druga rodzina. On sobie po prostu nie wyobrażał życia poza nią.
Dla tej grupy młodych, z którą trafiłem do »Polityki« – mieliśmy wówczas po dwadzieścia parę - trzydzieści lat, Daniel był oczywiście postacią legendarną, jako wybitny felietonista i dziennikarz. Ale obawialiśmy się też, że będzie nam narzucał swoje poglądy, przekonania, że będzie jakimś komisarzem.
Ale okazało się, że nie. Był bardzo otwartym i przyjaznym człowiekiem. I że bardzo dobrze się z nim współpracuje.
Potem, w latach 90., postanowił się sam trochę usunąć - to też świadczyło o jego klasie. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, prowadził tam przez 4 lata gazetę. Potem mówił, że chodziło mu o to, żeby pozwolić młodszym pokoleniom dokonać swojej transformacji »Polityki«. Gdy wrócił do tej już przetransformowanej gazety, bardzo szybko się w niej odnalazł.
W relacjach osobistych był zaskakująco łagodny, jak na człowieka z wizerunkiem złośliwego, czasami brutalnego felietonisty. Był bardzo ciepły, rodzinny, szukający kontaktu. Ale też trochę wycofany - nigdy nie narzucający siebie, swojego zdania, kompletnie pozbawiony egocentryzmu czy narcyzmu, całkowicie bez syndromu wody sodowej. Nie lubił konfliktów, kłótni. Odnosił się do wszystkich z szacunkiem.
Dobrze się z nim pracowało. I pracowaliśmy z nim do ostatnich tygodni. Do końca ubiegłego roku pisał felietony, uczestniczył w zdalnych zebraniach, pisał bloga, nagrywał podkasty. Jak zachorował, na swoim blogu napisał, że chwilowo go nie będzie, ale zaraz wraca”.
Bianka Mikołajewska, wicenaczelna OKO.press, wcześniej w "Polityce":
"Pana Daniela - bo tak zwracałam się do Daniela Passenta - poznałam ponad 20 lat temu. W tym czasie do »Polityki« trafiła dość spora grupa 20-, 30-latków. Tak jak dla 20-30 latków, z którymi do redakcji trafił ćwierć wieku wcześniej Jerzy Baczyński, Passent był dla nas legendą. I także my byliśmy zaskoczeni: bo On nie zachowywał się jak legenda.
Był bardzo otwartym, bezpośrednim człowiekiem. Ale miał w sobie jakąś baczność, by nie urazić rozmówcy. I poczucie humoru, jakiego już dziś ludzie nie miewają. Gdy zabierał głos podczas poniedziałkowych zebrań redakcyjnych, mówił anegdotami, czasem niemal felietonami.
Interesowało go wszystko, co działo się w »Polityce« - na łamach i w kulisach. Pamiętam, jak zagadywał mnie na redakcyjnym korytarzu o szczegóły związane z moimi artykułami, dodawał otuchy, gdy wokół jakiegoś tekstu zrobiła się burza, innym razem chwalił. Zachowywał się trochę jak ojciec.
Był też naprawdę niezwykle kochającym ojcem swojej córki. Pamiętam jak w początkowym okresie mojej pracy w »Polityce« ja i mój ówczesny chłopak - także dziennikarz »Polityki« - natknęliśmy się na Niego w maleńkiej kanciapie z ekspresem do kawy. Było lato, gorąco, mieliśmy krótkie rękawy i wystające spod nich tatuaże. A nie był to jeszcze czas wielkiej popularności tatuaży. Pan Daniel zagadnął nas o nie. Spodziewałam się, że usłyszymy od niego reprymendę albo coś w rodzaju: »po co sobie robić coś takiego?«. Ale pan Daniel powiedział: »Agatka [czyli jego córka - Agata Passent] też sobie zrobiła tatuaż«. I było w tym coś całkowicie rozgrzeszającego wszystkich wytatuowanych. On po prostu szalał za swoją córką.
Odkąd powstało OKO.press przy każdym spotkaniu pan Daniel powtarzał mi, że kibicuje nam i nas wspiera. Ale nie mogliśmy przypuszczać, że aż tak. Jego ostatnią wolą - przekazaną rodzinie - było, by ci, którzy przyjdą na jego pogrzeb, zamiast kwiatów wpłacili na OKO.press.
Dziękujemy za wszystko, panie Danielu!".
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze