Inwestycja w bardziej ekologiczne źródła energii i docieplenie domu po latach się zwróci. Co z tego, skoro Polaków mieszkających w ponad trzech milionach domów opalanych kopciuchem na takie inwestycje nie stać. A rząd taktownie milczy o pieniądzach, które trzeba wydać, by uratować polskie powietrze
Znaczna część polskiego smogu to wynik polskiej bidy z nędzą.
Według Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce jest ok. 5 mln domów jednorodzinnych, w których mieszka ponad połowa obywateli kraju.
Na wsiach niemal wszystkie (97 proc.) budynki to domy jednorodzinne. W miastach również stanowią większość – 80 proc. Ponad 70 proc. z nich ogrzewanych jest węglem. W większości „kopciuchami”. Szacuje się, że tego typu kotłów jest 3-3,5 mln w całym kraju.
Odpowiadają za 50 proc. emisji pyłów PM2,5 oraz PM10, tych, które są najbardziej niebezpieczne dla zdrowia. Emitują tyle pyłów, wszystkie pozostałe źródła smogu - ruch samochodowy, cały transport, spalanie w przemyśle i rolnictwie, transformacja energii, zagospodarowaniu odpadów, wydobyciu paliw kopalnych itp.
Jeden polski kopciuch truje za 10, a nawet 20 domowych kotłów w krajach zachodniej Europy.
Nie obowiązują w Polsce żadne normy emisyjności pieców na paliwo stałe, które ograniczałyby palenie węglem najgorszej jakości lub śmieciami. Polski kopciuch „wypuszcza” z komina od 600 do nawet 1200 miligramów toksycznych pyłów. Cywilizowana norma wynosi 40 – 60 miligramów.
Zdaniem Instytutu Ekonomii Środowiska jedynie 17 proc. źródeł grzewczych "nie przyczynia się w znaczny sposób" do zanieczyszczenia powietrza. Chodzi o kotły gazowe, miejskie sieci ciepłownicze, ogrzewanie elektrycznym, czy ekologiczne źródła energii, w tym OZE.
Ale sposób grzania to nie wszystko. Kluczowa jest również tzw. efektywność energetyczna domu. Im lepiej ocieplony dom, tym mniej potrzebuje paliwa, żeby go ogrzać. W źle ocieplonym domu większość ciepła ucieka przez niedogrzane ściany, albo poddasze. I trzeba dorzucać do "kopciucha".
A z kwestią ocieplenia domów w Polsce jest fatalnie. 38 proc. domów, niemal 2 mln to budynki w ogóle nieocieplane. To w nich najczęściej stoją kopciuchy.
Ocieplenie domów kosztuje. Dużo kosztują też bardziej ekologiczne instalacje. "Kopciucha" można kupić już za 1000 - 1500 zł. Koszt ekologicznego kotła z tzw. piątą klasą emisyjności to 7 tys. zł w górę. Koszt docieplenia domu, w zależności od jego wielkości i użytych materiałów (styropian, wełna mineralna) to kilkanaście, albo kilkadziesiąt tysięcy. Mało kogo w Polsce stać na takie wydatki.
Zauważalna jest prawidłowość - im dom starszy, tym ma gorsze ocieplenie.
Wysoki i bardzo wysoki standard izolacji cieplnej i ekologiczną instalację grzewczą ma zaledwie 1,3 proc. budynków przedwojennych i 5,3 proc. z lat 1945-1988. Takie nowoczesne energetycznie domy stanowią już 38,9 proc. budynków wybudowanych po 2001 roku.
Mediana zarobków (która dzieli Polaków na równe połowy: tych, którzy zarabiają od mediany więcej i tych, którzy zarabiają mniej) wynosi około 2350 na rękę. Na wsi zarobki są niższe. Według badań CBOS z 2014 roku jedynie 40 proc. gospodarstw domowych ma jakieś oszczędności, 60 proc. gospodarstw domowych nie ma żadnych.
Od 2014 r. sytuacja mogła się poprawić. NBP zwraca uwagę, że wzrasta dynamika przyrostu oszczędności, co może być wynikiem lepszej koniunktury na rynku pracy i programu 500+.
To nie zmienia ogólnego obrazu – ogromnej większości nie stać ani na termomodernizację, ani na nowe, ekologiczne instalacje. Są zdani albo na kredyty, albo na pomoc rządu. A z tym jest źle i coraz gorzej.
Dogorywa rządowy program „Kawka”, który refundował część kosztów wymiany "kopciucha" na bardziej ekologiczne źródło ciepła. W tej chwili realizowane są jeszcze umowy na ponad 170 mln zł. Ma zostać zastąpiony przez program „Region”, który jest jednak jeszcze skromniejszy –
na wymianę instalacji grzewczych, termoizolację domów i małą energetykę odnawialną w 2017 roku w sumie ma zostać przeznaczone 200 mln zł. To śmieszna suma wobec potrzeb. Wymiany kopciuchów na piece piątek klasy emisyjności w Polsce kosztowałaby 20-30 mld zł. Docieplenie budynków – 60 do 100 mld zł.
Jeżeli chcemy uratować polskie powietrze musimy więc wydać 80 do 130 mld zł. Jedną trzecią budżetu. Kilkakrotnie więcej niż na 500 plus, a znacznie mniej efektownie.
Wiadomo, że inwestycja w lepsze źródło ogrzewania i docieplenie domu zwróci się właścicielowi. Lepiej ocieplony dom potrzebuje mniej energii, żeby go ogrzać. Bardziej efektywny piec niż kopciuch spala mniej paliwa, droższe paliwo, np. pelet jest wydajniejsze energetycznie. Tylko, że na zwrot z takich inwestycji trzeba czekać latami. A ogromnej części Polek i Polaków po prostu na takie inwestycje nie stać.
Rząd PiS na razie zachowuje się jakby nie wiedział, co ma robić a nawet kto (który resort) ma coś zrobić, by ratować sytuację. A przede wszystkim nie przedstawia nawet szacunków, ile państwo wyda na ratowanie polskiego powietrza.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Komentarze