0:000:00

0:00

„Oko” bada główną tezę Jackowskiego, że wprawdzie za rządów PO-PSL polski PKB rósł, ale Polacy stawali się biedniejsi.

Nie potwierdza tego ani większość danych statystycznych, ani badania opinii publicznej. Jackowski pomylił się nawet w hamburgerach.

Byliśmy jedynym krajem UE, w którym PKB ‒ mówię o tamtych ośmiu latach ‒ nominalnie wzrastało, a realna siła nabywcza ludności spadała (...) Twierdzę na podstawie badań. Niech pan weźmie cenę hamburgera w 2007 r. i obecnie i porówna do średniej pensji.
Fałsz - Jackowski pomylił się nawet w hamburgerach.
Wybory w TOKu,15 czerwca 2016

Senator mówił o „sile nabywczej”. Jak się ją mierzy?

Jednym z popularnych mierników jest Parytet Siły Nabywczej (PPP - ang. Purchasing Power Parity). Służy do przeliczania tego, ile może kupić przeciętnie zarabiający obywatel danego państw w porównaniu z Amerykaninem.Wg Eurostatu w latach 2009‒2015 tak liczony PPP dla Polski minimalnie spadł (z 1,841 do 1,776). Oznacza to, że zasobność Polaków względem Amerykanów nieznacznie się poprawiła. Jednak faktyczna użyteczność wskaźnika do opisywania „zasobności” jest jedynie pomocnicza. Liczenia PPP polega m.in. na porównanie cen tych samych 3 tys. artykułów i usług, w tym tak egzotycznych jak lekcje Zumby czy oryginalny szwajcarski scyzoryk. Trudno wybrać uniwersalny zestaw produktów i usług, których używa się równie często w każdym z badanych krajów.

Co ważniejsze, wartości PPP są też mocno uzależnione od poziomów inflacji oraz wahań kursów walut wobec dolara, a te nie mają zawsze bezpośredniego przełożenia na dobrobyt w danym kraju. Silny dolar względem złotówki obniżał wartość naszego PPP.

Jak było z siłą nabywczą Polaków?

Lepsze pomiary zamożności społeczeństw dostarcza OECD. Organizacja przelicza zarobki uwzględniając wskaźnik PPP oraz inflację. Według tych danych średnia pensja w Polsce wzrosła od 2007 do 2014 o 10 proc., cztery razy bardziej niż średnia dla OECD (2,8 proc.).

Z badań GUS wynika, że w 2007 roku przeciętna osoba w Polsce wydawała miesięcznie 810 zł, a dysponowała dochodem 929 zł. W 2014 r. wydatki wzrosły do 1079 zł, ale dochód wzrósł bardziej ‒ do 1340 zł. W 2007 wydawaliśmy więc 87 proc. dochodu, w 2014 r. 80 proc. To mocny dowód na to, że Polacy w tych latach poprawiali swoją sytuację materialną. Jeśli przyjrzymy się wynikom dokładniej, to zobaczymy, że zyskały wszystkie grupy społeczne z wyjątkiem rolników.

Należy pamiętać, że podane wyżej statystyki opierają się na średniej, czyli nie uwzględniają różnic między bogatszymi i uboższymi. Są sygnały, że te różnice w Polsce rosną (m.in. rośnie różnica między średnią a medianą zarobków).

A jak było z odczuciami Polek i Polaków? Według „Diagnozy społecznej”, czyli badań prowadzonych co dwa lata pod kierownictwem prof. Janusza Czapińskiego, od 2007 r. do 2015 r. zmniejszył się odsetek Polaków, którzy radzą sobie z wielką trudnością i trudnością (z 43 proc. do 29 proc.) i wzrósł odsetek tych, którzy radzą sobie „łatwo” lub „raczej łatwo” (z 25 do 35 proc.). Badani Polacy nie podzielają więc oceny senatora Jackowskiego.

A cena Big Maca? Wzrosła w latach 2007‒2015 z 6,9 zł do 9,30 zł. Za średnią pensję (wg ZUS) w 2007 r. mogliśmy kupić miesięcznie 388 kanapek, w 2015 r. 419 kanapek, czyli o 32 więcej. „Oko” wyliczyło przy okazji, że osoba, która zjadłaby taką ilość Big Maców konsumowałaby 7681,6 kalorii dziennie, co zdecydowanie przekracza zalecane normy.

Udostępnij:

Filip Konopczyński

Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Przeczytaj także:

Komentarze