Obraz przedstawia zabitego dzika, nad którym kucają dwie osoby - z twarzami Jezusa i Maryi. "Jest zastanawiające, że obraz wywołał taką reakcję u ludzi, którzy są zwolennikami polowań. Jeśli uznają, że polowania są moralnie poprawne, to nie powinni czuć się urażeni pokazaniem Jezusa w roli polującego" - mówi adwokatka artysty
Podczas Marszu Świętego Huberta w sobotę 12 maja 2018 doszło do niecodziennej sytuacji. Policja zatrzymała dzieło artysty krytycznego względem łowiectwa i myśliwych. Ktoś z uczestników marszu poinformował policję, że praca może obrażać uczucia religijne.
"Jestem artystą, przyjechałem na ten marsz po to, by przybliżyć swoją wizję relacji człowiek - zwierzęta. Tym, z którymi mi nie po drodze, którzy odmawiają zwierzętom godności, wolności, zabijają je dla przyjemności zabijania, jak to czynią myśliwi" - mówi OKO.press autor (imię i nazwisko znane redakcji, prosi by ich nie podawać).
Obraz przedstawia zabitego dzika, nad którym kucają - w pozie typowej dla zdjęć kończących polowania - dwie osoby. Dopasowano do nich twarze Jezusa i Maryi. "Ta praca jest częścią serii obrazów, w których twarz Jezusa daję osobom w różnych typowych sytuacjach z życia. Czasem jest to przechodzień, czasem ktoś mniej obojętny" - mówi.
"Tu przyglądam się sytuacji, gdzie myśliwy ma twarz Jezusa. Czuję jakieś niedopasowanie, apel, refleksję - nie zabijaj!"
Mężczyzna towarzyszył sobotniemu Marszowi Świętego Huberta na trasie od pomnika Józefa Piłsudskiego przy Belwederze aż pod Sejm. W marszu szli leśnicy (niewielu), myśliwi (trochę więcej), a także członkowie jednego ze związków rolniczych, finansowanego przez potentatów branży hodowców zwierząt futerkowych. I oczywiście organizatorzy - członkowie i członkinie Ekologicznego Forum Młodzieży, wspierającego byłego ministra środowiska Jana Szyszko. Pojawili się też nacjonaliści z ONR - w czarnych koszulach z falangami na rękawach i politycy Ruchu Narodowego, m.in. prezes Ruchu Robert Winnicki.
Impreza była manifestacją poparcia dla Lasów Państwowych i myśliwych, a także przemysłu futrzarskiego. OKO.press pisało o tym tu:
Praca artysty była zamocowana na wózku ciągniętym przez rower. Artysta jechał nie niepokojony aż do Sejmu, po drodze zainteresowało się nim kilku fotoreporterów.
Pod Sejmem, w okolicach sceny ustawionej przez organizatorów Marszu Świętego Huberta, zatrzymali go policjanci. Przekazali mu, że dostali zgłoszenie, że jego dzieło może obrażać uczucia religijne i muszą zabezpieczyć je dla celów związanych ze sprawą. Artysta zadzwonił po prawnika.
"Mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której zawodowy artysta swoim obrazem zadał pytanie o myślistwo i zabijanie zwierząt. Pytanie otwarte i nieoceniające. Tymczasem pojawienie się tego projektu na Marszu Świętego Huberta, sprowokowało jakiegoś jego uczestnika do zawiadomienia policji o możliwości popełnienia przez mojego klienta przestępstwa obrazy uczuć religijnych" - mówi OKO.press mec. Karolina Kuszlewicz, obrończyni artysty.
"Pamiętajmy, że wolność wypowiedzi jest zagwarantowana przez prawo, a sam fakt skorzystania z motywów religijnych nie oznacza, że dochodzi do przestępstwa" - dodaje prawniczka.
Adwokatka mówi OKO.press, że art. 196 Kodeksu karnego stanowi, że z obrazą uczuć religijnych mamy do czynienia wtedy, gdy dochodzi do publicznego znieważenia przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Jej zdaniem zestawienie postaci Jezusa i Maryi z obrazem upolowanego dzika nie wypełnia znamion tego przestępstwa.
"Przecież na co dzień widzimy jak myślistwo połączone jest z religią, chociażby poprzez organizowanie mszy świętych poświęconych polowaniom. Pod ołtarzem są złożone upolowane zwierzęta i to jakoś nie budzi sprzeciwu środowiska z Marszu Św. Huberta" - mówi mec. Kuszlewicz.
"Jest natomiast zastanawiające, że ten obraz wywołał taką reakcję u ludzi, którzy są zwolennikami polowań. Jeśli uznają, że polowania są moralnie poprawne, to nie powinni czuć się urażeni pokazaniem Jezusa w roli polującego. Będziemy w tej sprawie walczyć o wolność wypowiedzi artystycznej i obywatelskiej" - dodaje.
Podczas odbierania kolażu na miejscu pojawiło się więcej policjantów. Ustawili się w rzędzie.
"Wyglądało to tak, jakby artysta był jakimś niebezpiecznym człowiekiem, który budzi zagrożenie. Tymczasem stał spokojnie z tą swoją instalacją przypiętą do starego roweru i mimo, że nie zgadzał się z decyzją policji - nie stawiał żadnego oporu podczas odbierania obrazu" - mówi mec. Kuszlewicz.
Zdaniem adwokatki działania policji względem artysty były nadmierne i zbyt dolegliwe. "Przedmiotem ewentualnej sprawy będzie treść obrazu - to, czy rzeczywiście uraża on uczucia religijne.
Dlatego wystarczyłoby, gdyby policja zabezpieczyła zdjęcia obrazu, a nie fizycznie odebrała go twórcy" - mówi.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze