0:000:00

0:00

30 października 2020 roku policja podjęła interwencję wobec pięciorga działaczy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, którzy jechali z Poznania do Warszawy, by wziąć udział w protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji.

Ich auto zatrzymano najpierw w Wielkopolsce. Sprawdzono światła, kierunkowskazy, spisano kierowców i puszczono wolno. Potem w okolicach Łowicza. Policja wypatrywała pojazdu lornetkami, dogoniła go i kazała zjechać z autostrady. Ponownie skontrolowano cały samochód, spisano pasażerów i puszczono.

Przed samą Warszawą ten sam oddział drogówki dogonił związkowców na sygnale. Funkcjonariusze stwierdzili, że muszą sprawdzić, czy pasażerowie nie są poszukiwani. Po godzinie wyprowadzili wszystkich z pojazdu, skuli kajdankami i wywieźli do Pruszkowa. Na komendzie działaczy zrewidowano, przeszukano ich rzeczy i zrobiono rewizję osobistą, zbadano na obecność alkoholu i narkotyków.

„Pomimo naszych pytań nie podawali podstawy zatrzymania, mówili, że to nie jest ich interwencja, że oni tylko wykonują polecenia"

- relacjonowała w rozmowie z OKO.press Marta Rozmysłowicz, jedna z zatrzymanych wtedy związkowczyń.

Przeczytaj także:

„Mieliśmy informację, że tym samochodem mogą poruszać się osoby, których celem będzie zakłócanie protestu w Warszawie” – mówiła „Wyborczej" komisarz Karolina Kańka, rzeczniczka policji w Pruszkowie. Przyznała, że podejrzenia zostały zweryfikowane negatywnie. Członkowie Inicjatywy Pracowniczej działania policji odebrali jako szykany i złożyli zażalenia na bezpodstawne zatrzymanie.

W sprawę zaangażował się również Rzecznik Praw Obywatelskich, który zwrócił się z pytaniami do KSP. W grudniu 2020 roku w odpowiedzi komenda stwierdziła, że do żadnych nieprawidłowości nie doszło, bo nie było zatrzymania.

Sąd: To było zatrzymanie. Nielegalne

W styczniu 2021 roku sąd rejonowy rozpoznał zażalenie związkowców na zatrzymanie. Orzekł, że zastosowane wobec nich środki przymusu bezpośredniego, przewiezienie na komendę i przetrzymywanie tam było rzeczywiście zatrzymaniem. Sąd zwrócił też uwagę, że nie zostały spełnione warunki konieczne do zatrzymania - nie było uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa, obawy ucieczki, ukrycia się lub zatarcia śladów, lub stwarzania przez nich zagrożenia dla ludzkiego zdrowia, życia i mienia.

Co więcej, funkcjonariusze nie dopełnili obowiązków sporządzenia protokołu, poinformowania o przyczynach zatrzymania i przysługujących zatrzymanym prawach. Sąd uznał, że zatrzymanie było nielegalne, niezasadne i nieprawidłowe.

Policja: sprawa się przedawniła

Skala nieprawidłowości przy zatrzymaniu była tak duża, że zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich wymaga ono oceny pod kątem naruszenia zasad dyscypliny służbowej. Na początku marca Rzecznik wniósł odpowiedni wniosek do komendanta stołecznego policji.

KSP przeprowadziła czynności wyjaśniające, które potwierdziły, że doszło do nieprawidłowości. Procedury dyscyplinarnej jednak nie wszczęto, ponieważ postępowanie zakończono dopiero 25 czerwca, przez co sprawa uległa przedawnieniu. KSP przywołało art. 135 ust. 3 ustawy o policji, który stanowi, że

„Postępowania dyscyplinarnego nie wszczyna się po upływie 90 dni od dnia powzięcia przez przełożonego dyscyplinarnego wiadomości o popełnieniu przewinienia dyscyplinarnego".

RPO: Policja chroni swoich

Rzecznik w stanowisku opublikowanym na stronie wskazuje jednak, że skoro KSP najpierw nie stwierdziło nieprawidłowości, to pierwszą datą powzięcia informacji o nich przez przełożonego był dzień wydania postanowienia przez sąd, czyli 26 stycznia. KSP zgodnie z art. 134i ust.4 ustawy o policji powinna była zakończyć w ciągu 30 dni czynności wyjaśniające, które rozpoczęto 12 marca.

"Doprowadzenie do upływu terminu, o którym mowa w art. 135 ust. 3 ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji jawi się jako naruszenie dyscypliny służbowej, polegające na niewykonaniu przez przełożonego dyscyplinarnego lub rzecznika dyscyplinarnego wyznaczonego do prowadzenia przedmiotowej sprawy obowiązków wynikających z przepisów prawa.

Okoliczności faktyczne tej sprawy świadczą także o tym, że Policja w ten sposób chroni funkcjonariuszy, którzy dopuścili się (co potwierdza prawomocne orzeczenie sądu) naruszenia podstawowych praw człowieka takich jak wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (art. 52 ust. 1 Konstytucji RP) i wolność osobista (art. 41 ust. 1 Konstytucji RP)" - stwierdził zastępca RPO, Stanisław Trociuk w piśmie z 1 lipca skierowanym do Komendanta Głównego Policji, generała Jarosława Szymczyka.

BRPO zawnioskowało tym samym o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec funkcjonariuszy, którzy swoimi działaniami lub zaniechaniami uniemożliwili wszczęcie i przeprowadzenie postępowania dyscyplinarnego w sprawie nielegalnego zatrzymania związkowców.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze