0:000:00

0:00

Prawa autorskie: JohnBoB & Sophie artJohnBoB & Sophie art

Operatorka OKO.press 24 kwietnia otrzymała pismo, z którego wynika, że policja chce ukarać ją grzywną za to, że 10 kwietnia była z kamerą i filmowała pod domem Jarosława Kaczyńskiego.

Tamtego dnia reporterzy OKO.press od jednego z policjantów dowiedzieli się, że przed domem prezesa PiS ma odbyć się demonstracja. Miała odbyć się około godziny 17:00, już po obchodach 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej, w których udział wzięły władze PiS pod pretekstem wypełniania obowiązków służbowych.

To wówczas, nie przestrzegając zakazu gromadzenia się ani utrzymywania co najmniej dwumetrowego dystansu kilkunastoosobowa delegacja, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, złożyła kwiaty pod pomnikiem smoleńskim na placu Piłsudskiego.

Przeczytaj także:

Zgromadzenie dziennikarzy

Pod żoliborską willę prezesa PiS pojechała nasza operatorka oraz, niezależnie od niej, współpracujący z OKO.press fotograf. Okazało się, że na miejscu obecni są tylko Arkadiusz Szczurek i Adam Wiśniewski, dwaj działacze opozycji ulicznej i zarazem dziennikarze obywatelscy serwisu wolne-media.pl, także z kamerą i mikrofonem. Oraz 11 policjantów umundurowanych i 3 incognito.

Gdy operatorka OKO.press włączyła kamerę, żeby zarejestrować, jak po drugiej stronie ulicy policjanci legitymują Szczurka i Wiśniewskiego, otoczyła ją trójka policjantów. Całe zajście zarejestrowała kamera.

Policjanci zażądali od naszej operatorki dowodu osobistego, tłumacząc, że bierze udział w nielegalnym zgromadzeniu, czym narusza przepisy kodeksu wykroczeń. To, że nie była częścią żadnego zgromadzenia, widać dobrze na zdjęciach, które zrobił współpracujący z OKO.press fotograf JohnBoB & Sophie Art.

Policja chce ukarać grzywną operatorkę OKO.press za to, że 10 kwietnia była z kamerą przed domem Jarosława Kaczyńskiego. To szykana prawna - uważa prawnik Fundacji Helsińskiej.
Fot. JohnBoB & Sophie Art

Nasza operatorka także kilkukrotnie powtarzała, że jest dziennikarką, jest w pracy i przygotowuje reportaż dla OKO.press. Na życzenia policjanta pokazała też legitymację prasową, a on spisał jej numer.

Zdawało się, że policjanci przyjęli do wiadomości, że mają do czynienia z dziennikarką podczas pracy, bo w końcu pozwolili jej pozostać na miejscu. Mimo to po dwóch tygodniach, 24 kwietnia operatorka OKO.press dostała wezwanie jako osoba podejrzana o popełnienie wykroczenia.

To policja nie zachowywała odległości

Żoliborska policja w swoim piśmie zapowiada złożenie wniosku do sądu o ukaranie operatorki OKO.press grzywną za popełnienie dwóch wykroczeń. Oba polegają na naruszeniu zakazów ustanowionych przez rozporządzenie Rady Ministrów z 31 marca, ograniczających przemieszczanie się w związku z epidemią koronawirusa.

Pierwszym wykroczeniem ma być zorganizowanie zgromadzenia w porozumieniu z innymi obecnymi tam dziennikarzami, drugim - że wspólne i w porozumieniu z nimi „bez uzasadnionej przyczyny przemieszczała się pieszo, nie zachowując wymaganej odległości".

Tej samej treści wezwanie od policji dostali też Arkadiusz Szczurek i Adam Wiśniewski. W rozmowie z OKO.press Szczurek zapewnia, że pod domem Kaczyńskiego znaleźli się niezależnie od operatorki OKO.press. Poza tym oni także występowali w roli dziennikarzy.

“Była zapowiadana demonstracja i pojechaliśmy ją relacjonować. A odległości to raczej policja nie zachowywała. Musieliśmy zwracać im uwagę” - mówi Arkadiusz Szczurek w rozmowie z OKO.press.
Fot. JohnBoB & Sophie Art

Swoje nagranie opublikowali na Facebooku. Operatorkę OKO.press widać na drugim planie od dziesiątej minuty:

Co ciekawe, według policji oba wykroczenia miały być popełnione w związku z przepisem rozporządzenia Rady Ministrów, który ustanawia wyjątek od zakazów w przypadku wykonywania czynności zawodowych (art. 5 par. 1).

Policja wikła się w sprzecznościach

Zarzuty policji są więc wewnętrznie sprzeczne. Skoro przyznają, że przed domem prezesa PiS byli dziennikarze, nie mogą ich obecności traktować jako zgromadzenia ani nawet domagać się karania za zbliżanie się do innych osób. Dziennikarz w trakcie pracy ma pod tym względem takie same prawa, jak policjant.

Podaną podstawą do wymierzenia grzywny jest art. 54 kodeksu wykroczeń, za którego naruszenie grozi do 500 zł. Jednocześnie jednak policja może oba naruszenia zgłosić do Sanepidu, który ma prawo nałożyć dodatkowe kary administracyjne. Za złamanie zakazu przemieszczania się grozi od 5 tys. do 30 tys. zł. Za gromadzenie się - od 10 tys. do 30 tys. zł.

Według karnisty dr. Mikołaja Małeckiego kary administracyjne mogą się łączyć, więc za wykonywanie pracy dziennikarza nasza operatorka może zapłacić nawet 60 tys. zł.

Prawnik HFPC: to szykany

“Policja powinna uwzględnić to, że operatorka wykonywała obowiązki zawodowe, zwłaszcza że się wylegitymowała i nie powinno być wątpliwości, że nie jest uczestniczką demonstracji” -

komentuje dla OKO.press Konrad Siemaszko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

„Kierowanie wniosku o ukaranie brzmi niepokojąco i wręcz można zastanawiać się, czy nie jest to szykana prawna, mająca ograniczyć swobodę wypowiedzi, zniechęcić do relacjonowania demonstracji. W sytuacji ograniczenia możliwości poruszania się tym ważniejsze jest, by dziennikarze mogli być na miejscu ważnych wydarzeń społecznych” - dodaje Siemaszko.

Fotoreporter „Wyborczej” też szykanowany

Podobne szykany ze strony policji spotkały fotografa “Gazety Wyborczej”, który 29 marca także w ramach pracy dziennikarskiej fotografował protest Obywateli RP przed domem Kaczyńskiego. On też został zaliczony do demonstrujących, chociaż wszyscy tam obecni zachowywali przepisową odległość. Wysłał policji pisemne wyjaśnienia, ale ta, nie czekając na ich dostarczenie, skierowała do sądu wniosek o ukaranie fotoreportera grzywną. Będzie więc musiał bronić swojego prawa do wykonywania zawodu przed sądem.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze