0:000:00

0:00

Afrykański pomór świń (w skrócie: ASF) to wysoce zaraźliwa wirusowa choroba świń domowych i dzików. Dla człowieka nie stanowi zagrożenia, ale dla trzody chlewnej i jej żyjących w środowisku naturalnym pobratymców jest niemal zawsze śmiertelna. Na chorobę nie ma szczepionki. Jeśli w hodowli świń znajdzie się choć jedno chore zwierzę - trzeba zabić wszystkie, a martwe ciała spalić.

W Polsce wirus ASF pojawił się w 2014 roku i do sierpnia 2018 wykryto 184 ogniska tej choroby - aż 80 w tym roku. Według informacji podanych przez portal agroFakt.pl, na wschodzie Polski zniknęła aż 1/3 gospodarstw, które zajmowały się hodowlą świń.

Nie dziwi więc, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi znajduje się pod ostrzałem rolników. Jedną z przyczyn dymisji ministra Krzysztofa Jurgiela, poprzednika Ardanowskiego, była właśnie nieudolność w uporaniu się z problemem.

W zasadzie od samego początku walki z epidemią ASF w Polsce nacisk został położony na odstrzał dzików, przy jednoczesnym zaniedbaniu bioasekuracji - czyli zabezpieczeniem hodowli świń przed dostaniem się do nich wirusa.

Tyle, że to bez sensu.

"Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w Polsce to nie dziki są najistotniejszym czynnikiem szerzenia się afrykańskiego pomoru świń, tylko człowiek. [...] Zatem priorytetowym działaniem mają się stać nie bezsensowne wybijanie dzików, tylko bioasekuracja i rzeczywisty nadzór weterynaryjny nad nią"

- piszą prof. Henryk Okarma i dr Katarzyna Bojarska z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie w artykule "Jak polityka może wykończyć dzika" w magazynie "Brać Łowiecka" (nr 8/2018) .

Bezsensowna rzeź

Ale minister Ardanowski w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" wie "lepiej".

Strzelać do dzików trzeba więc ciągle, tu nie chodzi o jednorazową akcję. A w strefach zapowietrzenia dziki trzeba wybić praktycznie do zera. Tam, gdzie choroby nie ma, trzeba zejść do bardzo niskiego poziomu.
Fałsz. Nawet masowy odstrzał dzików nie zatrzyma ASF
tygodnik "Sieci",13 sierpnia 2018

W 2017 roku założono, że limit dzików na km kw. ma wynosić 0,1 na wschód od Wisły i 0,5 na zachód od Wisły. Na początku 2018 roku pojawiły się nowe wytyczne - w całym kraju ma być tylko 0,1 dzika na km kw.

Oznacza to depopulację tego gatunku w Polsce na niespotykaną dotąd skalę.

Jak poinformował PZŁ, w sezonie łowieckim 2017/2018 myśliwi zabili blisko 340 tys. dzików. Ale Ardanowski wciąż jest niezadowolony z wyników myśliwych.

Tymczasem - z naukowego punktu widzenia - sprawy mają się zupełnie inaczej. "Trzeba wyraźnie podkreślić, że w tej chwili nie ma naukowych badań, które pokazywałyby, jak zagęszczenia dzików korelują z szerzeniem się wirusa" - piszą prof. Okarma i dr Bojarska.

"Wręcz przeciwnie, dotychczasowe dane z Polski dowodzą czegoś zupełnie odwrotnego: mimo redukcji dzików prowadzonej od pojawienia się u nas choroby co roku występuje coraz więcej przypadków ASF-u" - dodają naukowcy.

W tym samym tonie wypowiadał się rok temu w rozmowie z OKO.press dr Tomasz Podgórski z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Podkreślał brak naukowych dowodów na to, że wprowadzenie całorocznego odstrzału dzików przełoży się na zahamowanie rozprzestrzeniania się ASF. "Nie znamy pułapu zagęszczenia populacji dzików, poniżej którego rozprzestrzenianie się wirusa zostanie zahamowane” – mówił.

Prof. Okarma i dr Bojarska wskazują też na to, że rząd decydując się na tak masowe wybicie dzików oparł się na niewiarygodnych danych o liczebności tych zwierząt w Polsce. Ten gatunek w 2016 roku inwentaryzował PZŁ wspólnie z Lasami Państwowymi. Wyliczyli, że w Polsce są 144 tys. dzików.

Jednak zdaniem uczonych musiało być wielokrotnie więcej, bo jak inaczej w sezonie łowieckim 2016/2017 udałoby się zabić ponad 312 tys. tych zwierząt? Poza tym, dziki liczono jesienią 2016 metodą pędzeń próbnych, co jest - jak piszą - "kardynalnym błędem".

Przeczytaj także:

To już nie polowanie, ale masowa zagłada

"Aby pozwolić na praktyczne wytępienie dzików w Polsce, minister środowiska w 2017 roku szeregiem rozporządzeń w drastyczny sposób zmienił warunki polowań na ten gatunek – jeżeli jeszcze można to nazwać polowaniem" - piszą naukowcy. Obecnie na dziki można polować przez cały rok, zarówno na osobniki młode, jak i dorosłe.

A nawet na lochy w ciąży czy te, które mają młode."Minister rolnictwa i rozwoju wsi premiuje nawet dodatkową nagrodą zabicie dużych samic" - piszą prof. Okarma i dr Bojarska, nazywając odstrzał "masową zagładą".

Odstrzały prowadzi się też w parkach narodowych.

O tym, że wątpliwości - również natury etycznej - w związku z tą sytuacją mają myśliwi, OKO.press wie od nich samych. „Ja i moi znajomi myśliwi zaczynamy sobie zadawać pytanie, jaki będzie wpływ tak masowego odstrzału na populację dzików?” – mówił nam w październiku 2017 roku. Sławomir Kłoda, myśliwy z woj. zachodniopomorskiego.

Myśliwy krytycznie oceniał też pomysł wypłacania premii myśliwym za odstrzał dzików. „Przecież jedna z zasad naszej etyki mówi, że myśliwy nie szuka w łowiectwie korzyści materialnych, a myślistwo nie może być środkiem do ich osiągania. I że największą satysfakcję myśliwemu dają obcowanie z przyrodą, przeżycia łowieckie oraz zadowolenie ze współdziałania w gronie myśliwych".

Jednak Zarząd Główny PZŁ zgodził się na tę - jak piszą naukowcy - "masową zagładę", choć nie musiał. Jest przecież, przynajmniej formalnie, niezależną organizacją pozarządową. A myśliwi posłusznie wykonują polecenia rządu, nawet jeśli mają obiekcje.

Bioasekuracja, głupcze!

Tymczasem kluczem do opanowania epidemii ASF jest skuteczna bioasekuracja - dbałość, by wirus nie dostawał się do hodowli świń. Owszem, minister Ardanowski w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" nie zapomniał i o niej, ale poświęcił jej zaledwie jedną krótką wypowiedź (z pomysłu budowy płotu przeciw dzikom na wschodniej granicy za ponad 2 mln zł - całe szczęście - zrezygnowano).

Prof. Okarma i dr Bojarska ostro krytykują brak skutecznej bioasekuracji w gospodarstwach rolnych. Piszą o "przykładach karygodnego niechlujstwa", m.in. o:

  • kupowaniu świń niewiadomego pochodzenia, "przez co wprowadzono do chlewni zarażone zwierzęta";
  • wypuszczaniu świń "na zewnątrz" i karmieniu ich zlewkami;
  • sprzedaży chorych osobników do innych gospodarstw;
  • a nawet zakopaniu "padłej chorej świni w lesie".

"Trudno tu nawet mówić o braku asekuracji – to zupełny brak zdrowego rozsądku" - zaznaczają.

Warto powtórzyć, że wybicie dzików w Polsce nie ma uzasadnienia biologicznego. To będzie mord polityczny.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze