Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski
Działacze OSY krzyczeli do Kaczyńskiego: "Kłamca!". Celowo zakłócali nas „wyciem” i „skowytem” - zeznał Cezary Jurkiewicz, organizator miesięcznic, radny PiS i szef Polskiej Fundacji Narodowej. A o. Tokarczyk zeznał: „Podobne okrzyki słyszałem, gdy brałem udział w egzorcyzmach”
W czwartek 22 lutego 2018 roku sędzia Łukasz Biliński z Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia wysłuchał ostatnich świadków w procesie o zakłócenie 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Do zamknięcia sprawy zostało już tylko ogłoszenie wyroku.
Na ławie oskarżonych stołeczna policja posadziła Arkadiusza Szczurka i Macieja Bajkowskiego. To członkowie ruchu Obywatele Solidarnie w Akcji (OSA). Szczurek był organizatorem legalnej kontrmiesięcznicy 10 kwietnia 2017 roku na skwerze przy pomniku Bolesława Prusa (obok hotelu Bristol).
Wcześniej uczestnicy kontrmiesięcznic - ruchu Obywatele RP i ruchu OSA - manifestowali pod Pałacem Prezydenckim, ale tego dnia, po raz pierwszy, teren przy Pałacu odgrodzono barierkami, za które można było wejść tylko po okazaniu przepustki.
Siódma rocznica katastrofy smoleńskiej była zorganizowana przez ministerstwo kultury jako uroczystość państwowa. Osoby, które chciały wziąć udział w miesięcznicy, a nie miały zaproszeń, gromadziły się więc za barierkami, nieopodal uczestników kontrmiesięcznicy.
Gdy późnym wieczorem zaczął przemawiać Jarosław Kaczyński -
Bajkowski, na zmianę ze Szczurkiem, zaczęli krzyczeć przez megafon: „Kłamca! kłamca!” oraz „Będziesz siedział!”.
To zdenerwowało stojących po sąsiedzku zwolenników PiS. Ruszyli na działaczy OSA. Zaczęli ich szarpać, popychać, okładać drzewcami od flag i wyrywać im transparenty.
Interweniowała policja. Ale potem - zamiast ścigać atakujących - zajęła się Szczurkiem i Bajkowskim. Wystąpiła do sądu o ukaranie ich za to, że podczas uroczystości związanej z „upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej” głośno krzyczeli oraz używali urządzeń nagłaśniających, czym „wzbudzili zainteresowanie uczestników uroczystości, przez co zakłócili jej przebieg”.
Zdaniem policji, popełnili w ten sposób wykroczenie opisane z artykule 51 paragraf 1 kodeksu wykroczeń:
„Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.
Szczurek i Bajkowski, którzy zeznawali w tej sprawie przed sądem jesienią ubiegłego roku, nie przyznali się do zarzutu. Ale potwierdzili, że wznosili okrzyki. Tłumaczyli, że mieli prawo wyrazić swoją opinię o Kaczyńskim, który na katastrofie smoleńskiej – i lansowaniu tezy, że to nie była zwykła katastrofa - zbija polityczny kapitał. Używali nagłośnienia, by prawda dotarła do Kaczyńskiego.
W czwartek, podczas rozprawy w tej sprawie, pierwszy zeznawał Cezary Jurkiewicz, wielokrotny organizator miesięcznic smoleńskich, warszawski radny PiS a obecnie szef Polskiej Fundacji Narodowej.
Twierdził, że okrzyki uczestników kontrmiesięcznicy zakłócały modlitwy. Nie pamiętał szczegółów obchodów 10 kwietnia 2017 roku, bo - jak wyjaśniał - brał udział w wielu miesięcznicach. Sędzia odczytał więc jego zeznania złożone na policji. Zeznał wtedy, że organizatorzy kontrmiesięcznicy celowo ich zakłócali „wyciem” i „skowytem”. A Bajkowski krzyczał cały czas podczas przemówień. „Było to uciążliwe i nam przeszkadzało” - zeznał na policji Jurkiewicz.
W sądzie, na koniec swoich zeznań, dodał, że będą jeszcze tylko dwie miesięcznice i rocznica katastrofy. „I kończymy” - oświadczył.
Wtedy wstał Bajkowski i złożył oświadczenie, przepraszając za zakłócanie modlitwy. Tłumaczył, że nie było to jego zamiarem. I, że gdy zaatakował ich tłum, stracił orientację, co dzieje się w tym czasie pod pałacem. Ale gdy policjant zwrócił mu uwagę, że trwają modlitwy, przestał krzyczeć.
Od początku kontrmiesięcznic, działacze Obywateli RP i OSA, przestrzegają bowiem zasady, że okrzyki wznoszą tylko w trakcie przemówień politycznych, a nie zakłócają modlitwy.
Potem zeznawał ojciec Zdzisław Tokarczyk z klasztoru Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą, który w czasie miesięcznic odmawia modlitwy (bierze w nich udział od pięciu lat, zaprzyjaźnił się w tym czasie z prezesem PiS i wyjeżdża z nim na urlopy).
Zapamiętał okrzyki: „Będziesz siedział”.
„Jak odmawiałem »Ojcze nasz« to chwilę był spokój, a potem znowu się zaczęło. Jak był Apel Jasnogórski, to w miarę było spokojnie” - mówił. Przyznał, że okrzyki były adresowane głównie do Jarosława Kaczyńskiego.
Sędzia odczytał też zeznania o. Tokarczyka złożone na policji. Duchowny zeznał wtedy, że krzyki nie ustały po przemówieniach polityków i przeszkadzały mu w modlitwie. Powiedział wtedy do zebranych przed pałacem prezydenckim: „Przeszkadzają nam. Podobne okrzyki słyszałem gdy brałem udział w egzorcyzmach".
Potem przestał na „irytujące” i „złośliwe” krzyki zwracać uwagę. Zeznał: „Nie przerwałem modlitwy, ale czułem się rozdrażniony, pominąłem kilka szczegółów. Ta modlitwa nie miała takiego charakteru, jaki powinna mieć tego dnia.
Modlący mogli nie móc się skupić.”
Gdy o. Tokarczyk skończył zeznawać, Bajkowski znowu wstał i zapewniał, że nie chciał zakłócić modlitwy.
Jako ostatni zeznawał policjant, który tego dnia odpowiadał za zabezpieczenie kontrmiesięcznicy. Zeznał, że podczas ataku na kontrmiesięcznicę stał tam sam, choć wcześniej miał do pomocy grupę policjantów. Oddelegowano ich jednak wcześniej w inne miejsce.
Mówił, że niejednokrotnie próbował przekonać Bajkowskiego, by już nie krzyczał. Przestał wznosić okrzyki dopiero, gdy usłyszał, że trwa modlitwa. „Chciał zakrzyczeć tamto zgromadzenie” - twierdził policjant.
Po jego zeznaniach sąd zamknął proces.
W mowie końcowej Andrzej Jakubczyk ze stołecznej policji zażądał dla obu obwinionych po 500 zł grzywny.
Obrońca obu obwinionych mec. Krzysztof Stępiński mówił, że w Polsce obowiązuje Konstytucja i Europejska Konwencja Praw Człowieka, które gwarantują prawo do zgromadzeń i wyrażania poglądów.
„Nie ma w nich zapisu, że to prawo można ograniczyć” - podkreślał.
Mówił, że kontrmiesięcznica była legalna, że nie było zakazu używania nagłośnienia, tym bardziej, że Kaczyński też z niego korzystał. Okrzyki „Kłamca” to wyraz poglądów Bajkowskiego na temat tego, co robi prezes PiS, a „Będziesz siedział” - to pogląd, co się może stać z Kaczyńskim po zmianie władzy.
Przekonywał, że zgodnie z kodeksem wykroczeń uchwalonym jeszcze w czasach PRL, o wykroczeniu można mówić, gdy czyn jest szkodliwy społecznie. A czyn Szczurka i Bajkowskiego nie był szkodliwy. Adwokat powołał się na wyrok Sądu Najwyższego z 1996 roku, który rozpoznał kasację opozycjonistów Andrzeja Czumy i Wojciecha Ziembińskiego.
Zaskarżyli oni wyrok komunistycznego sądu z 1980 roku, który skazał ich za złożenie kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza 11 listopada 1979 roku. W PRL-u uznano ten czyn za niebezpieczny społecznie, bo opozycjoniści zorganizowali tam wówczas nielegalne obchody rocznicy odzyskania niepodległości. „I co SN uznał? Że działania ich mogły być niebezpieczne, ale dla władzy. Nie były niebezpieczne, a nawet były wskazane dla całego społeczeństwa” - podkreślał Stępiński.
Potem Sąd Najwyższy skasował wyrok z PRL-u wobec Bronisława Komorowskiego, który też był w 1979 roku pod Grobem Nieznanego Żołnierza.
Stępiński uważa, że czyn Szczurka i Bajkowskiego był wręcz pożyteczny społecznie w obliczu tego, co dziś PiS robi z państwem.
Wytknął policji, że nie broniła ich przed tłumem. Mówił, że to może przypadek, że odwołano grupę policjantów przed atakiem tłumu, ale on w to nie wierzy. Wniósł o uniewinnienie. Bajkowski zapytany przez sędziego czego się spodziewa odpowiedział: „Sprawiedliwego wyroku.” Szczurka nie było w czwartek w sądzie.
Wyrok poznamy 7 marca. Sędzia odroczył jego ogłoszenie ze względu na „zawiły charakter sprawy”.
Opozycja
Policja i służby
Protesty
Sądownictwo
Jarosław Kaczyński
10 kwietnia 2017
Arkadiusz Szczurek
art. 51 kodeksu wykroczeń
kontrmiesięcznice
Krzysztof Stępiński
Łukasz Biliński
Maciej Bajkowski
OSA
Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze