0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Gdyby po dwóch latach - licząc zgodnie kalendarzem szkolnym - Polki i Polacy mogli wystawić minister Annie Zalewskiej ocenę za przeprowadzenie reformy edukacji, zdecydowanie miałaby ona problem z promocją do następnej klasy.

W sondażu IPSOS dla OKO.press aż 53 proc. pytanych oceniło ją źle - w tym 38 proc. wybrało skrajną odpowiedź "zdecydowanie źle".

Dobrze ocenia ją 36 proc. Polek i Polaków, ale entuzjastami zmian w oświacie jest zaledwie co dziesiąty badany.

IPSOS maj - Polacy o reformie edukacji
IPSOS maj - Polacy o reformie edukacji

Reforma broni się w elektoracie PiS

Mimo jednoznacznie negatywnej oceny minister Anna Zalewska nie zapłaci politycznie za burzliwe i nieprzemyślane zmiany w oświacie. 26 maja 2019 "jedynka" PiS do Parlamentu Europejskiego zdobyła 168 tys. głosów w okręgu 12, co dało jej pewny wstęp na europejskie salony.

Wynik był gorszy niż partyjnej koleżanki - "dwójki" na dolnośląskich listach - Beaty Kempy o ponad 40 tys. głosów, co jest znamienne. Poparcie dla Zalewskiej łatwiej zrozumieć patrząc na stosunek do reformy w elektoratach partyjnych. W skrócie:

wszyscy poza wyborcami PiS oceniają ją zdecydowanie negatywnie, ale dokładnie 3/4 elektoratu PiS wystawiło flagowemu projektowi minister pozytywną ocenę. Złe zdanie ma o nim tylko 9 proc. wyborców rządzącej partii, a kolejne 16 proc. zdania nie ma.

Najbardziej krytyczni wobec reformy są wyborcy:

  • Koalicji Europejskiej - 91 proc. ocenia ją negatywnie, 5 proc. - pozytywnie;
  • Lewicy Razem - 90 proc. ocenia ją negatywnie, 10 proc. - pozytywnie;
  • Wiosny Roberta Biedronia - 84 proc. ocenia ją negatywnie, 14 proc. - pozytywnie.

Ogólnie nastroje społeczne mniej więcej oddaje podział głosów wśród wyborców faszyzującej "Konfederacji": 56 proc. jest na "nie", a 25 na "tak".

IPSOS maj - Polacy o reformie edukacji - podział na elektoraty
IPSOS maj - Polacy o reformie edukacji - podział na elektoraty

Najbardziej krytyczni: młodzi i rodzice?

Wśród tych, którzy oceniają reformę jednoznacznie negatywnie warto wyróżnić dwie grupy, które nie są pochodną podziałów partyjnych. Chodzi o młodych oraz osoby w wieku 30-39 i 40-49 lat. Możemy zakładać, że to właśnie oni są najbliżej edukacji.

Dla młodych szkoła wciąż stanowi ważny punkt odniesienia i - prozaicznie - żywe wspomnienie. Ludzie z rocznika 1986 i młodsi mają doświadczenie nauki w gimnazjum i jak wynika z poprzednich sondaży OKO.press, krytycznie oceniali ich likwidację.

W grupie do 24 lat negatywnie reformę ocenia 64 proc. osób, zaś pozytywnie - 27 proc.

Wśród trzydziesto- i czterdziestolatków z kolei powinniśmy szukać rodziców uczniów i uczennic, czyli tych, którzy najbardziej dotkliwie mogą przekonać się o tym jak działa szkoła po reformie. I tu odpowiednio w przedziałach:

  • 30-39 lat: 56 proc. wystawia minister czerwoną kartkę, a 29 proc. ocenia zmiany pozytywnie;
  • 40-49 lat: 58 proc. jest na "nie", a 32 proc. na "tak".

Resztę podziałów można traktować jako konsekwencję polaryzacji społecznej. Duże miasta - głosujące na opozycję - są najbardziej krytyczne (62 proc. ocenia ją negatywnie, a 30 proc. pozytywnie), a wsie - głosujące w znacznej mierze na PiS - są jej przyjazne (choć i tutaj głosy rozkładają się ledwie pół na pół: 43 proc. ocenia zmiany pozytywnie i tyle samo negatywnie).

Skala i rodzaje problemów w dużych i małych miastach są też inne. Podczas gdy centra kraju zmagają się z przepełnieniem szkół, problemami lokalowymi, czy podwójnym rocznikiem, na wsiach i w mniejszych miejscowościach cierpią głównie nauczyciele, którzy muszą uzupełniać etaty w kilku znacznie oddalonych od siebie placówkach.

*Sondaż IPSOS dla OKO.press, 21-23 maja 2019, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1000 osób

Im dalej w las...

Sondaż OKO.press idzie pod włos wniosków wysuwanych we wrześniu 2018 roku przez opinię publiczną na podstawie badań CBOS. Wynikało z nich, że na rok po wprowadzeniu reformy Polki i Polacy pogodzili się z nią, a ich nastawienie do likwidowanych gimnazjów diametralnie się zmieniło: od chłodnej akceptacji do zupełnego zanegowania. To by oznaczało propagandowy sukces PiS.

Okazuje się, że może być wręcz przeciwnie. Reforma minister Anny Zalewskiej jest jak bomba z opóźnionym zapłonem: stopniowo odsłania kolejne wady. Mimo potężnego aparatu informacyjnego trudno przekonać społeczeństwo, że polska szkoła zmieniła się na lepsze.

Dotychczasowe mankamenty zmian wprowadzonych przez PiS najbardziej dosadnie (i przekonująco, bo w oparciu o badania prowadzone na reprezentatywnej próbie) wyłożyła Najwyższa Izba Kontroli. Z raportu z 22 maja 2019 roku. wynika, że

szkoły pracują jak fabryki (średnio 11 godzin), w ponad 1/3 placówek oświatowych warunki pogorszyły się, a w ponad 50 proc. nie widać śladu obiecywanej „dobrej zmiany”.

Podstawy programowe na kolanie przygotowali eksperci wybrani kluczem minister Zalewskiej (80 proc. autorów nie było rekomendowanych przez żadną instytucję edukacyjną). Zwiększył się odsetek nauczycieli wędrujących, a o ponad połowę spadła dostępność zajęć pozalekcyjnych. A do tego: reforma stworzyła zjawisko bez precedensu – podwójny rocznik, a MEN nie zabezpieczył pieniędzy na wprowadzenie zmian administracyjnych. Więcej pisaliśmy o tym tutaj:

Przeczytaj także:

Nie lubimy każdej reformy edukacji?

Może być też po części tak, że Polki i Polacy generalnie nie lubią, gdy dłubie się w systemie oświaty. Jeszcze przed jej wprowadzeniem z sondaży IPSOS dla OKO.press wynikało, że przeciwnych reformie edukacji było 62 proc. Polek i Polaków, 31 proc. było na "tak". Z jednym zastrzeżeniem, na przeciwników składają się ci, którzy odrzucali pomysł reformy w całości, jak i ci, którzy nie chcieli, by była wprowadzana w takim tempie.

A jak było na przełomie wieku, gdy w życie wchodziła tzw. reforma Handkego? Trudno porównać jeden do jednego, bo Polkom i Polakom stawiano trochę inne pytania. W 2002 roku, trzy lata po wprowadzeniu gimnazjów i wydłużeniu o rok obowiązkowej edukacji, CBOS zapytał o to, czy szkoły funkcjonują lepiej, czy gorzej niż przed reformą. Zdecydowana większość badanych (38 proc.) uważała, że szkoła zmieniła się na gorsze. Jedna czwarta nie widziała żadnej różnicy, tylko 18 proc. przyznało, że jest lepiej.

Ale gdy zapytano o szczegóły okazało się, że obraz szkoły jest dużo pozytywniejszy niż sama ocena reformy:

  • 70 proc. uważało, że kadra w szkoła jest wykwalifikowana;
  • 60 proc. wskazało, że szkoła zapewnia wysoki poziom wiedzy, rozwija zainteresowania dzieci, uczy ich samodzielnego myślenia;
  • a 50 proc. że dba o rozwój fizyczny uczniów.

Ciekawe, jak dziś - w świetle ustaleń NIK i dość spójnego obrazu katastrofy, który wyłania się z relacji uczniów, rodziców, nauczycieli i samorządowców - wypadłyby obszerniejsze badania. Szczególnie w kontraście do haseł, które przyświecały wprowadzaniu zmian:

o szkołę nowoczesną, na miarę XXI wieku, bezpieczną i włączającą.
;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze