0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys, Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys, Agen...

Niedzielny (11 sierpnia 2024) srebrny medal kolarki Darii Pikulik (pomimo braku wsparcia działaczy sportowych) wzmacnia uderzającą dysproporcję płci: aż 8 z 10 medali zdobyły kobiety, a tylko dwa mężczyźni. A gdyby jeszcze wielka czempionka Anita Włodarczyk rzuciła o 4 cm dalej, byłby medal dziewiąty.

Im dalej od olimpijskiego sukcesu i harówki, która za nim stoi, za to bliżej do pozycji władzy (trener, prezes, menadżer) i roli specjalisty (lekarz, fizjoterapeuta), tym proporcje płci się odwracają i rośnie męska dominacja.

Układa się to w dającą do myślenia piramidę:

Z olimpijskich statystyk wyłania się także druga polska specyfika;

wyjątkowa na tle innych krajów rozrzutność w wysyłaniu na Olimpiadę sportowców (zwłaszcza panów).

Ilustruje ją gigantyczny wskaźnik liczby reprezentantów/ek na jeden medal, czterokrotnie wyższy niż wśród najlepszych ekip, dwukrotnie wyższy niż średnia na całej Olimpiadzie. To będzie drugi temat tekstu. Ale najpierw o polskiej płci olimpijskiej.

Im dalej od walki o medale, tym mężczyzn przybywa

Powtórzmy, Polki zdobyły aż 80 proc. polskich medali (pierwszy słupek na wykresie wyżej), choć było ich tylko minimalnie więcej (113) niż Polaków (97), co zresztą zdarzyło się po raz pierwszy w historii.

Innymi słowy, kobiety stanowiły 53,8 proc. całej reprezentacji.

Jak z dumą informuje Polski Komitet Olimpijski poza 210 zawodniczkami i zawodnikami (plus 18 rezerwowych)*, do Paryża pojechało 250 osób towarzyszących, w tym 110 trenerów, a także fizjoterapeutów, lekarzy, psychologów, „team liderów” (menadżerów), „personal coachów” oraz 12 „luzaków”, czyli opiekunów 12 koni (w tym aż 11 luzaczek i tylko jeden pan luzak). Ponadto – 13 członków i członkiń Misji Olimpijskiej.

Czasami te proporcje układały się humorystycznie: jednej triathlonistce towarzyszyło dwóch trenerów i prezes Polskiego Związku Triathlonowego, a

z dwiema zapaśniczkom i trzema zapaśnikami do Paryża pojechało 14 facetów,

w tym pięciu trenerów, lekarz, trzech fizjoterapeutów, pięciu sparingpartnerów i oczywiście prezes Andrzej Supron, który sam miał olimpijski medal, w odróżnieniu od gromadki, którą zabrał do Paryża.

Rozkład płci wśród osób, które pojechały do Francji ze sportowcami, jest mniej więcej taki, jak wśród medalistów... tyle że na odwrót.

Wśród 250 osób towarzyszących kobiet jest tylko 37, niecałe 15 proc.,

Panów od sportu zobaczyło Paryż 213, aż 85 proc. Na najwyższym sportowym szczeblu jest jeszcze bardziej męsko.

Na 22 osoby kierujące polskimi związkami sportowymi (bokserskim, golfa, jeździeckim, kajakarskim itd.), które znalazły się na Olimpiadzie** aż 21 to mężczyźni. Chlubnym wyjątkiem jest wielka pływaczka Otylia Jędrzejczak (złoto i dwa srebra w Atenach 2004).

Udział prezesek wśród prezesów obecnych w Paryżu wynosi więc niecałe 5 proc.

Paryż stanowi drastyczne potwierdzenie dyskryminacji kobiet w naszym sporcie. Sportsmenki, trenerki i działaczki na całym świecie mają w sporcie mniej pieniędzy i mniej władzy niż faceci, ale w Polsce jest to szczególnie silne. Na przykład we władzach krajowych federacji sportowych 10 najpopularniejszych dyscyplin wśród krajów UE, Polska jest trzecia od końca (9 proc.), za nami tylko Czechy i Słowenia. W Szwecji kobiet we władzach jest 51 proc. (dane z 2023 roku).

Czas na temat nr 2, czyli ocenę polskiej „wydajności medalowej”.

Za Iranem, Ukrainą, Szwecją i Kenią

W oficjalnej klasyfikacji medalowej, w której liczy się kolor medalu, Polska zajęła dopiero 42 miejsce, za Izraelem a przed Kazachstanem. W Tokio byliśmy na miejscu 17., zdobywając aż 4 złote w lekkiej atletyce (Anita Włodarczyk, Wojciech Nowicki, Dawid Tomala i sztafeta mieszana 4x400 m).

Jeśli przyjąć bardziej miarodajne kryterium sumy medali (złotych, srebrnych i brązowych), to Polska z 10 medalami awansuje na 21 miejsce, ex aequo z Belgią (także ma 10 medali). Czołówka wygląda tak:

  • USA – 128
  • Chiny – 91
  • Wielka Brytania – 65
  • Francja – 64

Jak widać, z Rady Bezpieczeństwa ONZ brakuje tylko Rosji ukaranej za napaść na Ukrainę.

Pierwszą dziesiątkę dopełniają: Australia (53), Japonia (45), Włochy (40), Holandia (34), słabsze niż zwykle Niemcy (33) i Korea (32).

Polska z 10 medalami przegrała jeszcze z Kanadą (27), Nową Zelandią i Brazylią (po 20), Węgrami (19), Hiszpanią (18), Uzbekistanem (13), Iranem i Ukrainą (po 12), Szwecją i Kenią (po 11).

Udało się o jeden medal wyprzedzić Danię, Kubę i Rumunię (po 9 medali).

Pospolite polskie ruszenie

Polska reprezentacja wypadła za to „doskonale” pod względem liczby sportowców i sportowczyń, które pojechały na olimpiadę. Zajęliśmy tu 12. miejsce (na 204 kraje):

  • USA wysłały 592 osoby
  • Francja – 573
  • Australia – 460
  • Niemcy – 428
  • Japonia – 403
  • Chiny – 388
  • Hiszpania – 383
  • Wielka Brytania – 327
  • Kanada – 315
  • Brazylia – 277
  • Holandia – 258
  • Polska – 210 osób

Za nami:

  • Nowa Zelandia – 195
  • Węgry – 170
  • Belgia – 165

Zwraca uwagę dopiero 18. miejsce Korei (141 osób), która zdobyła aż 32 medale.

Ile osób startowało, żeby zdobyć jeden medal

W paryskich igrzyskach rozdzielono medale w 329 konkurencjach, w sumie było ich 1044 (w niektórych przyznawano po dwa brązowe). Startowało ok. 10 500 zawodników i zawodniczek. Oznacza to, że statystycznie jeden medal przypadał na niemal równo 10 startujących osób (dokładniej 10,1), bo multimedalistek/ów było niewiele.

W przypadku polskiej reprezentacji ten współczynnik wynosi jednak aż 21, bo – jak wiemy – 210 zawodniczek i zawodników zdobyło w sumie 10 medali.

Policzyliśmy proporcję liczby zawodników do liczby medali dla 15 największych reprezentacji w Paryżu. Jak widać na poniższym wykresie, Polska i Hiszpania były najmniej „efektywne medalowo”. Na każdy z 18 medali hiszpańskich przypadało praktycznie tyle samo co u nas – 21,3 zawodników i zawodniczek.

Najbardziej efektywne okazały się dwie potęgi: Chiny (4,3 osoby na medal) i USA (4,7) a także Wielka Brytania (5,0). Skromnością i realizmem w ocenie szans wykazała się też Holandia (7,6) i Australia (8,7).

Czym kierowała się Polska, wysyłając na igrzyska takie pospolite ruszenie sportowców?

Nadmiernym optymizmem? Zarozumiałością? Rozrzutnością środków publicznych? Ambicją pokazania, jaką jesteśmy potęgą, na zasadzie a nuż się uda? A może po prostu zbyt dobrym sercem wobec trenujących?

Oczywiście wśród mniejszych reprezentacji było kilka, które wypadły jeszcze „mniej efektywnie” (nie mówiąc o takich, które nie zdobyły żadnego medalu). Szczególnie zarozumiałe okazały się jeszcze:

  • Południowa Afryka – 149 sportowców i tylko 6 medali (24,8).
  • Meksyk – 107/5 (21,4)
  • Czechy – 111/5 (22,2)

Zupełnie oderwane od rzeczywistości były Egipt (148 osób zdobyło 3 medale) i Argentyna (136 osób i 3 medale).

Najgorzej od 68 lat

W odróżnieniu od poprzednich tę statystykę podają wszystkie media i ona boli kibiców i kibicki. Medali na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu było mało, po Melbourne w 1956 roku (dziewięć medali, w tym złoty Elżbiety Duńskiej w skoku w dal, która wyrównała własny rekord świata... 635 cm) nigdy nie było ich mniej niż w teraz.

W czasach późnego PRL bywało medali dwa, trzy razy więcej niż w Paryżu, a w początkach III RP półtora raza więcej. Z ostatniej olimpiady w Tokio (2021) przywieźliśmy ich 14, z tego aż 9 w lekkiej atletyce „królowej sportu”, teraz jeden, jedyny brąz Natalii Kaczmarek.

Na zdjęciu głównym: Aleksandra Mirosław po zdobyciu złotego medalu olimpijskiego w Paryżu we wspinaczce na czas, 7 sierpnia 2024. Fot. Kuba Atys, Agencja Wyborcza.pl

*Korzystam z listy ogłoszonej przed Igrzyskami przez Polski Komitet Olimpijski, która uległa drobnym modyfikacjom (np. w wyniku kontuzji nie pojechał do Paryża tenisista Hubert Hurkacz). Ostatecznie zamiast 213 osób z listy PKOL wystartowało 210 osób, w tym kilkoro rezerwowych.

**Wszystkich związków jest grubo więcej, dochodzą m.in. dyscypliny zimowe. Prezesów jest mniej niż związków (np. Otylia Jędrzejczak prezesuje trzem: pływaniu, pływaniu na wodach otwartych i skokom do wody)

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze