Straż Graniczna wypchnęła na Białoruś 16-letniego samotnego chłopaka z epilepsją i urazem głowy, pomimo złożenia przez aktywistów wniosku o ochronę międzynarodową. Syryjczyk ma leki tylko na 12 godzin, a potem przy ataku na mrozie grozi mu śmierć - ostrzega neurolog. Pogranicznicy zabrali mu telefon, zmniejszając jego szanse na przeżycie. SG milczy
AKTUALIZACJA: Obadahowi udało się ponownie przejść na polską stronę granicy. Odnalazły go aktywistki Grupy Granica, są z nim w szpitalu w Sokółce. "Nie możemy dopuścić do kolejnego pushbacku, bo to dla chłopca śmiertelne zagrożenie!" - pisze GG.
Dwa lata temu 14-letni wówczas Obadah - Syryjczyk, nazwisko znane redakcji - został ranny w głowę w wypadku drogowym. Na tyle poważnie, że dostał padaczki. Od tego czasu bierze regularnie - co 6 godzin - leki. Musi.
"Obadah dostaje ataku krótko po tym, gdy ich nie zażyje", mówi OKO.press jego wuj Mustafa Alderi, który żyje z rodziną w Niemczech - mają tam status uchodźców.
Chłopak nie ma żadnych szans na leczenie w zrujnowanej wojną domową Syrii, dlatego rodzice zdecydowali, że z bratem ruszą do Niemiec, do wuja i jego rodziny. Tam Obadah może leczyć epilepsję. "Tu w Niemczech robiliśmy już konsultacje medyczne i jesteśmy gotowi rozpocząć jego leczenie od razu" – mów nam wuj Mustafa. Aktywiści z Polskiego Forum Migracyjnego dostali dokumenty medyczne chłopca.
W grudniu tego roku 16-latek razem ze starszym bratem, 17-letnim Abdallahem, ruszyli w podróż do Unii Europejskiej, przez Białoruś. Wg ustaleń Grupy Granica bracia przekroczyli granicę Polski i Białorusi 23 grudnia 2021. Ok. 8 km od niej trafili na „wojsko” - nie wiadomo jakie. Uciekali. Abdallah - starszy, silniejszy i zdrowszy - szybciej biegł i zdołał zbiec. Obadah - młodszy, słabszy i z urazem głowy - został zatrzymany. Polscy pogranicznicy wypchnęli go na Białoruś. Starszy brat znalazł kuriera, który zawiózł go do Niemiec, do rodziny. Gdy rozmawiamy z nim telefonicznie, jest bezpieczny ze swoim wujem.
Obadah ponownie przeszedł polską granicę i 29 grudnia policja złapała go ok. 03:00 w nocy w okolicach ul. Kawaleryjskiej 25 w Białymstoku. Tam szukał transportu do Niemiec. Wg naszych informacji trafił do Komendy Miejskiej w tym mieście. Dyżurny w tejże nie chce potwierdzić, że policjanci przekazali młodego Syryjczyka Straży Granicznej. "Ale jeśli był nielegalnym, to na pewno go przekazali straży" – zapewnia nas policjant (nie przedstawia się) w Komendzie Miejskiej, do której przełącza nas dyżurny. Rzecznik prasowy Policji Podlasie nie odbiera telefonu. St. asp. Marcin Gawryluk z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej też nie chce udzielić nam odpowiedzi na pytanie: czy i kiedy przekazali nastolatka z Syrii pogranicznikom. Odsyła do rzecznika, na następny dzień.
Prawnikowi współpracującemu z Grupą Granica, Łukaszowi Lipskiemu udało się potwierdzić, że chłopak był w Komendzie Miejskiej i przekazano go Straży Granicznej. I tutaj trop się urwał. Bo Straż Graniczna nie poinformowała go, w którym ośrodku przetrzymywany jest 16-latek.
„W oddziale Straży Granicznej w Białymstoku powiedzieli mi, że go nie mają i nie potrafią go zidentyfikować po imieniu i nazwisku. Generalnie nie było współpracy ze strony SG, bo aktywiści też próbowali się dowiadywać”, mówi nam Łukasz Lipski.
Rodzina w Niemczech straciła kontakt z Obadahem, gdy zatrzymała go nocą policja.
W działania włączyło się biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Też nie ustaliło gdzie jest Obadah. "Wieczorem 29 grudnia złożyliśmy do SG wniosek o ochronę międzynarodową. Gdy sprawa dotyczy osoby małoletniej, to w jego imieniu wnioski może złożyć inna osoba" – mówi Karolina Czerwińska z Polskiego Forum Migracyjnego, która osobiście składała wniosek. Ten trafił także do RPO, UNHCR, oraz komendanta Podlaskiego Oddziału SG gen. Andrzeja Jakubaszka. Mimo tego w nocy nastolatek został wypchnięty na Białoruś przez polskich pograniczników. Prawdopodobnie w większej grupie.
Aktywiści podkreślają - nastolatek miał przy sobie nie tylko paszport - skan jego dostaje redakcja OKO.press - ale i dowód osobisty. Pogranicznicy mogli więc łatwo się dowiedzieć, że chłopak ma 16 lat.
30 grudnia ok. 10:00 Obadah wysłał informację rodzinie, że żyje. I pinezkę - na południe od Kuźnicy tuż przy granicy, prawdopodobnie w samym pasie między drutami Polski i Białorusi. Tam go wypchnęli Polacy. Informację dostali też aktywiści.
Chłopak nie miał już swojego telefonu, bo zabrali mu go polscy pogranicznicy. Tymczasem smartfon to narzędzie, które ratuje życie – nie tylko można nim wezwać pomoc przy wyczerpaniu, hipotermii czy wypadku, ale też pozwala nie gubić się w lasach pogranicza. Pozbawienie migranta telefonu, przy obecnych mrozach, drastycznie zmniejsza szanse na przeżycie.
Bardzo istotne jest to, że 30 grudnia rano Obadah miał już tylko 2 tabletki na padaczkę. To wystarcza na 12 godzin.
„Rodzina zgłasza, że kiedy Obadah jest wycieńczony, to ciężko mu się poruszać. A taki napad padaczkowy może go zabić” mówi Karolina Czerwińska. Prof. Marek Kowalczyk, toksykolog i neurolog b. naczelny toksykolog Wojska Polskiego potwierdza w rozmowie z OKO.press te tragiczne prognozy.
„Jeśli chłopak będzie w stanie padaczkowym, bez leków, ale ciepło ubrany to jakiś czas może żyć. Ale gdy się wychłodzi, to tylko na krótko może mu to pomóc – kilkadziesiąt minut. Potem może się to skończyć śmiercią. Jeśli napadu się nie przerywa następuje bardzo szybkie zużycie organizmu, w sensie zablokowania energii, i mózg zatrzymuje się. A razem z nim wszystko inne”, opisuje prof. Kowalczyk.
Dodaje, że w warunkach, jakie panują obecnie w lasach na granicy każdy, przebywający tam długotrwale, jest zagrożony śmiercią z wychłodzenia. Potwierdza też, że 2 tabletki standardowo wystarczają na 12 godzin kuracji dla osób z epilepsją.
W chwili, gdy kończymy ten artykuł, kończy się 12 godzin, na które miały starczyć tabletki.
Rzecznik prasowa Podlaskiego Oddziału SG, mjr Katarzyna Zdanowicz nie odebrała od nas telefonu. Z Onetem rzeczniczka też nie chciała rozmawiać o sprawie Obadaha tłumacząc "informacje o konkretnych osobach podawane są wyłącznie stronom prowadzonych postępowań".
Zapytaliśmy mailem rzecznik prasową POSG:
Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi do momentu zamknięcia tego tekstu.
Milczenie Straży Granicznej ma swoje wytłumaczenie. „Oni absolutnie złamali prawo. Wielokrotnie”, twierdzi Marta Górczyńska z Helsińskiej Fundacji Praw człowieka i Grupy Granica, prawniczka specjalizująca się w prawach migrantów i uchodźców. Bo o przejęciu 16-latka pogranicznicy powinni natychmiast powiadomić sąd rodzinny. „Muszą ustanowić kuratora dla takiego dzieciaka i wnioskować o umieszczenie go w pieczy zastępczej”, podkreśla prawniczka. Małoletni migrant powinien niezwłocznie trafić do placówki opiekującej się takimi osobami. „Do ciepłego domu, a nie na mroźną granicę na Białorusi”, dodaje Karolina Czerwińska.
Marta Górczyńska wymienia, które z praw złamała SG:
Jeśli Obadah by zmarł w wyniku tego push-backu, to do zarzutów dojdzie także spowodowanie śmierci.
„Oni chyba nie zadali sobie nawet trudu, by go przez tłumacza zapytać o cokolwiek”, sądzi Górczyńska.
W październiku w okolicy zalewu Siemianówka aktywiści z Grupy Granica znaleźli młodą Syryjkę Marwę, też cierpiącą na padaczkę. Była w stanie już agonalnym.
„Marwa rano dostała leki, a my dotarliśmy do niej wieczorem i już była nieprzytomna”, wspomina tę akcję Marta Górczyńska. Dziewczyna trafiła na OIOM szpitalu w Hajnówce. Przestały jej działać nerki, była w stanie krytycznym przez długie tygodnie. Lekarze wprowadzali ją w stan śpiączki klinicznej i z niej wybudzali. Po ponad 2 miesiącach wreszcie udało się ustabilizować jej stan. „Wyrwano jej z rąk śmierci”, twierdzili.
Przed wyprawą przez granicę Polski i Białorusi Marwa przez lata bezskutecznie próbowała uzyskać wizę do EU, by połączyć się z legalnie przebywającymi w Niemczech rodzicami. Dlatego jej tragedię nagłośniły media nad REnem. I dopiero wtedy, pod naciskiem opinii publicznej, pod koniec grudnia, gdy Marwa stanęła na własne nogi, otrzymała wizę od Niemiec. Jako pierwsza migrantka z granicy polsko- białoruskiej.
Marwa zapłaciła za to ogromną cenę – nadal jest w kiepskim stanie, ma trudności z mówieniem, chodzeniem. A kluczowy w jej tragedii był brak leków na padaczkę i wycieńczenie/ wychłodzenie.
Podobną sytuację może mieć Obadah. Wuj Mustafą i brat Abdallah, boją się o jego życie i zdrowie. W Niemczech przeżywają dramat, prosząc, by informować media. By - poprzez presję - pomogły ich bratu i siostrzeńcowi. Zanim będzie za późno.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze