0:00
0:00

0:00

OKO.press publikuje tłumaczenie komentarza, który ukazał się 11 listopada 2017 późnym wieczorem w dzienniku "Washington Post".

W ciągu ostatnich paru dni prawicowo-nacjonalistyczny rząd wymierzył kilka potężnych uderzeń w niezależność sądownictwa i w niezależne media. Polski rząd zdaje się wierzyć, że ani Unia Europejska, ani Stany Zjednoczone nie pociągną go za to do odpowiedzialności – i być może wcale się nie myli.

Pierwszym krokiem rządzących z Prawa i Sprawiedliwości było przepchnięcie w piątek (8 listopada 2017 - przyp. OKO.press) przez Sejm ustawy, która zakłada radykalne zmiany w składzie Sądu Najwyższego. Wiek emerytalny sędziów ma być obniżony z 75 do 60 lat, co zmusi do ustąpienia ze stanowiska nawet 40 proc. z 80 obecnych sędziów – chyba że związany z partią rządzącą prezydent umożliwi im dalsze sprawowanie urzędu. Jednocześnie, konstytucyjny organ, który powołuje nowych sędziów (Krajowa Rada Sądownictwa – przyp. OKO.press) ulegnie przekształceniu – większość jego składu będzie wybierana przez parlament, a nie przez innych sędziów.

Raport Komisji Weneckiej przy Radzie Europy słusznie stwierdził, że ustawa – która teraz zapewne szybko przejdzie przez Senat - „umożliwi władzy ustawodawczej i wykonawczej rozległą i ostrą ingerencję” w sądownictwo. Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło też m.in. powołać większość sędziów w nowej Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Drugi cios nastąpił w poniedziałek, gdy kontrolowany przez rządzących urząd (Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji) nałożył karę 420 tys. dolarów na najważniejszą z niezależnych stacji informacyjnych. Jej wykroczenie polegało na relacjonowaniu ulicznych protestów rok temu. Wcześniej, w lipcu tego roku, od TVN24 w wątpliwych okolicznościach zażądano zapłaty 30 mln dol. podatku. Szef PiS Jarosław Kaczyński, zgodnie ze sprawdzonym putinowskim scenariuszem, wyraźnie chce zmusić TVN24 do obrania prorządowej linii. W przeciwnym wypadku stacji grozi sprzedaż lub zamknięcie.

Działania polskich władz jawnie łamią demokratyczne normy Unii Europejskiej, dlatego Komisja Europejska wszczęła procedurę dyscyplinarną, która teoretycznie może kosztować Polskę karę finansową lub utratę prawa głosu. Jednak przywódcy zarówno UE jak i Polski zdają sobie sprawę, że na drodze do skutecznych działań leżą przeszkody: wymagają one zgody 28 członków UE, a prężący muskuły przywódca Węgier Wiktor Orbán jest winny tych samych wykroczeń i będzie się sprzeciwiał. Część europejskich polityków sugeruje, że można by przystrzyc fundusze unijne przeznaczone dla Polski. To może zrobić wrażenie na Kaczyńskim, który do Unii odnosi się z wrogością, ale zależy mu na dopływie gotówki.

Kaczyńskiego nie da się pociągnąć do odpowiedzialności jak zwykłego rządzącego. Odmawia on objęcia funkcji w rządzie, woli za to żonglować swoimi podwładnymi na stanowisku premiera. Ceni tradycyjnie silny sojusz Polski ze Stanami i zabiega o względy Donalda Trumpa, który odwiedził Polskę w lipcu. Trump nie miał wówczas nic do powiedzenia na temat rządów prawa czy niezależności mediów w Polsce. Jeśli wciąż będzie milczał, zachęci polską kontrrewolucję do dalszego pochodu.

;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze