Z badanych krajów tylko Polska i Węgry zaliczyły w ostatniej dekadzie spadek akceptacji wobec trzech wyszczególnionych grup: mniejszości etnicznych, osób LGBT i migrantów
OECD opublikowało 2 września raport All Hands in? Making Diversity Work For All, dotyczący różnorodności w krajach wspólnoty.
W raporcie badano przede wszystkim jak wygląda sytuacja na rynku pracy grup, które mogą być dyskryminowane ze względu na pochodzenie etniczne, płeć, niepełnosprawność, czy wiek.
Porównywano dane dotyczące zatrudnienia z 2017 i 2018 roku z danymi z 2007 i 2008 roku i sprawdzano, czy rynek pracy jest bardziej inkluzywny. W raporcie znalazły się także strategie dla prywatnych firm oraz instytucji publicznych dotyczące zwiększenia różnorodności w miejscu pracy.
Ale jego ważnym elementem były także badania stosunku wobec różnorodności w poszczególnych krajach. Ich wyniki nie napawają optymizmem.
OECD powołuje się na swoje wcześniejsze badania, z których wynika, że otwartość na migrantów, akceptacja dla homoseksualności i wsparcie dla równości płci łączą się ze sobą.
Nie dziwi oczywiście związek między akceptacją równości i homoseksualności, które opierają się na podważeniu tradycyjnych, sztywnych ról płciowych. Ale zauważono, że w krajach, które są bardziej tolerancyjne wobec osób LGBT, ludzie również rzadziej zgadzają się z opinią, że w przypadku kryzysu na rynku pracy obywatele z urodzenia powinni mieć pierwszeństwo przy zatrudnieniu przed migrantami.
Autorzy raportu podkreślają zatem, że wzmacnianie w społeczeństwie pozytywnych postaw wobec jednych mniejszości, owocuje pozytywnymi postawami wobec innych dyskryminowanych grup.
Dlatego też, by sprawdzić stosunek do różnorodności, pytanie brzmiało:
Czy miasto lub region, w którym mieszkasz, to dobre miejsce do życia dla 1) mniejszości etnicznych i rasowych 2) gejów i lesbijek 3) imigrantów z innych krajów?
Zgodnie z teorią o wzajemnym powiązaniu akceptacji dla różnych grup wskaźnik otwartości danej społeczności zaliczany był jedynie przy twierdzącej odpowiedzi na każdy z podpunktów.
Nieco ponad połowa mieszkańców krajów OECD (55 proc.) uważa, że ich okolice do dobre miejsce do życia dla mniejszości etnicznych, osób LGBT i imigrantów. Odsetek ten i tak wzrósł od 2008 roku, ale w sposób bardzo nierówny w zależności od kraju.
Spadki zanotowały m.in. Polska, Łotwa, Włochy, Grecja i Francja. Niekwestionowanym liderem regresu są jednak Węgry, które straciły ponad 40 punktów procentowych, co dało im pierwsze miejsce na podium krajów nieprzyjaznych mniejszościom. Polska uplasowała się na trzeciej pozycji, między Turcją a Izraelem.
Kolejne różnice między krajami widać też, gdy rozbije się pytania na trzy grupy. W raporcie znaleźć można także tabelę, która pokazuje jak w poszczególnych krajach zmieniał się stosunek do mniejszości etnicznych, LGBT i imigrantów. Powyżej dwóch punktów procentowych spadku w akceptacji zmiany zaznaczano na czerwono, wzrosty akceptacji powyżej dwóch punktów oznaczano na zielono, a to, co pomiędzy na żółto.
Tylko dwa kraje - Polska i Węgry - zaliczyły niechlubnego hattricka w spadku akceptacji i mają trzy czerwone pola. To wszystko za sprawą stosunku do osób LGBT - tylko w tych dwóch krajach akceptacja dla nich spadła w ostatniej dekadzie.
Co ciekawe, w tabeli obok widzimy też, że ogólnie negatywny stosunek do osób LGBT panuje, zdaniem samych mieszkańców, w Grecji, Izraelu, Korei, Litwie, Łotwie, Turcji i Słowacji. Ale we wszystkich tych krajach, w przeciwieństwie do Polski i Węgier, pozostaje niezmienny albo poprawia się.
Jak wskazują sami autorzy raportu, największe spadki w ostatniej dekadzie widać jednak w malejącej akceptacji wobec migrantów. Oprócz Polski i Węgier na czerwono zaznaczone są także Belgia, Czechy, Estonia, Francja, Grecja, Izrael, Włochy, Łotwa, Luksemburg, Holandia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania i USA.
Stosunek do migrantów również najmocniej polaryzuje kraje OECD. Na przeciwległym biegunie znajdują się bowiem Niemcy, Norwegia, Portugalia, gdzie nastawienie wobec nich w ostatniej dekadzie się poprawiło.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że w badaniu wyniki wypaczać może udzielanie przez respondentów tzw. społecznie pożądanej odpowiedzi. W przypadku kwestii wobec których panuje konsensus, jak na przykład równość płci, badani mówią raczej to, czego się od nich oczekuje, niż to, co naprawdę myślą.
Badacze zatem polecają odczytanie tych wyników jako opinii respondentów o ich najbliższym otoczeniu, a nie ich prywatnych postaw.
Zaznaczono również, że badanie dotyczy wyłącznie postrzegania sytuacji przez rezydentów krajów. Wyraźnie zasugerowano, że wyniki te mogłyby być jeszcze niższe, gdyby badano opinię przedstawicieli grup mniejszościowych, które przecież doświadczają dyskryminacji często niewidocznej dla osób, które do tych grup nie należą.
W raporcie zaznaczono również, że w krajach, w których duży odsetek mieszkańców uważa, że ich region jest przyjazny mniejszościom, inne badania, robione wśród grup mniejszościowych, wykazywały niejednokrotnie jedne z najwyższych odsetków odczuwalnej dyskryminacji. Jako przykład wymieniono Finlandię, Holandię i Luksemburg.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze