W sobotę 20 czerwca ministerstwo zdrowia poinformowało o 309 nowych zakażeniach, to jeden z najniższych wyników w tym miesiącu.
Najwięcej zachorowań wciąż odnotowuje się w województwie śląskim (114), mazowieckim (52) i łódzkim (44), ale 23 zachorowania wykryto dziś też w województwie małopolskim, 15 w podlaskim, 13 w dolnośląskim, 11 w świętokrzyskim, 8 w wielkopolskim i 7 w podkarpackim.
Za wzrost zachorowań w Małopolsce odpowiadają ogniska epidemii w Tuchowie i powiecie tarnowskim, do których doszły kolejne – w Tyliczu i Muszynce w powiecie nowosądeckim.
Wciąż przybywa zachorowań w Krakowie, gdzie do rozprzestrzeniania się wirusa przyczynić mogli się uczestnicy niedawnego pogrzebu Jerzego Pilcha w Kielcach.
Od kilku dni utrzymujemy dobre wyniki w ilości przeprowadzonych testów, dzisiaj wykonano ich ponad 22,7 tys. Dobrą wiadomością jest też spadek liczby zgonów. Ministerstwo poinformowało dziś o 12 zmarłych, jeszcze dwa dni temu zgonów było 30.
Od kilku dni rośnie jednak liczba osób hospitalizowanych (1931), wracając do poziomu sprzed gwałtownego spadku z 12 czerwca.
Liczba zakażonych od początku epidemii w Polsce, to 31 620 osób (ministerstwo poinformowało o odjęciu 5 zdublowanych przypadków zakażeń z Olsztyna z 16 i 17 czerwca), zmarło 1 346.
Według danych ministerstwa:
- 96 795 osób jest objętych kwarantanną;
- 18 611 osób jest objętych nadzorem epidemiologicznym;
- 16 181 osób wyzdrowiało;
- jest 1 931 zajętych łóżek i 72 zajęte respiratory.
Pacjenci w Gostyninie boją się epidemii
Niepokojące wieści dochodzą z przepełnionego Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostynina. Zaniepokojeni osadzeni informowali o nagłej zmianie procedur.
„W nocy zaczęli zwozić przyłbice, od rana cały personel chodzi w maskach. Część personelu ma zakaz wychodzenia z oddziału. Nikt nam nie mówi, co się dzieje” – relacjonowali osadzeni.
Obawiali się, że kierownictwo ukrywa zakażania, bo w ośrodku nie ma możliwości przeprowadzenia kwarantanny. Osadzeni wciąż pamiętają, jak w maju 2019 roku nikt ich nie poinformował, że w KOZZD zarejestrowano ognisko zachorowań na odrę.
OKO.press dowiedziało się od inspektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, że jeden z pracowników jest od niedawna na kwarantannie. Nie miał bezpośredniego kontaktu z osobą zakażoną, ale mieszka w domu, w którym jedna z osób miała taki kontakt. W ośrodku nie stwierdzono na razie żadnego zakażenia.
Zapytana o procedury wewnątrz ośrodka, inspektor odesłała nas do dyrekcji KOZZD informując, że to wewnętrzne procedury. W ośrodku w sobotę nikt telefonu nie odbierał. Brak kontroli i racjonalnych procedury w KOZZD, to problem, nad którym pochylał się już Rzecznik Praw Obywatelskich.
Do niedawna zamiast maseczek i przyłbic stosowano między innymi zakaz widzeń z odwiedzającymi czy pełnomocnikami i ograniczenie dostawców paczek jedynie do poczty polskiej, co było dla osadzonych dużym utrudnieniem. Zwracali uwagę, że pracownicy wchodzą i wychodzą z ośrodka bez żadnych ograniczeń.
Przypomnijmy, że KOZZD przewidziany jest na maksymalnie 60 pacjentów, aktualnie znajduje się w nim 89 osób.
Naukowcy z MOKOS: Polska na krawędzi
„Miesiąc temu informowaliśmy, że epidemia w Polsce wygasa, niestety trend się odwrócił. Kraj znów jest na etapie stałego wzrostu nowych infekcji” – piszą w raporcie naukowcy z MOCOS – międzynarodowego, interdyscyplinarnego zespołu badaczy, którzy zajmują się modelowaniem przebiegu epidemii COVID-19.
Jeśli chodzi o stadium epidemii, naukowcy uważają, że Polska jest na „krzywej krytycznej”, a sytuacja może się rozwinąć zarówno w dobry, jak i czarny scenariusz.
„Można to porównać do balansowania na krawędzi – łatwo stąd przechylić się zarówno w stronę fazy wygasania, jak i przyspieszonego wzrostu” – piszą autorzy raportu.
Czyli albo przejdziemy do fazy, w której liczba nowych zakażeń dziennych spada poniżej 200, albo przekroczymy 600.
„To, który scenariusz się ziści, zależy od naszych skłonności do odpowiedzialnych zachowań, w tym przestrzegania higieny, noszenia masek oraz ograniczania kontaktów międzyludzkich” – uważają, zwracając uwagę, że zakażamy się głównie w domach i miejscach pracy.
Tymczasem niektóre elementy życia codziennego wydają się w niepokojąco zawrotnym tempie wracać do stanu beztroski.
Sprzedawcy nie są w stanie wyegzekwować od klientów noszenia maseczek. Sanepid jest bezradny.
PKP obostrzenia w pociągach zniosło już dwa tygodnie temu. Podróżujący donoszą, że przedziały są pełne, a część pasażerów maseczkę zakłada tylko, kiedy widzi konduktora.
Bon turystyczny nie dla wszystkich
19 czerwca Sejm przegłosował przyznanie bonu turystycznego obiecywanego przez minister Emilewicz.
Zamiast wcześniej zapowiadanego 1000 zł na pracowników na umowach zarabiających poniżej 5200 zł, będzie 500 zł dla tych, którzy już pobierają 500 plus lub dodatki opiekuńcze. Zamiast 7 mld zł na wsparcie polskiej turystyki pójdzie zatem tylko 3,5 mld zł.
Bon nie będzie wydawany w gotówce – to coś w rodzaju karty płatniczej, którą będzie można płacić za usługi związane z urlopem. Będzie można nim płacić tylko w Polsce, ma być dostępny w drugiej połowie lipca. Branża turystyczna nie jest taką formą bonu zachwycona, uznając wsparcie za niewystarczające i daleko odbiegające od obiecujących zapowiedzi.
WHO: epidemia przyśpiesza, Trump zapowiada „dziki wieczór”
Dyrektor Generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus ostrzegał w piątek, że epidemia przyśpiesza, po tym jak w czwartek odnotowano największą liczbę zakażeń jednego dnia – 150 000.
Gdy wieczorem wrzucaliśmy ten tekst do sieci, sytuacja koronawirusowa na świecie wyglądała następująco:
- 8 mln 841 tys. 554 wykrytych przypadków;
- 464 tys. 503 zgonów;
- 3 mln 680 tys. 772 aktualnie zakażonych;
- 4 mln 696 tys. 279 wyzdrowiałych.
W ciągu ostatniej doby największą liczbę nowych przypadków odnotowano w Rosji (7 899), Pakistanie (6 604), Meksyku (5 030), Indiach (4 754), Arabii Saudyjskiej (3 941), Bangladeszu (3 240), Iranie (2 322), Stanach Zjednoczonych (1 994) i Wielkiej Brytanii (1 295).
Mimo szalejącej w Stanach epidemii kampania prezydencka trwa w najlepsze. Donald Trump miał w sobotę spotkanie z mieszkańcami miasta Tulsa w Oklahomie, chociaż odnotowano tam wzrost zachorowań i przedstawiciele służby zdrowia prosili prezydenta o przesunięcie terminu, obawiając się, że doprowadzi do wzrostu zakażeń. Wiec zorganizowano w zamkniętej hali o pojemności 19 tys. osób.
Trump obiecał swoim „zwolennikom” w Tulsa „dziki wieczór” i groził na Twitterze „protestującym, anarchistom, agitatorom i złodziejom”, że nie będą w Tulsie traktowani w taki sam sposób, jak w innych częściach kraju.
W Brazylii Bolsonaro upiera się przy swoim leku na koronawirusa – hydroksychlorochinie. Zwolennikiem jej stosowania był też Trump, ale wycofał się z tego, kiedy okazało się, że substancja nie tylko nie leczy, ale jej zażywanie wiążę się ze znacznie wyższym wskaźnikiem zgonów wśród hospitalizowanych pacjentów oraz większą szansą na wystąpienie arytmii serca.
Brazylijskie ministerstwo zdrowia (z nowym ministrem, który nie protestuje przeciwko pomysłom prezydenta) rozszerzyło stosowanie leku na ciężarne kobiety i dzieci. Ministerstwo naciska na poszczególne stany, które odmawiają dystrybuowania leku twierdząc, że nie podanie chorym hydroksychlorokiny to „zbrodnia przeciw ludzkości”.
Rząd PiS liberalizując obostrzenia prowokuje wzrost liczby zakażonych. Celem jest stworzenia pretekstu dla stanu nadzwyczajnego w razie niekorzystnych dla Dudy rokowań lub wyników I tury. Uzasadnieniem będzie ponowny atak epidemi, wywołany niezdyscyplinowanie Polaków i np opadami deszczu skażonego wirusem.
> hydroksychlorokiny
OKO.PRESS: Chiny nie Kiny… Jest lepiej niż poprzednio napisane ale nadal źle – Hydroksycholorochina!
No ale cóż – mija trzeci miesiąc kiedy "wirus nie chce się wypłaszczyć"… Ciekawe co przyniosą kolejne dni w zakresie ilości osób hospitalizowanych
Z hydroksychlorochiną powinni dać sobie spokój. Skuteczniejszymi i bezpieczniejszymi lekami są tocilizumab (przerywa burzę cytokin) oraz remdesivir (spowalnia replikację wirusa). Dlaczego tym nie leczą i nie dają pacjentom zadecydować, czy chcą podjąc eksperymentalne leczenie nimi?
Czy pani J El zdaje sobie sprawę z tego co robi. Propagowanie jakiegoś leku w obecnej, histerycznej sytuacji jest nieodpowiedzialne. Mogą to robić tylko lekarze specjaliści. W skrajnym przypadku grożą pani procesy sądowe i zapłatą odszkodowań.
Nie promuję nic. Piszę jedynie o tym o czym napisali inni. Od hydroksychlorochiny nie trudno jest być bezpieczniejszym i skuteczniejszym, skoro hydroksychlorochina powodowała zgony sercowe, a nie powodowała zdrowienia ludzi.
Oba leki są niedostępne bez recepty, co więcej, oba te leki nie są dostępne w aptekach więc nie wiem po co pan tu trolluje.
> W skrajnym przypadku grożą pani procesy sądowe i zapłatą odszkodowań.
Za straszenie procesami sądowymi grozi odpowiedzialność. Proszę przeczytać sobie art 115 Kodeksu Karnego. Wyraźnie pan zastrasza mnie procesami sądowymi związanymi z karami pieniężnymi.
Biorąc powyższe OKO.PRESS proszę zbanować osobę powyżej.
A co z Pani obliczeniami sprzed ponad miesiąca że w Polsce wirusa ma już za sobą 90% społeczeństwa? Może pora się przyznać że Pani komentarze, wyliczenia, teorie i wymysły są z d. wzięte?
Z d. wzięte mogą być równie dobrze statystyki w Polsce. W czasie nakazów bez uzasadnienia, testów, które u kozy lub w cytrynie wykazują dodatni wynik, nie trudno uzyskać fałszywie dodanie wyniki (w tym na zamówienie za pieniądze), a przypominam, że wiele innych chorób daje podobne objawy do koronawirusa i ludzie nie tylko na niego chorują. Jednak gdy wynik był dodatni, przyczyną oficjalną wpisaną do dokumentacji pozostaje koronawirus, choćby w tym samym czasie ktoś miał zapalenie płuc wywołane inną przyczyną, grypę, zawał, powikłanie nadciśnienia itp. A zastraszanie ludzi koronawirusem prowadzi do tego, że ludzie boją się zgłaszać do lekarzy, a potem do szpitala idą dopiero w stanie ciężkim. wiele przychodni pozamykano (w tym moją) i ludzie mają też problem z lekami na aktualne choroby, co prowadzi w sposób oczywisty do pogorszenia ich stanu zdrowia.
RNA koronawirusa u osób zdrowych (odpornych naniego) w tym chorych na inne choroby – będzie znajdowane jeszcze latami. Poza tym znalezienie RNA wirusa nie jest jednoznaczne ze znalezieniem zakaźnej formy wirusa. Gdy odkazisz ręce spirytusem mając pewny kontakt z wirusem i zrobisz wymaz – również dostaniesz dodatni wynik na RNA mimo, że wirus został "zabity" (rozłożony na części składowe przez alkohol lub mydło).
Liczba hospitalizacji zaczyna rosnąć 3 miesiące po wzroście krzywej. Recepty na leki przewlekle przyjmowane wypisuje się właśnie na 3 miesiące. Może to przypadek ale nie sądzę – teraz będzie wzrost hospitalizacji, bo ludziom kończą się leki, nie mogą dodzwonić się do przychodni, idą więc do tej przychodni a tam kartka "placówka została zamknięta, po dokumentację proszę się zgłaszać pod numerem telefonu … w godzinach …" i zostają bez leków, a koronawirusa mogli przejść bezobjawowo, ale co wpiszą w szpitalu gdy nagle dostaną zatoru (leki przeciwkrzepliwe się skończyły, wynik przypadkowo dodatni) lub skończyły się leki na arytmię (i wynik testu przypadkowo dodatni)? Z terminem wyborów 28 czerwca było wszystko dobrze ustawione tak samo jak 10 maja.
I znów zaczyna Pani ze swoim s-f, nie jeden pisarz pozadrościłby wyobraźni. Czekamy jeszcze na Słonimskiego który zacznie zachwycać się tym niezrozumiałym bełkotem.
Nic "sobie" nie będę czytał. Wystarczy aby stowarzyszenia zawodowe lekarzy zajęły się pani szkodliwa działalnoscią. Powodów jest wiele.
nie strasz bo się zesrasz.