Organizacje pracodawców i organizacje pozarządowe w bezprecedensowym wspólnym apelu wzywają rząd do systemowych ułatwień legalnego zatrudniania cudzoziemców. Według GUS już w 2017 roku nieobsadzonych było ponad 100 tysięcy miejsc pracy. W 2030 roku zabraknie jednej piątej potrzebnych pracowników (Na zdjęciu minister pracy Elżbieta Rafalska)
W Polsce za dziesięć lat będzie brakować 4 mln pracowników - wynika z danych przedstawionych przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju. Brakować będzie nie tylko niewykwalifikowanych pracowników fizycznych, ale też wykwalifikowanych kadr. Z 20 milionów potrzebnych pracowników pracować będzie tylko około 16 milionów.
Żeby uniknąć katastrofy gospodarczej, potrzebujemy więc milionów cudzoziemców - migrantów zarobkowych.
Tymczasem Polska jest zupełnie niegotowa: przepisy ich zatrudniania są anachroniczne, polityka integracyjna nie istnieje, a migranci są pozostawieni sami sobie.
Dlatego organizacje zrzeszające pracodawców oraz organizacje pozarządowe skupiły się na przepisach, które nie nadążają za rzeczywistością. W liście do minister pracy Elżbiety Rafalskiej oraz minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz apelują o wprowadzenie zmian systemowych, które usprawnią proces legalizacji pracy i pobytu obcokrajowców w naszym kraju.
Ich postulaty to m.in. nieprzywiązywanie cudzoziemców do pracodawców, zalegalizowanie prawa do pracy od momentu złożeniu wniosku przez cudzoziemca, możliwość pracy bez zezwolenia dla cudzoziemców, którzy ukończyli edukację w Polsce, oraz automatyzacja i informatyzacja systemu legalizacji pracy cudzoziemców.
Proponują też większe zaufanie do cudzoziemców - po pewnym czasie (np. 3 latach) legalnej pracy cudzoziemcy otrzymywaliby generalne zezwolenie na legalny pobyt oraz pracę w Polsce na okres np. 5 lat.
List podpisały
To przełomowy moment – Polska z kraju emigracji zaczyna być krajem imigracji. Na razie przeważająca większość cudzoziemców pracujących w Polsce to Ukraińcy, ale będziemy potrzebować też pracowników z innych krajów.
Teoretycznie to szansa, żeby nie powtórzyć błędów krajów Europy Zachodniej sprzed 40 lat, które ściągały imigrantów zarobkowych bez pomysłu na to, jak ich zintegrować ze społeczeństwem.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że popełnimy jeszcze gorsze błędy. Ani polskie społeczeństwo, ani administracja państwowa nie są gotowe na napływ pracowników z zagranicy, niezbędny dla utrzymania tempa rozwoju gospodarki, ale także ze względu na starzejące się polskie społeczeństwo.
Jak piszą autorzy raportu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej o cudzoziemcach na polskim rynku pracy, „Planując politykę migracyjną (…) musimy patrzeć na nią całościowo. Nie przyjeżdżają do nas bowiem pracownicy czy pracowniczki, tylko ludzie, którym należy zapewnić odpowiednie działania zwiększające integrację w polskim społeczeństwie i zachęcające do migracji osiedleńczych, do przyjazdów całymi rodzinami”.
Jak podaje Ministerstwo Pracy, w 2017 roku polskie urzędy pracy wydały 235 tys. pozwoleń na pracę dla cudzoziemców oraz zarejestrowały 1,8 mln tzw. oświadczeń pracodawców „o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi”.
85 proc. pozwoleń na pracę i 95 proc. oświadczeń dotyczyło Ukraińców, których zatrudnia już aż 10 proc. polskich pracodawców. Pozostali cudzoziemcy pracujący w Polsce to obywatele Białorusi, Mołdawii, Indii, Nepalu, Turcji, Armenii, Chin i Wietnamu.
Obsługują nas w kawiarniach, są sprzedawcami w sklepach, dostarczają paczki i jedzenie, sprzątają w hotelach. Ale nie tylko – coraz częściej pracują jako menedżerowie i inżynierzy. Coraz rzadziej sadzą i zbierają owoce i warzywa.
Tomasz Cytrynowicz, dyrektor biura szefa Urzędu ds. Cudzoziemców z rozbrajającą szczerością przyznał podczas niedawnej konferencji organizowanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich, że nikt tak naprawdę nie wie, ilu Ukraińców pracuje w Polsce – ale są to z pewnością liczby wyższe od tych oficjalnych.
Co ciekawe, jesteśmy też liderem na skalę europejską w wydawaniu wiz długoterminowych i zezwoleń pobytowych dla cudzoziemców z tzw. krajów trzecich.
Wg Eurostatu w 2016 wydaliśmy 494 tysiące takich dokumentów, co stanowi aż 58 proc. tego rodzaju dokumentów wystawionych w całej Unii Europejskiej.
W interesie rynku pracy i nas wszystkich jest to, żeby cudzoziemcy zostali i pracowali w Polsce, a nie przemieszczali się do innych krajów, korzystając z otwartych granic w strefie Schengen. Jak to osiągnąć? W dokumencie „Nowe priorytety polityki migracyjnej” możemy przeczytać o następujących planach Ministerstwa Rozwoju:
Resort zapowiada, że szczegółowe rozwiązania zostaną przygotowane w połowie 2018 roku. Na razie śmiało można stwierdzić, że jesteśmy w punkcie zero.
Temat migracji ekonomicznej w debacie publicznej właściwie nie istnieje – poza wykorzystywaniem obecności ukraińskich pracowników w Polsce przez polityków PiS do usprawiedliwiania odmowy przyjmowania uchodźców z relokacji.
Na początku 2018 roku weszły w życie nowelizacja ustawy o cudzoziemcach i ustawy o promocji zatrudnienia i rynku pracy. Wprowadzono m.in. nowe rodzaje pozwolenia: na pracę sezonową, oraz w związku z przeniesieniem wewnątrz przedsiębiorstwa.
Zmieniły się m.in. przepisy dotyczące wydawania oświadczeń oraz pozwoleń na pracę. Zgodnie z nowymi przepisami trzeba udowodnić, że dany cudzoziemiec ma kwalifikacje do wykonywania zawodu, a urząd ma prawo poprosić o przesłanie oryginalnych dokumentów.
Jak przyznaje jednak MSWiA, głównym celem nowelizacji było wdrożenie prawa unijnego. Te zmiany nie ułatwiły życia cudzoziemcom, którzy chcą pracować w Polsce, wręcz przeciwnie – procedury znacznie się wydłużyły.
Przyczyna jest prosta – cudzoziemców chętnych do pracy w Polsce jest coraz więcej, procedury się skomplikowały, a urzędników jest po prostu za mało.
W związku z tym, co trzecia przebadana firma korzysta z usług firm pośredniczących w rekrutacji cudzoziemców, a co piąta z usług nieformalnych pośredników – co otwiera drogę do nadużyć i wykorzystywania potencjalnych pracowników.
W Polsce teoretycznie branie prowizji od potencjalnych pracowników jest nielegalne. Ale jak sprawdzić, w jaki sposób działają nieformalni pośrednicy za granicą, którzy rekrutują pracowników bezpośrednio na miejscu, np. w Indiach albo Nepalu? Nie podlegają oni przecież pod polskie prawo.
Pracodawcy wskazują dwie główne przeszkody: bardzo długi czas oczekiwania na zezwolenia w urzędach wojewódzkich i powiatowych, oraz brak przygotowania polskiego personelu konsularnego za granicą.
Założenie, że pracownicy spoza UE „przyjadą na chwilę” było podstawowym błędem Francji i Niemiec, które w latach 60. i 70. zapraszały do pracy cudzoziemców. Efektem było powstanie do pewnego stopnia równoległych społeczeństw i bardzo ograniczone interakcje pomiędzy cudzoziemcami a społeczeństwem przyjmującym. Od niedawna rządy Europy Zachodniej wprowadzają rozwiązania, które mają zniwelować część negatywnych skutków takiej polityki.
Polska ma szansę, żeby takiego błędu nie popełnić. Na razie jednak rząd PiS działa dokładnie odwrotnie.
To polityka zaprzeczania rzeczywistości – rząd nie chce zmierzyć się z faktami i z prawdziwymi problemami prawdziwych migrantów. To z pewnością nie jest metoda na to, żeby cudzoziemców zachęcać do przyjazdu do Polski – i do zamieszkania tu na stałe.
Łatwiej utrzymywać fikcję postaci „uchodźcy wyobrażonego” – terrorysty, Araba, muzułmanina, który jest sumą wszystkich strachów Polaków. Tymczasem statystycznie uchodźca w Polsce raczej jest samotną matką z Czeczenii z czwórką dzieci, której nikt w Polsce nie chce wynająć mieszkania.
A migrant jest właśnie np. obywatelem Ukrainy albo Nepalu, który przyjechał do pracy – ale jeśli nikt nie pomoże mu nauczyć się języka i zapuścić tu korzeni, to niedługo wyjedzie dalej, na Zachód. A polski pracodawca straci pracownika, którego zdążył już wyszkolić.
W Polsce pomocą cudzoziemcom zajmują się niemal wyłącznie organizacje pozarządowe, które do tej pory finansowane były głównie ze środków europejskich. Od 2015 roku jednak rząd PiS blokuje wypłaty z tzw. FAMI, czyli Funduszu Azylu, Migracji i Integracji.
Zamiast tego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zorganizowało wiosną i latem 2017 roku dwa nabory „ograniczone”, w których startować mogły jedynie urzędy wojewódzkie.
Przeważającą większość działań integracyjnych – zarówno dla uchodźców, jak i migrantów – koordynują właśnie organizacje pozarządowe. Blokowanie środków europejskich jest dla nich katastrofalne.
Uchodźcy i migranci
Jadwiga Emilewicz
Jerzy Kwieciński
Elżbieta Rafalska
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Ministerstwo Rozwoju
Państwowa Inspekcja Pracy
praca
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze