0:000:00

0:00

Prawa autorskie: (FILES) In this file photo taken on March 25, 2014 a German soldier stands to attention in front of a German Patriot missile launcher at the Gazi barracks in Kahramanmaras, southern Turkey. - Poland's defence minister has asked Germany to ship a Patriot surface-to-air missile defence system intended for Poland to Ukraine instead, to help its defence against Russia's invasion. The offer follows a deadly missile blast in a Polish village last week on November 15, 2022 that Warsaw believes may have been a stray Ukrainian air defence missile launched against a barrage of Russian strikes. "I have asked Germany to send the Patriot system offered to Poland to Ukraine where it could be installed on their western border," Mariusz Blaszczak said on Twitter late on November 24. (Photo by John MACDOUGALL / AFP)(FILES) In this file...

Po incydencie w Przewodowie rząd Niemiec zaproponował, że wyśle Polsce myśliwce Eurofighter i systemy obrony przeciwlotniczej Patriot. Przedstawiając tę propozycję w poniedziałek 21 listopada 2022, minister obrony Niemiec Christine Lambrecht stwierdziła, że kraje NATO muszą wzmocnić obronę przeciwpowietrzną: „To nasza największa odpowiedzialność, aby NATO nie stało się stroną wojny”.

Początkowo na niemiecką ofertę z entuzjazmem zareagował polski minister obrony Mariusz Błaszczak. Jeszcze w poniedziałek napisał na Twitterze: „Z satysfakcją przyjąłem propozycję niemieckiej minister obrony dot. rozmieszczenia w naszym kraju dodatkowych wyrzutni rakiet Patriot. Podczas dzisiejszej rozmowy telefonicznej ze stroną niemiecką, zaproponuję, by system stacjonował przy granicy z Ukrainą”.

Jednak minister szybko zmienił zdanie. Już dwa dni później odpowiedział Niemcom, żeby swoje Patrioty wysłali Ukrainie.

View post on Twitter

Decyzję w tej sprawie miał jednak według doniesień różnych mediów podjąć nie minister Błaszczak, ale prezes PiS Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla PAP opublikowanym 23 listopada Kaczyński powiedział: „Uważam, że dla bezpieczeństwa Polski najlepiej byłoby, gdyby Niemcy przekazali ten sprzęt Ukraińcom, przeszkolili ukraińskie załogi, z zastrzeżeniem, że baterie miałyby być rozlokowane na zachodzie Ukrainy”.

Rozmowa ukazała się na stronach PAP tuż przed północą 23 listopada, natomiast Mariusz Błaszczak opublikował tweeta, w którym rezygnuje z Patriotów o godzinie 20:00 tego dnia. Biorąc pod uwagę proces redakcyjny, Błaszczak musiał już znać stanowisko Kaczyńskiego.

Przeczytaj także:

Dla OKO.press sprawę komentuje generał Stanisław Koziej, w latach 2005–2006 wiceminister obrony narodowej, w latach 2010–2015 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego:

Gen. Koziej: Przewaga myślenia ideologiczno-partyjnego nad myśleniem państwowym

Ten incydent z Patriotami jest tak samo smutny, jak incydent z rakietą, która upadła na nasze terytorium. Tylko tamten incydent spowodowany był przez siły zewnętrzne, a incydent z Patriotami sami sobie prokurujemy.

To jest dramatycznie niepoważna sytuacja, znowu stawiająca Polskę w niekorzystnym świetle wśród sojuszników jako zupełnie niepoważnego partnera. Najpierw przyjmujemy z radością ofertę niemiecką, aby ich baterie zostały rozwinięte na kierunku zagrożenia i w okresie szczególnego zagrożenia polskiej przestrzeni powietrznej. Każdy przyznawał, że słusznie przyjęliśmy tę ofertę, sam pisałem i mówiłem, że to dobra decyzja.

Oprócz tego, że dawała nam pożytki czysto operacyjne – dodatkową ochronę polskiego nieba – to jeszcze mogła znamionować początek jakiejś zmiany w relacjach polsko-niemieckich, nie najlepszych, wręcz niedobrych do tej pory. Wydawało mi się, że może to jest dobry początek w tej szczególnej sytuacji, w jakiej Polska się znajduje pod względem bezpieczeństwa.

Tymczasem w ciągu doby zaobserwowaliśmy kompletną woltę w podejściu. Dramatyczną, nieprzygotowaną merytorycznie i źle przedstawioną publicznie.

Od strony merytorycznej polska oferta, by wysłać Patrioty Ukrainie, nie ma szans powodzenia. To zupełnie nierealistyczne, żeby niemieckie baterie Patriot pojechały do Ukrainy. Nie można sobie wyobrazić, że jakieś jedno państwo NATO raptem wyśle swoje wojska do Ukrainy, na wojnę. No nie. To musiałaby być decyzja całego sojuszu albo przynajmniej dużej grupy państw. A nawet gdyby Niemcy mieli wysłać samo techniczne uzbrojenie bez żołnierzy – choć nie wydaje mi się, żeby niemiecka strona miała zamiar rozdawać swoje uzbrojenie, ale nawet gdyby tak było i do Ukrainy pojechały same baterie, to żołnierze ukraińscy nie są przygotowani do obsługi, do bojowego użycia tych rakiet. Musi być pewien czas na przeszkolenie, przygotowanie ukraińskich żołnierzy.

Popatrzmy, jak długo trwa proces osiągania zdolności operacyjnych przez polskich żołnierzy. Patrioty, które zostały do Polski dostarczone, gotowość operacyjną mają osiągnąć dopiero w przyszłym roku 2023.

Wysłanie Patriotów do Ukrainy to koncepcja z kapelusza, z nieba czy z sufitu, kompletnie nierealistyczna.

Szybko zresztą potwierdziła to niemiecka minister obrony, mówiąc, że to nie wchodzi w grę.

A w sensie politycznym widać wyraźnie, w jakim chaosie podejmowane są najważniejsze decyzje dotyczące bezpieczeństwa państwa. Minister obrony narodowej dzisiaj mówi jedno, by jutro powiedzieć zupełnie coś innego. To jest nie do pomyślenia. To rzuca też podejrzenia czy wręcz dostarcza kolejnych dowodów, że w takim samym chaosie, samowolnie, woluntarystycznie są podejmowane również inne decyzje.

Tymczasem tego typu strategiczne decyzje muszą być podejmowane na podstawie propozycji Sztabu Generalnego, opiniowane przez ten sztab, czyli organ fachowy, który zna się na strategii, na sztuce wojennej, a tutaj mamy decyzje samowolnie podejmowane przez ministra obrony narodowej.

To przeczy samej istocie demokratycznej, cywilnej kontroli nad siłami zbrojnymi.

Cywilny, polityczny zwierzchnik jest decydentem, ale jego decyzje muszą być podejmowane przynajmniej po zaczerpnięciu opinii, a niekiedy wręcz na wniosek fachowego organu pomocniczego, jakim jest (powinien być – bo niestety chyba nie jest) u nas Sztab Generalny. Ponieważ, jak widać, tak się nie dzieje, to uzasadnione może być podejrzenie, że wszystkie decyzje w MON są tak podejmowane. Decyzje o miliardowych zakupach uzbrojenia, na dekady do przodu też prawdopodobnie podejmowane są mniej więcej w ten sam sposób.

Trzecia sprawa to jest przewaga myślenia ideologiczno-partyjnego nad myśleniem państwowym, nad myśleniem o bezpieczeństwie narodowym. Najwyraźniej z powodu partyjnej presji minister wycofuje się z mądrej decyzji służącej bezpieczeństwu państwa na rzecz decyzji znowu rozpalającej spór z Niemcami. Bo partii rządzącej zależy na tym sporze, partia rządząca, jak widać, chce Niemców jako czarnego luda pokazywać swoim wyborcom i rozgrywać to partyjnie i politycznie. Minister obrony narodowej, który powinien być jak najdalszy od partyjnego myślenia o sprawach obronności, realizuje partyjny punkt widzenia w decyzjach dotyczących bezpieczeństwa Polski. Zamiast myślenia państwowego.

Kolejny aspekt dotyczy kontekstu sojuszniczego. Przecież sojusznicy nie będą nas traktowali poważnie, jeżeli my po dziecinnemu traktujemy sprawy wagi najwyższej. Przecież tutaj chodzi nie o decyzję jednego państwa, a o decyzję sojuszniczą. Powinniśmy w Brukseli, w kwaterze głównej NATO na różnych spotkaniach naszego ambasadora, na posiedzeniach Rady Północnoatlantyckiej w formule ambasadorów, która odbywa się przecież co tydzień, wychodzić z propozycjami różnorodnego wzmacniania nie tylko Ukrainy, ale także bezpieczeństwa flanki wschodniej, w tym Polski. Idzie zwłaszcza o zdjęcie wszelkich ograniczeń na dostarczanie broni armii ukraińskiej, w tym także środków obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej.

Nie może to być jednak robione taką metodą, czyli publicznego - bez uprzednich uzgodnień - domagania się od innych określonych działań. To nie podwórko z piaskownicą. Nawiasem mówiąc, obecny błąd z niemieckimi Patriotami jest w swej istocie trochę podobny do dawnego błędu z polskimi MiG-ami, kiedy to stawialiśmy pod publicznym pręgierzem Amerykanów, ogłaszając, że wyślemy im je do Ramstein, by oni przekazali nasze MiG-i Ukrainie.

Tak nie prowadzi się polityki z sojusznikami.

W ramach polityki wewnątrz sojuszniczej moglibyśmy np., o czym mówię od dawna, próbować doprowadzić do decyzji NATO o ustanowieniu strefy obrony przeciwrakietowej wzdłuż granicy NATO nad terytorium Ukrainy. Tak, aby rakiety, które lecą w naszą stronę, rakiety dalekiego zasięgu zestrzeliwać jeszcze nad terytorium Ukrainy, ale przez środki rozstawione na naszym terytorium. Jest sporo takich działań, które moglibyśmy podejmować na forum sojuszu, zamiast publicznie palcem wskazywać na kolegę zza Odry: „Idź do Ukrainy i walcz”, „Idź z tymi rakietami i tam walcz z Rosjanami”.

W sumie: zupełnie niepoważne i szkodliwe dla Polski jest to zdarzenie z niemieckimi Patriotami.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze