0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W pewnym sensie sejmowe przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego z 18 listopada 2020 było euroentuzjastyczne. Ale był to entuzjazm wobec zjednoczonej Europy w kształcie z lat 80. XX wieku, ewentualnie z czasów Traktatu z Maastricht z 1992 roku. Jednak taka Unia Europejska już nie istnieje. Natomiast wobec współczesnej Wspólnoty dążącej do pogłębienia integracji, z dużą rolą Komisji Europejskiej, szef polskiego rządu miał już słowa gorzkie, krytyczne, a nawet obraźliwe.

Wystąpienie premiera należy rozpatrywać na trzech płaszczyznach.

  • Po pierwsze, jako element gry negocjacyjnej na poziomie europejskim: retoryczne utwardzanie stanowiska przed ostatecznymi negocjacjami nie jest tutaj niczym nadzwyczajnym.
  • Po drugie, jako element gry wewnętrznej: okrążany z prawej strony przez radykałów z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, premier chciał się pokazać jako nieustraszony i niestrudzony obrońca „polskich interesów”.
  • Po trzecie, i to najbardziej niepokojący element, jako deklarację ideową: Morawiecki przedstawił się w najlepszym razie jako eurosceptyk, w najgorszym – jako wróg Unii Europejskiej we współczesnym kształcie. Tak twardy język może w niedalekiej przyszłości bardzo zawęzić pole manewru rządu PiS i przynieść niewyobrażalne dziś konsekwencje. Z polexitem włącznie.

Ale zacznijmy od początku. O co ten cały hałas?

W poniedziałek 16 listopada Polska i Węgry wstępnie zawetowały unijny budżet na lata 2021-27 i Fundusz Odbudowy UE po koronakryzysie. Rząd PiS ryzykuje w ten sposób utratę nawet 160 mld euro, jakie Polska miałaby dostać z obu źródeł.

Wszystko po to, by zablokować mechanizm "pieniądze za praworządność", który jest o krok od wejścia w życie. Autorytarni populiści sprawujący władzę w obu krajach boją się, że omawiany mechanizm może stać się źródłem nacisku UE wobec prowadzonej przez oba rządy polityki, m.in. ograniczania w znacznym stopniu niezależności wymiaru sprawiedliwości i mediów.

„Pieniądze za praworządność” to rozporządzenie zakładające wstrzymanie wypłaty funduszy europejskich, jeśli jedno z państw członkowskich łamie przyjęte przez Unię Europejską zasady, m.in.:

  • zasadę poszanowania prawa, zakładająca przejrzysty, demokratyczny i pluralistyczny sposób jego tworzenia; pewność prawa;
  • zakaz arbitralności władzy wykonawczej;
  • skuteczną ochronę sądową, w tym dostęp do niezależnych i bezstronnych sądów, także w odniesieniu do praw podstawowych;
  • trójpodział władzy;
  • zakaz dyskryminacji i równość wobec prawa.

Cały tekst rozporządzenia przetłumaczyliśmy i opublikowaliśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Premier Morawiecki i rząd PiS próbują się przedstawić jako rzecznik wszystkich mniejszych i biedniejszych krajów Unii Europejskiej, a Polska w tym ujęciu ma być wojownikiem, który w imieniu krajów południa i Europy Środkowo-Wschodniej walczy z dyktatem bogatej północy. Szkopuł w tym, że poza Polską i Węgrami żadne państwo członkowskie nie grozi wetem, a umiarkowane poparcie dla takiego stanowiska wyraziła jedynie Słowenia. Poparcie innych krajów – jak można się domyślać z sugestii polskiego premiera, m.in. Włoch czy Hiszpanii – pozostaje tylko w niejasnych deklaracjach Morawieckiego.

Zresztą sejmowe wystąpienie szefa rządu było raczej litanią narodowych traum i lęków oraz zestawem chwytów retorycznych znanych z kampanii przed referendum brexitowym w Wielkiej Brytanii, niż deklaracją solidarności europejskiej.

Co powiedział Morawiecki i co to może oznaczać? Analizujemy.

Chciałbym przedstawić kilka przemyśleń dotyczących sprawy dla Polski najważniejszej, sprawy, która dotyczy tego, czy nasz los ma być w naszych rękach, czy będziemy sami decydować o naszych sprawach, czy będzie w rękach innych. To nie jest kwestia podziału na prawicę i lewicę, to jest podział na tych, którzy chcą, żeby naród polski decydował sam za siebie i na tych, którzy chcą, żeby kilku urzędników w Brukseli decydowało o naszym losie.

To bardzo dziwny i trudny 2020 rok. Wyjście z niego z ciosem, wyjście z tarczą będzie możliwe, jeżeli będziemy solidarnie prowadzili politykę wyłącznie w interesie państwa polskiego, narodu polskiego i dlatego w okolicznościach, które wszyscy dobrze znamy chciałbym przed Wysoką Izbą przedstawić, jak patrzymy na te sprawy, jak ja patrzę na sprawy związane z tak zwanym wetem, z tak zwanym budżetem Unii czy Europejskim Funduszem Odbudowy.

Otóż dzisiaj jesteśmy przed fundamentalnym wyborem, który jednocześnie też obnaża hipokryzje opozycji, ponieważ wy często mówicie, że dla nas Unia Europejska to jest tylko skarbonka, albo że to są tylko pieniądze. Otóż nie Wysoka Izbo, Unia Europejska to są wartości, Unia Europejska to jest wartość taka jak równość wszystkich państw wobec prawa, to są wartości przestrzegania traktatów, a nie tworzenia rozporządzeń, które de facto obchodzą traktaty. To jest walka o spójność, to jest walka o spoistość całej Unii Europejskiej. Spójrzcie dalej o dwa, trzy kroki do przodu, czym groziłoby przyjęcie takiego rozporządzenia już dzisiaj, które mogłoby być w dowolny sposób interpretowane przez biurokratów z Brukseli, groziłoby po prostu na późniejszych etapach rozpadem Unii Europejskiej, bo dziś myślicie, że ten instrument jest skierowany przeciwko nam, Węgrom, Słowenii, może jeszcze jakiemuś krajowi z Europy Środkowej. Ale za kilka lat, za dwa, trzy lata może być skierowany przeciwko komuś innemu. Zastanówcie się, czy to jest spojrzenie czy to jest Unia Europejska, jakiej my chcemy, czy to jest Unia Europejska, jaka ma szansę przetrwać...

Nie! Taka Unia Europejska nie miałaby szans przetrwać. Unia gdzie jest europejska oligarchia, która karze tych dzisiaj słabszych i wciska ich w kąt. To nie jest Unia Europejska, do której my wchodziliśmy i to nie jest Unia, która ma przed sobą przyszłość. Unia Europejska musi się opierać na fundamencie prawa i pewności. Prawo to też zasada, o którą my walczymy, bo bez tej zasady pewności prawa Unia Europejska jest mechanizmem podejmowania arbitralnych decyzji przez de facto europejską oligarchię, czasami przez kilka silniejszych krajów po to tylko, żeby zdominować te słabsze. I na to nie ma naszej zgody.

Zobaczcie, jaka obłuda skrywa bardzo często argumenty, płytkie argumenty, które po waszej stronie pokazują, że chcecie zrobić wszystko, żeby zaszkodzić w Polsce - nie tylko nam rządzącym. Zaszkodzić Polsce. I my na to nie pozwolimy!

Przedstawię teraz na początek trzy argumenty, które często padają w debacie publicznej dotyczącego rozporządzenia.

Po pierwsze, jest mowa o tym, że to rozporządzenie, jeżeli nie będzie przyjęte, jeżeli budżet nie będzie w ślad za tym przyjęty, będzie to groziło tym, że w ogóle budżetu nie będzie. Wy zaczynacie teraz straszyć pieniędzmi, chociaż wcześniej jakoby przez pięć lat walczyliście o praworządność, do tego się zaraz też odniosę... Otóż Szanowni Państwo, artykuł 312 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej mówi wyraźnie, że jest konieczność uzgodnienia prowizorium na kolejny rok, w oparciu o to prowizorium jest możliwość realizacji podstawowych działań i zadań Unii Europejskiej łącznie z dopłatami do rolników, a także zadań związanych z funduszem spójności, a więc ten argument nie ma podstaw.

Drugi argument, którym się posługujecie i publicyści z wami współpracujący jest taki, że weto to jest taka broń atomowa, mówicie, to jest taka bomba, która wszystko rozwali. Szanowni Państwo, nie zgadzam się z takim rozumowaniem, fundamentalnie się nie zgadzam, jest dokładnie odwrotnie - właśnie dzięki temu, że jest weto wykorzystywane przez wiele różnych państw, Unia Europejska trwa, ponieważ dzięki temu cały czas jest grupą, organizacją państw, które starają się ze sobą z szacunkiem dogadać, zawrzeć kompromis. Gdyby tego weta nie było, nazwałbym je bezpiecznikiem, gdyby tego bezpiecznika nie było, to właśnie doszłoby do tego, że prędzej czy później (raczej prędzej niż później) Unii Europejskiej groziłby po prostu rozpad.

Wreszcie podkreślę raz jeszcze, że dbając o to, aby prawo wtórne nie było nad prawem pierwotnym - i ta dyskusja toczy się nawet w służbach prawnych Rady Europejskiej, choć tam jest w bardzo pokrętny sposób prawo interpretowane... Ale my dbamy o to, żeby był porządek w prawie Unii, właściwa hierarchia i żeby pewność prawa była zachowana... I jeżeli nasi partnerzy nie zrozumieją, że my się nie zgadzamy na nierówne traktowanie państw, na mechanizm, który zawsze będzie wykorzystany przeciwko nam tylko dlatego, że komuś nie podobają się nasze władze, to rzeczywiście tego weta na koniec użyjemy, choć przecież już teraz powiedzieliśmy, że my na takie rozporządzenie się nie zgadzamy i - jak rozumiem - pewien proces myślowy został tam uruchomiony.

Szanowni Państwo, Wysoka Izbo, chcę podkreślić jeszcze coś więcej w kontekście tego tematu, bo bardzo często jesteśmy konfrontowani z takimi sytuacjami, że te środki europejskie to jest coś takiego, takie kieszonkowe dla nas, może jakaś jałmużna może jakieś pieniądze, bez których nie możemy żyć absolutnie i w ogóle powinniśmy na kolanach klęczeć, żeby te pieniądze otrzymać i je zachować... Szanowni Państwo, drodzy rodacy, drodze obywatele Europy - jest inaczej. Unia Europejska jest od strony gospodarczej konglomeratem państw, które ze sobą związane są bardzo wieloma zależnościami gospodarczymi dwustronnymi i sam fakt, że na tym etapie członkostwa w UE Polska i kraje Europy Środkowej otrzymują więcej środków niż wkładają, nie oddaje całej rzeczywistości, nie pokazują, kto odnosi jakie korzyści z członkostwa. Bo wystarczy popatrzeć na to, że funkcjonowanie w ramach ujednoliconego obszaru regulacyjnego przynosi korzyści zawsze tym, którzy są silniejsi technologicznie, większe korzyści. Innym owszem czasami może to przynosić korzyści, a czasami nie...

Nie wtedy, gdy główne swobody, zwłaszcza swoboda przepływu osób - przecież kwiat naszego narodu wyjechał na Zachód, to wielka strata dla nas, wielka korzyść dla nich. Swoboda przepływu kapitału, swoboda przepływu produktów to również wielką korzyść dla naszych partnerów. Ale my domagamy się przede wszystkim tego, żeby Unia Europejska nie była Unią podwójnych standardów, żeby była Unią równych praw.

Jest jedno duże państwo, gdzie to minister sprawiedliwości właściwie decyduje o tym, kto ma być sędzią, ba, w tym państwie nawet politycy mogą być sędziami i nic się nie dzieje, nikt nie mówi w Komisji Europejskiej, że to narusza praworządność. Praworządność i łamanie praworządności stało się w Unii pałką propagandową. Odrzucamy takie stanowisko. Odrzucamy takie podejście dobrze znane z czasów PZPR, z czasów komunistycznych, użycie tych pałek propagandowych - rewizjonizm, kułak, starsi jeszcze doskonale to pamiętają.

Odrzucamy te pałki propagandowe, bo praworządność jest dzisiaj stosowana w Unii Europejskiej jako swego rodzaju straszak i stosowana jest w sposób odwrotny do wartości i zawartości tego sformułowania, tej definicji. Po prostu przez praworządność należy właśnie rozumieć również prawo państw do reformowania zgodnie z traktatami i z własną konstytucją swoich wymiarów sprawiedliwości. Należy przez nią rozumieć odpowiednią hierarchię i strukturę praw, o czym wspomniałem.

I dlatego mówimy głośne "Tak!" dla Unii europejskiej. Ale mówimy głośne "Nie!" dla różnych karzących nas niczym dzieci mechanizmów, które w nierówny sposób traktują Polskę i inne kraje członkowskie.

Warto też przypomnieć kilka przykładów. Kiedy u nas mamy do czynienia z opisem funkcjonowania demokracji albo demonstracji jako części praw obywatelskich, to doszukujemy się dziury w całym. Tymczasem u jednego z naszych dużych partnerów podczas protestu żółtych kamizelek zginęło kilkanaście osób i nikt tutaj nic nie mówi. Gazociąg Południowy nie może powstać, a Gazociąg Północny - już tak. Albo Włochy - 10 wyroków TSUE niewykonanych, to chyba na lipiec dane. Grecja - 11 wyroków sumie niewykonanych i co? I nic nic się nie dzieje. Tymczasem wobec innych państw członkowskich stosuje się zasady, które można tylko określić jako zasady nierównego traktowania. I na to na pewno nie będzie naszej zgody.

Zresztą mówicie, że weto budżetowe jest takie groźne, a przecież to w czasach waszych rządów w 2010 roku chyba wtedy Dania, Szwecja i Holandia, jeśli dobrze pamiętam, zagroziły wetem budżetu. Wielka Brytania zresztą również groziła wetem budżetu wielokrotnie i czy coś się stało komuś w związku z tym? Nie. Po prostu dopasowano budżet, a także dopasowano zasady realizacji budżetu, w tym rabaty dla tych najbogatszych, bo oni świetnie pilnują swoich interesów.

I dlatego my teraz, patrząc na 5 i 10 lat do przodu, chcemy zapewnić zdolność państwa polskiego do realizacji naszych reform naszej wizji działań i nikt nie będzie nas zmuszał do realizacji cudzych wizji. Tak, Szanowni Państwo, jesteście za takim mechanizmem, właściwie arbitralnym, takim, który może też być zmienny w czasie i przez to jeszcze bardziej groźny. Wchodzicie w to jak w masło. Bardzo to ciekawe. To może przyjmiemy taką zasadę, tak hipotetycznie, że na przykład jeśli jakieś samorządy nie będą wykonywały we właściwy sposób swoich zadań, to my jako rząd - co byście powiedzieli na to - byśmy na przykład mogli wtedy dowolnie odbierać według naszych zasad uznaniowych środki, jak komuś jakaś rura pęknie, prawda... Albo jak ktoś nie realizuje podstawowych obowiązków w zakresie edukacji, zabralibyśmy wtedy część dotacji, subwencji oświatowej. Albo zabierzemy część podatków, które wpływają szerokim strumieniem do samorządów dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego przez Prawo i Sprawiedliwość... Co byście powiedzieli na takie hipotetyczne rozwiązanie?

Drodzy rodacy, tak to wygląda. To tak jakby dzisiaj rząd na skutek jakiś błędów, czasami niedoskonałości, nieregularności, ale czasami patologii, nie uznał i nie uznawał pewnej ciągłości działania i właśnie występował przeciwko samorządom. Nie! Na tym wyższym poziomie właśnie dokładnie na takie rozumowanie my się absolutnie nie zgadzamy.

Szanowni Państwo, Wysoka Izbo, cały mechanizm unijny oparty jest o zasady kompromisu, szacunku jednych wobec drugich i bardzo często spotykamy się z próbą ominięcia tej zasady. Ale dzisiaj rzeczywiście, w tych dniach, tych tygodniach, doszło do pewnego skumulowania tych wszystkich niejasności, nieścisłości. Chcę w związku z tym bardzo wyraźnie powiedzieć, że my jesteśmy jak najbardziej za uczciwym wydawaniem każdego euro z tego budżetu. Drodze obywatel Europy, drodzy rodacy, my jesteśmy tą formacją, która w sposób rzeczywisty zwalczyła w dużym stopniu korupcję, nieuczciwość, czy różnego rodzaju patologię i nieprawidłowości i chcemy dalej je zwalczać. Dlatego wszelkie reguły które odnoszą się do realizacji budżetu od tej strony są dla nas jak najbardziej dopuszczalne, ale tylko takie reguły. A na pewno nie takie zapisy, które de facto będą oznaczać dowolność i arbitralność w stosowaniu restrykcji wobec Polski. Takie podejście z góry odrzucamy.

Szanowni Państwo, to zwrotny moment w historii Unii Europejskiej, nie lekceważcie tego. Pan przewodniczący Budka zdaje się powiedział coś takiego, że zawetowanie to jest zdrada polskiej racji stanu. Otóż Szanowni Państwo, drodzy rodacy, jest dokładnie odwrotnie. Dopuszczenie do tego, żeby w oparciu o mgliste, niejasne, niekonkretne, arbitralnie stosowane zapisy i rozporządzenia, które - mam pełne przekonanie - będą mogły być zastosowane przeciwko Polsce tylko na zasadzie politycznej, a więc motywowane politycznie, może doprowadzić do rozpadu Unii Europejskiej. A więc polską racją stanu, europejską racją stanu, jest dbać o to, żeby zasady i wartości europejskie były przestrzegane i to jutro wyraźnie powiem również na Radzie Europejskiej.

Ale może warto się rozprawić z jeszcze jednym mitem, tym, który mówi, że Polska jest taką brzydką panna bez posagu, że my musimy pukać tam do drzwi, właściwie same korzyści tylko z tego budżetu do nas płyną, a po drugiej stronie jest tylko samo dobrodziejstwo prawda i dobra wola innych przywódców europejskich. Nie tak dawno temu ktoś powiedział, że Unia Europejska nie może być traktowana a la carte, albo jak supermarket, prawda, z którego sobie coś wybieramy. I wiecie co, drodzy państwo, ja się zgadzam z tym - Unia Europejska nie może tak wyglądać, że są francuskie supermarkety, holenderskie firmy ubezpieczeniowe, niemieckie media, a po naszej stronie są pracownicy delegowani, przeciwko którym się występuje, są transportowcy, są kierowcy, w którym poprzez pakiet mobilności odmawia się podstawowej, fundamentalnej zasady traktatowej, czyli swobody świadczenia usług. Tak rzeczywiście nie może być, bo to obniża konkurencję i zmniejsza szansę Europy na konkurencję w ramach globalnych. Chcemy w związku z tym, żeby rzeczywiście Unia Europejska była mechanizmem sprawiedliwym, bo my byśmy się chętnie zamienili z tymi Niemcami, Francuzami, Holendrami - niech ich kierowcy do nas przyjeżdżają na tirach, a my będziemy mieli tam firmy. Tylko nie wiem, czy oni by się chcieli tak zamienić.

I dlatego musimy pilnować bardzo skrupulatnie naszych interesów i do kanonu podstawowych wartości należy właśnie to, żeby państwa zachowały prawo do decydowania o swoim własnym losie, bo to jest gra o suwerenność. Europa jest wielka wtedy, kiedy jest Europą ojczyzn, wtedy, kiedy Europa potrafi ze sobą współpracować, kiedy potrafi dbać o wartości transatlantyckie, kiedy potrafi w realny sposób budować spójność gospodarczą, wtedy Europa jest wielka. Europa ojczyzn, Europa narodów, Europa, jaką zakładali chrześcijańscy ojcowie założyciele.

Na 5-lecie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej w kwietniu 2009 roku prezydent Lech Kaczyński powiedział, że UE jest taką różą, ale różą z wieloma kolcami. Jest udanym eksperymentem historycznym, dlatego jej drzwi powinny być otwarte dla wszystkich. Ale dla wszystkich to znaczy również szacunek, różnorodność... Tyle mówicie, tyle mówił Unia o różnorodności właśnie... Różnorodność modeli wymiaru sprawiedliwości, modeli fiskalnych, systemów podatkowych i innych aspektów życia społeczno-gospodarczego i politycznego musi leżeć u podstawy trwałości Unii Europejskiej i inne Unii Europejskiej nie będzie. Jeżeli się ta trwała podstawa rozpadnie.

Szanowni Państwo, mogliśmy iść łatwiejszą drogą, mogliśmy przytaknąć, prawda, tak jak to robiła Platforma Obywatelska: tak, tak, zgodzić się na wszystko, nie patrzeć na konsekwencje. Ale płyniemy w tym momencie pod prąd do tego mainstreamu w Brukseli, który ma pewną specyficzną wizję, taką, która w moim odczuciu nie ma szans na przetrwanie. I dlatego właśnie zdecydowaliśmy się walczyć - walczyć o Polskę, ale walczyć też o przyszłość Unii Europejskiej, walczyć o dobry budżet, walczyć o program odbudowy, ale walczyć również o zasady, o wartości. I to jest nasza propozycja, którą kierujemy do Unii Europejskiej, ale również do całego polskiego społeczeństwa. Budżet, który został dobrze wynegocjowany w lipcu i dzięki któremu mamy dzisiaj mocną pozycję negocjacyjną... Wyobraźmy sobie, bo wiem, że są też takie głosy, jakby ta rzeczywistość dzisiaj wyglądała, gdybyśmy byli jeszcze przed negocjowaniem ostatecznego kształtu budżetu. Otóż według naszych założeń ówczesnych postąpiliśmy sposób najlepszy z możliwych dla Polski, zagwarantowaliśmy nasze prawa i bardzo dobry budżet...

Ale właśnie dzisiaj dochodzi do fundamentalnych decyzji co do architektury całej Unii Europejskiej na najbliższe nawet 10 lat, na najbliższe długie, długie lata. Będziemy stanowczo dbać o polską rację stanu i dlatego szanowni państwo mam zaszczyt reprezentować siłę polityczną, ten obóz polityczny, Prawo i Sprawiedliwość, który zawsze postępuje zgodnie z polską racją stanu, postępuje odważnie, ale i rozważnie, rozważnie i skutecznie. I tak będzie również tym razem. Dziękuję

Morawiecki mówi językiem brexitu. Czy to oznacza polexit?

Słowa 20 minutowego wystąpienia premiera Morawieckiego brzmiały, jakby napisał je Dominic Cummings, do niedawna doradca premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, a wcześniej główny architekt kampanii, która doprowadziła do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.

Morawiecki powtarzał kanoniczne argumenty zwolenników brexitu. Oto kilka przykładów.

  • Przed brexitem Brytyjczycy słyszeli, że Unia Europejska już nie jest taka jak kiedyś, ponieważ opanowali ją biurokraci i lobbyści na pasku wielkiego biznesu, którzy dbają o własne interesy oraz swoich mocodawców, a nie o pomyślność obywateli krajów członkowskich. Dlatego lepiej rządzić się samemu.

A oto, co mówił m.in. w Sejmie Mateusz Morawiecki.

„To nie jest kwestia podziału na prawicę i lewicę, to jest podział na tych, którzy chcą, żeby naród polski decydował sam za siebie i na tych, którzy chcą, żeby kilku urzędników w Brukseli decydowało o naszym losie”.

I dalej:

“To jest walka o spójność, to jest walka o spoistość całej Unii Europejskiej. Spójrzcie dalej o dwa, trzy kroki do przodu, czym groziłoby przyjęcie takiego rozporządzenia [o praworządności] już dzisiaj, które mogłoby być w dowolny sposób interpretowane przez biurokratów z Brukseli, groziłoby po prostu na późniejszych etapach rozpadem Unii Europejskiej, bo dziś myślicie, że ten instrument jest skierowany przeciwko nam, Węgrom, Słowenii, może jeszcze jakiemuś krajowi z Europy Środkowej. Ale za kilka lat, za dwa, trzy lata może być skierowany przeciwko komuś innemu. Zastanówcie się, czy to jest spojrzenie czy to jest Unia Europejska, jakiej my chcemy, czy to jest Unia Europejska, jaka ma szansę przetrwać...”.

Co to oznacza?

W tym ujęciu Unią Europejską rządzą - znane z polskiej nagonki przeciwko sędziom - “kasty”, które same siebie wybierają, są oderwane od społeczeństwa i w imię bliżej niesprecyzowanych motywacji uparli się, że ich interesom zagraża rząd Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego. A skoro zagraża, dlatego należy go wszelkimi sposobami pognębić. Dlatego należy się temu przeciwstawić z całą mocą, a jeśli atak i siła naszych wrogów będą jednak zbyt wielkie, wtedy, no cóż, być może należy się zastanowić, czy takiej Unii Europejskiej nie opuścić.

  • Kolejny argument zwolenników brexitu związany był z utratą suwerenności: dopóki Unia Europejska działa na zasadach partnerskich, z poszanowaniem różnorodności państw członkowskich, wtedy można było być jej członkiem, ale odkąd władzę w Brukseli przejęła biurokracja, ograniczenie suwerenności i niezależności jest zbyt wielkie.

A co mówił Morawiecki?

“Musimy pilnować bardzo skrupulatnie naszych interesów i do kanonu podstawowych wartości należy właśnie to, żeby państwa zachowały prawo do decydowania o swoim własnym losie, bo to jest gra o suwerenność. Europa jest wielka wtedy, kiedy jest Europą ojczyzn, wtedy, kiedy Europa potrafi ze sobą współpracować, kiedy potrafi dbać o wartości transatlantyckie, kiedy potrafi w realny sposób budować spójność gospodarczą, wtedy Europa jest wielka. Europa ojczyzn, Europa narodów, Europa, jaką zakładali chrześcijańscy ojcowie założyciele”.

Co to oznacza?

To niemal dokładna kalka tez brexitowców. Po pierwsze, kiedyś Europa była wielka, ale już nie jest. Przystępowaliśmy do tej starej Europy, a nie do przepoczwarzonej na nową modłę. Po drugie, kwestia powrotu do “starych, dobrych czasów, to również gra o narodową suwerenność. Co więc zrobić, jeśli nie da się cofnąć czasu? Niewypowiedziane wprost rozwiązanie jest identyczne jak w poprzednim punkcie: być może należy się zastanowić, czy takiej Unii Europejskiej nie opuścić.

  • Brytyjczycy słyszeli podczas kampanii referendalnej, że tak naprawdę Wielka Brytania może i korzysta trochę z członkostwa w Unii Europejskiej, ale głównie to państwa UE pasożytują na Wyspiarzach, w związku z czym po wyjściu ze Wspólnoty nic wielkiego się stanie. Ba, może nawet Wielka Brytania będzie mogła przeznaczyć odzyskane zasoby na przykład na wzmocnienie publicznego systemu ochrony zdrowia.

Słowa Morawieckiego w Sejmie brzmiały jak echo tamtych argumentów:

“Warto się rozprawić z jeszcze jednym mitem, tym, który mówi, że Polska jest taką brzydką panną bez posagu, że my musimy pukać tam do drzwi, właściwie same korzyści tylko z tego budżetu do nas płyną, a po drugiej stronie jest tylko samo dobrodziejstwo, prawda i dobra wola innych przywódców europejskich. Nie tak dawno temu ktoś powiedział, że Unia Europejska nie może być traktowana a la carte, albo jak supermarket, prawda, z którego sobie coś wybieramy.

I wiecie co, drodzy państwo, ja się zgadzam z tym - Unia Europejska nie może tak wyglądać, że są francuskie supermarkety, holenderskie firmy ubezpieczeniowe, niemieckie media, a po naszej stronie są pracownicy delegowani, przeciwko którym się występuje, są transportowcy, są kierowcy, w którym poprzez pakiet mobilności odmawia się podstawowej, fundamentalnej zasady traktatowej, czyli swobody świadczenia usług. Tak rzeczywiście nie może być”.

“Chcę podkreślić jeszcze coś więcej w kontekście tego tematu, bo bardzo często jesteśmy konfrontowani z takimi sytuacjami, że te środki europejskie to jest coś takiego, takie kieszonkowe dla nas, może jakaś jałmużna, może jakieś pieniądze, bez których nie możemy żyć absolutnie i w ogóle powinniśmy na kolanach klęczeć, żeby te pieniądze otrzymać i je zachować...

Szanowni Państwo, drodzy rodacy, drodze obywatele Europy - jest inaczej. Unia Europejska jest od strony gospodarczej konglomeratem państw, które ze sobą związane są bardzo wieloma zależnościami gospodarczymi dwustronnymi i sam fakt, że na tym etapie członkostwa w UE Polska i kraje Europy Środkowej otrzymują więcej środków niż wkładają, nie oddaje całej rzeczywistości, nie pokazują, kto odnosi jakie korzyści z członkostwa.

Bo wystarczy popatrzeć na to, że funkcjonowanie w ramach ujednoliconego obszaru regulacyjnego przynosi korzyści zawsze tym, którzy są silniejsi technologicznie, większe korzyści. Innym owszem czasami może to przynosić korzyści, a czasami nie...

Nie wtedy, gdy główne swobody, zwłaszcza swoboda przepływu osób - przecież kwiat naszego narodu wyjechał na Zachód, to wielka strata dla nas, wielka korzyść dla nich. Swoboda przepływu kapitału, swoboda przepływu produktów to również wielką korzyść dla naszych partnerów”.

Co to oznacza?

Morawiecki mówi w istocie Polakom, że utraty środków europejskich nie należy się bać, że zyski, które czerpią z polskiego członkostwa w UE zachodnie gospodarki są porównywalne, a może nawet większe, niż zyski Polski z uczestnictwa we wspólnym rynku i dotacji z Brukseli. W związki z czym, to raczej “oni” powinni się obawiać naszego wyjścia z UE, niż “my” konsekwencji polexitu. W takim ujęciu to Polska robi łaskę Unii Europejskiej, że chce być członkiem wspólnoty i zasilać gospodarki większych oraz bogatszych krajów. To niemal dosłowna kalka z argumentacji zwolenników brexitu.

  • W Wielkiej Brytanii jednym z argumentów za brexitem była również teza, że regulacje Unii Europejskiej narzucają zasady przyjmowania imigrantów, które są sprzeczne z brytyjskim interesem. Ten wątek w wystąpieniu premiera się nie pojawił, ale występuje w argumentacji członków Solidarnej Polski: w tym ujęciu mechanizm praworządności narzuca nam sprzeczną z polskim interesem i tradycją “ideologię LGBT”.

Za jaką Unią głosowali Polacy? Premier gra na narodowej nucie

Premier Mateusz Morawiecki próbował również w Sejmie przekonać Polaków, że w referendum akcesyjnym głosowali za wstąpieniem do... innej Unii Europejskiej. Według szefa rządu PiS wchodziliśmy do Europy Ojczyzn, a jesteśmy we Wspólnocie rządzonej przez wyabstrahowaną od potrzeb zwykłego obywatela biurokrację, która chce narzucić innym swoje interesy oraz światopogląd.

“Unia, gdzie jest europejska oligarchia, która karze dzisiaj tych słabszych i wciska ich w kąt, to nie jest Unia Europejska, do której my wchodziliśmy i to nie jest Unia, która ma przed sobą przyszłość”

- mówił Morawiecki, sugerując, że Polacy głosowali za wejściem do Unii, która rządziła się zupełnie innymi zasadami. To co najmniej manipulacja.

Referendum akcesyjne odbyło się w Polsce 7 i 8 czerwca 2003 roku. Trwały już wtedy zawansowane prace nad nowym traktatem europejskim - Konstytucją dla Europy. Prace zakończyły się 10 lipca 2003 roku, ale wcześniej założenia traktatu były szeroko omawiane w mediach.

A Konstytucja - odrzucona dwa lata później w referendach w Holandii i Francji - zakładała m.in.:

  • wzmocnienie współpracy w sprawach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa
  • powołanie europejskiego Ministra Spraw Zagranicznych
  • zniesienie wymogu jednomyślności przy głosowaniach w sprawach dotyczących większości dziedzin wspólnej polityki unijnej

Jeśli więc chcielibyśmy interpretować motywację i stawiać hipotezy za wstąpieniem do jakiej Unii Europejskiej głosowali Polacy w 2003 roku, uprawnione byłoby twierdzenie, że opowiedzieliśmy się w przygniatającej większości za obecnością we Wspólnocie, która dąży do pogłębiania, a nie osłabiania, integracji europejskiej. Oraz że chcieliśmy wejść do takiej Wspólnoty, która coraz więcej kompetencji będzie przenosiła z poziomu narodowego na europejski.

Jakie będą konsekwencje przemówienia premiera Morawieckiego?

Polakom opowiadającym się za obecnością naszego kraju w UE pozostaje wierzyć, że radykalna retoryka szefa rządu to tylko gra polityczna, a nie deklaracja rzeczywistych intencji Prawa i Sprawiedliwości. Jaka jest rzeczywistość, dowiemy się dopiero w grudniu 2020 roku, kiedy ostatecznie zakończą się negocjacje budżetowe.

Niepokoić musi jednak fakt, że słowa “rozpad” w kontekście Unii Europejskiej Mateusz Morawiecki użył podczas swojego wystąpienia aż cztery razy. Raz na pięć minut.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze