Ambasada Polski w Tbilisi poinformowała o możliwości odmowy wjazdu cudzoziemców na teren Gruzji. Podobny komunikat zamieściła ambasada Francji. Wyjaśniamy, co stoi za tymi ostrzeżeniami
W czwartek 29 maja 2025 Ambasada Polski w Tbilisi wydała komunikat, w którym poinformowała o możliwości odmowy wjazdu cudzoziemców na teren Gruzji. Jako przyczynę podała: „choćby rzekomy” udział w demonstracjach, przebywanie w ich pobliżu i „określoną działalność w mediach społecznościowych”. Poinformowała też, że cudzoziemcy mogą zostać ukarani wysokimi grzywnami. Wszystko to może dotyczyć także osób z ważnym gruzińskim pozwoleniem na pobyt. Kilka godzin później podobny komunikat na swojej stronie zamieściła Ambasada Francji.
Od końca listopada 2024 roku w Gruzji trwają nieprzerwane antyrządowe protesty. Są reakcją na decyzję Gruzińskiego Marzenia, partii niepodzielnie rządzącej krajem od 2012 roku, która dotyczy wstrzymania procesu integracji z Unią Europejską do 2028 roku. Słowa premiera, Iraklego Kobachidzego, wyciągnęły na ulice gruzińskich miast tysiące ludzi, którzy żądają nie tylko powrotu na ścieżkę eurointegracji, ale także uwolnienia więźniów politycznych, których liczba w Gruzji rośnie z dnia na dzień oraz powtórzenia październikowych wyborów parlamentarnych, które opozycja oraz część społeczeństwa uważa za sfałszowane.
O ile dynamika protestów od listopada znacząco zmalała, to w dużych miastach, zwłaszcza w Tbilisi i Batumi, każdego wieczoru zbierają się ludzie i blokują ruch na głównych ulicach. W Tbilisi głównym miejscem protestów są okolice budynku parlamentu przy alei Rustawelego.
To tam w grudniu 2024 roku dochodziło do ostrych strać z policją i służbami, które w brutalny sposób pacyfikowały demonstracje przy pomocy gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul oraz bicia. Od tych praktyk władze zdecydowały się jednak odejść, stawiając na zaostrzenie prawa związanego z protestami oraz wykorzystanie nowych technologii.
Już od końca poprzedniego roku rząd wprowadził zakaz zakrywania twarzy podczas protestów i uzasadnił tę decyzję „bezpieczeństwem demonstrujących”. Wprowadził też bardzo wysokie mandaty za blokowanie ulic, w wysokości nawet 5 tysięcy lari (około 6800 PLN), które mogą nałożone jednorazowo, ale też się kumulować jeśli na przykład udowodni się demonstrantowi, że blokował ulice kilka dni z rzędu. Z kolei policja i służby zostały zastąpione systemem monitoringu z możliwością rozpoznawania twarzy i przetwarzania danych biometrycznych (na takich dokumentach przekraczamy granicę z tym państwem).
Jak pisze Micheil Gwadzabia w portalu OC Media, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zakupiło ponad 100 egzemplarzy chińskich kamer (model Dahua PTZ pan-tilt-zoom), które oferują o wiele lepsze możliwości niż zwykły uliczny monitoring. Przede wszystkim można je obracać i obsługiwać zdanie.
Poza tym dysponują możliwością wykrywania twarzy, która rozpoznaje sześć atrybutów: płeć, wiek, okulary, maskę na twarzy i brodę oraz osiem emocji: złość, smutek, obrzydzenie, strach, zaskoczenie, spokój, radość i dezorientację.
Jak podaje Gwadzabia, kamera po uruchomieniu – ręcznie albo za pomocą algorytmów – może automatycznie powiększać i śledzić zdefiniowany cel, a także, dzięki zoomowi, ma możliwość z około 40 metrów odczytać, co dana osoba pisze na swoim telefonie.
Na samym budynku parlamentu oraz w jego bliskiej okolicy, zamontowanych jest około 40 kamer, z czego 15 to modele Dahua PTZ.
Stąd prawdopodobnie ostrzeżenie ambasad o możliwość bycia oskarżonym o „rzekomy” udział w proteście i narażenie się na wysoką karę.
Dzień po pojawieniu się komunikatów na stronach ambasad Polski i Francji sprawę na swoim facebooku skomentował spiker gruzińskiego parlamentu, Szalwa Papuaszwili. Uznał to za „atak na dobro gruzińskiego narodu”, czyli politykę i gospodarkę. Zbliża się bowiem sezon turystyczny, a ta gałąź stanowi ważną jej część.
Posłużył się też statystykami dotyczącymi ilości obywateli obu krajów, których w ciągu ostatniego roku nie wpuszczono do Gruzji. Na liście znalazło się więc dziewięć osób z obywatelstwem polskim i szesnaście z francuskim. Wyliczył także, ilu Gruzinów w tym samym czasie nie wpuściły oba kraje. Polska odmówiła wjazdu 1250 obywatelom Gruzji, a Francja 145. Sama UE nie wpuściła łącznie 4825 obywateli Gruzji. Gruzja zabroniła wjazdu 184 osobom z UE.
Papuaszwili nie pominął też deportowanych. Według danych, które podaje, z Polski w ciągu tego czasu wydalono 249 obywateli Gruzji, z Francji 280, a z UE łącznie 2463 osoby.
Czy komunikat jest polityczną decyzją Polski? Być może.
Gruzja od początku pełnoskalowej wojny Rosji przeciwko Ukrainie prowadzi antyzachodnią retorykę. Mimo to, pod koniec 2023 roku warunkowo otrzymała status kandydata do UE. Jednak, aby mogła zostać członkinią europejskiej wspólnoty, gruzińskie władze zostały zobowiązane do przeprowadzenia reform, które miały wzmocnić demokrację w kraju. Stało się jednak odwrotnie.
Gruzińskie Marzenie wprowadziło szereg praw, które uderzają w wartości demokratyczne.
Zachód krytykuje rząd Gruzji za niszczenie demokracji w kraju, jednak sankcje wobec przedstawicieli władz są blokowane na poziomie UE (Węgry i Słowacja). Wprowadzane są za to na poziomie krajowym m.in. przez kraje bałtyckie, Niemcy czy Polskę, która w kwietniu zakazała wjazdu ośmiu funkcjonariuszom struktur siłowych odpowiedzialnych za represje. Wielka Brytania wprowadziła dodatkowo zamrożenie aktywów. W USA procedowany jest tzw. Megobari Act, który przewiduje zastosowanie narzędzi wsparcia dla gruzińskiego społeczeństwa, wywieranie nacisku na GM i ograniczanie rosyjskich wpływów w Gruzji.
Zarówno USA jak i UE wstrzymały finansowanie dla Gruzji oraz zrezygnowały ze spotkań na wysokim szczeblu.
Od tego roku Polska stała się bardziej aktywna w oficjalnym krytykowaniu rządu gruzińskiego. M.in. nie zaprosiła przedstawicieli GM na Konferencję Komisji ds. Unijnych Parlamentów UE w Warszawie, ani na nieformalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich UE. 26 maja, w Dzień Niepodległości Gruzji, premier Donald Tusk, kanclerz Friedrich Merz i prezydent Emmanuel Macron złożyli gratulacje narodowi gruzińskiemu i potępili represje gruzińskiego rządu wobec opozycji.
Sytuacja jest więc napięta. Komunikat Ambasady Polski w Tbilisi należy traktować poważnie i choć pewnie ostrzeżenie prawdopodobnie bardziej dotyczy osób pracujących w organizacjach pozarządowych, mediach czy politycznych think-tankach niż turystów, to jednak lepiej nie planować wieczornych spacerów w okolicy budynku parlamentu.
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Komentarze