0:000:00

0:00

To tylko niektóre cytaty z wpływowych kont w mediach społecznościowych. Cały przekaz najlepiej oddaje jedno określenie: „Polska to państwo Polin”. Takie samo było za PO, jak jest i teraz, za PiS-u – twierdzą oburzeni i mocno sfrustrowani narodowcy. I diagnozują jednoznacznie: „PiS PO – jedno zło!”.

Dobrze już było – mogłoby dziś stwierdzić kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości, po lekturze reakcji swoich wyborców w mediach społecznościowych na ekspresową nowelizację ustawy o IPN. Wewnętrzne koszty będą spore. Pęknięcia, które rysowały się od dawna między twardym elektoratem PiS a narodowcami, teraz stały się głębokimi wykopami i nie dadzą się tak łatwo zakopać. Kwestia suwerenności Polski, w rozumieniu nie ulegania wpływom innych państw, była i jest dla narodowców jednym z podstawowych elementów ich światopoglądu.

Właśnie za to znienawidzili Platformę Obywatelską – bo za często ulegała innym państwom, głównie USA i Niemcom. Uwierzyli, że za PiS-u będzie inaczej; że PiS rozumie potrzebę prawdziwego wstawania Polski z kolan przez uniezależnienie się od oczekiwań innych krajów. Ten mocno niedojrzały sposób widzenia świata jest dla narodowców kwestią tożsamościową: jesteś z nami albo przeciwko nam – mówią i oceniają władzę właśnie na podstawie tej specyficznie rozumianej „suwerenności”.

W środę, 27 czerwca 2018, podczas wprowadzania zmian legislacyjnych w ustawie o IPN, poczuli się drastycznie zdradzeni. I choć w social media pod względem ilości wzmianek temat powoli wygasa – nie wygasa w samych narodowcach. Zwłaszcza, że jest umiejętnie podsycany przez ich liderów. Jeśli ten trend się utrzyma, dla PiS-u oznacza on realną stratę części wyborców.

Rząd „pełza i tchórzy”, czyli zdrada narodowa

Kiedy w środę nastąpił nagły zwrot akcji, a na posiedzeniu Sejmu premier Morawiecki przedstawił propozycję zmiany w ustawie o IPN, która prowadziła do wykreślenia punktu o odpowiedzialności karnej za obarczanie Polaków winą za Holokaust, zawrzało w całej Polsce. Zarzuty opozycji dotyczyły głównie ekspresowego i naruszającego zasady polskiego parlamentaryzmu sposobu wprowadzenia zmiany: wszystkie czytania poprawki w Sejmie oraz w Senacie, do tego podpis prezydenta, przeprowadzono w ciągu jednego dnia, podczas debaty sejmowej uniemożliwiono opozycji zadawanie pytań, nie było konsultacji ani prac w komisjach.

Jednak prawa strona sceny politycznej nie zastanawiała się nad trybem, tylko nad samą zmianą. Bo to, co dla opozycji było oczywiste od dawna – że ten zapis w ustawie o IPN po pierwsze jest zły, po drugie jest martwy – dla prawicy wcale takie nie było. Zwłaszcza dla jej radykalnej części. Radykalne środowiska właśnie ten zapis uznawały za wyraz siły i potęgi Polski, która wreszcie nie daje sobą pomiatać, walczy o swoją godność i dobre imię. Aż tu nagle polski rząd – ten właściwy, wyczekany i wymarzony, rząd PiS (a nie „zdradzieckiej” Platformy) – dobrowolnie, na oczach całego świata się poddaje. Jak to określali zniesmaczeni wyborcy: pełza, ucieka i tchórzy. Miała być Polska silna i dumna, a co jest? Obrzydliwe tchórzostwo. Czyli: zdrada, zdrada narodowa! – orzekli radykalni i w sieci zawrzało.

Jednoznacznie antyrządowe stanowisko zajęli liderzy Ruchu Narodowego: poseł Robert Winnicki i Krzysztof Bosak. Za nimi poszli inni działacze RN, członkowie i sympatycy. Zaczęli kreować w sieci hashtag #PaństwoPolin – może niezbyt popularny ilościowo (w środę i czwartek po ok. 1400 tweetów), za to mocno identyfikujący używające go konta.

Nie wszyscy przeciwnicy zmiany w ustawie o IPN używali jednak tego hashtagu, trudno więc oceniać ich liczbę tylko na tej podstawie. Ważne za to, kto dołączył do krytycznych głosów. Oczywiście Młodzież Wszechpolska, jako młodzieżówka Ruchu Narodowego, ale również stowarzyszenie Marsz Niepodległości. To na jego koncie można przeczytać bardzo jednoznaczne komentarze nt. działań rządu: „przehandlowaliście Polskę!”, „festiwal upokorzenia” i kluczowe dla tej narracji „polskie państwo to państwo Polin, które uchwala prawo pod dyktando Izraela”. Profil ten ma na Facebooku 260 tys. fanów. Sporo, jak na polskie warunki. To oznacza mocny wpływ w środowisku narodowo-patriotycznym.

„Czy jeszcze jesteśmy Polską, czy już Izraelem?”

Do oburzonych głosów dołączyli politycy Kukiz'15. Stanisław Tyszka, Marek Jakubiak czy sam lider Paweł Kukiz nie kryli swego oburzenia zarówno sposobem procedowania zmiany, jak i treścią zmian. „USA i Izrael tupnęły nogą i rząd szybciutko wycofał się ze zmian w ustawie o IPN” – napisał poseł Tyszka i dodawał w radiowej „Trójce”: „Wczoraj był bardzo smutny dzień. Polska została ośmieszona i poniżona na arenie międzynarodowej. Okazało się, że nasze prawo jest pisane poza granicami kraju przez Izrael i USA”. Właśnie tę jego wypowiedź udostępnił na swoim profilu lider ugrupowania Paweł Kukiz. Jeszcze mocniej wypowiadał się poseł Marek Jakubiak: „Dzisiejsza zmiana ustawy to skandal” oraz: „ustawa o IPN została zmieniona na skutek ingerencji obcego mocarstwa”. Brzmi jakby chodziło o przekroczenie granic i zmuszenie rządu, praktycznie pod presją siły, do zmiany legislacyjnej, prawda? Takiej właśnie retoryki używają dziś przeciwnicy decyzji premiera Morawieckiego. Im mocniejsza, tym lepsza. Posługują się nią zresztą od dawna wobec opozycji, ale teraz uderzają za jej pomocą w PiS.

Kto jeszcze znalazł się po tej samej stronie co narodowcy? Publicysta Wojciech Sumliński i ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Sumliński nie przebierał w słowach: „To coś znacznie więcej niż kompromitacja Państwa Polskiego i upodlenie Polaków. Otwarte pozostaje pytanie: czy jeszcze jesteśmy Polską czy już Izraelem?”. Natomiast ks. Isakowicz-Zaleski pisał o uleganiu przez polski rząd szantażowi USA, Izraela i Ukrainy, oraz porównywał ich oczekiwania do… żądań terrorystów.

Tak jednoznaczne stanowiska osób cieszących się wśród radykalnej prawicy dużym autorytetem ośmielały zwykłych użytkowników mediów społecznościowych. Ich opinie nt. rządu i PiS-u były może nawet bardziej negatywne niż nt. Platformy. Bo o PO to środowisko ma od dawna wyrobione zdanie, którego co prawda nie zmienia, ale które nie wywołuje już też zbyt wielu emocji. Za to rząd PiS-u… Zdrada bardzo boli. Pojawiły się wypowiedzi o wbijaniu noża w plecy, pluciu Polakom w twarz, tchórzostwie. I oczywiście o konsekwencjach tej zdrady: „Tak mi wstyd, że namówiłem parę osób do głosowania na PiS, choć miałem wybór – narodowców u Kukiza” - napisał jeden z Twitterowiczów. Inny głos: „To najlepsza wskazówka, kogo należy wyeliminować z wpływu na polską politykę”.

„Jesteś wycieraczką!” – czyli podziały wśród narodowców

Ale najmocniejszym efektem tej kontrowersyjnej sytuacji jest głęboki podział w środowiskach radykalnie narodowych. Jakiś czas temu pisałam o tym, że dziś o głosy polskich narodowców walczy przynajmniej kilka grup, z których każda prowadzi własną akcję rekrutacyjną i buduje struktury. Poza Ruchem Narodowym był to także Ruch 11 Listopada Mariana Kowalskiego, Stowarzyszenie dla Polski posła Adama Andruszkiewicza oraz Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego. W środę tylko Ruch Narodowy wystąpił przeciw zmianom w ustawie o IPN. WiS na swoim oficjalnym fanpage'u w ogóle się do sprawy nie odniósł, zaś Ruch 11 Listopada, który stawia na dobre relacje z USA – pochwalił premiera. Za co doczekał się kilku negatywnych komentarzy. Jednak te środowiska są niewielkie, dziś mało znaczące. Kluczowe dla radykałów od wielu miesięcy było natomiast, kto zgarnie rząd narodowych dusz: Winnicki i Bosak czy Andruszkiewicz, były lider Młodzieży Wszechpolskiej? I stała się rzecz nadzwyczaj ciekawa.

Otóż poseł Andruszkiewicz na Twitterze pochwalił PiS. „To sukces, który jeszcze niedawno wydawał się niemożliwy” – podsumował środowe wydarzenia. I… został maksymalnie zhejtowany przez swoich followersów. Choć obserwuję jego konto od dawna, nigdy jeszcze nie widziałam, by obserwujący Andruszkiewicza nie poparli jego wypowiedzi. I to w tak znaczący ilościowo sposób! Co prawda uzyskał 922 polubienia swego tweeta, ale jednocześnie doczekał się ponad 650 komentarzy, z których większość była mocno krytyczna.

Użyto wobec Andruszkiewicza sformułowań podobnych do tych, jakich sam wielokrotnie używał w wypowiedziach nt. opozycji. Został okrzyknięty (cytuję): wazeliniarzem, objazdowym błaznem, żałosnym chamem, a nawet judaszem.

I to pisali ci, którzy na swoich kontach przedstawiają się jako ludzie „z sercem po prawej stronie”. Przypomniano mu również wielokrotnie jego wcześniejszą wypowiedź nt. ustawy o IPN (z 2 lutego 2018) o tym, że prezydent powinien podpisać tę ustawę (we wcześniejszej, rygorystycznej wersji), bo jeśli się ugniemy przed międzynarodową krytyką, to „zostaniemy taką wycieraczką dla innych państw”. „Jesteś wycieraczką” – komentowali teraz obserwatorzy posła.

Te opinie są istotne nie ze względu na swój niewątpliwy koloryt emocjonalny, lecz dlatego, że doskonale oddają podział, do jakiego doszło wśród prawicowych wyborców. Jednoznacznie odczytali oni, że Andruszkiewicz i jego środowisko nie tylko zbliża się do PiS-u, ale wręcz mówi jego językiem (narracja o sukcesie premiera jest kreowana przez środowiska prorządowe). Zobaczyli, że zostały tylko dwa środowiska, które realizują dziś postulaty narodowców: niezłomnie głoszący te same tezy Ruch Narodowy, oraz – co ciekawe – Kukiz'15. Popieranie PiS-u w tym gronie stało się wyraźnie passé.

Ten układ pokazuje również, że nieprawdziwe są pojawiające się w dyskusji publicznej tezy, iż może Ruch Narodowy obrazi się na PiS, ale i tak na niego zagłosuje, bo nie będzie miał alternatywy. Realną alternatywą staje się dziś Kukiz'15, który przy takich okazjach radykalizuje swoją postawę – właśnie po to, by nie zniknąć wobec wielkiego PiS-u i zgromadzić własnych wyborców. Czy ten układ przetrwa do wyborów parlamentarnych w 2019 roku, trudno dziś oceniać. Równie dobrze własne listy może wystawić Ruch Narodowy i nie trzeba będzie wcale Kukiz'15, by głosy elektoratu PiS-u się podzieliły.

Nie można też wykluczyć, iż PiS świadom sytuacji za chwilę wprowadzi jakieś radykalne rozwiązanie, byle tylko znów zyskać sympatię narodowców. Nie dziwmy się więc wznowieniu prac nad projektem zaostrzającym prawo antyaborcyjne.

Także w narracji dotyczącej uchodźców i imigrantów możemy spodziewać się zaostrzenia stanowiska ze strony rządu. Ale odzyskiwanie sympatii nie będzie łatwe – pęknięcia powiększają się bowiem od dłuższego czasu, a w tym tygodniu przybrały postać głębokich wykopów.

Kto się może cieszyć z takiej sytuacji? Opozycja parlamentarna oczywiście. Nie dość, że premier musiał przed całym światem przyznać się do błędu, to jeszcze do tego PiS musi zmagać się z problemem podziałów w swoim elektoracie. Tylko zacierać ręce. Choć przestrzegam przed zbytnią euforią – PiS ma wciąż wiele narzędzi w rękach, dzięki którym może ten trend zahamować, a nawet odwrócić. Gra wcale się jeszcze nie skończyła.

Przeczytaj także:

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze