0:00
0:00

0:00

16 lipca uczniowie ostatnich sześciu województw - dolnośląskiego, łódzkiego, świętokrzyskiego, mazowieckiego, śląskiego, wielkopolskiego - poznali wyniki rekrutacji do szkół ponadpodstawowych.

I tak jak w całym kraju lokalne biura edukacji ogłosiły, że w największych miastach setki lub tysiące młodych osób w pierwszym naborze nie dostały się do żadnej ze szkół.

W Katowicach zabrakło miejsca dla 190 uczniów, w Kielcach dla 429, w Łodzi - 460, we Wrocławiu - 1618, w Poznaniu - 3 400, a w Warszawie - 3173.

Warszawa: problem w soczewce

Z 47 tys. uczniów, którzy aplikowali do warszawskich szkół, ostatecznie papiery złożyło 45,2 tys. osób. Wśród nich aż 3/4 - dokładnie 33,8 tys. - chciało dostać się do liceów ogólnokształcących.

Po pierwszym naborze "na oucie" zostało 3 173 uczniów, z czego aż 82 proc. to osoby, które ubiegały się o miejsca w liceach.

Czy to oznacza, że uczniowie - jak twierdziła małopolska kurator oświaty - źle oszacowali swoje szanse?

Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska na konferencji prasowej podała dziś, że ponad 1/3 uczniów, którzy nie dostali się do żadnej z warszawskich szkół uzbierało między 110 a 190 punktów rekrutacyjnych.

A co czwarta osoba miała świadectwo z czerwonym paskiem.

Myli się też nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski, który twierdzi, że warszawski magistrat wywołał chaos w rekrutacji pozwalając uczniom rekrutować się do dowolnej liczby szkół.

Jeszcze rok temu uczeń ubiegający się o miejsce w liceum, technikum lub szkole branżowej mógł wybrać w Warszawie maksymalnie osiem placówek. Gdyby magistrat został przy tej zasadzie to dziś bez szkoły byłoby prawie 8 tys. uczniów i uczennic.

Bowiem aż 4 626 uczniów zakwalifikowało się do placówek wskazanych w systemie jako dziewiąta i dalsza preferencja.

Rekordzista w pierwszym naborze wskazał aż 197 oddziałów.

Dopychanie uczniów kolanem

Wiceprezydent Kaznowska przyznała, że sytuacja w Warszawie wyglądałaby jeszcze gorzej, gdyby nie ubiegły tydzień, gdy wysiłkiem magistratu w liceach udało się znaleźć dodatkowe 2 tys. miejsc.

„Za wszelką cenę szukaliśmy dodatkowych oddziałów, a czasem nawet pojedynczych ławek i krzeseł. Gdybyśmy - nie boję się użyć tego słowa - nie upchnęli dodatkowych 2 tys. uczniów, to dziś bez szkoły byłoby ich ponad 5 tys. Ale nic nie ma za darmo” - mówiła Kaznowska.

Takie dopychanie skończy się:

  • dwuzmianowością: lekcje obowiązkowe będą trwały od 7:30 do 17:30, a dodatkowe - do 20:00;
  • przepełnieniem korytarzy, sal gimnastycznych i stołówek.

„Gdy dziś rząd ogłosi, że reforma się udała, chciałabym żeby jasno wybrzmiało, że

nasze wyzwania - rodziców, młodzieży i samorządów - dopiero się zaczynają” - mówiła Kaznowska.

W najlepszych warszawskich liceach nie udało się podwoić liczby oddziałów z bardzo prostego powodu: nie pozwalały na to warunki lokalowe. Tylko w ten sposób w liceach z pierwszej „30-stki” (zgodnie z rankingiem „Perspektyw”) zabrakło miejsca dla 1472 uczniów i uczennic.

Progi rekrutacyjne wzrosły średnio o 1o punktów, ale w najlepszych liceach podskoczyły nawet o 43 punkty. W ten sposób są szkoły, w których oddziały utworzono tylko z olimpijczyków.

Co dalej?

Do 25 lipca uczniowie zakwalifikowani w pierwszym naborze będą składać papiery. Dziś na uczniów czeka jeszcze 2 400 miejsc, ale tylko 791 z nich to miejsca w liceach ogólnokształcących.

Ta liczba może się zwiększyć, bo z miejsc w liceach mogą zrezygnować ci, którzy składali papiery także do szkół prywatnych, oraz uczniowie spoza Warszawy, którzy dostali się też do szkół o porównywalnym poziomie w swoich miejscowościach.

Pełen wykaz wolnych miejsc dostępny będzie właśnie 25 lipca. Finalnie, rekrutacja z drugiego i trzeciego naboru potrwa do ostatnich dni wakacji.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze