0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

Na prośbę redakcji OKO.press Sławomir Skomra, dziennikarz portalu Jawny Lublin, opisał zjawisko polityczne, jakim jest urzędujący już od 15 lat prezydent Lublina Krzysztof Żuk.

Prezydent Lublina Krzysztof Żuk* zakazał dwóch pierwszych Marszów Równości, ułatwił Prawu i Sprawiedliwości postawienie w centrum miasta pomnika Lecha Kaczyńskiego, w wyborach samorządowych poparł ultraprawicowego działacza.

„Za blisko mu do PiS-u. Jedną nogą już tam jest. Promowanie ludzi kojarzonych z Czarnkiem jest błędem i nie wierzę, że Żuk nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeśli to robi, to robi to celowo" – stwierdza członek miejskich struktur PO.

„Gdyby to PiS rządził w mieście, to pewnie by się tam zapisał"– ocenia Żuka jeden z lubelskich polityków Platformy.

Takie głosy słyszymy nie tylko wśród działaczy niższego szczebla, ale też na górze partyjnych struktur. Wewnątrzpartyjna krytyka prezydenta Krzysztofa Żuka jest już w Lublinie powszechna. Choć pod nazwiskiem nikt tego głośno nie powie.

„Absolutnie tak nie uważam. Pan prezydent jest na wszystkich spotkaniach dotyczących regionu, na zarządach i radach powiatu, na spotkaniach integracyjnych„ – twardo broni Żuka Marta Wcisło, europosłanka i przewodnicząca PO w Lublinie. – „Nie rozumiem skąd ta nagonka, ten atak. Mogę podejrzewać, że chodzi o to, aby nas skłócić, aby osłabić pana prezydenta”.

Jesienią w Platformie odbędą się wybory. Obecnie szefem struktur PO w Lubelskiem jest Stanisław Żmijan. Wcisło już zapowiedziała, że spróbuje mu to stanowisko odebrać. Żuk jest jednym z trzech wiceprzewodniczących partii w regionie.

W Lublinie nie rządzi PO. Rządzi Żuk

„Jesteśmy największym miastem w regionie, w którym rządzi PO, w którym prezydent z PO wygrywa wybory w pierwszej turze z miażdżącym poparciem" – podkreśla Marta Wcisło.

„Mówienie, że rządzi PO to przesada. Uczciwiej jest powiedzieć, że rządzi prezydent" – prostuje jeden z lokalnych działaczy Platformy. I przypomina, że w wyborach samorządowych Żuk startował z własnego komitetu, przez co nie mógł uczestniczyć w kampanii KO. A aż się prosiło, by popularny lokalny polityk wspierał kandydatów do rad gmin, powiatów i sejmiku województwa. Zwłaszcza że poza Lublinem Platforma radzi sobie słabo. Do sejmiku wprowadziła tylko sześć osób, a PiS aż 21.

W 2024 roku Żuk po raz czwarty został prezydentem Lublina, zdobywając w pierwszej turze 57,49 proc. głosów. Ma w Radzie Miasta zdecydowaną większość, ale nie są to wyłącznie ludzie Platformy. W jego komitecie wyborczym znaleźli się ludzie rekomendowani przez PO, Nową Lewicę, Trzecią Drogę i Wspólny Lublin.

Ta ostatnia formacja to nieformalna grupa utworzona w 2012 roku przez miejskich radnych, którzy zdecydowali się opuścić klub radnych PiS i zawiązać koalicję z Żukiem. Dziś Wspólny Lublin ma nawet własnego wiceprezydenta – Mariusza Banacha. Z tą formacją jest też kojarzony drugi zastępca prezydenta – Tomasz Fulara.

Jesienią 2024 roku chętnych na pierwsze miejsca na listach KWW Krzysztofa Żuka było aż nadto, co musiało skończyć się niemałą awanturą. I to właśnie Wcisło, która dziś tak broni prezydenta, tupnęła nóżką i wymusiła więcej miejsc dla członków PO (i wyższą pozycję dla własnego syna).

Obecnie klub prezydencki w Radzie Miasta Lublin liczy 18 członków – tylko 10 jest związanych z PO, na czele klubu stoi Piotr Choduń ze Wspólnego Lublina. Działacze Platformy do dziś mają prezydentowi za złe, że pokazał w kampanii, jak mało liczy się dla niego jego własna partia. Wypominają też mu „promowanie ludzi kojarzonych z Czarnkiem”.

06.06.2025 Lublin , Urzad Wojewodzki . Prezydent miasta Krzysztof Zuk podczas Odprawy Dyplomatycznej Wojewody Lubelskiego 2025 z udzialem goscia specjalnego , bylej Premier RP Hanny Suchockiej .
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Prezydent Lublina Krzysztof Żuk, 6 czerwca 2025, Lublin. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Bardzo dziwny film z prezydenckiego gabinetu

Film z prezydenckiego gabinetu trafia do sieci w szczycie kampanii samorządowej, tuż przed drugą turą wyborów.

„Zdzisława Niedbałę znam od początku lat 90. Wtedy zostaliśmy samorządowcami. Dobrze służy i tej małej ojczyźnie, i tej dużej. Głosujcie na Zdzisława Niedbałę" – mówi na nagraniu Krzysztof Żuk.

Niedbała to pracownik Kancelarii Prezydenta Lublina, który postanowił zawalczyć o fotel wójta gminy Garbów (wybory ostatecznie przegrał). I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Niedbała to kandydat ultraprawicowy, popierany przez lokalnych działaczy i parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości z Przemysławem Czarnkiem na czele.

Promowanie Niedbały lubelska Platforma pamięta Żukowi do dziś. „Jak się dziwić głosom, że Krzysztof Żuk zapisał się do PiS, skoro bez żadnego zażenowania reklamował człowieka, który zasłynął usunięciem flagi UE z uroczystej sesji Rady Miasta i otwarcie sprzeciwiał się Tęczowym Piątkom w szkołach?" – komentuje jeden z lokalnych działaczy.

A inny przypomina, kto od lat rządzi lubelskimi szkołami. Ewa Dumkiewicz-Sprawka to była radna sejmiku PiS, prywatnie żona Lecha Sprawki – wojewody lubelskiego w czasie, gdy w kraju rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Jest tuż przed emeryturą, w tym roku awansowała z dyrektorki wydziału oświaty i wychowania na szefową całego departamentu edukacji.

„To raczej przygotowanie do przekazania jej obowiązków komuś innemu, ale wygląda to fatalnie. To tak w Lublinie rozliczamy PiS?" – zżyma się jeden z działaczy PO.

Żuk jak Kaczyński

Swego czasu o prezydencie Lublina było w kraju głośno jeszcze z innego powodu. W 2018 i 2019 roku Żuk, który był też wówczas przewodniczącym wojewódzkich struktur PO, nie zgodził się na organizację w Lublinie Marszu Równości.

Ostatecznie w obu przypadkach kolorowa parada przeszła ulicami miasta, bo prezydencki zakaz uchylił sąd.

„Tym samym wywodzący się z Platformy Obywatelskiej polityk poszedł w ślady za byłym prezydentem Warszawy Lechem Kaczyńskim, który w 2005 roku wydał zakaz dla Parady Równości. Dwa lata później Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok, w którym stwierdził, że zakaz Parady naruszał prawo do zgromadzeń. Mimo to włodarz Lublina zakazał marszu” – punktowała Żuka Kampania Przeciw Homofobii.

„Stare czasy„ – bagatelizuje tamte wydarzenia jeden z polityków lubelskiej PO. I próbuje rozgrzeszać Żuka: – „W 2018 roku marsz miał się odbyć tuż przed wyborami samorządowymi. A wiadomo nie od dziś, że każde wybory wygrywa nie tylko dzięki zwolennikom PO, ale też przeciąganiem na swoją stronę wyborców prawicy. Z kolei w 2019 były wybory parlamentarne. To nie były te czasy, kiedy maszerowanie pod tęczową flagą przysparzało w Lublinie głosów. Krzysztof zachował się ryzykownie, ale w pewien sposób odważnie”.

Lotnisko za stanowisko dla żony

Jest koniec czerwca 2020. Do lubelskich dziennikarzy dzwonią politycy, samorządowcy, związani z PO dyrektorzy urzędów i instytucji. Nie kryją zaskoczenia nagłą zmianą na stanowisku prezesa Portu Lotniczego Lublin. To uruchomione przed 13 laty regionalne lotnisko, którego największymi udziałowcami jest Miasto Lublin (ponad 60 proc.) i Województwo Lubelskie (ok. 34 proc.).

To właśnie miasto – jako większościowy udziałowiec – rozdawało na lotnisku karty, a fotel prezesa PLL długo zajmował Krzysztof Wójtowicz, zaufany człowiek Żuka. Nagle na stanowisku zastąpił go Andrzej Hawryluk – lotniczy ekspert, którego do PLL sprowadził PiS. A konkretnie marszałek Jarosław Stawiarski i ówczesny wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń (dziś w zarządzie NBP).

Skąd te nerwowe telefony? Bo nastąpił nagły zwrot polityczno-biznesowy. „Przehandlował nas” – to stwierdzenie w tych rozmowach padało najczęściej. Było jasne, że Żuk oddał właśnie władzę nad lotniskiem Prawu i Sprawiedliwości. Nasi rozmówcy mieli na to swoją teorię. Na imię jej Katarzyna.

Katarzyna Mieczkowska to prywatnie żona prezydenta Żuka. Kiedyś jego rzeczniczka prasowa, potem zastępczyni, a od 2015 roku dyrektorka Muzeum Lubelskiego. W 2020 roku muzeum przechodzi spod kurateli lubelskiego marszałka pod Ministerstwo Kultury. Zmienia się nazwa – na Muzeum Narodowe, ale nie zmienia się osoba zajmująca dyrektorski gabinet. Minister kultury Piotr Gliński (PiS) nie ogłasza żadnego konkursu na to stanowisko. Na taki krok MKDiN decyduje się dopiero dziś, gdy w resorcie rządzi KO.

Dla obserwatorów lubelskiej sceny politycznej sprawa była oczywista. – „Prezydent oddał lotnisko za spokój w muzeum. Za to, że żona dyrektorka nie straci stanowiska" – słyszeliśmy z wielu stron.

07.05.2024 Lublin . Pierwsza sesja Rady Miasta na ktorej zaprzysiezono prezydenta miasta i nowo wybranych radnych . nz prezydent miasta Krzysztof Zuk .
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Pierwsza sesja Rady Miasta, na której zaprzysiężono prezydenta miasta i nowo wybranych radnych. Na zdjęciu prezydent miasta Krzysztof Żuk. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Pomnik Kaczyńskiego za pieniądze na dworzec

Przejście pieszo z placu Teatralnego na nowy Dworzec Lublin zajmuje około pół godziny. W tym pierwszym miejscu stoi pomnik Lecha Kaczyńskiego odsłonięty uroczyście w styczniu 2024 roku. Drugi obiekt to działające od stycznia 2024 nowe centrum komunikacyjne. Obie lokacje łączy nie tylko data otwarcia.

Budowa olbrzymiego dworca trwała o wiele dłużej niż planowano i sporo więcej też kosztowała. Z ziejącej pustką kasy miasta prezydent aż tyle dorzucić nie mógł. Jedyną nadzieją było zwiększenie strumienia unijnych funduszy. A na regionalnych środkach z UE pieczę trzyma marszałek z PiS. Tak się też złożyło, że gdy prezydent na gwałt szukał brakujących milionów, marszałek zamarzył o nowym pomniku.

Pomysł budowy monumentu Lecha Kaczyńskiego w Lublinie zrodził się kilka lat wcześniej. Wówczas ten plan nie doczekał się realizacji, ale doczekał się zgody Rady Miasta Lublin. W 2022 roku, gdy marszałek Jarosław Stawiarski postanowił nadać sprawie bieg, ta zgoda była jak znalazł. A ludzie prezydenta nadali sprawie błyskawiczny bieg.

Politycznie było to mu bardzo potrzebne. Coraz głośniej było o wymianie marszałka, o tym, że po wyborach – nawet wygranych – nie utrzyma stanowiska. Pomnik, na którego odsłonięcie przyjechał Jarosław Kaczyński, był dla Stawiarskiego inwestycją w bezpieczną przyszłość.

I tak głosami trzech radnych klubu Żuka przeszła zmiana wyglądu pomnika i jego lokalizacji – na reprezentacyjny Plac Teatralny przed monumentalnym budynkiem Centrum Spotkania Kultur. Pomnik nie tylko stanął na działce należącej do miasta, ale też przewodniczący RM – należący do PO Jarosław Pakuła – nie wysłał jego projektu do zaopiniowania przez komisję pomnikową.

Walczyć z ogromnym monumentem próbowali jeszcze mieszkańcy pobliskiego apartamentowca, ale tutaj skuteczny odpór dali im urzędnicy lubelskiego Ratusza. Lokatorów wieżowca nie uznano za stronę, a wuzetki i pozwolenia na budowę były wydawane z szybkością błyskawicy.

„Poważnie obawiałem się, że pomnik prezydenta pogrąży i może mu zaszkodzić w wyborach samorządowych„ – mówi dziś jeden z lubelskich działaczy PO. Dodaje, że na szczęście się pomylił: – „Pan prezydent skutecznie się od tego odciął. Zwalił winę na radnych. Tak jakby nie miał na nich żadnego wpływu i w ogóle nie wiedział, jak zagłosują. Choć jasne jest, że bez jego zgody taka uchwała nigdy by nie przeszła” – opowiada.

„Ani mi się nie podoba, ani nie jestem jego zwolennikiem – mówił prezydent Żuk pytany o tę sprawę w trakcie kampanii samorządowej. Przyznał przy tym, że „żyje w przestrzeni publicznej coś takiego jak pomnik Żuka”. Przekonywał też, że nie mógł się na jego postawienie nie zgodzić. – „Byłoby to rażące naruszenie prawa. Nie chciałbym, żeby ta sprawa była mi przypisywana" – podkreślał i na uroczystym odsłonięciu go nie było.

Sprawa budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego w mieście zarządzanym przez prezydenta PO wybrzmiała na spotkaniu z Donaldem Tuskiem. Szef PO z mieszkańcami Lublina spotkał się w styczniu 2023 roku. – „Ja też tego nie rozumiem – stwierdził Tusk. I dodał: – „Obawiam się jednak, że w bardzo wielu miejscach w Polsce jest to kalkulacja. A może dzięki temu coś załatwię?".

28 lutego 2024, miesiąc po uroczystym odsłonięciu pomnika, prezydent Żuk podpisał z marszałkiem umowę zwiększającą dofinansowanie dla dworca. Była to już ósma dorzutka unijnych środków – łącznie marszałek dał na dworzec dodatkowo 23,18 mln zł.

Kontrowersyjny urzędniczy transfer

I jeszcze ta ostatnia rzecz, która za sprawą publikacji „Gazety Wyborczej", odbiła się głośnym echem.

Ireneusz Łucka był średniego szczebla urzędnikiem w urzędzie marszałkowskim. W 2018 roku kandydując z poparciem PiS i Przemysława Czarnka wygrał wybory na burmistrza Bełżyc w powiecie lubelskim. W 2024 roku tego sukcesu już nie powtórzył – z wyborczego wyścigu Łucka odpadł już w pierwszej turze z wynikiem 16,33 proc. Wrócił wówczas na etat do marszałka, ale ostatnio zmienił pracodawcę. Przeszedł do Urzędu Miasta, gdzie ma zajmować się turystyką.

„To kolejna ucieczka Krzyśka w stronę PiS-u„ – mówili reporterowi w „Gazety Wyborczej” działacze lubelskiej PO. W rozmowie z nami przyznają, że sprawa zatrudnienia Łucki w lubelskim Ratuszu mocno podgrzała nastroje w partii i zdenerwowała ludzi. – „Na tydzień czy dwa przed artykułem wszyscy pytali jak to możliwe. A potem to na prezydenta spadła niesława za skumanie się z Czarnkiem" – opowiada nam osoba dobrze zorientowana w ratuszowych sprawach.

Bartosz Margul, członek PO i miejski radny prezydenckiego klubu, stanowczo nie zgadza się ze stwierdzeniem, że Żuk otacza się ludźmi Czarnka. – „To absurdalne. Gdzie Łucka, gdzie Czarnek, gdzie prezydent? To się w żaden sposób nie łączy„ – przekonuje. I przypomina, że w ostatnich wyborach na burmistrza Bełżyc Czarnek poparł nie Łuckę, ale jego kontrkandydatkę – Joannę Kazanowską. – „I to pewnie pomogło jej wygrać wybory” – stwierdza radny.

Przyznaje, że nigdy by się nie spodziewał, że przejście urzędnika z jednego urzędu do drugiego urośnie do rangi afery. – „Efekty niektórych działań trudno przewidzieć. Jak to, że poparcie kandydata na wójta wywoła taką falę krytyki prezydenta, który raczej chce się trzymać z dala polityki" – mówi Margul.

Dla lubelskiej PO, która jest w marnej kondycji, co pokazały i wybory samorządowe, i niemrawa kampania na rzecz Rafała Trzaskowskiego, PiS-owskie łaty Żuka to pewien kłopot. Ale wcale nie taki wielki.

„Wizerunek prezydenta bratającego się z PiS nie jest dobry. Ale z drugiej strony tak właśnie wygrywa się wybory w pierwszej turze z poparciem ponad 50 proc." – ocenia jeden z naszych rozmówców.

Czyim człowiekiem jest Krzysztof Żuk

Kiedy w 2006 roku prezydentem Lublina został Adam Wasilewski (PO), odbijając miasto z rąk prawicy, na jednego ze swoich zastępów wskazał Krzysztofa Żuka. Postać tak anonimową, że nawet Wasilewski mylił jego imię. Ten urzędnik technokrata cztery lata później sam został prezydentem. Ówczesnemu szefowi partii w regionie – Januszowi Palikotowi – po prostu zakomunikował, że chce kandydować. A Palikot nie miał pod ręką nikogo innego, bo akademik Wasilewski nie miał ochoty zostać w ratuszu na kolejną kadencję.

To były jedyne wybory, w których Żuk musiał walczyć o głosy w dwóch turach. W każdych kolejnych wygrywał już w pierwszym głosowaniu. I zawsze jego głównymi przeciwnikami byli kandydaci PiS. Nigdy jednak nie na tyle mocni, żeby mu na poważnie w zdobyciu mandatu zagrozić. Nigdy partia Kaczyńskiego nie zdecydowała się w Lublinie wystawić naprawdę mocnego kandydata jak np. Przemysława Czarnka.

Ale to też kalkulacja. By rządzić konserwatywnym jednak Lublinem, nie wystarczy zdobyć głosów tylko jednej strony. Żuk wygrywa też dzięki tym, którzy w wyborach do Sejmu głosują na PiS, więc musi być trochę „ich człowiekiem”.

Przez pierwsze lata Żuk zaliczał sukces za sukcesem. Otwierał lotnisko, nowy kompleks basenów, stadion piłkarski, lekkoatletyczny, budował drogi. Potem gdy w 2015 roku PO przegrała wybory parlamentarne, zdał sobie sprawę z konsekwencji tej zmiany i mocniej postawił na sprawy społeczne – seniorów i młodzież.

Zmieniał się też sposób rządzenia. Jeszcze w swojej drugiej kadencji otaczał się szerokim gronem doradców – politykami, społecznikami, ludźmi kultury czy biznesu. Ale potem zaczęli znikać. Żuk przestał ich słuchać, poczuli się niepotrzebni.

W gronie ścisłych doradców prezydenta zostały właściwie tylko dwie osoby. To jego żona Katarzyna i Piotr Kowalczyk, były polityk partii Kaczyńskiego, który swego czasu namówił kolegów radnych do przejścia z klubu PiS do Wspólnego Lublina.

Kowalczyk przed dziewięć lat zasiadał w fotelu przewodniczącego Rady Miasta, by w końcu oficjalnie z polityki odejść i zająć się najbardziej opłacalnym w Lublinie biznesem. Jest rosnącym w siłę deweloperem i właścicielem Domu Mediowego Medialny24. Ogromna sieć billboardów w mieście i poza jego granicami to w kampanii wartość nie do przeceniania. To właśnie Piotrowi Kowalczykowi Żuk gorąco dziękował ze sceny podczas wieczoru wyborczego, gdy po raz czwarty zostawał prezydentem Lublina.

Jak Jawny Lublin naraził się prezydentowi Żukowi

O tym, jak wielką siłę lubelska władza widzi w zadrukowanym papierze, w naszej lokalnej redakcji mogliśmy się przekonać pod koniec 2024 roku.

Gdy próbowaliśmy ustawić na miejskim deptaku trójnóg z papierowym wydaniem „Jawnego Lublina” (niezależny tytuł prasowy prowadzony przez lokalny watchdog – Fundację Wolności) miejscy urzędnicy ostatecznie zgody nie wydali.

Nasze artykuły uznają za treści „ewidentnie reklamowe”. Po telefonach urzędników z lubelskiego Ratusza ekspozycja musi też zniknąć z chodnika, którym zarządza nie miejska, ale marszałkowska instytucja.

Prezentowane na trójnogu efekty naszego dziennikarskiego śledztwa (udowodniliśmy, że pięć radnych klubu Krzysztofa Żuka mieszka na stałe poza Lublinem, więc powinny stracić mandaty) wyraźnie nie spodobały się władzy.

Na „Jawny Lublin” klub radnych Krzysztofa Żuka poskarżył się do Rady Etyki Mediów i wszystkich grantodawców wspierających Fundację Wolności. Granty, obok dobrowolnych wpłat i 1,5 proc., to jedyne źródła utrzymania redakcji Jawnego Lublina.

*Krzysztof Żuk, rocznik 1957. Pracę w samorządzie zaczął w 1990 roku w Radzie Miasta w Świdniku. W 2010 roku wstąpił do Platformy Obywatelskiej i w tym samym roku po raz pierwszy został prezydentem Lublina.

W 2016 roku CBA złożyło wniosek o wygaszenie mu mandatu za zasiadanie w Radzie Nadzorczej (2014-2016) PZU Życie. Nie stracił mandatu, ale finalnie w 2019 roku NSA uznał, że powinien. Sprawa była już jednak bezprzedmiotowa – dotyczyła poprzedniej kadencji.

W latach 2017-2021 Żuk był przewodniczącym regionalnej PO. Po jednej kadencji nie ubiegał się ponownie o tę funkcję. Jest wiceprzewodniczącym lubelskiej Platformy Obywatelskiej.

;
Sławomir Skomra

W mediach od kilkunastu lat. Pracował w „Gazecie Wyborczej” (2006 - 2015), „Kurierze Lubelskim” (2015 - 2020) i „Dzienniku Wschodnim” (2020 - 2023). Od 2023 w redakcji „Jawnego Lublina”. Zajmował się polityką, samorządem, ochroną zdrowia, gospodarką i biznesem. W ostatnich latach mocno zaangażował się w nowe media i dziennikarstwo internetowe.

Komentarze