„Krytyków Donalda Tuska informuję, że jego poprzednik Van Rompuy był stale obecny w polityce belgijskiej, ale nie miał powodów, by bić na alarm” – twittował Janusz Lewandowski (PO), szef grupy polskiej w największym, centroprawicowym klubie Parlamentu Europejskiego. Porównanie raczej chybione, ale też sytuacja nieporównywalna
Poprzednik Tuska też angażował się w politykę? Kiepskie porównanie Janusza Lewandowskiego. Ale chadecka Belgia to nie Polska PiS
Janusz Lewandowski swym wpisem usiłuje odeprzeć oskarżenia wobec Donalda Tuska, że jego głośny twitt z 19 listopada 2017 łamie zasady politycznej bezstronności oczekiwanej od szefa Rady Europejskiej.
Krytyków Donalda Tuska informuję, że jego poprzednik Van Rompuy był stale obecny w polityce belgijskiej, ale nie miał powodów, by bić na alarm
Tusk napisał jak publicysta: „Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawiłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie".
Wymogu bezstronności "prezydenta UE" rzeczywiście nigdzie nie zapisano. Nikt np. nie oczekuje wypisywania się z macierzystych partii politycznych ani od przewodniczącego Komisji Europejskiej, ani od szefa Rady Europejskiej.
Dokumenty unijne określają zadania szefa Rady Europejskiej jako "kierowanie pracami Rady Europejskiej przy określaniu ogólnego kierunku polityki i priorytetów UE – we współpracy z Komisją", z naciskiem na działania na rzecz
Wbrew temu, co mówi Lewandowski, Herman Van Rumpuy, chadek, który w latach 2009-14 był pierwszym stałym przewodniczącym Rady Europejskiej przez dwie kadencje (ten urząd został stworzony przez traktat lizboński), był raczej powściągliwy w wyrażaniu swych opinii zarówno na forum UE, jak w Belgii. Jak tłumaczył, widział swą rolę jako negocjatora między przywódcami Unii, który publicznie prezentuje stanowisko uzgodnione przez Radę Europejską.
Van Rompuy, podobnie jak Tusk, został wybrany na szefa Rady Europejskiej (w 2009 r.) jako urzędujący premier, w nadziei, że użyje w Unii talentów koncyliacyjnych, jakie pokazał w polityce krajowej. Jego odejście z rządu po 11 miesiącach premierostwa, wywołało sporą krytykę, bo na jego osobie była zbudowana wielopartyjna koalicja rządząca, której klejenie bywa w Belgii żmudnym zadaniem.
Ale w czasie jego urzędowania w Brukseli większych kontrowersji już nie było. Z jednym wyjątkiem, gdy fotografie "prezydenta UE" z synem Peterem zostały użyte w kampanii wyborczej Petera do krajowego parlamentu z listy chadeckiej (Van Rompuyowie są bardzo rozpolitykowaną rodziną, choć nie wszyscy są związani z chadecją).
Herman Van Rompuy nie stronił od belgijskiej telewizji (głównie niderlandzkojęzycznej), gdzie w różnych programach wypowiadał się o polityce unijnej i w pewnym stopniu o Belgii, ale unikając stanowczych komunikatów.
Tymczasem Tusk już na początku swej pracy w Brukseli publicznie odżegnał się od metody pracy poprzednika, który w rozwiązywaniu problemów szukał wspólnego, czyli zwykle najniższego mianownika. Zwłaszcza w polityce wobec Rosji polski "prezydent UE" występował przed szereg, opowiadając się za rozwiązaniami jeszcze nie ustalonymi przez unijnych przywódców w Radzie Europejskiej.
Nie budzi to jednak poważniejszych kontrowersji, o tyle, że Europa znalazła się wobec poważniejszych niż wcześniej wyzwań związanych z polityką Rosji Putina, masowym napływem uchodźców czy zmianą równowagi globalnej po zwycięstwie Trumpa w wyborach w USA.
Argument Lewandowskiego jest o tyle mylący, że sytuacja Tuska i Van Rompuya są nieporównywalne.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Komentarze